Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Akta Babińskie X1.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

O! czyż to my nie starzy znajomi? Zjedliśmy z sobą mało nie beczkę soli (ja bardzo słono jadam) — znam was, o! i jak — U was wszystko nowe popłaca, wszystko świéże ulubione, zapalacie się w piérwszéj chwili ogromnym płomieniem — i — chwila, a już po nim. Może na piérwszą xiążeczkę będziecie łaskawi, na drugą ciekawi, na trzecią spójrzycie ziéwając — Co też on tam napisał? Czwartą nierozciętą już pożyczycie do czytania, a piątéj gotowiście nie tknąć. Jednakże, nie mogąc was przerobić, Kochani Czytelnicy, (tego nawet nie przedsiębiore), muszę was przyjąć jak Bóg dał. Jesteście poczciwi ludzie — Są wyjątki — No — ale gdzież niéma wyjątków? —
Widzicie jak wam pochlebiam; wszyscy, co mi dokuczyli, to wyjątki — resztę