Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/602

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i wytrzymałość pozyskać szczęście. Jedni mówią, iż gardzić bogactwy potrzeba, drudzy iż bez dobrego mienia obejść się nie można. Obwieszczając niby istotę rzeczy, takich używają wyrazów, iż ich pojąć nie można; a może i sami siebie nie rozumieją. Co najgorsza, do poparcia zdań swoich używają powodów, tak pozornych, tak kształtnie obwieszczonych, iż łatwo ułudzić mogą. Jeden z nich twierdzi : iż tojest zimno, o czem drugi zaświadcza, iż stopnia gorącości jego wytrzymać nie można; i chociaż każdy wie, iż ciepło z zimnem zgodzić się nie może : tak z obojej strony umieją rzecz udać, iż nakoniec niewiedzą czego się trzymać, ci którzy ich słuchają.
Nie wiedząc czego się jąć miałem, podobien byłem do tego, który snem ujęty drzymie, i raz na jednę, drugi raz na drugą stronę głową się schyla. Przypatrując się nakoniec pilnie i zblizka sposobowi życia nauczycielów moich, poznałem dowodnie, iż się ich życie z nauką, którą obwieszczali, nie zgadzało zupełnie. Gardziciele bogactw największymi byli lichwiarzami, a na to tylko czuwali, jakim sposobem pieniędzy dostać; pod pozorem względu na przyszłość, ukrywali gwałtowną chciwość. Niedbający o sławę, na to tylko wysilali się, aby zyskali wziętość, a zatem poszanowanie. Wstrzemięźliwi na pozór, przechodzili w istocie najsprośniejszych lubieżników. Zawiedziony zatem w mniemaniu, oszukany powierzchownością, gdym nie wiedział, co dalej mam czynić, ledwom się nie uwiódł rozpaczą; to mnie jednak pocieszyło niejako i wsparło, iż mój błąd z drugimi dzielę, którzy równie, jak i ja zawiedli się szukając prawdy.
Przyszedł mi zatem na myśl ów sławny wieszczbiarz Tyrezyasz, abym się go poradził, jaki sposób myślenia i działania jest najlepszy. Że zaś on w polach Elizejskich przebywa, a tam się dostać żyjącym trudno, pomyślałem, jeźliby tego czarodziejstwem dokazać nie można; a zatem udałem się do Babilonu, gdziem najznamienitszego z czarnoxiężników zastał Mytrobarzana. Postać jego była wspaniała, włos siwy, broda zarosła, chód poważny : gdym mu myśl moję przełożył, zpoczątku nie dał się użyć; zmiękczony jednak na końcu usilnemi prośbami, obiecał uskutecznić żądania moje. Codzień zatem prowadził mię równo ze wschodem słońca, przez cały miesiąc na brzeg Eufratu : tam obrócony na wschód, gdym się w wodzie rzecznej zanurzał, on mruczał po cichu; i gdym niekiedy co usłyszał, były dla mnie wcale niezrozumiane wyrazy. Znać jednak było, iż wzywał duchów piekielnych. Gdyśmy powracali, wówczas niewoliło mi było patrzać na nikogo. Żywiliśmy się przez ten cały czas żołędzią, napojem było mleko, miód, albo woda z rzeki Choaspu. Spaliśmy zawsze pod niebem bez żadnego okrycia. Gdy po wyszłym miesiącu, uznał mnie być przygotowanym, zaprowadził mnie nad brzeg rzeki Tygru, i tam mi się myć kazał : okurzał zatem dymem zapalonej pochodni i różnemi zioły, obracał się i okrążał mnie pokilkakrotnie, jakoweś czarnoxięzkie niezrozumiane powtarzając słowa. Gdyśmy wracali do domu, kazał mi iść wstecz : resztę nocy strawiliśmy gotując się do przyszłej, którą zapowiedział, podróży. Wziął zatem długą szatę, na wzór Medów, a mnie tak, jak widzisz przyodział, okrył lwią skórą, dał w ręce lirę, i rzekł : jak cię będą pytać o nazwisko, nie mów, iż jesteś Menip, ale Herkules, Ulisses, albo Orfeusz.
Filonides. Nie rozumiem, dlaczego kazał odmieniać i strój i nazwisko.
Menip. Poznasz jaśnie przyczynę. Jako bowiem ci bohatyrowie za żywota wstąpili do piekieł, mój przewodnik przewidywał, iż mając postać takową jak oni, łatwo zwiodę strażników, i dostanę się bez przeszkody i zatrzymania do pól Elizejskich, gdzie było iść trzeba. Nastał dzień, a gdyśmy przyszli do rzeki, zastaliśmy czołn, który był Mytrobarzanes przygotował. Złożyliśmy weń to, co do ofiar potrzebne było, a wsiadłszy płynęliśmy czas niejaki za wody ujściem; przepłynęliśmy potem jezioro, w które Eufrat wpada; znaleźliśmy się nakoniec w mieszkalnej ziemi, i tam wysiedliśmy z Mytrobarzanem; szedł on pierwej, a gdy się zastanowił, wykopaliśmy dół w ziemi dość znaczny, zarżnęliśmy bydlęta na ofiarę, tam ich krew wsiąkła. W czasie ofiarniczych obrządków, mając w ręku zapoloną pochodnią, Mytrobarzanes wzywał piekielnych bóztw, a na ówczas ziemia trząść się poczęła, otworzyła się nakoniec, i usłyszeliśmy z przepaścistego dna otchłani głos przeraźliwego Cerbera : płomieniste jeziora ukazały się, i gmachy ogromno-straszliwe Plutona. Weszliśmy w otchłań; a sędzia zmarłych Hadamant zadrżał za naszem przyjściem. Ujadał Cerber wściekle, ale go dźwięk muzycznego instrumentu ułaskawił.
Gdyśmy przyszli do przewozu, zastaliśmy już łódź pełną, ale Charon mniemając ze skóry lwiej iż byłem Herkulesem przyjął nas z ochotą, i w czasie przeprawy, opowiedział drogę, którąśmy dalej iść mieli do pól Elizejskich. Ciemność była wielka w dalszej podróży, trzymałem się więc sukni przewodcy mojego, i tym sposobem doszliśmy miejsc widoczniejszych, gdzie wśród niezliczonego mnóztwa unoszących się duchów, Minos sprawiał urzędowanie swoje. Na wzniesionem miejscu siedział, w towarzystwie furyj, duchów katowniczych, a ćmy szkodliwe mięszały się naokoło. Pędzono ku niemu winowajców tłumy, każdy z nich niósł wyobrażone w postaci niespokojnej, trwożnej i upokorzonej przestęptwo i karę swoję. Tych o których słyszałem, iż w największej byli niegdyś wziętości, sam widziałem w tłumie. Urzędy nic nie znaczyły, a i najwyższe stopnie, nie dawały się poznać w powszechnem zamięszaniu. Coś to było podobnego do komedyantów; ten co na teatrze był królem, po skończonej sztuce odstąpiony od dworzan, zrzuca płaszcz, koronę składa, i piechotą powraca do domu.
Filonides. Ale ci, którym wystawiono wspaniałe nagrobki, muszą przecież mieć różnicę od innych?
Menip. Różnicę? owszem z tych się też nagrobków śmieją; a oni niebożęta nie mając co odpowiedzieć, złorzeczą wystawiaczom, zwłaszcza gdy tego niegodni. Nie rozumiej albowiem, aby nie miał być miły mieszkańcom szczęśliwym Elizeu wzgląd, który oddano ich cnocie. Ale ów Mauzol, któremu nie jego zdatność, ale miłość, a może duma żony, najwspanialszy, i między cuda świata policzony gmach postawiła, widziałem go na ustroniu i znać było, iż się wstydził nie zasłużonej nagrody. Xerxes ów niezliczonych wojsk na zgnębienie Greków przewodziciel, wymiatał śmiecie z gmachów Plutona. Filip naprawiał obuwia. Alexander oganiał muchy nad śpiącym Dyogenesem.
Filonides. Gdybyś nie był świadkiem tego, co mówisz, wierzyćby temu nie można. Powiedz mi teraz, czyś widział Sokratesa?