Mądra dziewucha została »panią«

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Karol Mátyás
Tytuł Mądra dziewucha została »panią«
Pochodzenie Z poza rogatek krakowskich
Redaktor Zygmunt Sarnecki
Wydawca Franciszek Głowacki
Data wyd. 1889
Druk Józef Jeżyński
Miejsce wyd. Kraków
Ilustrator Antoni Zembaczyński
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


II.
MĄDRA DZIEWUCHA ZOSTAŁA »PANIĄ«.

Był bardzo majętny dziedzic, kawaler. Podobała mu się »jednego chłopa dziéwka« i chciał się z nią żenić. Dziewucha była bardzo ładna i mądra, ale zawsze była chłopskiego stanu, więc żeby ludzie nie gadali, że się z dziéwką prostą ożenił, chciał pokazać przed światem, że jest mądra i warta być jego żoną, że »z mądrości się z nią ożenił«.
Ano tak posłał po jej ojca, a ten ojciec był stary, ale bardzo głupi. Jak przyszedł, tak mu ten pan mówi:

— Wiécie co! ja się z waszą córką ożenię, ale mi musi zrobić to, co jej każę. Jak mi tego nie spełni, oboje śmiercią zginiecie. Chcę: żeby przyjechała do mnie — a nie przyjechała, nago — a nie nago, żeby mi dała »prezent« — a nie dała.
Stary zafrasował się bardzo, bo mu się to wydawało niepodobnem do wykonania. Wrócił do chałupy, cisnął kapeluszem, nic nie mówił i nic jeść nie chciał.
— Tatusiu! cóz wám to? — pyta się córka.
— No i cóz poradzis? lepiéj idź i powieś sie zawcasu! bo nic nie poradzis temu, co pán dziecic kázáł.
— Já sie wiésać nie bede i poradze na to, co pán dziedzic kázáł, tylko mi powiédzcie, co?
— Wiés co! powiedziáł pán dziedzic, ze sie ozeni s tobą, ale zebyś przyjechała do niego — a nie przyjechała, nago — a nie nago, zebyś mu dała »prezent« — a nie dała. Jak tego nie zrobis, śmiercią nás ukárze.
— Oy! idźcie tatusiu! co sie ta o to trápicie, idźcie mi przyniéście cyrpák, przyprowádźcie kozę i złapcie mi skowronecka!
Stary przyniósł jej to wszystko, a ona odziała się czerpakiem na ryby (sieć) i była nago — a nie nago. Przekroczyła kozę tak, jakby trzymała w ręku lejce, i szła — więc jechała, a nie jechała. W drugiej zaś ręce trzymała skowronka.
Dziedzic czekał na nią na ganku. Gdy ją tak zobaczył, zdziwił się bardzo, zeszedł z ganku i rzekł:
— Wszystko dobrze, ale masz prezent?
— A mam! — odpowiedziała. I gdy on wyciągnął rękę po prezent, otwarła dłoń, z której wyleciał skowronek. Dała mu »prezent« — a nie dała.
Tak pokazała panu, że jest mądra dziewucha, i pan ożenił się z nią — i była panią.

Spisał podług opowiadania Karol Mátyás.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Karol Mátyás.