O życiu i dziełach Mikołaja Reja z Nagłowic/IV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Czesław Pieniążek
Tytuł O życiu i dziełach Mikołaja Reja z Nagłowic
Wydawca Macierz polska
Data wyd. 1905
Druk Drukarnia Zakładu Nar. im. Ossolińskich
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron




IV.
KRÓTKA ROZPRAWA MIĘDZY TRZEMA OSOBAMI. — ŻYWOT JÓZEFA. — ROZMOWY WARWASA Z DYKASEM I INNE. — POSTYLLA.

Nie wiemy, które to są, lub gdzie są owe wierszyki, które na dworze Tęczyńskiego Rej od niechcenia układał, jak o tem wspomina Trzycieski, co żywot Reja opisał. Że były jakieś, że się i podobać musiały, to pewne, skoro Trzycieski mówi o nich wyraźnie, skoro dwudziestokilkoletni Rej miał już rozgłos „rymarza“, czyli układacza rymów, albo wierszy.
To atoli wiemy, że już za młodu brał się do tworzenia hymnów kościelnych i psalmów i że owe psalmy ludzie bardzo radzi czytali i śpiewali. Szczególniej podobała się pieśń poranna: „Hejnał świta“, zaczynająca się tak:

»Hejnał świta! już dzień biały!
Każdy człowiek w wierze stały
Powstań do Pańskiej chwały!«

Pierwsze większe dzieło pojawia się dopiero w r. 1543. Jest to: „Krótka rozprawa między trzema osobami, panem, wójtem i plebanem, którzy i swe i innych ludzi przygody wyczytają. A takież i zbytki i pożytki dzisiejszego świata. W Krakowie przez Macieja Szarffenberka. Lata 1543“. Ów Szarffenberk to drukarz krakowski. Rej się nie podpisał na tem dziele, jeno pod przybranem nazwiskiem je wydał, jak to widać z przedmowy, zaczynającej się od słów: „Ambroży Korczbok Rożek ku dobrym towarzyszom“. Przybrał sobie to nazwisko Rożka, bo nie ufał swoim zdolnościom, nie przeceniał się i czekać chciał z ukrycia, jak też osądzą to jego pierwsze dzieło większe.
W tej „rozprawie“, czyli rozmowie, biorą udział: pan, wójt i pleban, a nakoniec Rzeczpospolita, czyli Polska. Oprócz samej rozmowy jest wstęp „Ku dobrym towarzyszom“ i zakończenie: „Ku temu, co czedł“ (czyli: czytał).
We wstępie zaleca przeczytanie tego, co tu napisał, bo nauka z tego być może; poczem zaraz zaczynają ze sobą rozmawiać owe trzy osoby, a każda z nich wypowiada żale i utyskiwania. Wytykają też nadużycia różnych stanów, narzekają na brak zgody i jedności w narodzie. Wynika z onej rozmowy, że czynności ludzkie muszą być podzielone i wedle tego powstają różne stany, które wszystkie są potrzebne, aby się wzajem wspomagały i wzajem sobie służyły. Potrzebny stan kapłański do służby Bożej, potrzebny rycerski do służby ojczyźnie, aby jej bronił od wszelkiego napadu i grabieży, potrzebny wieśniaczy, aby dostarczał narodowi chleba. Jeżeli między stanami jest niezgoda i nienawiść, to wszystko w narodzie psuć się musi i każdemu stanowi źle się dzieje.
Jest tam potem narzekanie na zbytki w jedzeniu i piciu, z czego pochodzi bieda i utrata zdrowia. Nie mniej też narzekają na zbytkowne stroje, na próżność ludzką, chęć błyszczenia i wynoszenia się nad drugich.
Gdy rozmowę skończyli, zabiera głos Rzeczpospolita, czyli Polska, potwierdza owe narzekania i kończy upomnieniem, aby uprawiać cnotę, bo

... »ten swój stan najlepiej sprawi,
Kto ją po sobie w skarbie zostawi«.

W zakończeniu: „Ku temu, co czedł“ (czyli czytał), prosi poeta, aby mu nie przyganiano, jeżeli napisał coś nie po myśli czyjej, bo czynił to dla miłości prawdy, albowiem:

... »gdy też kto z miary wyskoczy,
Nie źle, by mu prawdę rzec i w oczy«.

Wreszcie powtarza, że wszystko niczem wobec cnoty.

»Cnoty się dzierż (trzymaj), tać nigdy nie błądzi«.

W roku 1545. wyszło z druku w Krakowie drugie większe dzieło Reja: „Żywot Józefa, z pokolenia żydowskiego, syna Jakóbowego, rozdzielony w rozmowach person (osób), który w sobie wiele cnót i dobrych obyczajów zamyka“.
Rej napisał tę książkę na wzór podobnych, które czytał po łacinie. Jest to utwór dramatyczny, czyli jakoby do widowiska w teatrze przeznaczony. Dzieli się na dwanaście „spraw“, czyli scen, a przedstawia historyę owego Józefa, o którym opowiada biblia starego zakonu. Rzecz się zaczyna w chwili, gdy stary Jakób wyprawia Józefa do braci, pasących trzody, aby mu od nich przyniósł wiadomości, a kończy się przesiedleniem rodziny Jakóba do Egiptu.
Oczywiście, że dziśby już inaczej taką historyę przedstawiono, ale na owe czasy, kiedy dopiero poczynało się tworzyć piśmiennictwo, dzieło Rejowe i ciekawe było i dobre. Dziś jeszcze z ciekawością niemałą czytać można ustępy, w których mowa o miłości żony Putyfara do Józefa. Z dzieła tego wynika taka nauka, że człek uczciwy, pełen bojaźni Bożej, pokona wszelkie pokusy do złego, choćby najsilniejsze.
Miał Rej upodobanie w tem, aby pisać we formie rozmowy, jak to wogóle wszyscy wówczas pisarze czynić byli zwykli. Napisał też w r. 1547. bardzo wesołą rozmowę Warwasa i Dykasa o kobietach.
Nie szczędzi tu poeta rozmaitych docinków i zarzutów kobietom, ale też ocenia ich zalety i uznaje wartość kobiecych zajęć i obowiązków. Nastaje na to, że bywają matki, co nie dbają o to, aby córki do pracy, do statecznego myślenia nakłaniać, aby je oświecać należycie i do spełniania obowiązków gospodarskich przyzwyczajać, jeno je uczą pięknie mówić, „dudki łowić“, jak w tańcu kroczyć:

»Ujmij się Józko pod boki,
A ty jej graj na trzy skoki«.

Oburza się na to najbardziej, że się kobiety malują. Opowiada również, jak to panny obmawiać i przedrzeźniać zwykły tych, którychby zwabić przecież chciały:

»Ukazuje jego sprawę (zachowanie się)
Jego krok, jego postawę,
Jak ma krótkie nogawice,
Długi kabat, złe trzewice,
Pas nisko, rapierz (szablę) wysoko,
Gdy idzie, kroczy szeroko« i t. d.

Podobała się ta książka nie tylko u nas, ale i Czechom, którzy ją na swój język przetłómaczyli.
Prócz tej napisał kilka innych rozmów, jak oto: „kota z lwem“, „gęsi z kurem“ i t. d. I w tych rozmowach rozwija nauki moralne. W rozmowie „kota z lwem“ przedstawia bogacza zamkniętego w klatce (lwa), a z niego chudopachołek na wolności (kot) naśmiewa się, bo lepsza mu bieda na swobodzie, niż owo bogactwo w niewoli.
Rej upatrywał obowiązek pisarza nie tyle wtem, aby tworzyć rzeczy piękne, ile raczej w tem, aby pisać nauczająco. Mniej też dbał o wygładzenie języka, o dobór wyrażeń, a natomiast o tem myślał, by nawoływać do uczciwego życia, by krzewić nabożność i cnotę. I dlatego też zabrał się nawet do objaśniania Pisma Ś-go, chociaż to właściwie należy do duchowieństwa i do ludzi, co mają większą od niego naukę. Ale, że był kalwinem, to się też nie oglądał na to, że kapłańska rzecz Pismo Ś-te tłómaczyć, wyjaśniać, jeno podjął robotę, którą też wykonał na swój sposób, nie wdając się w uczone wywody, a dobywając z Pisma Ś-go nauki, tyczące się codziennego życia.
Bardzo wiele było wydań tej książki, a w każdem był tytuł nieco odmienny; powszechnie atoli znaną jest pod nazwą „Postylla“.
Wszędzie tu, w tem wyjaśnieniu Pisma Ś-go, czytamy uwagi o sprawach domowych, o stosunkach rodziców do dzieci, o poczciwem wychowaniu, o świętości małżeństwa. Wiele tam uczciwej miłości bliźniego, wiele rozumnego na świat poglądu. Pociesza biedaków, wlewa w nich otuchę i nadzieję, uczy cierpliwości.
Prześlicznie mówi o potędze modlitwy w tych słowach:

»Bo jest taka moc modlitwy świętej, która pochodzi z serca prawego, że jako Pismo powiada, prawie gwałtem niebo przeraża (zjednywa)…«

»Bo to być inaczej nie może, iż ktokolwiek stale trwa w stateczności modlitw swoich, a w zupełnej wierze swojej, aby miał być opuszczon, boby się musiały w opak obrócić słowa Pańskie, co powiadał, iż ktokolwiek będzie kołatał do Niego, każdemu będzie otworzono…«

»Ale my tego nie umiemy, aż nas nędza, kłopot, a upadek jaki do tego przybije (zniewoli)…«

W taki to sposób przemawia, więc nie dziw, że zapomniano o kalwiństwie Reja, a jego wykład Pisma Ś-go czytano powszechnie, nie tylko u nas, ale w Czechach i na Rusi. Powiadają, że jakiś ksiądz ruski, nie bardzo uczony, a zbudowany książką Rejową, pomyślał sobie, że ją pewnie jakiś ze świętych ojców Kościoła napisał i zaczął kazanie od słów: „Posłuchajte Chrestyane kazania światoho Reja“.
Szczerość i prostota w słowach Reja musiały trafiać do serca i za serce chwytać. A ze wszystkiego wysnuwa jakąś naukę, jakieś upomnienie. Mówiąc o N. Maryi Pannie, przypomina, że nie unosiła się pychą, chociaż wiedziała, że jej Syn jest Bogiem, a kobiety zwykły pysznić się jedna przed drugą, że jej syn będzie biskupem, bo taki mądry, albo wojewodą, bo taki dzielny. W pysze, w zarozumiałości, w słabości dla dzieci wychowały synów źle, bo ani biskupami ani wojewodami nie zostali.
To jedno razi nas, nad tem ubolewać musimy, że tam są zaczepki wymierzone przeciw Kościołowi naszemu i przeciw Ojcu Świętemu.
Godzi się jeszcze dodać, że język tu już piękny, skoro ks. Wujek, znakomity tłómacz Pisma Ś-go, powiada, że owa książka Rejowa: „dla dworności, a gładkości mowy języka polskiego, między innemi górę trzymała“.







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Czesław Pieniążek.