Listy O. Jana Beyzyma T. J./List LXIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Beyzym
Tytuł Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze
Wydawca Wydawnictwo Księży Jezuitów
Data wyd. 1927
Druk Drukarnia „Przeglądu Powszechnego”
Miejsce wyd. Kraków
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
LIST LXIII.

 
Fianarantsoa, 11 stycznia 1907.


  Choć już od dość dawna nie pisałem, mimo to jednak niema jeszcze dostatecznie materji do napisania poczciwszego listu. Dotychczas postępu w robotach niema, wskutek najrozmaitszych przeszkód wszystko jeszcze w zawieszeniu i dlatego nie mam narazie nic, coby Ojca, albo czytających Misje zająć mogło, jeżeli Ojciec ten list wydrukuje.
Chorych mam obecnie niewielu, za co dzięki Bogu, schronisko bowiem jeszcze nieotwarte, a w tej dziurze, gdzie obecnie się mieszczą chorzy, im mniej, tem lepiej, bo mniej zepsucia i okazyj do wielu innych wykroczeń nieraz ciężkich. Usposobienie tej garstki, którą mam obecnie, chwała Bogu, wcale niezłe. Spowiadają się i komunikują co niedziela i święto, a tylko dwóch czy trzech komunikuje co dwa tygodnie.
Nie pamiętam, czym Ojcu o tem już pisał, że zaproponowałem moim czarnym pisklętom, żeby trzech regularnie co tydzień pokolei ofiarowało Komunję św. i koronkę, t. j. we środę, jeden na uproszenie nam błogosławieństwa Bożego, w piątek znowu jeden za dobroczyńców naszych żywych i zmarłych, wreszcie w sobotę jeden za wszystkich zmarłych i trędowatych. Przyjęli to bardzo chętnie i wykonują z prawdziwie budującą regularnością i nabożeństwem. Deo gratias. Kto wie, czy tym sposobem Matka Najświętsza nie przygotowuje jakby zawiązek przyszłej ludności schroniska, żeby ci potem byli dobrym przykładem dla świeżego rekruta. Niedawno powiedziałem im o prześladowaniu Kościoła we Francji, dodając zarazem, że i my tu nie możemy się uważać za zupełnie bezpiecznych, lada chwila może i u nas zawre prześladowanie, które dopiero niby jeszcze tylko tleje. Wytłómaczywszy, jak mogłem, niezbędną potrzebę modlitwy, zwłaszcza w takich razach, jak obecnie jest, zapytałem, czyby nie chcieli robić różnych przysług Najśw. Sercu Jezusowemu na uproszenie nam swobody wyznania. Zabierają się już niektórzy do tego powoli, bo to rzecz dla nich zupełnie nowa i niekoniecznie … po swojemu zrozumieli, jednak mam w … nadzieję, że może się to przyjmie, bo na dobrych chęciach im nie brak. Żeby, ich, o ile możności uchronić od grzechu, daję im takie przysługi np. na cześć Boskiego Serca i Matki Najśw. będę się strzegł przez ten tydzień wszelkich złych rozmów i obmowy. Pod »złe rozmowy« albo »robić źle«, oni rozumieją przeważnie li tylko nieczystość i nieczyste mowy. Inne zaś złe rozmowy, np. przeciw wierze i t. p. znaczeniem tego słowa »rozmawiać źle«, po największej części u nich nie są objęte. Tak samo i co do grzechów uczynkowych, albo myśli. Wszystko nazywają właściwem tylko nazwiskiem, to jest np. kraść, oczerniać i t. d., a właśnie »źle robić, myśleć lub mówić«, zawiera się prawie zawsze li tylko niemoralność. Bardzobym się cieszył, gdyby się oni mogli wdrożyć do tych przysług, z otworzeniem bowiem schroniska, jużby się te przysługi uważały za utarty zwyczaj. Żeby to coś mogło przyjść do skutku, bardzo a bardzo proszę o częstą pamięć na tę rzecz w modlitwach.
Do Chrztu gotuje się u mnie trzech pogan już dorosłych, a dwóch przygotowuje się do pierwszej Komunji św. Z dawniejszych towarzyszy niedoli z Ambahiwuraka, w tych czasach nadeszło znowu czterech.
Ot narazie mniej więcej wszystko, co Ojcu o nas donieść mogę.
Kończąc bazgraninę, polecam drogiego Ojca opiece Matki Najświętszej i bardzo proszę o modlitwy.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Beyzym.