Legion/Scena IV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Wyspiański
Tytuł Legion
Wydawca nakładem autora
Data wyd. 1900
Druk Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
SCENA IV.

(Klasztór Trinita de Monti; zaciszne podwórze; ranek pogodny, błękitny, woń zieleni i kwiatów. Zakonnice w pogodnej rozmowie przyciszonej. Matka Makryna zajęta paniami polskiemi, które ją odwiedziły, pokazuje im dużą chustę szkarłatną, pokrytą w części haftami. Tuż przy Matce Makrynie cała rozogniona i przejęta panna Wanda Kuszlówna).

MATKA.

chorągiew tu szyjemy dziewczyno
a przy haftach nam pomoże panienka


WANDA.

całem sercem mateńko Makryno


MATKA.

widzisz dziecię, pole będzie czerwone,
niby krew męczenników zebrana


WANDA.

polska będzie chorągiew mateńko


MATKA.

że to krew rycerska pociecze,
ta krew męczenników wylana,
pole będzie czerwone; — ptak biały
i rycerz na koniu we złocie


WANDA.

polska, polska chorągiew w robocie:
orzeł biały i pole czerwone

i rycerz na koniu we złocie
i anioł, co w krzyż składa miecze,


MATKA.

a tu będzie wypisane Słowo:
»za wiarę i wolność zwyciężę«.


WANDA.

Wypisane wielkie Stowo,
polska, polska chorągiew w robocie,
czerwone pole, ptak biały
i rycerz na koniu we złocie.


MATKA.

za wiarę i wolność zwyciężę,
taką naród przemówi mową.


WANDA.

Któż chorągiew poniesie przed ludem.


MATKA.

WÓDZ weźmie chorągiew ludów.


WANDA.

Któż wodzem działania cudów?


MATKA.

Człowiek będzie objawiony cudem.


WANDA.

któż go pobudzi, któż go powoła.


MATKA.

Sam przyjdzie do drzwi kościoła
i sam do bram zapuka;


WANDA.

któż pozna go, kto wyszuka?


MATKA.

jest o nim wieść między ludem:
sam przyjdzie, do bram zastuka,
powita mnie w Imię Boże.


WANDA.

Przyjdzie do was mateńko Makryno.


MATKA.

Czekam go, serce gotowo,
czekam go każdą godziną.


WANDA.

Czekacie każdą godziną,
on chorągiew weźmie narodową.


MATKA.

On chorągiew weźmie narodową,
przyjdzie i zastuka do bram.


WANDA.

Jest o nim wieść między ludem


MATKA.

że przyjdzie, że przyjdzie sam


WANDA.

on chorągiew weźmie narodową,
do walki wywiedzie męże,
krew rycerska, krew polska pociecze…


MATKA.

On chorągiew weźmie narodową,
chorągiew, którą ja mu dam:
z orłem białym przez pole czerwone,
z rycerzem na koniu we zbroi,

z aniołem, co w krzyż składa miecze,
z Matką Boża, jako polską Królową —
pod nią wielkie wypisane słowo:
»za wiarę, za wolność zwyciężę«.
............

(Słychać stukanie kilkakrotne do wrót podwórza; zakonnice się oddalają i wstępują po schodach wysoko w górę ku klasztorowi, celom, kaplicy; za niemi idą panie polskie; pozostaje matka Makryna, której twarz zmienia się i jakby szukała myślą; furtyjanna otwiera wrota, wchodzi podróżny).

MICKIEWICZ.

Matko najmilsza przyjm syna,
na krzyż cię o to zaklina;
koło mnie przepaście odmętu,
straszliwe piekielne upiory,
nie podołam przemódz wstrętu.


MATKA.

Synu jesteś duszą chory.


MICKIEWICZ.

Oto mi się widziadła jawią,
których twarze są znajome pamięci,
które wszystkie z ócz, z ust juchą krwawią,
wołające: »otośmy przeklęci«,
potrząsają włosów wężownicą,
i co serca mego tajemnicą,
co w największej trwodze przechowuję,
sercem we krwi, jak bawidłem się bawią.


MATKA.

Odgaduję, odgaduję,
oto noże, co serce rozkrwawią.


MICKIEWICZ.

Łaski, jestem duszą chory.


MATKA.

Modły pokorne wybawią.


MICKIEWICZ.

Oto się modlę w mem sercu,
oto się modlę w mej duszy,
łańcuch złego się nie kruszy,
żal w duszy i żałość w sercu.


MATKA.

Uklęknij na kościelnym kobiercu.


MICKIEWICZ.

Legnę krzyżem na zimnym kamieniu.


MATKA.

Wyznaj Bogu, coć dręczy w sumieniu.


MICKIEWICZ.

Wyznam Bogu z udręczeń w mem sercu,
na kościelnym uklęknę kobiercu,
legnę krzyżem na zimnym kamieniu,
pożalę się kolumnom, sklepieniu; —
sklep mię mroźnych marmurów przesłoni.


MATKA.

Lęku widziadło cię goni.
Serceż w tobie samotne,
Rozpacz się przywiduje


MICKIEWICZ.

Stoją oto posągi nademną,
a serce moje samotne,
a modlitwy jako dym ulotne,
martwota mię w Noc wiedzie ciemną.
sklep mię mroźnych marmurów pochłania;
— miasto duchów zmartwychwstania
lęku widziadło mnie goni,
modlitwa moja daremną.
Boga nadewszystko winuję


MATKA.

odgaduję, odgaduję,
w pustkę, w Noc zaszedłeś ciemną.


MICKIEWICZ.

w pustkę, w Noc zaszedłem ciemną,
Boga nadewszystko winuję,
modlitwa moja daremną,
koło mnie przepaście odmętu,
straszliwe piekielne upiory,
nie podołam przemódz wstrętu.


MATKA.

Nie pomogą świata znachory.
Serce w tobie boleje rozpaczą,
nie pomogą, serc nie przeinaczą;
bo ze sercem trzeba, jak z ptaszyną,
jeno troską żywiona matczyną,
jeno we swem szczęśliwa gniazdeńku,
bo ze sercem trzeba pomaleńku.


MICKIEWICZ.

Sił już się czerpią ostatki.
Otom do cię przyszedł jak do matki:

weźmi serce do się pomaleńku.
Serce we mnie boleje rozpaczą,
nie pomogą znachory świata,
darmo szukam myślom moim brata,
czas mój mija, lecą moje lata
i myśli moje mrą ze mną,
daremno żebram, daremno.


MATKA.

W pustkę, w Noc zaszedłeś ciemną,
w niej myśli twoje mrą z tobą,
zasępiasz duszę żałobą,
jad się z tej żałoby snuje,
odgaduję, odgaduję.
— Oto idź, gdzie Jezus ujawion;
na ołtarzu, w kościele,
ty żądzą goryczną przetrawion,
będziesz Skruchą ułaskawion.


MICKIEWICZ.

O matko, o męczeństwa aniele,
wyrzeknij, a będę zbawion,
będę Bogiem ułaskawion.


MATKA.

Idź tam i uklęknij we skrusze
przed księdzem sługą Jezusa,
wszelka odstąpi Pokusa,
zwolisz serce, zbawisz duszę.


MICKIEWICZ.

O matko, słuchać cię muszę,
męczeństwem święcone twe słowa,


MATKA.

ja przyjąć męczeństwo gotowa,
by ciebie ujrzeć we skrusze.

Sławą święcone twe słowa,
skrucha serce rozraduje.


MICKIEWICZ.

Wolność otwiera się nowa,
odgaduję, odgaduję,
dla serca, dla mojej dusze. —
ja za duchem twoim muszę,
Słowem święcona twa mowa.
Przed księdzem sługą Jezusa,
pójdę, uklęknę we skrusze,
zwolę serce, zbawię duszę,
Skrucha serce rozraduje,
odgaduję, odgaduję.


MATKA.

Niepokalana Królowa,
bądź pochwalona, bądź zdrowa,


MICKIEWICZ.

w błękitach, w gwiazd zawierusze,
królujesz Pani słoneczna,
Niepokalana, Ty wieczna,


MATKA.

królujesz Pani słoneczna
w odmętach, w gwiazd zawierusze,
po smokach stąpasz bezpieczna,
Niepokalana, Ty wieczna,
Królowo Polska…, przez Syna,
oto wybiła godzina,
zbaw duszę.

(w ciągu ostatnich słów, mniszki znów się pojawiają i zstępują ze schodów ku podwórzu).

CHÓR.

Królowo, Pani słoneczna,
po smokach stąpasz bezpieczna,
w odmętach, w gwiazd zawierusze,
Niepokalana, Ty wieczna.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Wyspiański.