Krzysztof Kolumb (Cooper)/Rozdział X

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor James Fenimore Cooper
Tytuł Krzysztof Kolumb
Wydawca S. H. MERZBACH Księgarz
Data wyd. 1853
Druk Jan Jaworski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Ludwik Jenike
Tytuł orygin. Mercedes of Castile lub The Voyage to Cathay
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ X.

Od chwili, kiedy Izabella oświadczyła gotowość wspierania zamiarów Kolumba, nikt już nie wątpił że wyprawa nastąpi; wszelako ogół niewiele z niéj sobie obiecywał. Jedno tylko serce młodociane najdroższe z tém przedsięwzięciem łączyło nadzieje: mówimy o Mercedes de Valverde, która, śledząc bieg wypadków z niespokojną obawą, właściwą tylko umysłom młodym, namiętnym i niedoświadczonym, doznawała teraz uczucia błogiego zadowolenia.
Luis nie szukał dotąd sposobności widzenia się z kochanką; ale gdy Kolumb, poczyniwszy wstępne przygotowania, wyjechał na miejsce zkąd ruszyć miała wyprawa, młodzieniec udał się do ciotki, prosząc o rozmowę z donną Mercedes, zanim puści się w podróż tyle niebezpieczną. Życzenie jego ograniczało się na otrzymaniu zapewnienia od dziewicy i przyjaciół, iż za powrotem przyjmą go z życzliwością. Beatrix wspomniała o tém królowéj.
— Powiédz don Luis’owi, odrzekła Izabella, iż zezwalam na jego żądanie, a przypomnij mu, że grand kastylski nie powinien opuszczać kraju, bez pożegnania monarchów.
— Pół-rozkaz ten, najjaśniejsza pani, jakkolwiek łaskawie objawiony, zasmuci mego siostrzeńca, bo upatrzy w nim wyrzut waszéj wysokości, że nieraz dawniéj obowiązek ten pominął.
— Dawniéj, wyprawiając się w podróż, czyniłto bez celu, teraz przeciwnie bierze udział w chwalebnym dziele, i naszém staraniem będzie wytłumaczyć każdemu tę różnicę.
Beatrix, otrzymawszy upoważnienie królowéj, doniosła o tém wychowance. Mercedes, jak każda kobiéta młoda i tkliwa, gdy idzie o sprawę serca, przyjęła tę wiadomość z obawą razem i radością. Nie przypuszczała nigdy żeby Luis mógł wyjechać, nie pożegnawszy się z nią osobiście; teraz jednak, gdy królowa z opiekunką zezwalały na ich widzenie, żałowała prawie iż tak się stało. Sprzeczne te uczucia, w miarę jak się zbliżała chwila spotkania, oblekły postać dziewicy w jakiś urok lubego marzenia.

W dniu oznaczonym donna Beatrix, szczérze przychylna sprawie kochanków, oświadczyła przybyłemu don Luis, że Mercedes oczekuje nań w salonie. Młodzieniec z pośpiechem ucałował rękę swéj ciotki, powiedział jéj kilka słów grzecznych, a potém z niecierpliwością rzucił się ku miejscu wskazanemu, gdzie wreszcie znalazł się wobec przedmiotu swéj miłości. Mercedes, chociaż oddawna przygotowana, zdradziła radość swoję rumieńcem i żywszym blaskiem spojrzenia.
— Luis! zawołała mimo woli, wyciągając ku niemu rękę.
— Mercedes! rzekł młodzieniec, tkliwie kochankę powitawszy, trudniéj podobno zobaczyć się z tobą, jak odkryć słynną wyspę Cipango. Królowa i donna Beatrix strzegą ciebie jak zaklętego skarbu.
— Nic dziwnego, Luis, skoro jest taki co zdobyć go usiłuje?

Pepita.

— Przecież ony nie myślą, że, jak rycerz chrześciański Maurytankę, porwę cię na koń, lub że cię uniosę na jeden z okrętów Kolumba, dla odszukania w twém towarzystwie wielkiego chana. Obchodzą się zemną jak z szalonym awanturnikiem, chociaż jestem szlachetnym rycerzem kastylskim.
— Zapominasz, Luis, że młode Kastylianki nie zwykły rozmawiać sam na sam z młodemi rycerzami, i że pobłażaniu tylko mych opiekunek winniśmy to spotkanie.
— Sam na sam powiedziałaś? zaiste jesteś w błędzie; bo czuwa tu nad nami baczne oko, a może i ucho. Lękam się głośno mówić, z obawy przerwania pobożnych rozmyślań téj szanownéj damy.
To rzekłszy, Luis de Bobadilla wskazał na ochmistrzynię kochanki, siedzącą nad książką w przyległym pokoju.
— Czy mówisz o dobréj Pepicie mojéj, odpowiedziała z uśmiéchem Mercedes, przywykła od lat dziecinnych do towarzystwa staréj ochmistrzyni, w któréj przeto obecności żadnéj nie widziała przeszkody. — Była ona wprawdzie przeciwną naszemu widzeniu, jako niezgodnemu z przyjętym zwyczajem, lecz teraz bynajmniéj go nie zakłóci.
— Ta Pepita ma twarz nieprzyjemną; wyczytuję w jéj szpetnych rysach zazdrość i niedowierzanie. Nienawidzę wszystkie ochmistrzynie, gorzéj od Muzułmanów!
— Sennorze, rzekła Pepita, któréj słuchu czujnego nie uszły wyrazy, zwykłato piosnka młodych kawalerów; ale przyznajcie, że ta sama ochmistrzyni, tak nieprzyjemna dla kochanka, staje się w oczach męża niezmiernie pożądaną. Ponieważ rysy moje i zmarszczki nie przypadają ci do smaku, więc zamknijmy te drzwi, a tym sposobem ani ty, sennorze, nie usłyszysz mego kaszlu, ani ja twych uniesień miłosnych.
Słowa te wymówione były tak łagodnie, że wątpić nie pozwalały o dobroci Pepity, nieobrażonéj wcale rubasznością don Luis’a.
— Nie zamykaj drzwi, Pepito, zawołała Mercedes, rzucając się ku ochmistrzyni; możesz usłyszéć wszystko co hrabia de Llera ma mi powiedziéć!
— Drogie dziécię, szlachetny hrabia mówi z tobą o miłości.

Pożegnanie Luis’a z Mercedes.

— I tobież lękać się tego, coś sama zawsze od dzieciństwa zapewniała mię o swéj miłości?
— Sennorze, wtrąciła ochmistrzyni z uśmiéchem, wstrzymując rękę gotową do zamknięcia podwojów, niebardzo to pochlebnie dla ciebie, jeżeli donna Mercedes miłości twéj nie rozróżnia od mojéj. Zdaje mi się, kochane dziécię, że trudnoby ci przyszło wystawić sobie we mnie młodego, świetnego rycerza, gotowego poświęcić ci życie; jakże więc czułość macierzyńską przyrównać możesz do słodkich wyrazów don Bobadilla, jednego z najdzielniejszych kawalerów Kastylii?
Mercedes cofnęła się; jakkolwiek bowiem niewinną była jéj dusza, uczuła jednak że ochmistrzyni ma słuszność. Puszczając klamkę, dziewica zakryła twarz pokraśniałą drobnemi rączkami. Pepita korzystała z téj chwili dla zawarcia podwojów, a zachwycony młodzieniec, mimo lekkiego oporu, odprowadził kochankę do krzesła; sam zaś, zająwszy u stóp jéj miejsce na taborecie, ciągnął daléj rozmowę.
— Otóż wzór wszystkich ochmistrzyń! zawołał. Ta Pepita jest klejnotem nieoszacowanym, i może być pewną dożywotniéj służby, gdy dostąpię szczęścia zostania twym małżonkiem.
— Zapominasz, mój Luis, odrzekła Mercedes, że jeśli mężowie cenią ochmistrzynie nienawidzone przez kochanków, powinniby przeciwnie odprawić natychmiast te, co się podobają zalotnikom.
— Do licha! o tém nie pomyślałem w prostocie swego ducha. Nie wdaję się zresztą w roztrząsania filozoficzne i jednę tylko tezę gotów jestem obronić wobec doktorów Salamanki, wobec rycerzów całego chrześciaństwa, żeś ty najpiękniejsza, najlepsza i najcnotliwsza z dziewic hiszpańskich, a nadto iż cię kocham i poważam, jak żaden inny rycerz swą bogdankę.
Hołd uwielbienia słodko brzmi zawsze w uszach kobiét; to téż Mercedes, przekonana o szczerości kochanka, poddawała się chętnie urokowi jego mowy. Skromność tylko niewieścia wstrzymywała ją od zupełnéj otwartości.
— Powiadano mi, rzekła, iż młodzi rycerze, pragnąc popisać się z męztwem i zręcznością, umyślnie się tak wyrażają o któréjkolwiek dziewicy, aby wywołać czyjeś zaprzeczenie i potém zbrojną ręką utrzymywać swoje zdanie.
— Mniemasz tak, Mercedes, bo piękność twoja ukrytą zawsze była przed światem. Minęły już czasy trubadurów i błądzących rycerzów, w których tysiączne popełniano niedorzeczności. Wtedy mężczyźni széroko rozprawiali o miłości; dziś przeciwnie więcej czują niż mówią. Wybacz, moja droga, ale uwaga twoja trąci nieco moralnością donny Pepity.
— Nie narzekaj na nią, Luis, bo gdyby nie względność jéj zbyteczna, musiałbyś teraz powściągnąć swoję mowę. Lecz tracimy napróżno niepowrotne chwile: powiédz mi raczéj co się dzieje z Kolumbem i kiedy wybiéracie się w podróż?
— Kolumb już wyjechał, otrzymawszy od królowéj wszystko czego pragnął, ja zaś niebawem udam się za nim. Jeżeli kiedy usłyszysz o czynach jakiego Pedro de Munoz lub Pero Gutierrez na dworze Cipango, będziesz wiedziała kogo uczynić odpowiedzialnym za jego wybryki.
— Wolałabym abyś tę podróż odbył pod własném nazwiskiem; ukrywanie go w tak chwalebnym dziele uważam za nieroztropność.
— Stosuję się w tém do życzenia mojéj ciotki; co do mnie, radbym, przypiąwszy twe barwy do chełmu i tarczy, okrzyknąć przed całym światem, że Luis de Llera spieszy do Cipango, dla przekonania rycerzów tamecznych o wyższości swéj damy nad wszystkie dziewice znanych i nieznanych krajów.
— Nie żyjemy już w czasach błądzących rycerzów, odpowiedziała Mercedes z uśmiéchem, tylko w wieku szczérości i rozwagi, jak sam niedawno mówiłeś. W epoce naszéj kochanek powinien zastanawiać się, powinien oceniać zarówno wady jak przymioty wybranki swego serca. Nie oto tu chodzi abyś walczył z olbrzymami, zmuszając ich do uznania moich wdzięków! Bierzesz udział w przedsięwzięciu rzeczywiście wielkiém i użyteczném, które wsławi twoje imię, z którego chlubić się będziesz na schyłku jeszcze życia, gdy dobiegając kresu pielgrzymki doczesnéj, szukać zechcemy pociechy w przeszłości.
Młodzieniec z rozkoszą chwytał każdy wyraz kochanki, w niewinném wylaniu los swój łączącéj z jego losem. Dziewica, nie wiedząc o znaczeniu słów swoich, dawno już mówić przestała, gdy Luis jeszcze słuchał.
— Jakiż cel silniéj wzbudzić zdoła mój zapał, od nadziei otrzymania twéj ręki? zawołał po chwili. Wszak jedynie w téj myśli towarzyszę Kolumbowi i towarzyszyć będę po wszystkie krańce ziemi. Dla mnie, droga Mercedes, miłość twoja jest owém Cipango, do którego zmierzamy.
— Nie mów tak Luis, gdyż zapoznajesz szlachetność swojéj duszy. Pomysł Kolumba godzien jest uwielbienia, a imię twoje na wieki złączoném będzie z imieniem wielkiego męża.
— Nastąpi to może, jeśli nam się powiedzie; lecz gdyby, odwróć panie, zamiary nasze spełzły na niczém, zostanę raczéj przedmiotem szyderstwa, i sama zapewne powstydziłabyś się wtedy nędznego awanturnika.
— Nie znasz mnie Luis, zawołała z uniesieniem Mercedes, któréj piękne oko, w miarę rosnącego zapału, nadludzkim prawie zajaśniało blaskiem. Pragnę abyś podzielił pełne chwały przedsięwzięcie, ponieważ potwarz targnęła się na twą przeszłość, ponieważ wiem, że uzyskasz tym sposobem względy najjaśniejszéj królowéj; ale mię nie znasz, powtarzam, jeśli sądzisz że ta sprawa wpłynąć może na moje uczucia, nie pojmujesz mego serca, co tyle już z twego powodu doznało udręczeń.
— Najdroższa moja! niegodny jestem twéj przychylności. Rozkaż, a oddalę się natychmiast, byleś ty przezemnie nie cierpiała!
— Nie, Luis, odpowiedziała dziewica, płoniąc się i zwracając na kochanka pełne tkliwości spojrzenie; lekarstwo byłoby gorsze od choroby. W połączeniu z tobą dola moja będzie pomyślną lub niepomyślną, jak zrządzi Opatrzność; ale bez ciebie niéma dla mnie szczęścia.
Rozmowa młodéj pary stała się odtąd urywaną, jak zawsze tam, gdzie uczucia namiętnie wezbrały. Po upływie godziny, w ciągu któréj po tysiąc razy powtarzano zapewnienia stałości, Mercedes otworzyła małą skrzynkę, i dobywszy z niéj krzyżyk, wręczyła go kochankowi.
— Luis, rzekła, nie daję ci znaku miłosnego dla błyszczenia na turniejach, lecz święte godło Zbawiciela, jako przypomnienie celu do którego dążysz, i téj, co serce swoje tobie jednemu poświęciła. Nie potrzebujesz innego krucyfixu dla odmawiania pacierzy, a patrząc na te szafiry, godła wiary, miéj zawsze w myśli Boga i miłość jaką mi przysiągłeś.
Wyrazy te wymówione były na wpół smutnie, na wpół radośnie; w chwili bowiem rozstania tęsknota z głęboką wiarą naprzemian zajmowały pierś dziewicy.
— Myślałaś o mojém zbawieniu, zawołał Luis, ucałowawszy kilkakrotnie krzyżyk wysadzany kamieniami; obdarzyłaś mnie drogocenną pamiątką; cóż ja ci wzajem mogę ofiarować?
— Proszę o kędzior twych włosów, bo wiész że dosyć posiadam klejnotów.
— Na słowo rycerskie! gdybym wiedział że widok mych włosów sprawia ci przyjemność, to chętniebym oddał wszystkie, i siadłbym na okręt z głową wystrzyżoną, jak ksiądz albo Muzułman. Lecz w rodzie Bobadillów nie brak kosztowności: naszyjnik ten, Mercedes, nosiła moja matka, a dawniéj podobno należał do jakiéjś królowéj; ale przysięgam, że jakiekolwiek przechodzić mógł koleje, dostając się w twoje ręce największego dostąpi zaszczytu.
— Przyjmuję go, Luis, bo nie umiem ci nic odmówić, lecz przyjmuję z obawą, gdyż widzę w téj zamianie różnicę naszych charakterów. Tyś wybrał przedmiot kosztowny, świetny, a świetność rzadko prowadzi do szczęścia; moje zaś serce niewieście przeniosło skromne godło stałości. Lękam się aby promienne piękności wschodu nie zatarły wspomnienia biédnéj dziewicy kastylskiéj, za którą nic nie przemawia prócz wiary i miłości.
Młodzieniec, ponawiając przysięgi, w chwili pożegnania namiętnie kochankę ucałował; ona, nie kryjąc się już z uczuciem, rzewnie zapłakała. Nakoniec Luis wydarł się z jéj objęć i tegoż wieczora jeszcze, pod zmyśloném nazwiskiem i w prostéj odzieży, ruszył w drogę, ku miejscu gdzie Kolumb od kilku już dni przebywał.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: James Fenimore Cooper i tłumacza: Ludwik Jenike.