Mikromegas/V
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Mikromegas |
Podtytuł | Historya filozoficzna |
Pochodzenie | Powiastki filozoficzne / Tom pierwszy |
Wydawca | Krakowska Spółka Wydawnicza |
Data wyd. | 1922 |
Druk | Drukarnia »Czasu« w Krakowie |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Tadeusz Boy-Żeleński |
Tytuł orygin. | Micromégas |
Podtytuł oryginalny | Histoire philosophique |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Mikromegas wyciągnął bardzo ostrożnie rękę w stronę z której pojawił się przedmiot, i, wysuwając dwa palce, cofając je z obawy aby nie chybić, następnie otwierając je i ściskając, chwycił bardzo zręcznie statek dźwigający tych panów, i położył go również na paznokciu, nie cisnąc zbytnio, z obawy aby nie rozgnieść. „Oto jakieś zwierzę bardzo odmienne od tamtego“, rzekł karzeł z Saturna. Syryjczyk ułożył mniemane zwierzę we wklęsłości dłoni. Pasażerowie i załoga, którzy sądzili iż porwał ich huragan i mniemali że znajdują się na jakiejś skale, zaczęli się wszyscy krzątać. Majtkowie dobywają beczki wina, wytaczają je na rękę Mikromegasa i sami wyskakują za niemi. Geometrowie zabierają swoje kwadranty, sektory, oraz dwie dziewczyny lapońskie[1], i schodzą na palce Syryjczyka. Kręcili się póty, aż wreszcie uczuł że coś się rusza i łechce mu palce: był to okuty kij, który zagłębiono mu na stopę we wskazującym palcu. Osądził, z tego łechtania, iż, z małego zwierzątka które trzymał, wyszła jakaś substancya, ale nie podejrzewał zrazu nic więcej. Mikroskop, który zaledwie pozwalał rozróżnić wieloryba i okręt, nie zdołał pochwycić istoty równie niedostrzegalnej jak ludzie. Nie mam zamiaru urażać tu niczyjej próżności, ale jestem zmuszony poprosić ludzi przejętych swoją ważnością, aby uczynili, wraz ze mną, małą uwagę: a mianowicie, iż, licząc wzrost człowieka mniejwięcej na pięć stóp, nie więcej zaznaczamy się na tej ziemi, niżby się znaczyło, na kuli o dziesięciu stopach obwodu, zwierzę, któreby miało mniejwięcej sześćsettysięczną część cala wysokości. Wyobraźcie sobie istotę, któraby mogła trzymać w ręku naszą ziemię i która miałaby organa w tej proporcyi; a bardzo jest możliwe że znajduje się wielka liczba takich istot: otóż, pomyślcie sobie proszę, co te istoty myślałyby o owych wielkich bitwach, w których zwycięzca zdobywa jakąś forteczkę aby ją stracić zpowrotem.
Nie wątpię, że, jeżeli jaki kapitan grenadyerów przeczyta kiedy to dziełko, podwyższy conajmniej o dwie stopy czapki swoich żołnierzy; ale uprzedzam go, że daremne będą jego wysiłki: zawsze on i jego ludzie pozostaną czemś nieskończenie małem.
Jakąż niesłychaną zręczność musiał rozwinąć filozof z Syryusza, aby dostrzedz te atomy! Kiedy Leuwenhoek[2] i Hartsoecker pierwsi spostrzegli, lub mniemali iż spostrzegli ziarninę która stanowi naszą substancyę, z pewnością ani w przybliżeniu nie dokonali tak zdumiewającego odkrycia. Jakąż rozkosz uczuł Mikromegas, widząc poruszające się te małe istotki, badając wszystkie ich zwroty i podążając wzrokiem za niemi we wszystkich czynnościach! jakie okrzyki wydawał! z jaką radością oddał mikroskop w ręce towarzysza podróży! „Widzę ich, mówili jeden przez drugiego; czy nie widzisz jak dźwigają ciężary, jak się schylają, jak podnoszą“. Podczas gdy tak mówili, ręce im drżały, zarówno z rozkoszy oglądania tak nowych przedmiotów, jak z obawy aby ich nie stracić. Saturnijczyk, przechodząc z nadmiaru nieufności w zbytnią łatwowierność, dopatrywał się w tych ruchach czynności mających na celu płodzenie. Ha! mówił, schwyciłem naturę na gorącym uczynku![3]“ Ale dał się zmylić pozorom; co zdarza się aż nazbyt często, zarówno przy pomocy mikroskopu, jak bez niej.