Kronika Jana z Czarnkowa/O Ziemowicie, księciu mazowieckim, i o Bodzancie, arcybiskupie gnieźnieńskim
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kronika Jana z Czarnkowa |
Podtytuł | archidyakona gnieźnieńskiego podkanclerzego królestwa polskiego (1370-1384). |
Wydawca | E. Wende i Sp. |
Data wyd. | 1905 |
Druk | Jan Cotty |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Józef Żerbiłło |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
W tymże czasie, dnia 7-go wzmiankowanego miesiąca i roku, w wigilię Ś. Stanisława[1], przybył do Krakowa Bodzanta, arcypasterz gnieźnieński, mając w swoim orszaku Ziemowita, księcia mazowieckiego[2], o czym wszakże jego Mazurzy i wspomniany Bartosz rozgłosili. Ponieważ zaś arcybiskup, — który osobiście powinien był być obecnym na zjeździe sądeckim, — przyprowadził z sobą około pięciuset kopijników tego księcia, więc krakowianie, obsadziwszy bramy miejskie, nie pozwolili im wejść do miasta. Dwie noce gościli oni we dworze proboszcza od Ś. Floryana, który to dwór wybudował z dość dużym nakładem tenże arcybiskup, gdy był tam proboszczem. Atoli niektórzy z ziemian i mieszczan wspomnianych, przekonawszy się, że książę Ziemowit ukrywa się w mieszkaniu arcybiskupa, zażądali przez posłów od arcybiskupa i owych ludzi, aby niezwłocznie od miasta odstąpili, grożąc, że w przeciwnym razie wystąpią przeciw nim zbrojnie, cokolwiekbądźby przedsiębrali. Wskutek tego, przez całą noc w przeddzień Zesł. Ducha Ś.[3] ludzie książęcy, uzbroiwszy się i wsiadłszy na konie, czatowali przy drzwiach dworu, pilnie strzegąc, aby nie uczyniono jakiegokolwiek gwałtu przeciwko księciu i arcybiskupowi; a gdy nastał poranek, odeszli do miasta Proszowic, a potem do Korczyna, gdzie pozostawali więcej niż dwa tygodnie.