Książka z obrazkami bez obrazków/Trzydziesty trzeci wieczór

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Hans Christian Andersen
Tytuł Książka z obrazkami bez obrazków
Wydawca Księgarnia Wilhelma Zukerkandla
Data wyd. 1932
Miejsce wyd. Lwów — Złoczów
Tłumacz Jadwiga Przybyszewska
Źródło Skany na Commons
Indeks stron
Trzydziesty trzeci wieczór.

„Kocham dzieci,“ mówił księżyc, „szczególnie zupełnie małe są takie miłe; wtedy, kiedy najmniej o mnie myślą, zaglądam często poprzez firanki i ramy okien do ich pokoju. To tak zabawnie przyglądać się, jak same pomagają przy rozbieraniu się; najpierw wysuwa się z sukienki małe, nagie, okrągłe ramionko, potem pokazuje się rączka, albo widzę, jak ściągają pończoszki i śliczna nóżka, biała i zdrowa na światło wychodzi, jest to nóżka do całowania, i ja też ją całuję,“ mówił księżyc.
„Dziś wieczór, muszę ci to przecież opowiedzieć, dzisiaj wieczór zajrzałem przez okno, u którego story nie były spuszczone, bo nie było naprzeciw żadnych mieszkań, i zobaczyłem całą gromadkę dzieci, sióstr i braci. Pomiędzy niemi znajdowała się mała dziewczynka, ma ona dopiero cztery latka, lecz umie swój Ojczenasz tak samo dobrze, jak drudzy, a matka siada każdego wieczoru na jej łóżeczku i słucha, jak ono się modli, potem całuje ją i pozostaje tak długo, aż małe zaśnie. Nie długo to trwa, małe oczka wnet się zamykają. Dzisiaj wieczór dwóch najstarszych zachowywało się nieco dziko, najstarszy w swojej długiej, białej, nocnej koszuli skakał na jednej nodze po pokoju, drugi stał na krześle, sukniami reszty ich wszystkich naokół siebie, i mówił, że to ma być żywy obraz, a oni mieli zgadywać, co oznacza; trzeci i czwarty układali swoje zabawki do szuflady, bo to także musiało być zrobione. A matka siedziała na łóżeczku najmłodszej i kazała wszystkim zamilknąć, bo mała mówiła Ojczenasz.
„Patrzyłem wprost ponad lampą,“ mówił księżyc, „czteroletnia dziewczynka leżała w swojem łóżeczku, w cienkiej, białej pościeli, rączki miała złożone, buzię uroczystą, mówiła głośno swój Ojczenasz. „Ale co to jest,“ przerwała jej modlitwę matka, „kiedy powiedziałaś „chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj, dodałaś jeszcze coś, czego nie mogę dobrze zrozumieć. Co to jest? Powiedz mi!“ Mała milczy i patrzy zmieszana na matkę. — „Co mówisz jeszcze więcej, jak: chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj?“ — „Nie gniewaj się, mamusiu!“ mówi mała, „ja modlę się: i posmarowanego grubo masłem!“



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Hans Christian Andersen i tłumacza: Jadwiga Przybyszewska.