Przejdź do zawartości

Lucyan/Rozmowa XII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Lucyan
Rozdział Rozmowa XII. Alexander i Dyogenes
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


ROZMOWA XII.
Miedzy Alexandrem a Dyogenesem na polach Elizejskich.

Dyogenes. Cóżto widzę Alexandrze, i ty prawu śmierci podlegasz!
Alexander. Widzisz to dowodnie; ale dlaczego mniemasz, żebym ja miał być w tej mierze od innych wyłączony?
Dyogenes. Więc zmyślał Jowisz, kiedy cię synem swoim mianował, a Filip był twoim ojcem.
Alexander. Był wprawdzie, inaczej nie byłbym umarł.
Dyogenes. Więc i to nie prawda, co o matce twojej Olimpji powiadano, iż ją zszedł Filip ze smokiem, i domyślił się, iż będzie miał syna bożka!
Alexander. I mnieć to powiadano, a dopiero teraz uznaję, iż to były bajki.
Dyogenes. Ale ci się te bajki nie zle nadały; mniemając ci, z którymiś wojował, iż rzecz z bogiem, przejęci strachem dali się pokonać, i ledwo nie połowy świata rząd zyskałeś. Powiedz teraz, komu zdobycz twoje zostawiłeś?
Alexander. Sam nie wiem. Nagle mnie śmierć zeszła. Ale czemu ty się śmiejesz?
Dyogenes. Któżby się nie siniał pomniąc na podłość Greków względem ciebie! Ubóztwili cię, skoroś Persy pokonał, i stawiali kościoły synowi smoka. Powiedz teraz bożku, gdzie cię pochowano?
Alexander. Jeszcze moje zwłoki są w Babilonie : Ptolemeusz obiecał mi wystawić grób wspaniały w Egipcie, i tam mnie między bogi osadzą.
Dyogenes. Jakże się tu jeszcze i z tego nowego głupstwa nie śmiać i jesteś tu między nami, a chce ci się tego, czem, jak nie byłeś, tak też być nie możesz. Porzuć te płonne myśli, bo Minos surowy, a Cerber nie tylko szczeka, ale i kąsa.
Radbym teraz wiedział od ciebie, co czujesz, gdy stan twój dawny sobie przypominasz. Owe warty, hufce, dworzany, Satrapy, wodze Babilonu, Baktrów, Suzy i Ekhatany : wyniosłość, dostatek, moc i ogromność, wszystko to przeszło, został Alexander, a z nim żal tego co stracił, i odzyskać nie może. Płaczesz! alboś się nie nauczył od mistrza twego Arystotelesa, iż na płonnych fortuny darach mąż prawy zasadzać się nie powinien.
Alexander. Ach! przyjacielu! mędrzec ten mniemany najlepszym był z moich wielbicielów; używał na złe zapału mojego do nauk i sławy wojennej. On pierwszy wysławiał zręczność, piękności dzieła moje. Wielbił mężność, aby z darów moich korzystał. Nie tem był w istocie, czem się na pozór wydawał, i z jego winy ja na to, co przeszło, płaczę; co widzę, iż było czczem, a jednak wprzód nieostrzeżony takem polubił, iż czuję teraz tym srożej stratę, im większe uznaję niepodobieństwo, iżbym to, co stracone, odzyskał.
Dyogenes. Na tę chorobę nie masz tu lekarstwa; ale udaj się do rzeki Lete, której wody niepamięć rzeczy przeszłych przynoszą; pij, ile możesz, możeć owe Arystotelesa baśnie z pamięci wypadną. Spiesz się, moja rada, bo widzę, iż się Klitus z Kalistenem ku nam przybliżają. Skoro poznają mordercę swego, i śmierć cię od ich zemsty nie zasłoni.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.