Król Henryk VIII (Shakespeare, tłum. Ulrich, 1895)/Przedmowa
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Król Henryk VIII |
Podtytuł | Przedmowa |
Pochodzenie | Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare (Szekspira) w dwunastu tomach. Tom III |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1895 |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Pomiędzy Henrykiem VIII, a dramatem, który go poprzedza, upływa przeciąg lat trzydziestu pięciu, całe panowanie Henryka VII i pierwszych jedenaście lat panowania jego następcy. Dramat rozpoczyna się w r. 1520, a pisany był prawdopodobnie w pierwszych latach XVII wieku. Dość przypomnieć, że królowa Elżbieta „good Queen Bess“ była córką Henryka VIII, że dramat ten kończy się jej urodzinami i przepowiednią szczęścia i chwały, jakich Anglia pod jej berłem ma doznawać.
Dramat to — okolicznościowy, łatwo pojąć, iż Szekspir nie mógł w całem świetle dziejowej prawdy wystawić tego Henryka VIII, którego słusznie przezwano ukoronowanym Sinobrodym (Barbebleue), który sześć żon pożarł w swem życiu, w którym łatwiej znaleźć najohydniejsze znamiona, niż najmniejsze przymioty. Henryk VIII, takim jakim był w istocie, nie mógł być wyprowadzonym na scenę — podziwiać tylko należy śmiałość, zręczność, umiejętność, z jaką poeta nie nadwerężając prawdy historycznej, mógł z niej to wybrać, co nie uwłaczało pamięci Henryka, a nie skalało pióra jego pochlebstwem nikczemnem, ani raziło zbyt ostremi wizerunku barwami. W obrazie jego niema prawdy całej, bo w nim być nie mogła, ale niema też fałszu, — owszem charakteru domyślać się można, choć go majestat osłania — choć świeży grób go jeszcze broni.
Henryk VIII, powtarzamy, jest to dramat okolicznościowy, samo przedstawienie jego na scenie zupełnie innem było niż podobnych mu dramatów historycznych.
Odegrywano go z niewidzianym przepychem; a Bourbage nietylko stracił wiele na przybory i stroje, jakich scena nie znała, ale teatr jego życiem tę okazałość przypłacił.
Sir Henry Wotton pisze d. 6 lipca 1613 roku do synowca z Londynu: „Odłożywszy na stronę sprawy publiczne, powiem wam teraz o tem, co się tu u nas nad brzegami naszemi stało tego tygodnia. Królewscy aktorowie grali nową sztukę: Wszystko to prawda (All is true), która główne wypadku panowania Henryka VIII przedstawia. Z nadzwyczajnym dawano ją przepychem i wspaniałością, tak, że scenę nawet powyścielano kobiercami; kawalerowie orderowi szli ze swymi wizerunkami Jerzego i podwiązkami u kolan, gwardya w wyszywanych sukniach i t. p. jednem słowem było wszystko, co mogło na chwilę z wielkością spoufalić, jeżeli nie śmieszną ją uczynić. Wtem, gdy król Henryk w domu kardynała Wolsey’a zabawia się maskaradą, a przy wnijściu jego z pary działek ognia dają, zapaliło się coś papierowego czy jakiegoś innego, czem działa przybijano, — na słomiany dach padłszy, a że w początku na dym nie zważano, mając go za nieznaczący, oczy zaś wszystkich na scenę zwrócone były — poczęło się palić wewnątrz i płomień poleciał jak po nici siarkowanej do koła, tak że w mniej niż godzinę, cały budynek spłonął do szczętu“.
W drugim liście z tejże epoki, Tomasza Lorkin do Tomasza Puckering, pożar ten jest także wspomniany i data jego podana (29 czerwca).
„Gdy Bourbage, pisze on, ze swymi aktorami wczoraj w Globusie przedstawiał dramat Henryka VIII, i kilka wystrzałów dla większej okazałości dano, wybuchł ogień“.
Z pierwszego listu widać, że dramatowi nie śmiano dać imienia króla, nosił tytuł: All is true.
Angielscy krytycy co do epoki napisania dramatu, nie są jednego zdania; jedni utrzymują, że jeszcze za Elżbiety był napisany i grany nawet, a za Jakóba przerobiony tylko i zastosowany właściwie, drudzy, że za panowania dopiero króla tego, Szekspir go utworzył. W poprawkach i przerobieniu upatrują rękę Ben Johnsona. Wiktor Hugo nie przypuszcza, aby za Elżbiety mógł na teatrze być przedstawianym i zdaje się mieć słuszność. Dla królowej Elżbiety miłem być nie mógł wspomnieniem stosunek matki jej do Katarzyny Aragońskiej, pierwszej żony Henryka VIII — niektóre sceny, w któych Anna Bullen, występuje jako trzpiotowata dzieweczka, cały charakter jej — nie uszedłby na deskach za życia Elżbiety.
Wyraźnie oprócz tego mowa jest w roku 1613 o sztuce nowej, ale inni chcą ją za odnowioną uważać.
Sama myśl wprowadzenia na scenę króla Henryka VIII, nie zupełnie była nową, gdyż inny dramat tejże treści wyszedł naprzód w r. 1605, a powtórnie w r. 1613. Autorem jego był Samuel Rowley, a tytuł mu dał następujący:
„Gdy mnie ujrzycie, poznacie mnie, czyli sławna Kronika historyi króla Henryka VIII“[1].
W druku dramat Szekspira ukazał się dopiero w zupełnem wydaniu arkuszowem r. 1623, pod tytułem:
„Sławna Historya życia Henryka VIII“[2].
Henryk VIII należy nieochybnie do późniejszych dzieł poety, być może nawet pisanem po jego usunięciu się od sceny, w chwilach spoczynku w miasteczku rodzinnem. Krytycy angielscy, którzy najlepiej o tem sądzić mogą, widzą w języku, stylu, sposobie pisania to, co się zowie „ostatnią manierą“ poety. W istocie, dostrzeże każdy w mowach, w wygłaszanych myślach, prawdy, które się tylko dojrzałością nabywa, w ogólnym poglądzie na sprawy ludzkie czuć spokój człowieka, co świat i życie przebrnął, zostawując je za sobą.
Z wielu względów studyum nad Henrykiem VIII, pociągającem jest bardzo; — szczególniej dramat zajmuje jako zadanie przedmiot drażliwy wielce przedstawiające, który należało tak ująć, aby prawdy nie skalać, ani jaskrawością jej nie razić. Szło o przedstawienie Henryka VIII takim, jakim był w istocie, bez obrazy majestatu króla, który dla protestanckiej Anglii był postacią wielkiego reformatora, a naostatek ojcem tej Elżbiety, której się poszczęściło zostawić po sobie pamięć królowej, za której panowania wzrosła i ustaliła się Anglii potęga. Ten Henryk VIII nie był wcale ideałem — był niemal karykaturą, poeta musiał mu nadać cechę pośrednią między dwojgiem. Henryk VIII występuje tu stosunkowo jasno, poważnie, majestatycznie, ale cum grano salis. Po dwudziestu latach pożycia z cnotliwą Katarzyną Aragońską, dopiero po balu u kardynała Wolseya, gdy piękną Annę zobaczył, przychodzi mu nagle skrupuł, iż się ożenił z bratową. Sumienie gryźć go zaczyna, a raczej miłość, która na maskaradzie tej za sumienie się przebrała. Pierwsza małżonka przedstawioną jest w całym blasku, Anna jako trzpiotowate dziewczę, które nie wie, czego chce, bo się naprzód zaprzysięga, iż za nic w świecie nie chciałaby być ani królową, ani księżną, ani hrabiną, a w pięć minut potem skłania się do nóg króla za tytuł margrabiny Pembroke i pensyę tysiąca funtów.
Dwie te kobiece postacie, tak są ustawione naprzeciw siebie, iż blask cały pada na Katarzynę, cień na Annę. Nie można się wahać w wyborze między niemi, cnota wybrać musi Katarzynę, namiętność ślepa Annę; Anna Bullen nie winną jest temu, nie jest istotą występną, ani podstępną — ale biednem dziewczęciem, ślicznem, wesołem, naiwnem, lubiącem się bawić, ślepem na surową stronę życia. Naprzeciw tego uśmiechniętego ptaszka, który tak łatwo na lep leci, stoi zestarzała, majestatyczna matrona, żona, matka, pani, przeciw której nikt nawet z nieprzyjaciół słowa rzucić nie śmie — w aureoli cnoty, świętości, cierpliwości, męczeństwa umierająca jak żyła, królową.
Słuszną bardzo jest uwaga jednego z komentatorów, iż istotnym tematem Henryka VIII są narodziny Elżbiety — owej dobrej Elżusi, którą historya wcale nie tak miłą i dobrą maluje jak ludowe podania. Te narodziny przygotowują się poprzedzającemi scenami, a w nich grupują się, jak w innych historyach Szekspira, wypadki mogące obudzić zajęcie. Spór Buckinghama z kardynałem Wolseyem, wizerunek charakterystyczny kardynała chciwego władzy, usunięcie i rozwód z królową Katarzyną, wyniesienie Anny, oskarżenie Cranmera i jego obrona przez — uniżenie i pokorę.
Cały dramat niemal zbudowany jest na kontrastach, jak Katarzyna przeciw Annie, tak Wolsey staje przeciw Cranmera, sceny się zmieniają naprzemian posępne i wesołe, jasne i czarne. Buckingham, którego spotykamy na wstępie, jest jakby ostatnim przedstawicielem przeszłości, w nim zabija poeta marzenie o buncie i pretendentów do korony.
Wszystko to nadzwyczaj umiejętnie grupowane, daje obraz epoki, co poprzedziła przyjście na świat Elżbiety, ale to są epizody, przybory, dodatki, stroje tej kolebki królewskiej. Ten sam co zawsze mozaikowy tryb układania „Historic,“ lecz każdy kompartyment wykończony mistrzowsko.
Henryk VIII występuje poważnie, uroczyście, powiedziećby można urzędownie, nigdy się nie zdradzając całym sobą, jak Henryk IV, V i VI. Jest bohaterem sztuki, mało się dając nam poznać, więcej królem niż człowiekiem. I takim właśnie chciał go mieć Szekspir, aby nie być zmuszonym ukazać nam go w całej wstydliwej nagości jego rzeczywistego charakteru.
W dramacie tym krytycy angielscy największej powagi, Johnson, Farmer, Malon, Stivens, upatrują zgodnie rękę, poprawki i dodatki Ben Johnsona. Przypisują mu mianowicie cały ów prolog, który co innego przyrzeka, niż poeta daje w dramacie i ku końcowi wciśnięte siedemnaście wierszy, począwszy od:
Błogi ten pokój z nią razem nie zaśnie...
aż do
Dziękczynne dłonie podniosą do nieba[3].
Cały ten ustęp, zdaniem Johnsona, dołożony był za panowania Jakóba I, — potwierdza to Malom, a Stivens popiera analogią wyrażenia naśladowanego z Lukana, który był ulubionym staremu Benowi.
Lecz przejdźmy do źródeł dramatu i jego treści, chociaż pisząc o epoce zaledwie lat kilkadziesiąt odległej od tej, w której żył poeta, nie potrzeba mu było tak dalece innych materyałów nad te, jakie pamięć ludzka dostarczyć mogła.
W tradycyi jednak Henryk VIII, zarówno jak w dramacie, występował więcej królem niż człowiekiem. Stłumione to światło oblewające królewską postać i nie dające dostrzedz plam na niej; majestat, jakim poeta przyodziewa despotę, dziwaka, lubieżnika zapamiętałego, przewrotnego świętoszka, przypisać należy roli, jaką Henryk VIII odegrał w zaprowadzeniu protestantyzmu, opanowaniu władzy duchownej i skupieniu dwóch koron na jednej skroni.
Szekspir dotyka niby mimowolnie czysto ziemskich i trywialnych pobudek, jakie sprowadziły tę zmianę, unikać się zdając jej przyszłego znaczenia. Smutną przyczyną reformy tak daleko sięgającej, nie był ani religijny fanatyzm jakiś reformatorski, ani polityka nawet — ale chęć dogodzenia namiętności — potrzeba rozwodu z cnotliwą Katarzyną, dla poślubienia młodej i pięknej Anny. Widzimy to na obrazie, który zostaje bez podpisu i legendy.
Dramat rozpoczyna się od sceny wróżącej burzę. Buckingham jest nieprzyjacielem wszechwładnego kardynała Wolseya, panującego nad umysłem króla; Buckingham śmie grozić faworytowi, to dosyć aby padł ofiarą. Nim pośpieszył oskarżyć Wolseya, sam jest obwiniony, ludzie jego ujęci, świadczą przeciw niemu, zadają zamiary buntu i chęć przywłaszczenia tronu...
Napróżno królowa za nim się wstawia, a obwinia nawzajem o nadużycia kardynała, Wolsey oczyszcza się z łatwością, Buckingham jest już potępionym, zginąć musi.
Dziwnym trafem, który w dramacie wygląda jakby umyślne przygotowanie do zemsty nad królową, zaledwie ta straszna krwawa sprawa Buckinghama znikła ze sceny, zostawiając po sobie woń rusztowania, kardynał daje bal maskowy, a król na nim występuje jako „pasterz“. Tu po raz pierwszy — przypadkiem — o, dziwny zaprawdę przypadek, w chwili gdy tak był potrzebnym! — Henryk VIII spostrzega piękną, młodziuchną Annę Bullen.
Drugim przypadkiem, którego kardynał nie przewidział — Anna, znajdująca się na balu u książęcia katolickiego kościoła — jest — luterką. Król ją spostrzega, zbliża się do niej, ujmuje ją za rączkę. Jeszcze piękniejszej rączki nie widział w życiu. Anna posłuszna woli króla i gospodarza, towarzyszy Henrykowi do wieczerzy. N. Pan całuje ją w usta. Dzieje się to u kardynała. Kardynał i obyczaje wieku nic przeciw temu nie mają. Pomysł tej maskarady wziął Szekspir widocznie z Cavendisha.
Dworzanin ten Wolseya opisuje podobną scenę w swym pamiętniku, ale o Annie Bullen nie wspomina. Poeta zużytkował szczegół znaleziony, przebranie króla za pasterza, w chwili gdy Buckingham ma ginąć na rusztowaniu. Możeż być straszniejsza krytyka charakteru, jak to zestawienie faktów — śmierci, zabawy i zalotów?
O współudziale kardynała w tym wypadku — który ma katolicyzm w Anglii obalić — nie mówi wcale Szekspir, lecz po uczynionych mu wymówkach królowej i mściwym jego charakterze, jakże się tego nie domyślać?
Szekspir przejęty zawsze tą ideą, że spełnione zło ma w sobie nasienie kary, że jego następstwa mszczą się na sprawcy, wskazuje w dalszem rozwinięciu dramatu, iż skutkiem tego wieczora i zniechęcenia Henryka do królowej — był upadek Wolseya.
Omyliły go rachuby — miłostki z Anną uważał tylko za przejście, inną królowi gotując żonę... a padł ofiarą tej, której chciał użyć za narzędzie.
Henryk VIII zobaczywszy tę cudną rączkę i przypomniawszy sobie nagle, że od lat dwudziestu w grzechu żyje ze swoją bratową — przekonywa się, że z Katarzyną dłużej mu się zostać nie godzi. Sumienie go niepokoi — musi się rozłączyć. Kosztuje go to wiele, królowa była tak cnotliwą, tak miłującą, tak godną uwielbienia isotą — ale skrupuły religijne!!
Dworscy, znając swojego pana, rozumieją to dobrze. Lord kanclerz czyni uwagę, że małżeństwo naciska króla sumienie, Suffolk mu odpowiada ironicznie, że sumienie króla pewną damę naciska...
Anna Bullen, niewinna dzierlatka, ubolewa okrutnie nad królowej losem, nigdy, przenigdy sama królowąby być nie chciała; stara jejmość szydzi sobie nie dowierzając. Jakoż Anna, zawsze szczera, jak się lękała honorów przed chwilą, tak się niemi zaraz cieszy... Zmienia posłuszna pojęcia o niebezpieczeństwach i dostojeństwach — nie lęka się tak bardzo następstw i odzywa się do starej jejmości: — A! zlitujcie się tylko, nie mówcie o tem królowej!
Za kogóż mnie macie? — odpowiada powiernica.
Anna narysowana jest z wielką prawdą, bez przesady żadnej — jest dziecinną, płochą, pospolitą dzieweczką, której się zawróciła głowa. Pomimo swej piękności i jakiegoś naiwnego wdzięku, obok Katarzyny Aragońskiej, czyni wrażenie przykre i odstręczające.
Prześliczne są sceny, w których, wierna charakterowi swojemu Katarzyna, opiera sie żądanemu rozwodowi i z dumą obrażonej niewiasty, matki, królowej, staje przeciwko prześladowcom. Scena z dwoma kardynałami, cała rola wskazuje, że na niej poeta światło chciał skupić, dla niej zyskać współczucie. Katarzyna Aragońska należy do najwspanialszych postaci kobiecych Szekspira.
Scena z kardynałami opisaną jest szczegółowie w pamiętniku Cavendisha, który w części był jej świadkiem.
Kardynałowie poszli do pałacu Bridewell, do królowej i jakiś czas na nią w wielkich apartamentach oczekiwać musieli. Katarzyna, ta pani, którą chciano pozbawić korony, którą mąż po dwudziestoletniem pożyciu odpychał — nie lamentowała tragicznie nad losem swoim, spokojna, z kobietami zajęta była jakąś robotą, a gdy wyszła, miała jeszcze pasmo białych nici na szyi. Przeprosiła duchownych, że na siebie czekać kazała.
Zagajono przedmiot drażliwy; posłowie oświadczyli, że chcieliby się z królową rozmówić na osobności.
— Milordzie — odezwała się królowa do Wolseya — jeśli mi masz co powiedzieć, mów przy tych ludziach otwarcie, bo nietylko nie lękam się, byście co powiedzieć przeciw mnie lub zadać mi mogli, ale pragnęłabym, aby cały świat nas słyszał. Proszę więc, powiedzcie otwarcie myśl waszą.
Naówczas milord zaczął mówić po łacinie.
— Nie, mój dobry panie, rzekła, mówcie po angielsku, zaklinam was, choć po łacinie rozumiem.
— A więc, pani, — zawołał Wolsey — jeśli się waszej miłości podoba, przychodzimy się dowiedzieć, jak myślicie postąpić w sprawie pomiędzy waszą miłością a królem, oraz dla udzielenia waszej miłości sekretnie zdania naszego i rad, jakiemi natchnęła nas gorliwość i poszanowanie dla miłości waszej.
— Panowie — odpowiedziała królowa — dziękuję wam za dobre chęci, ale nie mogę tak nagle odpowiedzieć na żądanie wasze. Byłam przy robocie z kobietami memi, ani myśląc wcale o tej sprawie a potrzebaby mi było długiego zastanowienia i lepszej głowy niż moja, by odpowiedzieć tak szlachetnym, uczonym jak wy mężom. Potrzebowałabym dobrych rad w sprawie tak z blizka mnie dotyczącej, ale rady i współczucia, jakie znaleźć mogę w Anglii, nie mogą być korzystne dla mnie. Sądzicież, pytam was panowie, że którykolwiek z Anglików doradzcąby mógł być dla mnie, lub przyjacielem, przeciwko królewskiej woli? Nie — zaprawdę nie — panowie, jam biedna kobieta nie mająca zdolności i światła potrzebnego, aby odpowiedzieć uczonym, doświadczonym jak wy, w sprawie tak ważnej — i t. d.
I to mówiąc — dodaje Cavendish — wzięła milorda za rękę, poprzedzając go razem z drugim kardynałem idącego do pokojów mieszkalnych, gdzie długą mieli naradę.
My, z drugiego pokoju, słyszeliśmy niekiedy królowę, mówiącą bardzo głośno, ale nie mogliśmy zrozumieć, co się tam działo. Po naradzie, kardynałowie wyjechali i poszli królowi donieść o swej rozmowie z królową, a potem wrócili do domu na wieczerzę.
Wolsey dopiero rozdzieliwszy króla z Katarzyną, spostrzega się zapóźno, że Annę Bullen, luterkę, na tron wprowadzić może, że nieopatrznością swą religii i kościołowi zgotował niebezpieczeństwo. Pomsta się zbliża; król chce się żenić z Anną Bullen, Wolsey mu swata księżniczkę d’Alençon.
Próżne i zapóźne starania!
Dogadzając osobistej zemście, Wolsey herezyę wprowadził na zamek i tron królewski. Usiłuje się opierać — nadaremnie. Mści się nad nim jego własna pycha i chciwość. Wolsey popada w niełaskę, zrzucony ze swej stolicy, odarty, wygnany, zostaje zastąpionym przez pokornego Cranmera, który nie lęka się herezyi, bo ją poślubia.
Wolseya chwile ostatnie odmalowane są z poczuciem głębokiem ludzkiej natury, jaka odznacza Szekspira. Bez gniewu na tego dumnego prałata, z litością nad nim, Szekspir go skruchą rozgrzesza, otwiera oczy na marność rzeczy ludzkich, namaszcza na śmierć chrześcijańską pokorą.
Wspomnieliśmy już, że nowością był na scenie przepych, z jakim go przedstawiano — teatr daleko był postąpił od czasów, o których poeta w jednym z poprzednich prologów wspomina. Orszak weselny Anny Bullen był prawdziwie królewskim. Poeta, który nie zwykł w swych dramatach dodawać wskazówek tyczących inscenizacyi, tu opisuje szczegółowo, jak orszak ma wyglądać, z ilu składa się osób, jakie godła kto niesie. Z nadzwyczajną śmiałością, dla uczynienia tem większego wrażenia, zaledwie przebrzmiała uroczystość weselna — zmienia się teatr, jesteśmy u łoża konającej królowej, którą w uśpieniu duchy z niebios zstępujące wieńczą na niebieskie życie.
Te anioły z wieńcami, cała ta scena tak cichego majestatu pełna, po wrzawie rynku i błyskotkach wesela — serce widzów wiąże do męczennicy, a napełnia je grozą przeciw bezdusznemu zalotnikowi i płochej dziewczynie. Takie wrażenie musiała ona czynić na widzach, a Henryk VIII, jako człowiek wstręt obudzał. Poeta go przedstawia z poszanowaniem, lecz nie łagodzi zarzutów, które w faktach leżą.
Jest to właściwie, wedle ducha i idei, koniec dramatu, śmierć królowej, widzenie w Kimbolton — zamykają obraz... Nic mu do całości nie braknie... Pozostawały jednak narodziny królowej Elżbiety i czas pewien, który zająć należało jakimś wypadkiem. Szekspir w tym epizodzie włożonym tu wystawia Cranmera, a dla nadania mu znaczenia, w nim kontrastu szuka z Wolseyem.
Cranmer jest reprezentantem nowego duchowieństwa anglikańskiego, kościoła wedle porządku nowego, posłusznego władzy świeckiej, podległego i pokornego. Głową tego kościoła król. Arcybiskup nie ma ani dumy ani niezależności Wolseya. Z pachołkami Cranmer oczekuje spokojnie w przedpokoju, pozbawiony krzesła w radzie, nie dopomina się o nie, heretykiem okrzyczany, sponiewierany, ratuje się miłosierdziem i pierścieniem króla, nim żyje, jemu tylko dotrzymuje posłuszeństwa i wiary.
Niektórzy krytycy epizod ten uznają mało znaczącym, niepotrzebnym prawie, a Cranmera wciśniętym bezmyślnie — gdy on w istocie wypełnia historyczne znaczenie dramatu, wskazuje przyszłość, charakteryzuje reformę ówczesną. Cranmer nietylko na swem miejscu usprawieliwionym jest, ale był koniecznym. Bez niego brakłoby jednej barwy dopełniającej.
Nakoniec poeta mieści narodziny Elżbiety i epilog sławiący przyszłe jej rządy, do którego dostawiono panegiryk Jakóba I.
W tem — desinit in piscem mulier formosa superne, jest wytłómaczenie dramatu; epilog nadaje mu ten charakter okolicznościowy, panegiryczny, który ocala prawdy ostre, uosobione w pierwszych aktach. Bez apologii na końcu, nie mógłby może istnieć Henryk VIII. Nigdzie Szekspir z większą delikatnością rysów i umiarkowaniem nie odwzorował przeszłości.