[67]NOWY NASTROJNASTRÓJ.
Po chałupach w noc zimową
Kołysałem dzieci,
Teraz śpiewak z piosnką nową
By ptaszę podleci.
I zadzwoni struna głośniej,
Jak Bóg żywy w niebie,
Rośnijże mi serce rośnij,
Ojczyzno, dla ciebie!
Alboż ja to zapomniałem
Moją Polskę drogą?
Alboż ja tam nie kochałem
Nikogo? nikogo — ?
Alboż mię tam nikt na świecie
Myślą nie przytomni?
Alboż mię tam żadne dziecię
W modlitwie nie wspomni?
[68]
A zkąd że mię dochodziły
Westchnienia więzienne?
Z czegóż mi się dnie złożyły
I marzenia senne?
Z jednej Polski, z jednej ziemi
Z jednego zakątka,
Między braćmi wygnanymi
Ja mała pamiątka.
Co zaśpiewam, krajem wieje
Jak wiatr z naszej błoni,
To boleści, to nadzieje,
To szczęk polskiej broni.
Możeć Pan Bóg mi pozwoli
W nasze lasy wrócić,
I przyjaznym sercom k’woli
Przy ognisku nucić.
Gdy w ojczyźnie nie usłyszy
Ni wrzawy, ni jęku,
Tylko jedną piosnkę ciszy,
I ptaka w okienku.
[69]
I organy po świątnicach,
Gdzie lud Bogu śpiewa,
I śmiech dziewcząt przy krynicach,
I szumiące drzewa.
Wtedy! wtedy! lecz to jeszcze
Daleko — daleko —
Szumią polski skrzydła wieszcze
Po nad czasu rzeką.
A co w czasie? — O! nie jedno
Serce się zatrwoży,
I nie jedne lica zbledną
Przy świecącej zorzy.
I nie jedno, bracia wierni,
Serce bić przestanie. —
Nie jeden się krzyż zaczerni
Na ojczystym łanie.
Wszystko, wszystko w bożej dłoni!
Ja patrzę w niebiosy,
I wiem, że mi tam zadzwoni
Dziadek siwowłosy.
[70]
I że z tymi spocznę razem
Co skończyli dzionek,
I że gniazdko pod mym głazem
Uwije skowronek.
A gdy wiosny powiew świeży
Wzbudzi kwiatów roje,
Nad dolinę ptak wybieży
Jak te myśli moje.
Teofil Lenartowicz.