Przejdź do zawartości

Nieprospekt

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Nieprospekt
Pochodzenie Akta Babińskie
Wydawca Józef Ignacy Kraszewski
Data wyd. 1843
Druk Józef Zawadzki
Miejsce wyd. Wilno
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


NIEPROSPEKT.





Nieprospekt.

Jest już u nas dzięki Bogu dość pism perjodycznych i zbiorowych, które nieperjodycznie wychodzą i nic zebrać nie mogą, jest dość literackich przeglądów, które nic nie przeglądają, dzienników, co wychodzą tygodniowie, i tygodników, ukazujących się co trzy dni; dość i bardzo dość.
— A ha! myślicie, niedarmo tak zaczął, pewno sam prospekt pisze! —
— Otóż właśnie nie, te słów kilka nie są żadnym prospektem, żadną obietnicą, żadném biciem w trąbę ogłoszenia, są wstępem tylko najniewinniejszym w świecie, i zapowiadają, że kiedy będziecie bardzo a bardzo grzeczni Panowie Czytelnicy, autor tych kilku słów odzywać się będzie w podobnych do téj xiążeczkach co dni kilka, co kilka tygodni, co kilka miesięcy — To od was zależy. —
Jeśli jednak pozwolicie sobie być zawsze i ciągle równo grzeczni, nie zaręczam, czy równie i jednostajnie, to jest, perjodycznie, przychodzić do was będę, bo dałem sobie słowo nie być perjodycznym. Jestem też pewny, że nie możecie długo być jednostajnie grzeczni, Kochani Czytelnicy! —
O! czyż to my nie starzy znajomi? Zjedliśmy z sobą mało nie beczkę soli (ja bardzo słono jadam) — znam was, o! i jak — U was wszystko nowe popłaca, wszystko świéże ulubione, zapalacie się w piérwszéj chwili ogromnym płomieniem — i — chwila, a już po nim. Może na piérwszą xiążeczkę będziecie łaskawi, na drugą ciekawi, na trzecią spójrzycie ziéwając — Co też on tam napisał? Czwartą nierozciętą już pożyczycie do czytania, a piątéj gotowiście nie tknąć. Jednakże, nie mogąc was przerobić, Kochani Czytelnicy, (tego nawet nie przedsiębiore), muszę was przyjąć jak Bóg dał. Jesteście poczciwi ludzie — Są wyjątki — No — ale gdzież niéma wyjątków? —
Widzicie jak wam pochlebiam; wszyscy, co mi dokuczyli, to wyjątki — resztę mam za najszanowniejszych, najgodniejszych — najsłuszniejszych — obywateli.
Cóżby to wam powiedziéć o téj xiążeczce?
— Co w niéj będzie?
— Jak?
— Na co?
— Dla czego?
I w téj i w dalszych będzie niesłychana mięszanina rzeczy bardzo wesołych, lekkich, ostrych, poważnych — mięszanina, którą wam podaję za skuteczną mixturę na wasze wady, ułomności, śmiészności.
Jużciż wierzycie przynajmniéj w medycynę jeszcze??

Jak?
Jak będą pisane? — Odpowiadam wam uczciwie i szczérze, jak Bóg da i jak mi się uda.
Na co?

Celem, jakem miał cześć oznajmić Waszym Miłościóm, zabawa wasza i poprawa wasza. Jeśli was nie poprawię, będę przynajmniéj miał przyjemność niepoprawnych znudzić. Kara za zatwardziałość. —

Dla czego?

Ogromne pytanie, ciężka odpowiedź. —
Spytajcie ptaków dla czego śpiéwają, kwiatów dla czego kwitną, ziemi dla czego się zieleni, chmur dla czego płyną, samych siebie dla czego robicie to, co robicie — a będziecie wiedzieli doskonale dla czego ja to piszę. —
Teraz już podobno skończony ten — Nie­‑prospekt na nie­‑perjodyczne pismo; czytajcie zdrowi, Kochani i Niekochani Czytelnicy, i bądźcie proszę grzeczni, żebym was miał przyjemność jak najprędzéj drugą powitać xiążeczką — Druga, będzie daleko lepsza od piérwszéj, zaręczam was tu nie­‑redaktorskiém słowem, (bo dowiedziona rzecz, że redaktorskie nic nie warte).










Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.