Kamienica w Długim Rynku/LXXXIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Kamienica w Długim Rynku
Wydawca Michał Glücksberg
Data wyd. 1868
Druk J. Unger
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Nadeszły chłodniejsze noce i ranki, kąpiele powoli ustawały, rozjeżdżali się goście... Sobótka wyludniała, tylko Paparonowie jeszcze pozostali na czas jakiś w téj cichéj ustroni. Polubiła ją szczególniéj Klara, postanowili więc dosiadywać aż do burz i wichrów jesiennych.
A jesień w tym roku, co się rzadko trafia gdy człowiek tego potrzebuje, przeciągnęła się długo jeszcze, cicha i prześliczna. Im mniéj obcych otaczało tu maleńką kupkę biédnych konwalescentów, tém im lepiéj z tém było.
Wudtke który po doznaném nieszczęściu, straciwszy syna, widział w tém palec Boży, karzący go za wyparcie się kobiéty ukochanéj... stanowczo się oświadczył Karolinie Hals... i od tego czasu był spokojniejszym. Los biédnéj kobiśty nie był do pozazdroszczenia, ale nie wahała się na chwilę, widząc w tém powinność. Pożegnawszy Paparonów, wyjechała zaraz do Gdańska, a w tydzień potém miejscowa gazeta w rubryce familijnych wiadomości doniosła o ślubie bankiera z Karoliną Hals. W mieście różne to wywołało wrażenia i sądy... w ogóle jednak umiano ocenić czyn ten i jego pobudki... Wudtke ożywił się nieco, dom jego zmienił, a Berensowie na których to jak piorun spadło, z narzekaniem na ojca, na intrygi, nieukontentowani, prawie się z nim poróżniwszy, odjechali nazad do Berlina.
Pułkownik przetrwawszy piérwszy a srogi żal — przyszedł do siebie zupełnie.
— To pewna, mówił żartobliwie przed Klarą, że jestem dobry na rękę; byłem o kim pomyślał, pewnie się znajdą konkurenci i któś mi z przed nosa pochwyci.
Żartował, ale serce go bolało...
— Znajdziesz sobie żonę łatwo... jeśli cię nic nie kosztuje coraz nowy czynić wybór... mówiła Klara.
— Nie — już koniec, to była ostatnia próba, pozostaję z papugą... na wieki... kwita z kobiét, przechodzę na nieprzyjaciela rodzaju żeńskiego, z wyjątkiem jednéj Klarci...





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.