Mistrz Twardowski (Oppman)/Rozdział VII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Artur Oppman
Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Mistrz Twardowski
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1905
Druk J. Cotty
Miejsce wyd. Warszawa — Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ VII.
Co dzwony mówiły.

Nad krakowską ziemią
Wzeszło śliczne rano,
Ubarwiło niebo
Jutrzenką różaną,

Świat się cieszy cały,
Barwami się mieni
Tej polskiej uroczej,
Prześlicznej jesieni.

Zbudził się Twardowski,
Podniósł ciężką głowę,
W niej, jakby pęk wężów,
Myśli ma grobowe.

Za nic mu czar świata
Za nic świt różany,

Czuje drżenie duszy
Dyabłu zaprzedanej.

Ociężałym krokiem
Mistrz do grodu kroczy,
Zwiesił chmurne czoło,
Spuścił smutne oczy.

I słyszy w przestrzeni
Jakieś smutne słowa,
Co płynęły z nieba,
Jakby pieśń echowa:

Zagubiłeś, synu,
Duszę swą i ciało,
Czyż ci wiedzy, sławy
Było jeszcze mało?

Najważniejszą rzeczą
Jest wiara i cnota.
One warte więcej,
Niźli góry złota!

Czemużeś, o synu,
Nie wspomniał o matce,
O swym starym ojcu,
O rodzinnej chatce?

Oni płaczą teraz
W głębi swej mogiły,
Czemuś ich zasmucił,
Synu! synu miły!

Uleciały słowa
Gdzieś w podniebne strony,
Alić się ozwały
Wszystkich świątyń dzwony.

Był to dzień niedzielny,
Więc w Krakowie całym
Zagrały dzwonnice,
Hymnem brzmiąc wspaniałym.

A w tych dźwiękach dzwonów
Mistrz wyraźnie słyszy,
Jak głęboka żałość
Westchnieniami dyszy.

O, mistrzu Twardowski,
Ukórz ty się w skrusze!
Pokutą przed Bogiem
Odkup swoją duszę!

O, mistrzu Twardowski,
Czy cię strach nie bierze,
Żeś swe wieczne życie
Czartu dał w ofierze?

Potępionyś oto
Na wieków tysiące! —
Tak brzmią dzwony świątyń
Nad mistrzem płaczące.

Lecz choć straszna trwoga
Nawskroś go przenika,
Nie wstąpiła skrucha
W serce czarownika.

Ominął kościoły,
Nie zdjął czapki z głowy
I weszedł ponury
Do swojej alkowy.

Wypchany krokodyl,
Straszny szkielet biały
Śmiechem z kątów izby
Mistrza powitały.

A tu srebrnych dzwonów
Słychać wciąż lamenty:
Biada ci, Twardowski,
Przeklętyś! przeklęty!






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Artur Oppman, Józef Ignacy Kraszewski.