Kamienica w Długim Rynku/XL

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Kamienica w Długim Rynku
Wydawca Michał Glücksberg
Data wyd. 1868
Druk J. Unger
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Wypadek ten, wiadomość o sukcesyi zaraz nazajutrz rozeszły się po mieście, wiedział o wszystkiém Wudtke, wiedział Fiszer i inni... naturalnie dużo rozprawiano, ale stary bankier śmiał się z tego jak ze skarbu, którego szukali Paparonowie.
— Są rodziny predestynowane od Boga, mówił szydersko, ażeby ich los bawił mydlanemi bańkami... Paparonom nie dosyć było zaklętego skarbu, zyskali jeszcze zaklętą sukcesyą... w którą rzeczywisty grosza ostatek pewnie wlepią? — W dodatku, szeptał ciszéj, sukcesyą po jakiéjś rodzinie hrabiowskiéj, pańskiéj, doskonałą jest do zawrócenia głowy i obałamucenia próżnością...
Pomimo tych przedrwiwań, Wudtke nie bardzo był rad możliwemu poprawieniu losu Paparonów... utrudniało to jego plany. Niespuszczając wszakże oka z Fiszera, jemu udzielił wiadomości o tém, sądząc że tém go podbudzi do zbliżenia się ku pięknéj Klarze i starania o nią. Nadawał taki obrót rzeczy, aby z niepomyślnego nawet skorzystać wypadku.
— Wiész Fiszer, rzekł do niego wieczorem tego dnia, tobie się we wszystkiém w szczególny sposób szczęści. Ledwieś pomyślał o Klarze, bo żeś pomyślał tego mi się nie wypiéraj, jużcić na nią spada sukcesya i zjawia się szlachecka familia, bądź co bądź, to von przy nazwisku żony, jakkolwiek głupstwo... ale brzmi przyjemnie... — Spojrzał na Fiszera, który był zmieszany.
— Ja przecie ani myślę o pannie Klarze; na co mi to wmawiasz, odparł Fiszer, nie przeczę iż cudownie piękna... nie wypiéram się że mi się podoba — ale żenić się! żenić się!
— Jużciż nie spodziéwam się byś myślał, że Jakub będzie obojętném okiem patrzył na miłostki płoche i bez celu... To sobie, kochany Fiszer z góry powiedziéć musisz, że trzeba będzie skończyć u ołtarza.
— Ja się nie żenię i nie chcę żenić — odparł Fiszer skłopotany, na co mi to narzucanie...
— Bo cię znam! klepiąc go po ramieniu wedle obyczaju niemieckiego, rzekł Wudtke, który znał słabe strony człowieka i wiedział że mu wiele wmówić można. Lepiéj ci skończyć trudno jak takiém ożenieniem, najpiękniejsza panna w Gdańsku! w Prusach, familia z tém von które nie szkodzi... daléj dom pyszny. Cóż chcesz więcéj...
Fiszer już zmilczał; ale obróciwszy to w żart, poszedł wszakże zamyślony i w duchu mocno projektem tym zajęty...





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.