Kronika Marcina Galla/Księga II/O dobyciu grodu kruszwickiego i zburzeniu

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Gall Anonim
Tytuł Kronika Marcina Galla
Data wyd. 1873
Druk Drukarnia Józefa Sikorskiego
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Zygmunt Komarnicki
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


5.  O zdobyciu grodu kruszwickiego i zburzeniu.

Lecz ojcu na sercu było, iż tak bezkarnie mu uszedł a Kruświczanie przeciw niemu właśnie między siebie go przyjęli: więc tymże zachodem w pogoń za uciekającym Zbigniewem się puszcza i całemi siłami na gród kruszwicki uderza. Zbigniew zaś ściągnąwszy tłumy pogan pod buntowniczą chorągiew, mając przy tém siedm pułków z samych Kruświczan do rozporządzenia, wyruszył z grodu i walczył z swym ojcem: lecz sędzia sprawiedliwy pomiędzy ojcem a synem wyroku domierzył. Więcéj bowiem niż domową powinna się była nazwać ta wojna, gdzie syn przeciw ojcu a brat przeciw bratu występnego dobywał oręża. Tam, sądzę nędzny Zbigniew godnie na ojcowskie złorzeczenie, które nastąpić miało, zasłużył; i tamże Bóg wszechmocny nad Władysławem książęciem takie miłosierdzie okazał, iż moc niezliczoną z nieprzyjaciół trupem zasłał, a przeciwnie z jego strony jak najmniejszy poczet śmierć spotkała. Tyle bowiem się przelało krwi chrześciańskiéj i tyle trupów do jeziora zamek otaczającego zapadło, iż od owego czasu, wszelki dobry chrześcianin brzydził się pożywać rybę z jeziora pomienionego. A w taki to sposób Kruszwica przedtem w bogactwa i lud rycerski opływająca, w jedno głuche pustkowie się obróciła[1]. Zbigniew tedy, ocalony z pogromu, z garstką niedobitków do zamku się chroniąc, nie wiedział, czy stratą głowy na rusztowaniu, czy obcięciem członków, winę swą miał opłacić. Ojciec atoli nie pastwiąc się nad nierozumem wieku młodzieńczego, a zapobiegając tylko, by się do pogan lub innych buntowniczych rodów nie przyłączył, zkądby większe niebezpieczeństwo wynikło, w miejsce ukarania śmiercią, lub obcięcia członków, przyjąwszy rękojmię sobie zań daną, odesłał go na Mazowsze i więzieniem w grodzie Sieciecha,[2] przez czas niejaki ususzył. Późniéj wszakże, w dobie poświęcenia kościoła gnieźnieńskiego, za wstawieniem się biskupów i zwierzchników świeckich, ztamtąd go dobył, oraz czyniąc zadość prośbom tychże, do łaski swej przywrócił.









  1. Crusvicz ad instar poene desolationis redactum. — Z uczuciem patryotyczném w piśmie: O rzekach i spławach. (T. 1, 131—136, wywołujący wspomnienie zgasłej Kruszwicy nad Gopłem, Surowiecki, między innemi się wyraża: „Kruświca to miała przed Gnieznem i Poznaniem, że położenie jej ukazywało wszelkie bezpieczeństwo od niespodziewanych napaści, a w otwartej wojnie zrażała całą potęgę nieprzyjaciela. Z jednej strony długie i otwarte jezioro, z drugiej głębokie jego zatoki, cieśniny, odnogi Noteci i nieprzebyte bagna, czyniły do niej przystęp trudny a przy miernej obronie, zewsząd straszny dla odważniejszego napastnika“. I daléj: „Tak zgasło na zawsze to miasto, które jeśli nie było piérwszém miejscem zawiązku wielkiego narodu, miało jeszcze niezaprzeczony ten zaszczyt przed innemi, że wydało szanowny dom Piastów, że dla swej znakomitości, położenia i dostatków było stolicą całego państwa; że tam w pierwiastkach naród cały zgromadzał się na sejmy i obrady krajowe“. A zbija Naruszewicza, gdzie tenże przypisuje upadek Kruświcy uciskom starostów, ponieważ od daty zniszczenia pod Hermanem „biédna ta miéścina przez pięć wieków następnych, nie ukazywała już najmniejszego łupu dla chciwych swych dzierżawców“.
  2. Więzienie w grodzie Sieciecha. — Kownacki, przy poszukiwaniu podobieństw, (jak w tym razie urojonych), na Mazowszu, do nazwy zamku Sieciecha, przestaje wreszcie na zamku Sochaczewskim, z którego głosek może dałby się ułożyć pewny logogryf. Żadnemu z innych komentatorów na myśl to nie przyszło. Nie o jedną taką przecież nomenklaturę, chodzi w wykładzie tekstu Galla.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Gall Anonim i tłumacza: Zygmunt Komarnicki.