Piękna jak jagoda,
Krakowianka młoda
Pójdzie, choć z podwórza
Zajrzeć na podgórza Na podgórzu stoją Powrócić się boją Krakowiacy mili Co Moskali bili.
Więc piękna jak zorza
Pójdzie do podgórza,
Łzy z oczu ociera,
I tak sobie śpiewa. «Mój Boże kochany, Żeby nie te pany, Jakżeby nam było, Żyć na świecie miło.
Miotano jak kłosy,
Krakowskiemi kosy.
Nie przyśliby wcale,
Do Polski Moskale,
Wtenczas ja i dziewki, Szyłam chorągiewki Zaostrzałam piki, Poiłam koniki!
Gdy dwóch braci kmieci,
I kochanek trzeci
Szli na krwawe boje
Pomną boleść moją. Dziś nad braci grobem, Kruk potrząsa dziobem A kochanek Zosi Chleba obcych prosi.
Panowie, panowie!
Coście to zrobili
Nas żeście zdradzili,
Sami się schańbili. Niech wam Bóg zapłaci! Za krew naszych braci — Będą przez wiek cały Polki przeklinały.»