Przejdź do zawartości

Kapitał. Księga pierwsza (1926-33)/Dział szósty. Płaca robocza/Rozdział osiemnasty

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Karl Marx
Tytuł Kapitał. Księga pierwsza
Podtytuł Krytyka ekonomji politycznej
Redaktor Jerzy Heryng, Mieczysław Kwiatkowski (red. tłum. pol.),
Friedrich Engels, Karl Kautsky (red. oryg.)
Wydawca Spółdzielnia Księgarska Książka,
Księgarnia i Wydawnictwo "Tom"
Data wyd. 1926-33
Druk M. Arct, Warszawa
Drukarnia „Monolit“, Warszawa
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jerzy Heryng,
Mieczysław Kwiatkowski,
Henryk Gustaw Lauer,
Ludwik Selen
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Rozdział osiemnasty.
PŁACA OD CZASU.

Płaca robocza sama przybiera zkolei formy bardzo urozmaicone — okoliczność, pomijana przez zwykłe podręczniki ekonomji politycznej, które w swem brutalnem zainteresowaniu materją zaniedbują wszelkie różnice formy. Wykład tych różnych form należy jednak do specjalnej nauki o pracy najemnej, a więc nie do niniejszego dzieła. Natomiast powinniśmy tu pokrótce rozpatrzyć dwie panujące formy zasadnicze.
Sprzedaż siły roboczej odbywa się zawsze, jak przypominamy sobie, na określony przeciąg czasu. A więc forma przekształcona, którą przybiera bezpośrednio wartość dzienna, tygodniowa i t. p. siły roboczej, jest formą „płacy od czasu“, a więc płacy dziennej i t. d.
Musimy tu przedewszystkiem zauważyć, że prawa zmiany wielkości ceny siły roboczej i wartości dodatkowej, wyłożone w rozdziale piętnastym, drogą prostej zmiany formy przekształcają się w prawa płacy roboczej. Tak samo różnica między wartością wymienną siły roboczej a masą środków utrzymania, w które wartość owa się zamienia, występuje obecnie jako różnica pomiędzy płacą roboczą nominalną a realną. Byłoby rzeczą bezużyteczną powtarzać o formie przejawiania się to, co wyłożyliśmy już o formie zasadniczej. Ograniczymy się więc do paru punktów, charakteryzujących płacę od czasu.
Suma pieniędzy[1], które robotnik otrzymuje za swą pracę dzienną, tygodniową i t. d., stanowi sumę jego płacy roboczej nominalnej, czyli ocenionej według wartości. Ale jest rzeczą jasną, że zależnie od długości dnia roboczego, a więc zależnie od ilości pracy dostarczonej przezeń w ciągu dnia, ta sama płaca dzienna, tygodniowa i t. d. może wyobrażać bardzo różne ceny pracy, czyli bardzo różne sumy pieniężne wzamian za tę samą ilość pracy[2]. A więc zkolei w płacy od czasu odróżniać należy całkowitą sumę płacy roboczej, płacy dziennej, tygodniowej i t. d. od ceny pracy. Jakżeż znaleźć tę cenę, to znaczy wartość pieniężną danej ilości pracy? Przeciętną cenę pracy otrzymujemy, dzieląc przeciętną wartość dzienną siły roboczej przez liczbę godzin przeciętnego dnia roboczego. Jeżeli naprzykład wartość dzienna siły roboczej wynosi 3 szylingi, stanowiące wartość, wytworzoną przez 6 godzin pracy, a dzień roboczy liczy 12 godzin, to cena godziny pracy . Znaleziona w ten sposób cena godziny pracy służy jako jednostka miary ceny pracy.
Wynika stąd, że płaca dzienna, płaca tygodniowa i t. d. może pozostawać bez zmiany, choć cena pracy wciąż się zmniejsza. Jeżeli naprzykład zwyczajowy dzień roboczy liczył io godzin, a wartość dzienna siły roboczej wynosiła 3 szylingi, to cena godziny pracy wynosiła 33/5 pensa; cena ta spadnie do 3 pensów, skoro dzień roboczy wzrośnie do 12 godzin, a do 22/5 pensa, skoro wzrośnie do 13 godzin. Pomimo to płaca dzienna lub tygodniowa pozostaną bez zmiany. Przeciwnie, płaca dzienna lub tygodniowa może wzrosnąć, choć cena pracy pozostaje stałą łub nawet spada. Jeżeli naprzykład dzień roboczy wynosił 10 godzin, a wartość dzienna siły roboczej — 3 szylingi, to cena godziny pracy równała się 33/5 pensa. Jeżeli zaś, dzięki wzrostowi zatrudnienia, robotnik pracuje 12 godzin przy tej samej cenie pracy, to jego płaca dzienna wzrośnie do 3 szylingów 71/5 pensa, choć cena pracy wcale się nie zmieni. Ten sam wynik mógłby być osiągnięty, gdyby zamiast ekstensywnej wielkości pracy wzrosła jej wielkość intensywna[3]. Wzrostowi nominalnej płacy dziennej lub tygodniowej może więc towarzyszyć niezmieniona lub nawet zmniejszająca się cena pracy. To samo dotyczy dochodu rodziny robotniczej z chwilą, gdy ilość pracy, dostarczana przez głowę rodziny, zwiększa się dzięki pracy innych członków rodziny. Istnieją zatem metody zniżania ceny pracy, niezależnie od redukcji płacy nominalnej dziennej lub tygodniowej[4].
Ale stąd wynika następujące prawo ogólne: Jeżeli dana jest ilość pracy dziennej, tygodniowej i t. d., to płaca dzienna, tygodniowa i t. d. zależy od ceny pracy, która sama waha się w zależności bądź od wahań wartości siły roboczej, bądź od odchyleń jej ceny od jej wartości. Jeżeli natomiast dana jest cena pracy, to płaca dzienna lub tygodniowa zależy od ilości pracy dziennej lub tygodniowej.
Jednostkę miary płacy od czasu czyli cenę godziny pracy otrzymujemy, dzieląc dzienną wartość siły roboczej przez liczbę godzin zwyczajowego dnia roboczego. Przypuśćmy, że ten ostatni wynosi 12 godzin, a dzienna wartość siły roboczej 3 szylingi, czyli wartość, wytworzoną przez 6 godzin pracy. W tych warunkach czas godziny pracy wynosi 3 pensy, a wartość wytworzona przez nią — 6 pensów. Jeżeli teraz robotnik jest zatrudniony mniej niż 12 godzin dziennie (lub mniej niż 6 dni w tygodniu), naprzykład 6 lub 8 godzin, to przy tej samej cenie pracy otrzymuje tylko 2 lub 1½ szylinga płacy dziennej. Ponieważ zgodnie z założeniem musi on pracować przeciętnie 6 godzin dziennie, aby wytworzyć płacę, dzienną, odpowiadającą samej tylko wartości jego siły roboczej, ponieważ w myśl tego samego założenia z każdej godziny pracy pracuje on tylko połowę dla siebie, a drugą połowę dla kapitalisty, to jest rzeczą jasną, że nie może on osiągnąć dla siebie wartości, będącej wytworem 6 godzin, jeżeli zatrudniony jest mniej niż 12 godzin. Jeżeli przedtem widzieliśmy zgubne następstwa nadmiaru pracy, to obecnie poznajemy źródła cierpień robotnika, pochodzących z jego niepełnego zatrudnienia[5].
Jeżeli płaca od godziny zostaje ustalona w ten sposób, że kapitalista nie zobowiązuje się do opłacania określonej pracy tygodniowej lub dziennej, lecz tylko do płacenia za te godziny, w których podoba mu się zatrudniać robotnika, to może zatrudniać go przez czas krótszy od przyjętego pierwotnie za podstawę ocenienia płacy godzinnej czyli jednostki miary ceny pracy. Ponieważ ta jednostka miary określona jest przez stosunek

więc traci ona oczywiście wszelki sens z chwilą, gdy dzień roboczy nie liczy już określonej liczby godzin. Związek pomiędzy pracą opłaconą a nieopłaconą zostaje zerwany. Kapitalista może teraz wycisnąć z robotnika określoną ilość pracy dodatkowej, nie pozostawiając mu czasu pracy, niezbędnego dla jego utrzymania. Może zniweczyć wszelką równomierność zajęć i — zależnie od swej wygody, kaprysu lub.chwilowego interesu — przeplatać najcięższą pracę nadzwyczajną z bezrobociem całkowitem lub częściowem. Pod pretekstem, że płaci „normalną cenę pracy“ może on przedłużać dzień roboczy ponad wszelką normę, bez żadnej kompensaty dla robotnika. Wywołało to (w r. 1860) bardzo rozumny bunt robotników budowlanych londyńskich przeciw próbie kapitalistów narzucenia im tej płacy godzinowej. Ustawowe ograniczenie dnia roboczego kładzie kres temu bezeceństwu, lecz oczywiście nie temu zmniejszeniu zatrudnienia, które pochodzi z konkurencji maszyny, ze zmian w wykwalifikowaniu robotników zatrudnionych oraz z kryzysów częściowych i ogólnych.
Przy wzroście płacy dziennej lub tygodniowej cena pracy może nominalnie pozostawać stała, a mimo to spadać poniżej swego normalnego poziomu. Dzieje się to za każdym razem, ilekroć przy stałej cenie pracy, względnie godziny pracy, dzień roboczy zostaje przedłużony ponad swe trwanie zwyczajowe. Jeżeli w ułamku

mianownik wzrasta, to licznik wzrasta jeszcze prędzej. Wartość siły roboczej, ze względu na jej zużycie, wzrasta wraz z trwaniem je< funkcji, i w szybszym stosunku, aniżeli przedłużenie trwania jej funkcji. A więc w wielu gałęziach produkcji, gdzie praca od czasu przeważa bez ustawowych ograniczeń dnia roboczego, powstał samorzutnie obyczaj, że dzień roboczy liczy się jako normalny („normal working day“, „the day‘s work“, „the regular hours of work“), tylko do pewnej chwili, naprzykład do upływu dziesiątej godziny. Poza ową granicą czas pracy jest już czasem nadliczbowym (overtime) i bywa, biorąc godzinę jako jednostkę miary, opłacany lepiej (extra pay), choć nieraz w śmiesznie małej proporcji[6]. Normalny dzień roboczy jest tu ułamkiem rzeczywistego dnia roboczego, a ten ostatni nieraz przez cały rok trwa dłużej niż pierwszy[7]. Wzrost ceny pracy wskutek przedłużania dnia roboczego poza pewną granicę normalną kształtuje się w różnych gałęziach przemysłu brytyjskiego w ten sposób, że niska cena pracy w ciągu tak zwanego normalnego czasu pracy zmusza robotnika do lepiej opłacanej pracy w czasie nadliczbowym, jeżeli chce on wogóle wyrobić płacę roboczą dostateczną[8]. Ustawowe ograniczenie dnia roboczego kładzie kres tej przyjemności[9].
Jest rzeczą powszechnie znaną, że im dłuższy jest dzień roboczy w danej gałęzi przemysłu, tem niższa jest płaca robocza[10]. Inspektor fabryczny, A. Redgrave, ilustruje to zapomocą przeglądu porównawczego okresu dwudziestoletniego, od r. 1839 do r. 1859, w ktorego ciągu płaca robocza w fabrykach, podlegających ustawie o dziesięciogodzinnym dniu roboczym, wzrosła, podczas gdy spadła w fabrykach, w których praca trwa od 14 do 13 godzin dziennie[11].
Powyżej sformułowaliśmy prawo: przy danej cenie pracy płaca dzienna lub tygodniowa zależy od ilości pracy dostarczonej. Z prawa tego wynika przedewszystkiem, że im niższa jest cena pracy, tem większa musi być ilość pracy, czyli tem dłuższy dzień roboczy, aby robotnik mógł zapewnić sobie chociażby nędzną płacę przeciętną. Niska cena pracy działa tu jako bodziec przedłużenia czasu roboczego[12].
Ale, odwrotnie, przedłużenie czasu pracy pociąga ze swej strony spadek ceny pracy, a przez to spadek płacy dziennej lub tygodniowej: Z określenia ceny pracy przez ułamek:

wynika, że samo tylko przedłużenie dnia roboczego zniża cenę pracy, o ile nie następuje żadna kompensata. Ale te same okoliczności, które pozwalają kapitaliście trwale przedłużać dzień roboczy, najpierw pozwalają, a w końcu zmuszają go do zniżania nawet nominalnej ceny pracy, dopóki nie spadnie łączna cena powiększonej liczby godzin, a więc i płaca dzienna lub tygodniowa. Wystarczy tu wskazać dwie okoliczności. Jeżeli jeden człowiek wykonywa pracę i 1½ lub 2 ludzi, to wzrasta podaż pracy, nawet jeżeli podaż sił roboczych, znajdujących się na rynku, pozostaje stała. Konkurencja pomiędzy robotnikami, wytworzona w ten sposób, pozwala kapitaliście zniżać cenę pracy, podczas gdy odwrotnie spadek ceny pracy pozwala mu na dalsze wyśrubowanie długości dnia roboczego[13][14]. Niebawem jednak ta możność rozporządzania nadzwyczajnemi, to jest przekraczającemi przeciętny poziom społeczny, ilościami pracy nieopłaconej staje się środkiem konkurencji pomiędzy samymi kapitalistami. Część ceny towaru stanowi czas pracy. Niezapłacona część ceny pracy nie wchodzi w rachubę przy cenie towaru. Może być podarowana nabywcy towaru. Jest to pierwszy krok, do którego skłania konkurencja. Krok drugi, do którego zmusza konkurencja, polega na tem, aby wyłączyć ze sprzedażnej ceny towaru przynajmniej część nadzwyczajnej wartości dodatkowej, wytworzonej drogą przedłużania dnia roboczego. W ten sposób najpierw powstaje sporadycznie, a potem ustala się stopniowo anormalnie niska cena sprzedażna towaru, która odtąd staje się stałą podstawą nędznej płacy roboczej przy nadmiernym czasie pracy, podobnie jak pierwotnie była ona wytworem tych okoliczności. Ograniczamy się tu do wzmianki o tym ruchu, gdyż nie do tego miejsca należy analiza konkurencji. Ale niechaj na chwilę głos zabierze sam kapitalista:
„W Birmingham konkurencja pomiędzy majstrami jest tak wielka, że niejeden z nas jako pracodawca zmuszony jest czynić rzeczy, których powstydziłby się w innych warunkach; a jednak zarabiamy więcej pieniędzy (and yet no more money is made), lecz tylko publiczność ciągnie stąd korzyść“[15].
Czytelnik przypomina sobie, że w Londynie istnieją dwie kategorje piekarzy, z których pierwsza sprzedaje chleb po pełnej cenie (the „fullpriced“ bakers), a druga poniżej ceny normalnej („the underpriced“, „the undersellers“). Piekarze „fullpriced“ oskarżają swych konkurentów przed parlamentarną komisją śledczą: „Istnieją oni jedynie dzięki temu, że po pierwsze oszukują publiczność (zapomocą fałszowania towaru), powtóre łupią ze swych ludzi 18 godzin pracy za płacę, odpowiadającą pracy dwunastogodzinnej... Nieopłacona praca (the unpaid labour) robotników jest środkiem, zapomocą którego prowadzona jest walka konkurencyjna... konkurencja pomiędzy majstrami piekarskimi jest przyczyną trudności w usunięciu pracy nocnej. Underseller, sprzedający chleb poniżej ceny kosztu, zmieniającej się w zależności od cen mąki, me ponosi szkody, gdyż wyciska więcej pracy ze swych ludzi. Jeżeli ja wyciskam ze swych ludzi tylko 12 godzin pracy, a sąsiad mój 18 lub 20, to musi on mnie pobić ceną sprzedażną. Gdyby robotnicy mogli wymóc opłacanie pracy nadzwyczajnej, to wnet położyliby kres tej sztuczce... Śród robotników, zatrudnionych przez Undersellers, jest wielu cudzoziemców, chłopców i innych, którzy zmuszeni są zadawalać się wszelką niemal płacą, którą uda im się dostać“[16].
Jeremjada ta jest zajmująca i dlatego, że okazuje, jak dalece w mózgu kapitalisty odzwierciadla się tylko pozór stosunków produkcji. Kapitalista nie wie o tem, że również normalna cena pracy obejmuje pewną ilość pracy nieopłaconej, i że właśnie ta praca meopłacona jest normalnem źródłem jego zysku. Kategorja dodatkowego czasu pracy nie istnieje dlań wogóle, gdyż jest zawarta w normalnym dniu roboczym, który on opłaca w swem mniemaniu zapomocą płacy dziennej. Ale istnieje dlań oczywiście czas nadliczbowy, przedłużenie dnia roboczego poza granice, odpowiadające zwykłej cenie pracy. Wobec swego konkurenta, sprzedającego towar poniżej ceny normalnej, żąda on nawet, aby ten czas nadzwyczajny był opłacany dodatkowo (extra pay). Znowuż me wie on nic o tem, że ta płaca dodatkowa włącza płacę nieopłaconą równie dojrzę, jak cena zwykłej godziny pracy. Naprzykład cena jednej godziny dwunastogodzinnego dnia roboczego wynosi 3 pensy, wartość wytworzoną przez pól godziny pracy, cena zaś nadliczbowej godziny pracy 4 pensy, wartość wytworzoną przez dwie trzecie Rodziny pracy. W pierwszym wypadku kapitalista przywłaszcza sobie bezpłatnie połowę, w drugim jedną trzecią godziny pracy.




  1. Samą wartość pieniądza przyjmujemy tu zawsze za stałą.
  2. „Ceną pracy jest suma, wypłacona za daną ilość pracy“ (Sir Edward West: „Price of corn and wages of labour. London 1826“, str. 67). West jest autorem rozprawy bezimiennej, stanowiącej epokę w dziejach ekonomji politycznej: „Essay on the application of Capital to land. By a fellow of the University College of Oxford. London 1815“.
  3. „Płaca robocza zależy od ceny pracy i od ilości pracy dokonanej. Podwyżka płacy roboczej niekoniecznie jeszcze oznacza wzrost ceny pracy. Przy dłuższym czasie pracy i większem natężeniu płaca robocza może znacznie wzrosnąć, choć cena pracy pozostaje ta sama“ (West: Price of corn and wages of labour, London 1826“, str. 67, 68, 112). Z zagadnieniem głównem: co określa „cenę pracy“? — West załatwia się zresztą zapomocą banalnych frazesów.
  4. Czuje to najfanatyczniejszy przedstawiciel burżuazji przemysłowej 18-go wieku, częstokroć przez nas cytowany autor „Essay on trade and commerce“, choć przedstawia rzecz tę w sposób mętny: „Cena środków utrzymania określa ilość pracy, a nie jej cenę (rozumie on przez to nominalną płacę dzienną lub tygodniową). Jeżeli cena środków utrzymania zniży się znacznie, to oczywiście zmniejszy się również w tym stosunku i ilość pracy... Fabrykanci wiedzą, że istnieją różne metody podnoszenia i zniżania ceny pracy bez zmieniania jej sumy nominalnej“ („Essay i t. d.“, str. 48, 61). N. W. Senior w swych „Three lectures en the ratę of wages. London 1830“, gdzie korzysta on z dzieła Westa, nie przytaczając go, powiada między innemi: „Robotnik jest głównie zainteresowany w wysokości płacy roboczej“ (str. 14). A więc robotnik jest głównie zainteresowany w tem, co otrzymuje, w nominalnej sumie płacy roboczej, a nie w tem, co daje, w ilości pracy!
  5. Skutek takiej anormalnej redukcji czasu pracy jest zupełnie różny od skutków ogólnego skrócenia czasu pracy drogą przymusu prawnego. Redukcja taka nie ma nic do czynienia z absolutną długością dnia roboczego i może nastąpić równie dobrze przy piętnastogodzinnym dniu roboczym, jak przy sześciogodzinnym. Normalna cena pracy w pierwszym wypadku obliczona jest na podstawie piętnastogodzinnej pracy robotnika, a w drugim — na podstawie pracy sześciogodzinnej. Skutek pozostaje więc ten sam, jeżeli w pierwszym wypadku robotnik jest zatrudniony tylko przez 7½ godziny, w drugim tylko przez 3 godziny.
  6. „Norma opłaty za czas nadliczbowy (w rękodzielniach koronek) jest tak mała, ½ pensa i t. d. za godzinę, że pozostaje w rażącym kontraście ze szkodą, wyrządzoną zdrowiu i sile żywotnej robotników... Poza tem owa drobna nadwyżka, w ten sposób zarobiona, nieraz znowu musi być wydana na dodatkowe środki pokrzepiające“ („Children’s Employment Commission, 2nd report“, str. XVI, n. 117).
  7. Naprzykład w drukarni tapet przed niedawnem wprowadzeniem ustawy fabrycznej: „Pracowaliśmy bez przerwy na posiłki i w ten sposób koń czyliśmy dniówkę 10½-godzinną o 4½ popołudniu, a cała reszta — to czas nadliczbowy, rzadko kończący się przed 8 wieczór; w rzeczywistości więc praca nadliczbowa trwa u nas przez rok cały“ (Mr. Smith‘s Evidence w „Chilldren‘s Employment Commission 1st report“, str. 125).
  8. Naprzykład w bielnikach szkockich. „W niektórych okolicach Szkocji w przemyśle tym (przed wprowadzeniem ustawy fabrycznej z r. 1862) stosowany był system czasu nadliczbowego, to jest 10 godzin liczyło się za normalny dzień roboczy. Robotnik otrzymywał zań 1 szylinga i 2 pensy. Ale do tego dochodziły jeszcze codziennie 3 lub 4 godziny nadliczbowe, za które płacono po 3 pensy za godzinę. Wynik tego systemu: robotnik, pracujący tylko przez czas normalny, mógł wyrabiać jedynie płacę tygodniową wysokości 8 szylingów. Bez czasu nadliczbowego płaca ta nie wystarczała“ („Reports of insp. of fact. for 30th april 1863“, str. 10). „Dopłata za czas nadliczbowy jest pokusą, której robotnicy nie mogą się oprzeć“ („Reports of insp. of fact. for 30th april 1848“, str. 5). Introligatornie londyńskiej City zatrudniają bardzo wiele dziewczynek w wieku lat 14—15, wprawdzie pod osłoną kontraktu o praktykantach, który przepisuje określone godziny pracy. Niemniej jednak w ostatnim tygodniu każdego miesiąca pracują one do 10, 11, 12 i 1 w nocy, razem z robotnikami starszymi, w bardzo mieszanem towarzystwie. „Majstrowie kuszą (tempt) je dodatkiem do pracy i pieniędzmi na dobrą wieczerzę“, którą one przynoszą sobie z sąsiednich knajp. Wielka rozpusta, szerzona w ten sposób śród tych „young immortals“ [„młodych nieśmiertelnych“] — („Children‘s Employment Commission, 5th report“, str. 44, n. 191), znajduje kompensatę w tem, że oprawiają one między innemi wiele egzemplarzy biblji i innych ksiąg budujących
  9. .Patrz „Reports of insp. of fact. for 30th april 1863“, str. 5. Londyńscy robotnicy budowlani w czasie wielkiego strajku i lokautu w roku 1860 wystąpili z zupełnie słuszną krytyką tego stanu rzeczy, oświadczając, że mogą przyjąć pracę godzinną tylko pod dwoma warunkami: 1) że wraz z ceną godziny pracy będzie ustalony normalny dzień roboczy dziewięciogodzinny, względnie dziesięciogodzinny, i że cena godziny dziesięciogodzinnego dnia roboczego będzie wyższa, niż dziewięciogodzinnego; 2) że każda godzina ponad normalny dzień roboczy będzie opłacana stosunkowo wyżej, jako czas nadliczbowy.
  10. „Jest rzeczą znaną, że tam, gdzie regułą jest długi czas pracy, równie regularnie znajdujemy niskie place“ („Reports of insp. of fact. for 31st october 1863, str. 9). „Praca, zapewniająca najnędzniejszą strawę, przeważnie bywa nadmiernie przeciągana“ („Public Health, 6th report 1864, str. 15).
  11. „Reports of insp. of fact. for 30th april 1860“, str. 31, 32.
  12. Naprzykład w Anglji robotnicy, zatrudnieni przy ręcznym wyrobie gwoździ, wskutek niskiej ceny pracy muszą pracować 15 godzin dziennie, aby wyrobić najnędzniejszą plącę tygodniową. „Wiele jest godzin w dniu, 1 cały ten. czas musi on harować, aby zarobić 11 pensów lub 1 szylinga, a z tego potrącić trzeba 2½ do 3 pensów na zużycie narzędzi, opał, odpadki żelaza“ („Children‘s Employment Commission, 3rd report“, str. 136, n. 671). Kobiety, przy tym samym czasie pracy, wyrabiają płacę tygodniową, wynoszącą zaledwie 5 szylingów (tamże, str. 137, n. 674).
  13. W wydaniu francuskiem następuje tu zdanie: „Korzyść kapitalisty jest więc dwojaka: oberwanie zwykłej ceny pracy i przedłużenie pracy ponad zwykłą normę“. Tł.
  14. Gdyby naprzykład robotnik fabryczny nie zgodził się pracować tak wielką liczbę godzin, jaka została ustalona, „to wnet zostałby zastąpiony przez kogoś, gotowego pracować dowolną liczbę godzin, i w ten sposób zostałby wyrzucony na bruk“. — („Reports of insp. of fact. for 31 st. Oct. 1848“. Evidence, str. 39, n. 58). „Jeżeli jeden człowiek wykonywa pracę dwóch... to stopa zysku zazwyczaj wzrasta — wskutek tego, że dodatkowa ilość pracy zmniejszyła jej cenę“. (Senior: „Three lectures on the ratę of wages London 1830, str. 14).
  15. „Children‘s Employment Commission 3rd report“, Evidence, str. 66, n. 22.
  16. „Reports etc. relative to the grievances complained of by the journey men bakers. London 1862“, str. LII i tamże, Evidence, n. 479, 359, 27 Jednakowoż również Fullpriced, jak o tem już była wzmianka, i jak to przyznaje nawet ich rzecznik Bennett, każą swym ludziom „zaczynać pracę o “ wieczór lub wcześniej i przedłużają ją nieraz do godziny 7 następnego wieczora“ (tamże, str. 22).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Karl Marx i tłumacza: Jerzy Heryng.