Przejdź do zawartości

Krakus książe nieznany/VI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Cyprian Kamil Norwid
Tytuł Krakus książe nieznany
Podtytuł Tragedya
Pochodzenie Poezye Cypriana Norwida
Wydawca F. H. Brockhaus
Data wyd. 1863
Miejsce wyd. Lipsk
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

VI.

(Dolna część zamku — od przodu komnata łukiem kryta — w głębi zaś, korytarz przy-podwórcowy. — Przez korytarz chóry pogrzebne ciągną — za każdym z chórów idą różne poczty osób — niekiedy chorągwie.)

PIERWSZY CHÓR.
Przechodź już, wielka osobo,
W powietrze inne ze ziemi —
Gdzie losy nie są nad tobą,
A ty nad niemi —

WTÓRY.
Weź chleby, topór, pieniądze
Konie twe, zbroje i sfory
Nim wtóre weźmiesz już rządze,
Sam będąc wtóry —

RAZEM.
Lecz czemu? — powiedz — ah! czemu
Ty, coś stał po nad tym krajem;
Przechodzisz dziś do podziemu,
A my zostajem? —

PIERWSZY.
Przechodź już wielka osobo
W powietrze inne ze ziemi,
Gdzie losy nie są, nad tobą,
A ty nad niemi —

RAZEM.
Lecz czemu? — powiedz — ah! czemu —
— — — — — — — — — — —
(Chóry przechodzą — Rakuz który za nimi postępował, zbacza na przód komnaty i zatacza się w krzesło wielkie.)

RAKUZ.
Czemu i czemu?! — sto dębów widziałem
Nad przepaściami schylonych przy drodze,
A każdy skrzypiał: «czemuż ja spruchniałem!»

SZOŁOM, bawiąc, rękę łańcuchem złotym.
Panie mój! — przebacz iż nieproszon wchodzę;
Lecz umiera sztukę pisania stilikiem —
Zkąd radbym w smatku stać się poradnikiem;
Słowy mądremi odegnać tęsknotę —


RAKUZ, nieporuszony.
Ustąp! za pocztem idź — jakbyśmy sami
Szli — ja, i książę brat nasz — tarcze złote,
Obiedwie — z dwoma za pocztem włóczniami
(Rakuz nieporuszony daje znak ręką — Szołom uchodzi — Rakuz pogrąża się w dumaniu i wyciąga w krześle.)

RAKUZ, sam.
Czuwałem nazbyt! — nie mam słońca powiek!
Ni ramion skały nie mam granitowej —
Oprzeć się szukam gdzieś — bo jestem człowiek —
(Po chwili.)
Człowiek i człowiek — od stopy do głowy! —
(Po chwili.)
A przecież co noc podziemia się trzęsą,
Chwieją się ściany w broń ubrane — drżące —
Jakby wołały o krew i o mięso,
Chude, zgłodniałe, i kłami dzwoniące.
(Po chwili.)
A przecież jeszcze i zawistnych chmura —
(Ciszej.)
I ten —
(Ciszej.)
Dość, widzę błąkał się po lesie —
Blady jak szkielet, w framudze kaptura:
Wątpię, czy oszczep na smoka uniesie? —
Czuwałem nazbyt! — człowiek i natura
Niech wezną ze mnie co się im należy —

GRODNY, w progach.
Raz wtóry, turniej otrębują z wieży.

RAKUZ.
Snu — snu — —

PŁATNERZ, wchodzi na palcach z mieczem.
Raz trzeci — trąba gdy zawoła
Miecz ten — (spostrzega śpiącego — zawiesza miecz i uchodzi.)

RAKUZ, w marzeniu.
Snu tylko — i snu — i nic zgoła
Więcej — człek jestem, jak wy wszyscy — podły —
(Po chwili.)
Przytomność samą, cóż uwcześnić zdoła
Jeźli nie spokój, sumienność i modły? —
(Z śmiechem.)

Wszystkich trzech razem nie znam osobiście —
(Po chwili.)
Słowa mi z ust mych padają nieznane —
Lecz skoro padną, słyszy je, jak liście
Słyszeć powinny drzewa obnażane,
Czół własnych wieńce mając pod nogami. —
(We śnie.)
Idź precz! — zawracam koniem i uchodzę.
Idź — — bo przekreślę ci twarz ostrogami! —
Słońce już wschodzi — ze słońcem ja wschodzę,
Na wielkim, pianę toczącym, rumaku —
Tam lud i owdzie lud — i krzyk do koła —
Przede mną tułów bestyi na pół-haku
Wleką drabowie — cała rzesza woła:
«Rakuz, niech żywie! Włady-Tur, niech żywie!»
— Lechy do kolan skaczą mi: ich czoła,
Ręce ich widzę u strzemion, na grzywie —
Ziemia drży — Sława w cztery trąbi strony —
Sława! — (porywyając się we śnie.)
Oh! Krakus gdzież? —
(Po chwili.)
Bardzo wzgardzony
Uchodzi — krwawą plamę ma na licu —
(Z obłędem — we śnie.)
Podobnych braci dwóch widzę w księżycu —
(W progach pokazuje się Krakus na oblicze kapturem okryty — spostrzega śpiącego i zbliża się na palcach.)





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Cyprian Kamil Norwid.