Przejdź do zawartości

Michał-Anioł i Tycjan Vecelli/Michał-Anioł (Dumas)/VII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas (ojciec)
Tytuł Michał-Anioł i Tycjan Vecelli
Wydawca Drukarni S. Orgelbranda
Data wyd. 1845
Druk Drukarni S. Orgelbranda
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Alojzy Kuczyński
Tytuł orygin. Michel-Ange suivi de Titien Vecelli
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


VII.

Zaledwie Michał-Anioł skończył Sąd, gdy Paweł III, którego żądza wyniesienia się zdawała się wzrastać z geniuszem i sławą Michała-Anioła, zapragnął mieć także swoją kaplicę, jak miał Syxtus czwarty. Kazał więc wznieść nowy pomnik budowniczemu Antoniemu San-Gallo, i zobowiązał Buonarrot’ego do ozdobienia i odmalowania, polecając mu w każdym razie czerpać swoje przedmioty z życia apostołów, a przedewszystkiem Świętego Pawła. Była to także alluzja do jego imienia.
Kaplica została nazwana Paulińską, i Michał-Anioł, trzymając się ściśle programatu Papieża, odmalował dwa obrazy, które tak mniéj korzystne umieszczenie jak i ucierpiane osłabienie kolorów stawiają daleko niżéj od alfresków kaplicy Sykstyńskiéj; za przedmiot do tych obrazów służy Ukrzyżowanie Świętego Piotra, i Nawrócenie Świętego Pawła. To są ostatnie dzieła Michała-Anioła w malarstwie.
Obrazy jego mniejszego rozmiaru są bardzo rzadkie. Mówiliśmy już, jaki miał wstręt i pogardę do malowania olejno. Wińmy, że Michał-Anioł zrobił dla Alfonsa, księcia Ferrary obraz przedstawiający miłostki Ledy. Kiedy szło o wzniesienie twierdzy we Florencyi, Michał-Anioł był posłany do Ferrary, dla poznania się tam planu fortyfikacyi tego miasta.
Alfons przyjął go z najżywszémi oznakami poważania i szacunku, pokazywał mu swoje roboty i rozmawiał długo o twierdzach, kontreskarpach i taktyce wojskowej. Lecz w chwili kiedy artysta chciał się pożegnać:
„Jesteś moim jeńcem, zawołał książę ze śmiéchem, i popełniłbym arcy wielki błąd, gdybym Pana puścił, nie wziąwszy od niego obietnicy urzędowéj, że zrobisz cokolwiek dla mnie, posąg albo obraz, wszystko jedno, byle tylko pochodził z ręki Michała-Anioła. Za tę tylko cenę, otrzymasz swoją wolność.«
Michał-Anioł obiecał. Ale gdy pewien Adjutant księcia Alfonsa przybył dopominać się ze strony swego Pana o dotrzymanie obietnicy, tak niezręcznie przystąpił do tego, że artysta oburzony jego niedorzecznością odesłał go cierpko i z kwitkiem.
Poseł księcia, lepszy zapewne wojak aniżeli znawca, spostrzegłszy obraz, rzekł: „Jakto! tylko tyle.?“
W duchu może dodał len poczciwiec: „Nie warto było fatygować się po takę fraszkę.
„I jakiego jesteście stanu? zapytał surowo Michał-Anioł.
„Jestem kupcem“ odpowiedział dworzanin, chcąc się popisać z rozumem. Był to rodzaj obelgi dla Florencjan, sławnych po wszystkie czasy ze swego handlu.
„No! toś źle pokierował sprawę swojego patrona. Ruszaj, jakeś przyszedł.“
Potém, obracając się do jednego z chłopców w pracowni z nazwiska Antoniego Mini, rzekł głosem nieco łagodniejszym:
„Kochany Antonio, tyś nie bogaty, a masz dwie siostry na wydania, chodź tu, weź tę Ledę i sprzedaj ją na swoją korzyść.
Obraz ten był kupiony przez Franciszka I, i już o nim nic więcéj nie słyszano.
Inne obrazy cząstkowe, przypisywane Buonarot’emu, były powszechnie malowane podług jego rysunków, przez Daniela Volterr albo brata Sebastiana del Piombo.
Do téj liczby należą Sen dzieciątka Jezus, Modlitwa w Ogrojcu oliwnym, krucyfixy z Plocencyi 1 Bolonii, Biczowanie z Neapolu i Włożenie do grobu z Witerby.
Ale pora nakoniec rozważyć Michała-Anioła pod trzecim względem téj troistości genjuszu, która wcielona do jednego człowieka, czyni go artystą najzupełniejszym i najcudowniejszym, jaki kiedykolwiek istniał.
Godłem Buonarrotego były trzy kręgi splecione, głoszące o tym potrójnym wieńcu, jaki mu przysądziła potomność.
Jako budowniczy, Michał-Anioł pozostawił nam zakrystję i bibliotekę Św. Wawrzyńca, ozdoby u szczytu pałacu Farnezyjskiego, kościół Św. Jana we Florencyi, Kapitolium i cudowną kopułę Św. Piotra w Rzymie.
Antonio de San-Gallo wyzionął ducha; poprzedzili go do grobu Rafael i Bramant. Michał-Anioł dosięgnął 72-letniego wieku i nabył przez to przed wszystkiémi innymi prawa, ażeby po tylu pracach i tylu powodzeniach, przepędzić ostatnie dni swojego życia w poważnym spoczynku, gdy Paweł III jął go błagać, prawie w imieniu Boga, o kierowanie budowlą kościoła Św. Piotra.
Oto z jakiego powodu Papież był tego rozumienia, że Michał-Anioł jest jedynym człowiekiem, zdolnym podołać ciężarowi tak ogromnemu.
Na kilka dni przed śmiercią San-Gallo, gdy roztrząsano pytanie o obwarowaniu jednéj części miasta, nazwanej le Borgo, Paweł III miał ogłosić pewien rodzaj konkursu, do którego, w celu wynurzenia swoich zdań, dopuszczeni byliby liczni mężowie, słynni w różnych gałęziach sztuk. Podług słuszności naprzód San-Gallo zabrał głos, jako piérwszy budowniczy i ulubieniec Papieża. San-Galio rozwinął swój plan obwarowania z tą pychą wyniosłą i tym tonem nieomylności, które nie przypuszczają możności zarzutu.
Inni członkowie zgromadzenia stanęli wszyscy jak z reguły na stronie budowniczego. Michał-Anioł, zapytany z kolei, zrazu nie chciał odpowiedzieć; lecz znaglony przez Papieża, wykrył zdanie, pod każdym względem sprzeczne ze zdaniem San-Galla.
Budowniczy zapalony odpowiedział z pychą pedanta i zuchwalstwem ulubieńca.
„Nie w swoje rzeczy się wtrącasz, mój mistrzu; mów nam o posągach i obrazach, bo, to co innego, to Pańskie powołanie; Pan jesteś tylko malarzem i snycerzem.
— Zupełnie się Pan mylisz, odpowiedział dumnie Michał-Anioł, mało znaczę w sztukach, o których Pan mówisz; ale w przedmiocie fortyfikacyi, posiadam cokolwiek więcéj wiadomości, aniżeli Pan i Pańscy zwolennicy.
Plan Michała-Anioła został przyjęty, i od tego dnia Papież nazywał go in petto budowniczym Ś. Piotra.
Sama historja tego wielkiego pomnika, który pozostał największym cudem, jaki kiedykolwiek ludzie na ziemi zbudowali, cały tom by zajęła.
Konstantyn założył jego kamień węgielny roku 324. Honorjusz kazał doń wstawić drzwi szczéro-złote, 626 r. W 846 Saracenowie je zrabowali. Podczas wieków 13-go i 14-go różni Papieże zarządzali naprawę starożytnéj świątyni. Mikołaj V powziął zamiar przebudowania Świętego Piotra podług rysunku Leona Chrzciciela Alberti; lecz zaledwie nowe mury wyszły nad powierzchnią ziemi, gdy ten Papież umarł, i wszystko zostało opuszczone.
Nareście Juljusz II, w 73-m roku życia swego, dostąpił sławy położenia, 18 Kwietnia 1506 r. kamienia węgielnego do nowej budowy. Wznosili ją jeden po drugim: Bramant, Rafael, Julian de San-Gallo, Fra Jocond z Werony. Otchłań tego dzieła niezmierzonego pochłonęła summy ogromne, niezliczone, a ono samo, nowożytna Babel, zdawało się mieć przeznaczenie nigdy nie być ukończoném.
Gdy Paweł III, jak do ostatniéj kotwicy zbawienia, uciekł się do wysokiéj znajomości i poczciwości surowéj Buonarrot’ego, budowanie Świętego Piotra było polem haniebnie otwartém do wszelkich frymarków, pokuszeń i zdzierstwa. Sto pięćdziesiąt lat pracy i dwa miliony nie wystarczyłyby były do wyjścia z tego lasu dzwonnic, kopuł, wież, kolumn, portyków, arkad, ozdób różnego rodzaju i wieku, które chciwość budowniczych namnożyła i nagromadziła w tém różno-kształtném przedsięwzięciu.
Michał-Anioł, o ile mógł, odwracał od siebie ten kielich; wiedział na jakie nieprzyjemności, na jakie walki różnego rodzaju zachowaną jest jego starość. Bóg mi świadkiem, pisał do Vassar’ego, że przeciw swojéj woli, jedynie ulegając przemocy, przyjąłem budowę Świętego Piotra. W liście do Ammannati, wyraził się mówiąc o swoim modelu: „Jeżeli się on utrzyma, stracę na tym wiele; zrobisz mnie przyjemność dając to uczuć Papieżowi, bo ja nie mam zdrowia.“
Ale, pomimo kilkakrotnych wymówek, zmuszony był nareście ustąpić. Kazał sobie przedstawić model swego poprzednika. Uczniowie i stronnicy San-Galla, którzy przewidywali, że zarząd Michała-Anioła położy tamę ich rabunkowi uorganizowanemu, przedstawiając mu plany swego mistrza, zawołali z goryczą:
„Jest to łąka do ciągłego koszenia.
— Mówicie sprawiedliwiéj aniżeli myślicie, odpowiedział Michał-Anioł. Temu pięknemu rysunkowi brakuje tylko jednéj rzeczy: to jest jedności.
W 15 dni zrobił swój model w rzeźbie, który kosztował tylko 25 talarów. San-Gallo potrzebował był cztery lat do wykończenia modelu i summy 5184 talarów w złocie.
Nazajutrz po wystawieniu nowego planu Michała-Anioła, dekret, czyli motu proprio Papieża przeznaczał go na budowniczego i głównie przewodniczącego budowie Świętego Piotra.
Buonarroti wymagał jednego tylko warunku i na ten raz pozostał niezachwianym: to jest, ażeby jego czynności były bezpłatne. Chciał nauczać przykładem.
Z władzą to nieograniczoną, starzec surowy i woli niezłomnéj, stanął przed kościołem Świętego Piotra, kazał zniszczyć robotę San-Galla i porozpędzał bez litości tę tłuszczę ohydną intrygantów i łupieżców, jak Chrystus niegdyś powyganiał handlujących ze swojéj świątyni.
Nowa budowa jakby siłą uroku dźwigała się ze wszystkich stron, w rozmiarach skromnych i majestatycznych, na podobieństwo krzyża greckiego. We trzy lata Michał-Anioł powiązał cztery nawy, ukończył dwoje wielkich wschodów, prowadzących na wierzchołek sklepień, wzmocnił łuki i słupy. Budowa rosła na oko. Celem wielkiego artysty było zapobiedz wszelkiemu przerabianiu, wszelkiemu znieważeniu na jakie względem jego zamiaru pokusićby się mogła chciwość albo zawiść. Nakoniec, Paweł III, przed śmiercią wydarzoną 1549 r., miał pociechę oglądać ustalony już nieodwołalnie kształt wielkiéj bazyliki.
Jedenże porządek koryncki panował wewnątrz i zewnątrz. Półkola dwóch okien, przegrody ich sklepień kaplice i okna je oświecające były skończone. Nakoniec ujrzano wznoszące się, z kamienia travertyńskiego, podmurowanie zewnętrzne, skąd, za pośrednictwem jednego szeregu kolumn, miała się wznieść ta godna uwielbienia kopuła, nec plus ultra sztuki ludzkiéj.
Podczas siedemnastu lat następnych, jakichkolwiek zresztą przeciwności i różnego rodzaju zmartwień doznawał Michał-Anioł, bąć to przez zmianę Papieży, bąć przez potwarze i intrygi swoich licznych nieprzyjaciół, nie przestawał nigdy pracować z jednostajną czynnością i bezinteressownością, nad tém wielkiém dziełem, którego ukończenie poczytywał odtąd za najświętszy swój obowiązek.
Czytamy w jednym z jego listów, pisanym w odpowiedzi na przedstawienia i nalegania ze strony księcia Toskańskiego, który go zapraszał do siebie: „Wyjednajcie u Jego Ks. Mości, ażebym za jego pozwoleniem, mógł kierować daléj budową Św. Piotra i doprowadzić ją do tego punktu, w którym niktby już nie był w stanie nadać kościołowi innego kształtu. Gdybym miał przedtem opuścić, stałbym się winnym wielkiego zburzenia, wielkiéj hańby i wielkiego grzechu!“
Jego cel był osiągnięty. Po jego zgonie, sklepienie to ogromne zostało religijnie wykonane podług jego modelu, przez Giacomo della Porta i Domenico Fontana. Do tego stopnia szanowano, słusznie rzec można, jakby ostatnią wolę artysty, że Pius IV złożył z urzędu niejakiego Pirro Ligorio, który pozwolił sobie przeciw niéj wykraczać.
A więc kościół Św. Piotra istnieniem swojém oczéwiście obowiązany jest Michałowi-Aniołowi, i chociaż go przedłużono następnie w krzyż łaciński, genjusz atoli Michała-Anioła unosi się w zupełności po nad tém dziełem. Oto prawdziwy grobowiec jaki powinna zamieszkiwać jego wielka dusza, jeżeli kiedykolwiek zstąpi na ziemię; oto jedyny pomnik godny wielkiego artysty!.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (ojciec) i tłumacza: Alojzy Kuczyński.