Kronika Marcina Galla/Księga I/O przyjęciu Bolesława przez Władysława, króla Węgier

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Gall Anonim
Tytuł Kronika Marcina Galla
Data wyd. 1873
Druk Drukarnia Józefa Sikorskiego
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Zygmunt Komarnicki
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


28.  O przyjęciu Bolesława, przez Władysława króla Węgier.

Posłyszawszy Władysław o przybyciu Bolesława, częścią się cieszy z oglądania przyjaciela, częścią daje mimowolny powód temuż do gniewu; jak bowiem nie ukrywał radości swej przy jego spotkaniu, tak zmuszony u niego szukać schronienia Bolesław, ubolewał tylko nad zrządzającym to, losem sobie nieprzyjaznym. A przecież go przyjmował, nie jak obcego lub przychodnia, lub jak zwykł przyjmować równy równego, lecz jak rycerz swego przewódzcę, podwładny wojewoda króla, lub król cesarza przyjmować obowiązany. Bolesław królem ze swej ręki zwał Władysława, i Władysław, że z jego ręki był królem, przyznawał. W Bolesławie przypisać to jednak należy próżności, co ujmę wielką czyniło wsławionemu zdawna rycerską prawością imieniu. Gdy bowiem jako tułacz wkraczał do państwa cudzego, a wieśniak żaden niechciał słuchać rozkazów tułacza, występował na spotkanie Bolesława Władysław pośpiesznie, jako mąż korny, i zbliżającego się, przez uczczenie oczekiwał, zsiadłszy z konia już zdala. A przeciwnie Bolesław, pokory skromnego króla nie uszanował, lecz wystawnością pychy wstrętnej serce swe nadął. „Tegoć to“ rzekł „jak wychowańca w Polsce wypielęgnowałem, tego postanowiłem królem Węgrów. Nie przystoi mi z nim jako z równym się obchodzić, lecz z konia nie schodząc, jakby jednemu z powinnych sobie książąt, pocałunkiem cześć wyrządzić“. Co słysząc Władysław, zmieszał się nieco i z drogi uchylił; nie przeto usługę mu wszelką po kraju całym czynić, wielkomyślnie polecił. Później wszakże zgodnie i po przyjacielsku, jako dwaj bracia, żyli pospołu. Lecz Węgrzy w inny to sposób i głąbiej wzięli do serca. Owszem nietajona zawiść ztąd powzięta, miała, jak powiadają, znacznie się przyłożyć do ukrócenia dni jego.







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Gall Anonim i tłumacza: Zygmunt Komarnicki.