Przejdź do zawartości

Lucyan/Rozmowa V

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Lucyan
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


ROZMOWA V.
Czarnoxięztwo, albo powrót Menipa.
MENIP I FILONIDES.
Menip. Powracającym z otchłań ciemnego siedliska[1].
O jak są miłe, wdzięczne, ziemi widowiska!

Filonides. A to podobno Menip filozof sekty Cyników : czy mnie wzrok myli? czylito kto do niego podobny? ale im bardziej się przypatruję, tym dowodniej widzę, iż to on sam w osobie swojej. Lecz co znaczy ubior jego? w ręku ma muzyczny instrument, a lwią skórą jest przyodziany. Dobry dzień Menipie, skąd powracasz, od dawnego cię czasu nie widziałem.

Menip. Powracam z tej otchłani i z pieczar ciemnistych,
Gdzie umarli mieszkają w ciemnościach wieczystych[2].

Filonides. Więc byłeś umarłym, i teraz zmartwychwstajesz?

Menip. Zawsze w liczbie żyjących tak jak teraz, byłem,
I żywy zmarłych dzikie mieszkania zwiedziłem[3].

Filonides. Dziwisz mnie wielce powieścią twoją; racz powiedzieć, co było podróży takowej przyczyną.

Menip. Zapał chęci zbyt żywych i wspaniała śmiałość,
Tym winienem zwiedzenia mojego zuchwałość[4].

Filonides. Mówno poprostu, i powiedz naprzód, dla czego tak jesteś przybrany, i co była za przyczyna podróży twojej na tamten świat : nie jest on tak powabny, iżby się tam spieszyć.

Menip. Tyrezyasza[5] wieszczby dowiedzieć się chciałem;
Com przedsięwziął odważnie, śmiało wykonałem.

Filonides. Czyś oszalał, czyś się uwziął na to, abyś tylko wierszami gadał.
Menip. Nie dziw się temu, iż gadam rytmem; dopiero z towarzystwa Homera i Eurypidesa wychodzę : pełną mam głowę wierszów, które mi nagadali, i rad nierad je powtarzam, tak mnie omamili baśniami swojemi. Proszę cię teraz, powiedz mi, co się na świecie dzieje, i co robią w tem mieście.
Filonides. To, co i za twoich czasów; kradną, złorzeczą, dają na lichwę.
Menip. Ślepi ludzie! jak mi was żal, nie wiecie, jaki padł wyrok na bogatych; wyrok, którego się ustrzedz nie mogą.
Filonides. Jakiżto był ten wyrok?
Menip. Nie godzi się powracającym wyjawiać, co widzieli i słyszeli. Gdybym był doniesionym do Radamanta, na złeby mi wyszło takowe obwieszczenie.
Filonides. Nie masz się bać odemnie zdrady, a racz nasycić ciekawość przyjaciela twego : wszak wiesz, iż jestem w tajemnicach Eleuzyny[6].
Menip. Wiele odemnie wymagasz, ale prawdziwa przyjaźń odmówić nie umie. Jest więc ustanowiono na tamtym świecie.......
Filonides. Nim mi wyrok obwieścisz, racz powiedzieć kochany Menipie, dla jakiej przyczyny odwiedziłeś piekieł otchłanie, i kto był twoim przewodnikiem. Potem mi dopiero opowiesz, coś tam widział i słyszał, Od dawności znam, jak jesteś ciekawym, i pewen jestem, żeś wszystko dokładnie oglądał.
Menip. Gwałt mi czynisz Filonidzie, ale nie sposób oprzeć się żądaniu twojemu. Powody śmiałej podróży były takowe. W młodości mojej słysząc i czytając tak w Homerze, jako i w Hezyodzie, iż jak na ziemi, tak i w Olimpie łotrostwa pełno : iż pomiędzy bogi dzieci powstawały na rodzice : bracia siostry za żony brali; zdało mi się, iż kiedy się to na górze godzi, na dole było chwalebne i dobre; a zatem rzecz była do naśladowania. Ale gdym przyszedł do męzkiego wieku, poznałem iż nie zgadzała się obyczajność z rymotworstwem. Prawo zakazywało cudzołoztwa, kradzieży, podstępów, buntów, zdrady, podejścia; taka więc przeciwność rzeczy wprowadziła mnie w takowy odmęt i zawikłanie, iż nie wiedziałem, czego się trzymać. Uznając, co się ludziom nie godzi, nie mogłem przewieść na sobie, aby to bogom było wolno. W takowej niepewności zostając, udałem się do filozofów. Prosiłem ich, aby mnie naprowadzili na dobrą drogę, abym wiedział, czego się mam trzymać.
Cóż się stało? oto, znalazłem w ich sposobie myślenia istotne bałamuctwa, a zatem więcej rozsądku w prostocie, niżeli korzyści w wykwintnem ich przesadzeniu. Jakoż zastanów się w raz zemną nad tem, co oni prawią. Jedni z nich obwieszczają, iż treść szczęścia w rozkoszy; drudzy, iż ustawicznie pracować i najsurowiej się z sobą obchodzić należy, a przez głód, ubóztwo i wytrzymałość pozyskać szczęście. Jedni mówią, iż gardzić bogactwy potrzeba, drudzy iż bez dobrego mienia obejść się nie można. Obwieszczając niby istotę rzeczy, takich używają wyrazów, iż ich pojąć nie można; a może i sami siebie nie rozumieją. Co najgorsza, do poparcia zdań swoich używają powodów, tak pozornych, tak kształtnie obwieszczonych, iż łatwo ułudzić mogą. Jeden z nich twierdzi : iż tojest zimno, o czem drugi zaświadcza, iż stopnia gorącości jego wytrzymać nie można; i chociaż każdy wie, iż ciepło z zimnem zgodzić się nie może : tak z obojej strony umieją rzecz udać, iż nakoniec niewiedzą czego się trzymać, ci którzy ich słuchają.
Nie wiedząc czego się jąć miałem, podobien byłem do tego, który snem ujęty drzymie, i raz na jednę, drugi raz na drugą stronę głową się schyla. Przypatrując się nakoniec pilnie i zblizka sposobowi życia nauczycielów moich, poznałem dowodnie, iż się ich życie z nauką, którą obwieszczali, nie zgadzało zupełnie. Gardziciele bogactw największymi byli lichwiarzami, a na to tylko czuwali, jakim sposobem pieniędzy dostać; pod pozorem względu na przyszłość, ukrywali gwałtowną chciwość. Niedbający o sławę, na to tylko wysilali się, aby zyskali wziętość, a zatem poszanowanie. Wstrzemięźliwi na pozór, przechodzili w istocie najsprośniejszych lubieżników. Zawiedziony zatem w mniemaniu, oszukany powierzchownością, gdym nie wiedział, co dalej mam czynić, ledwom się nie uwiódł rozpaczą; to mnie jednak pocieszyło niejako i wsparło, iż mój błąd z drugimi dzielę, którzy równie, jak i ja zawiedli się szukając prawdy.
Przyszedł mi zatem na myśl ów sławny wieszczbiarz Tyrezyasz, abym się go poradził, jaki sposób myślenia i działania jest najlepszy. Że zaś on w polach Elizejskich przebywa, a tam się dostać żyjącym trudno, pomyślałem, jeźliby tego czarodziejstwem dokazać nie można; a zatem udałem się do Babilonu, gdziem najznamienitszego z czarnoxiężników zastał Mytrobarzana. Postać jego była wspaniała, włos siwy, broda zarosła, chód poważny : gdym mu myśl moję przełożył, zpoczątku nie dał się użyć; zmiękczony jednak na końcu usilnemi prośbami, obiecał uskutecznić żądania moje. Codzień zatem prowadził mię równo ze wschodem słońca, przez cały miesiąc na brzeg Eufratu : tam obrócony na wschód, gdym się w wodzie rzecznej zanurzał, on mruczał po cichu; i gdym niekiedy co usłyszał, były dla mnie wcale niezrozumiane wyrazy. Znać jednak było, iż wzywał duchów piekielnych. Gdyśmy powracali, wówczas niewoliło mi było patrzać na nikogo. Żywiliśmy się przez ten cały czas żołędzią, napojem było mleko, miód, albo woda z rzeki Choaspu. Spaliśmy zawsze pod niebem bez żadnego okrycia. Gdy po wyszłym miesiącu, uznał mnie być przygotowanym, zaprowadził mnie nad brzeg rzeki Tygru, i tam mi się myć kazał : okurzał zatem dymem zapalonej pochodni i różnemi zioły, obracał się i okrążał mnie pokilkakrotnie, jakoweś czarnoxięzkie niezrozumiane powtarzając słowa. Gdyśmy wracali do domu, kazał mi iść wstecz : resztę nocy strawiliśmy gotując się do przyszłej, którą zapowiedział, podróży. Wziął zatem długą szatę, na wzór Medów, a mnie tak, jak widzisz przyodział, okrył lwią skórą, dał w ręce lirę, i rzekł : jak cię będą pytać o nazwisko, nie mów, iż jesteś Menip, ale Herkules, Ulisses, albo Orfeusz.
Filonides. Nie rozumiem, dlaczego kazał odmieniać i strój i nazwisko.
Menip. Poznasz jaśnie przyczynę. Jako bowiem ci bohatyrowie za żywota wstąpili do piekieł, mój przewodnik przewidywał, iż mając postać takową jak oni, łatwo zwiodę strażników, i dostanę się bez przeszkody i zatrzymania do pól Elizejskich, gdzie było iść trzeba. Nastał dzień, a gdyśmy przyszli do rzeki, zastaliśmy czołn, który był Mytrobarzanes przygotował. Złożyliśmy weń to, co do ofiar potrzebne było, a wsiadłszy płynęliśmy czas niejaki za wody ujściem; przepłynęliśmy potem jezioro, w które Eufrat wpada; znaleźliśmy się nakoniec w mieszkalnej ziemi, i tam wysiedliśmy z Mytrobarzanem; szedł on pierwej, a gdy się zastanowił, wykopaliśmy dół w ziemi dość znaczny, zarżnęliśmy bydlęta na ofiarę, tam ich krew wsiąkła. W czasie ofiarniczych obrządków, mając w ręku zapaloną pochodnią, Mytrobarzanes wzywał piekielnych bóztw, a na ówczas ziemia trząść się poczęła, otworzyła się nakoniec, i usłyszeliśmy z przepaścistego dna otchłani głos przeraźliwego Cerbera : płomieniste jeziora ukazały się, i gmachy ogromno-straszliwe Plutona. Weszliśmy w otchłań; a sędzia zmarłych Hadamant zadrżał za naszem przyjściem. Ujadał Cerber wściekle, ale go dźwięk muzycznego instrumentu ułaskawił.
Gdyśmy przyszli do przewozu, zastaliśmy już łódź pełną, ale Charon mniemając ze skóry lwiej iż byłem Herkulesem przyjął nas z ochotą, i w czasie przeprawy, opowiedział drogę, którąśmy dalej iść mieli do pól Elizejskich. Ciemność była wielka w dalszej podróży, trzymałem się więc sukni przewodcy mojego, i tym sposobem doszliśmy miejsc widoczniejszych, gdzie wśród niezliczonego mnóztwa unoszących się duchów, Minos sprawiał urzędowanie swoje. Na wzniesionem miejscu siedział, w towarzystwie furyj, duchów katowniczych, a ćmy szkodliwe mięszały się naokoło. Pędzono ku niemu winowajców tłumy, każdy z nich niósł wyobrażone w postaci niespokojnej, trwożnej i upokorzonej przestęptwo i karę swoję. Tych o których słyszałem, iż w największej byli niegdyś wziętości, sam widziałem w tłumie. Urzędy nic nie znaczyły, a i najwyższe stopnie, nie dawały się poznać w powszechnem zamięszaniu. Coś to było podobnego do komedyantów; ten co na teatrze był królem, po skończonej sztuce odstąpiony od dworzan, zrzuca płaszcz, koronę składa, i piechotą powraca do domu.
Filonides. Ale ci, którym wystawiono wspaniałe nagrobki, muszą przecież mieć różnicę od innych?
Menip. Różnicę? owszem z tych się też nagrobków śmieją; a oni niebożęta nie mając co odpowiedzieć, złorzeczą wystawiaczom, zwłaszcza gdy tego niegodni. Nie rozumiej albowiem, aby nie miał być miły mieszkańcom szczęśliwym Elizeu wzgląd, który oddano ich cnocie. Ale ów Mauzol, któremu nie jego zdatność, ale miłość, a może duma żony, najwspanialszy, i między cuda świata policzony gmach postawiła, widziałem go na ustroniu i znać było, iż się wstydził nie zasłużonej nagrody. Xerxes ów niezliczonych wojsk na zgnębienie Greków przewodziciel, wymiatał śmiecie z gmachów Plutona. Filip naprawiał obuwia. Alexander oganiał muchy nad śpiącym Dyogenesem.
Filonides. Gdybyś nie był świadkiem tego, co mówisz, wierzyćby temu nie można. Powiedz mi teraz, czyś widział Sokratesa?
Menip. Zatrzymał on i tam, gdzie jest teraz, swój sposób mówienia, głęboki, dowcipny, i uszczypliwy : jest zaś po większej części w towarzystwie najznamienitszych duchów, między któremi znajdował się Ulisses, Nestor, Palamedes; z rozkoszników, łakomców podstępnych naśmiewa się.
Filonides. Racz teraz powiedzieć, jaki to był wyrok przeciw bogaczom, o którym przy początku rozmowy naszej wspomniałeś.
Menip. Jak mogę pamiętać, gdyż zdaleka go słyszałem, był takowy : « Ponieważ posiadacze bogactw, zdradą, podejściem, gwałtem, pospolicie nabywać ich zwykli, a będąc w ich dzierżeniu gardzą ubogimi, i do coraz ich większego ubóztwa zdzierstwem przywodzą; stanowimy, iż skoro z nich który tu do nas przyjdzie, rzucony będzie na ziemię, a dusze takowych, woły, konie, osły, będą ożywiać, aby pracując dla tych, których zdarli, wypłacali się z kradzieży swojej.
Zostawało mi jeszcze dla rady odwiedzić Tyrezyasza. A że dla tej przyczyny jedynie odważyłem się na tak zuchwałą i niebezpieczną podróż, znalazłem go nakoniec; a gdym mu żądanie moje przełożył, rzekł : « Niespokojność twoja pochodzi stąd, iż z rozmaitych zdań mistrzów twoich ten zysk odniosłeś, że nie wiesz sam teraz, czego się masz trzymać. » Wziął mnie zatem za rękę i odprowadziwszy na stronę, to mi poszepnął do ucha: « nie badaj zbytnie; używaj skromnie; a nie wierz filozofom. »



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.
  1. Wiersz z Eurypidesa tragedyi o Herkulesie,
  2. Z tejże tragedyi.
  3. Z tegoż Eurypidesa.
  4. Z tegoż Eurypidesa.
  5. Tyrezyasz sławny wieszczbiarz w Tebach : postrzegłszy on razu jednego na górze Cyteronie dwa węże, gdy samicę zabił, w niewiastę był przemieniony; znowu weżów w lat siedm ujrzawszy, gdy zabił samca, płeć pierwszą odzyskał. W sprzeczce Junony z Jowiszem, który stan dogodniejszy, obrany sędzią dał wyrok za męzkim. Jowisz natychmiast, obdarzył go wiadomością przyszłych rzeczy. Juno zaś rozgniewana, iż nie podług jej woli osądził, wzrok mu odebrała.
  6. Tajemne te obrządki Cecery były w blizkości Aten : dopuszczeni do tego towarzystwa, ścisłe zachowywali milczenie, gdyż ich objawienie największem było świętokradztwem.