Jezuici w Polsce (Załęski)/Tom I/002

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Załęski
Tytuł Jezuici w Polsce
Podtytuł Walka z różnowierstwem 1555—1608
Wydawca Drukarnia Ludowa
Data wyd. 1900
Druk Drukarnia Ludowa
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały Tom I
Indeks stron


§ 2. Polityczne znaczenie reformacyi dla Polski. — Tolerancya religijna skutkiem słabości polskiego rzędu. — Wadliwość Konstytucyi polskiej.

Jakiemi drogami reformacya, zwana u nas lekceważąco „nowinkami religijnemi“ przyszła do Polski, dlaczego tak nagły wzrost wzięła, powiem na innem miejscu. Tu nas zajmuje pytanie, jaki ona wpływ wywarła na centralny parlamentaryzm polski, o ile przyczyniła się do wykształcenia politycznego szlachty, czy i o ile posłużyła do wzmocnienia lub osłabienia rządu polskiego?
Uważano ją powszechnie za córkę humanizmu, „który wywołał swawolę myśli a jałowość czynu“. Odmienić, odrodzić ona miała Kościoł „w głowie i członkach“ a rozpoczęła od negacyi najwyższej powagi Kościoła, widomej głowy jego, papieża, którego nazwała antychrystem; posunęła się do negacyi jednych dogmatów, wykrzywiła, skoślawiła drugie, zewnętrzny kult religijny ograniczyła do trzech sakramentów, psalmodyi i kazania, i przykrojoną w ten sposób wiarę Chrystusa Pana nazwała „czystą ewangelią“. W ślad za nią poszło wcale nie czyste a powszechne rozluźnienie obyczajów. To strona dogmatyczno-moralna reformacyi.
Jest i polityczna. Katolicyzm nie był religią oderwaną, abstrakcyjną, wcielił się w społeczeństwa i ludy, instytucye i państwa Europy. Na nim oparł się średniowieczny porządek świata. Kościół katolicki stróżem był praw i swobody jednostki i społeczeństw całych wobec przewagi i samowoli monarchów, i stale bronił tej zasady, że papież, jako namiestnik Chrystusów na ziemi, dzierży od Boga wszelką duchowną i świecką władzę, królowie zaś i książęta część tej władzy t. j. świecką biorą dopiero z drugiej ręki od papieża, i z sprawowania jej są przed nim odpowiedzialni. Reformacya widząc niespożytą siłę Kościoła właśnie w tej instytucyi papiestwa, przeciw której w pierwszym planie walczyła, wprowadziła doktrynę, że każdy panujący władzę swą bierze bezpośrednio od Boga, że więc w swem państwie rozstrzygać może o wierze poddanych i wywiesiwszy zasadę: cujus regio illius et religio, zerwała z Rzymem, a królów i książąt wezwała, aby stanęli na czele narodowrych kościołów, i schroniła się pod ich skrzydła. Dla panujących pokusa nęcąca. Pozbyć się supremacyi papieża i Kościoła, sam być tego Kościoła głową i rządzić sumieniami poddanych, obłowić się majątkiem duchownym i uposażyć nim oddane sobie kreatury, aby rządzić absolutnie; toć to ideał władcy w klasycznym stylu cezarów rzymskich. Jakoż nie oparli się pokusie brandenburscy i sascy książęta Chrystian duński, Gustaw Waza szwedzki, Henryk VIII angielski królowie i na reformacyi zbudowali silną władzę rządową absolutum dominium.
Z drugiej strony papieże patrząc na odstępstwo tylu synów Kościoła, lękając się, aby ono nie ogarnęło reszty, domagali się od cesarza i wiernych jeszcze Kościołowi królów pomocy i ratunku, zrzekając się milcząco niektórych politycznych prerogatyw, a przynajmniej nie upierając się bardzo przy nich. Równocześnie przedsięwzięli na soborze trydenckim wewnętrzną rzetelną naprawę Kościoła „w głowie i członkach“. Usłuchali tego głosu Filip II hiszpański, Ferdynand I i II w Czechach, Węgrzech i Austryi, i stłumiwszy reformacyę, w imię reakcyi katolickiej, ugruntowali silny monarchiczny rząd państwa.
W Polsce obydwaj Zygmunci nie byli zdolni ani do otwartej apostazyi i utworzenia kościoła narodowego, i to się im chwali, ani do energicznego stłumienia reformacyi i utworzenia na jej ruinie silnego rządu, czy to dla braku stanowczości charakteru, czy też przez wyrachowanie polityczne. Czując niemoc królewskiej władzy a nie mając animuszu pójść przebojem, obrali pośrednią drogę, drogę kompromisu z reformacyą, tolerancyi religijnej; naśladowali w tem zresztą cesarza Karola V. Nie była ona u nich środkiem politycznym z góry obmyślanym, ale naturalnym skutkiem słabości ich królewskiej władzy i powiedzmy, ich charakteru.
Dzięki temu, już w ostatnich latach rządów Zygmunta I. reformacya miała wielu wyznawców między szlachtą a zwolenników w duchowieństwie. Wielki ruch umysłowy, zaprawiony namiętnością religijną, jaki od 1520 r. reformacya na Zachodzie wywołała, udzielił się Polsce, cywilizacyą z Zachodem związaną, a znalazł żywioły przyjazne w obniżeniu się ducha kościelnego w episkopacie, w mieszczaństwie niemieckiem, w reminiscencyach husyckich, w rozbudzonej humanizmem wyobraźni szlacheckiej, a wreszcie w wiekowym sporze z papieżem i duchowieństwem o annaty i dziesięciny. Młodzież bogatsza mimo edyktów króla wyjeżdża tłumnie na uniwersytety protestanckie, książki heretyckie sprzedawane na dziedzińcach akademii krakowskiej, namiętność rozstrząsania religijnych i politycznych zagadnień ogarnia rzeszę szlachecką. Poważniejsze, głębiej myślące umysły przerażone rokoszem lwowskim szlachty, anarchią możnowładców, korupcyą Bony, kupią się koło króla, żądają „naprawy rzpltej“, a widząc jego niedołęstwo starości, wszystką nadzieję pokładają w młodym Zygmucie Auguście, obranym jeszcze 1530 r. królem.
Pozyskać go przedewszystkiem pragnie nowinkami religijnemi rozbudzona szlachta. Ogół jej pojmował reformacyą po swojemu, jako dopełnienie wolności swej politycznej. Nie tykając dogmatu, a przynajmniej nie wiele troszcząc się o niego, nie znosząc hierarchii kościelnej, nie łakomiąc się na dobra duchowne, pragnął niezawisłości od Rzymu, zniesienia jurisdykcyi biskupiej, annat i dziesięcin, żeństwa księży, komunii pod dwoma postaciami, polskiego języka w nabożeństwie, słowem narodowego kościoła z królem na czele (a więc schyzmy), którym objęci być mieli rzymsko-katolicy zarówno jak i greko-rusini. Niejasne to, mętne zrazu pojęcie, skrystalizowało się wyraźniej 1555 r.[1], prymas Dzierzgowski sprzyjał mu, następca Uchański dążył otwarcie do jego zrealizowania. Chodziło o to, aby króla Zygmunta Augusta dla tej idei pozyskać.
To był postulat religijny. Były i inne politycznej natury, których nie zaspokoił Zygmunt stary, objęte jednym wyrazem „egzekucyi praw“[2]. Nadzieje zawiodły. Serce i rozum młodego króla zajęła obrona ukochanaj Barbary na sejmie piotrkowskim 1548, której oddalenia domagała się zuchwale podjudzona przez Kmitę i heretyckich panów izba poselska. Król żony nie oddalił, zraził się tylko do izby poselskiej, jako niesfornej i buntowniczej, oparł na możnowładztwie zheretyczałem w znacznej części, przeciwnem egzekucyi praw i wzmocnieniu władzy królewskiej, łączącem się nierzadko z burzliwą partyą heretyckich posłów przeciw królowi[3] lub podejmującem na własną rękę awanturnicze wyprawy, które rzpltą w niebezpieczną wojnę z Turkiem wplątać mogły[4].
Tymczasem herezye grasowały w najlepsze; luteranizm w miastach, kalwinizm na Litwie, Bracia czescy rozsiedli się w Wielkopolsce, Aryanie na Podgórzu karpackiem. Sejmy lat 1550, 1552, 1555, 1556—1557 i 1558 podobniejsze były do synodów religijnych, jak do politycznego zgromadzenia. Staczano na nich namiętne dysputy o jurisdykcyi duchownej, małżeństwie księży, kościele narodowym; sprawa egzekucyi praw poszła w odwłokę. Wznowił ją król na sejmie 1562 oparłszy się tym razem na izbie poselskiej, w której celowali i rej wodzili różnowiercy: Hieronim Ossoliński, Filipowski, Lasocki z Małopolski, Rafał Leszczyński, Czarnkowski, Bniński z Wielkopolski, dwaj Niemojewscy z Kujaw, Siennicki, Makowiecki, Herburt z Rusi. Oni to politycznie wysoce wykształceni i patryotyczni, ale w równym stopniu zarozumiali i zuchwali, nadawali ton tłumom szlacheckim na sejmikach i zjazdach, a na sejmie teroryzowali katolickich posłów, biskupów, świecki senat, czasem i króla samego. Rozpocząwszy egzekucyę od dóbr królewskich kontynuował ją król pomimo oporu senatu na sejmach 1562, 1565, 1566—1567, na których równocześnie, dla oporu Radziwiłłów i posłów litewskich, wlokły się leniwie układy o unię Litwy, zakończone nareszcie drogą kompromisu na sejmie w Lublinie 1. lipca 1569.
W ciągu tych namiętnych walk sejmowych nadarzała się królowi nieraz jeden sposobność złamania przewagi możnowładców, ukrócenia wszechwładzy izby poselskiej a wzmocnienia władzy królewskiej. Sami różnowiercy zgłaszali się do króla z gotowością pomocy, byle zniósł raz na zawsze jurisdykcyą duchowną, żądali n. p. aby powagą królewską, z tytułu przysięgi swej na prawa i przywileje rzpltej, przeprowadził egzekucyę praw, co mu wyborną sposobność do złamania opozycyi możnowładzczej dawało. Ofiarowali mu też swe usługi biskupi, byle ich prawa i przywileje w całości zachował, a herezye przemocą stłumił. Król z sposobności nie skorzystał. Czy to dla braku hartu moralnego, czy też przez wyrachowanie polityczne, sprawę egzekucyi puścił na niepewne morze parlamentarnych obrad, zostawił izbę poselską w atrybucyach, jakiemi ją sejm radomski 1505 uposażył, pozwolił jej na pięciu sejmach szumieć, burzyć się i zrywać na jedyną jaka jeszcze pozostała powagę papieża i biskupów, wreszcie zniecierpliwiony jej krzykliwością a jałowością obrad, przez trzy lata nie zwołał sejmu. Była to woda na młyn możnowładzców, którzy z swej strony schlebiali wszechwładnym posłom; jeden z nich Rafał Leszczyński, Brat czeski, złożył nawet senatorską godność, aby mógł posłować i marszałkować izbie. Jakoż szczytu znaczenia i władzy dostąpiła poselska izba na sejmie egzekucyjnym 1562 i następnych czterech sejmach, na których egzekucyę praw, unię Prus i Litwy królowi przeprowadzić dopomogła. On też pabłażał szlacheckiej swywoli, puszczał bezkarnie najazdy, rozboje, gwałty na księżach, kościołach, biednym ludzie popełniane, zniósł nie wprost ale ubocznie, znienawidzoną jurisdikcyą duchowną, i punkt ciężkości obrad sejmowych i rządu przeniósł do izby poselskiej.
Mógł był przynajmniej na Litwie wzmocnić tę władzę, jaką mu dawał tytuł w. księcia, dziedzica i pana. Uczynił przeciwnie. Dla zbliżenia Litwy do Polski i przygotowania mai szlachty do połączenia i zlania się z Polską, nadal jej jako „w. książę i pan“ Litwy w latach 1559—1564, te same prawa i przywileje, jakiemi cieszyła się szlachta polska, zaprowadził urzęda ziemskie i sądy ziemskie z wyborów, sejmiki i sejmy z izbą poselską o tej samej wadze i znaczeniu co polska, słowem szlachtę litewską, dotąd od współudziału w rządach przez panów litewskich usuwaną, uczynił na równi z szlachtą polską wszechwładnym stanem rzpltej. Prawda że i miastom litewskim dozwolił rządzić się prawem niemieckiem i przyswoić sobie komunalne urządzenia miast polskich[5].
Z tem wszystkiem egsekucya praw i unia Litwy, dla oporu możnowładców, nie przychodziła łatwo, pomimo że król okupił pierwszą ofiarowaniem czwartej części swoich dochodów (kwartą) na stałą obronę graniczną a drugą zrzeczeniem się tytułu i praw dziedzica Litwy. Polacy domagali się wcielenia Litwy; Litwini personalnej tylko unii; król na sejmach w Warszawie 1563 Parczewie 1564 i Lublinie 1569 dołożył trudów i starań, aby oboją stronę do ustępstw skłonić i kompromisem unii federacyjnej dokonać.
„Przywilej około unii W. X. Litewskiego z Koroną“[6] wielka karta rzpltej, którą się dwa wieki rządziła, jako owoc kompromisu zawierała błędy i braki fatalnych następstw.
Wielkim błędem było, że to „jedno nierozdzielne i nieróżne ciało, jedna wspólna rzplta“ miała dwoiste ministerya i dygnitarstwa, rząd, statut, skarb i wojsko dwoiste. Wielkim błędem było, że tym ministrom i urzędnikom tak w Koronie jak w Litwie pozostawiona dożywotność, bez należytej kontroli, bez odjęcia możności nadużycia władzy urzędniczej i zwrócenia jej przeciw królowi i rzpltej, słowem bez odpowiedzialności. Jedno i drugie otwierało wrota na oścież anarchii możnowładczej, wytworzyło przy gorączkowem pomnażaniu fortun prywatnych w ciągu lat 30 onych „królików“, którzy według słów Skargi „wszystko wam (szlachcie) popsują i was pogubią“[7].
Wielkim błędem było, że zastosowawszy najzupełniejszy samorząd ziem i województw i ciężki aparat centralnej reprezentacyi do Litwy, skoncentrowawszy władzę i rząd w wspólnym sejmie, nietylko nie przeprowadzono kodyfikacyi praw, ustaw i przywilejów, ale pozostawiono niejasność i lakoniczność konstytucyi nihil novi (1505 r.) dowolnemu tłumaczeniu czasu i ludzi. Nie było opisane prawem veto królewskie na sejmie, znaczenie wotów senatu, o ile one przyjąć lub odrzucić mogły uchwałę powziętą w izbie, a przedewszystkiem nie sformułowano jasno i nie określono zbyt elastycznych słów: „bez wspólnej zgody, sine communi consiliariorum et nuntiorum terrestrium consensu,“ czy wystarczy prosta większość, czy potrzebne dwie trzecie głosów, czy też jednomyślność? Czy osobno liczone być mają wota senatu, czy razem z wotami izby? Kto rozstrzyga w razie równości głosów? Dzięki tej niepojętej dla nas niedbałości, z „wspólnej zgody“ wyłoniło się w połowie XVII w. liberum veto, źrenica wolności indiwidualizinu szlacheckiego, przyczyna ostatecznej anarchii i upadku.
Wielkim błędem było, że uporządkowawszy na sejmach 1562—67 jako tako dobra stołu królewskiego i dzierżawy królewczyzn, zostawiono skarb rzpltej na łasce podatków, uchwalonych od wypadku do wypadku na sejmie i to z prawem odniesienia się do sejmików posejmowych; że ciężar ich zwalono na lud wiejski; że rozkład i wybieranie podatków pozostawiono sumieniu i przysiędze lustratorów, komisarzy podatkowych i strony interesowanej. Wiecznie pusty skarb rzpltej, skępstwo i wstręt sejmów do uchwalenia podatków, powolność i niesumienność w ich wybieraniu, słowem najniedołężniejszy system podatkowości, oto przyczyna, dla czego rzplta stałych przedstawicieli na obcych dworach utrzymać ani szkoły zdolnych dyplomatów wytworzyć nigdy nie mogła; dlaczego zamki i fortece waliły się, opatrzenia należytego w działa, prochy, kule, broń i ludzi nie miały; dlaczego czambuły tatarskie, bandy hultajskie, zbrojne kupy moskiewskie ustawicznie niepokoiły granice Polski, wyrządzając niemal rok rocznie w ludziach, dobytku i mieniu milionowe szkody; dlaczego oprócz garstki kwarcianego wojska, starego wyćwiczonego żołnierza pod ręką nie było, i prawie w obliczu nieprzyjaciela nowe zaciągi formować i ćwiczyć rotmistrzom przychodziło; dla czego wreszcie wojny wlokły się leniwo a najświetniejsze zwycięstwa marniały, gdy skąpo uchwalony podatek nie wystarczał, a nieopłacony żołnierz rozchodził się do domu albo sam sobie żołd wybierał.
Błędem było, że nie zniesiono szeregu ustaw sejmowych, podyktowanych egoizmem szlacheckim, rujnujących dobrobyt miast; gdy zakazano mieszczanom nabywać dóbr ziemskich, a szlachcie „mierzyć łokciem i kwartą“, trudnić się przemysłem i handlem; gdy nietylko nie wprowadzono ceł protekcyjnych, ale zniesiono wszystkie cła i wprowadzono zupełną wolność handlową wobec zagranicy; gdy oddano wewnętrzną administracyą miast pod bezpośredni nadzór wojewodów z prawem naznaczenia urzędowych cen na towary. Materyalna a tem samem polityczno-społeczna ruina miast była już tylko kwestyą czasu.
Grzeszyła ona jeszcze tem, że zlewając na jeden stan szlachecki niezmierne prawa, a tem samem nakładając nań ciężkie obowiązki, wymagające wielkiej cnoty obywatelskiej i wielkiego poświęcenia i większego jeszcze rozumu polityczcznego, nie opatrzyła tym prawom dostatecznej egzekutywy. Zostawiając wszystko na dobrą wolę obywateli, zdjęła z nich odpowiedzialność, przekroczeniu i zaniedbaniu praw zapewniła bezkarność. I rzecz doprawdy charakterystyczna: współczesnym politykom wydała się ona, pomimo braków i wad rażących, dobrą, nawet idealną, narzekali tylko na niewykonanie tych dobrych praw i w tym głównie kierunku wołali o naprawę rzpltej.
A już koroną błędów było, że, uchwaliwszy w zasadzie wolną elekcyą króla i w. księcia Litwy w jednej osobie, sposób i warunki elekcyi i prawno-państwową organizacyą bezkrólewia zostawiono przypadkowi. Rzplta stała się zajezdnym domem polityki obcej, targowicą władzy królewskiej. Oto konstytucya polska w chwili przybycia Jezuitów; brzemienna w błędy i tych błędów nieodproszone, nieodbłagane a zgubne następstwa, którą akt unii 1569, „wielka karta“ rzpltej przyjął, zatwierdził i sankcyonował w całości. Słusznie nazwał ją Szujski „błędnem kołem instytucyj polskich, które plątało kraj w coraz większy zamęt“[8].





  1. Andrzej Frycz Modrzewski w pismach De emendanda Republica, De letjatis ad Concilium christianum mittendis wprowadza śmiało ideę kościoła narodowego i potrzebę soboru narodowego.
  2. Co to znaczy? Jest to „wypełnienie praw i swobód koronnych “ jak się wyraża król w przedmowie do konstytucyi sejmu 1562/3, czyli ujęcie w karby tego co z prawami i przywilejami rzpltej w sprzeczności stało, oraz wprowadzenie w życie uchwał sejmowych niewykonanych jeszcze, jak unia zupełna Prus i Litwy z Polską, opatrzenie stałej obrony granicznej, uchylenie sądów biskupich o herezye jako, zdaniem szlachty, przeciwnych statutom jedlińskiemu i czerwieńskiemu o wolności osobistej i niekonfiskowaniu dóbr bez poprzedniego sądu i wyroku królewskiego. Czekały wykonania czyli egzekucyi ustawy sejmowe o dobrach koronnych, podatkach, wojsku i urzędnikach. Możnowładcy, w których egzekueya praw najbardziej godziła, owładnąwszy królem, umieli długo przeszkodzić egzekucyi, a potem ją obciąć i skoślawić.
  3. Typem magnata tej doby Piotr Kmita † 1553. rycerz dzielny, dyplomata zręczny, mecenas nauk hojny, dla braci szlachty wylany, a równocześnie w chciwości nowych starostw, w ambicyi nowych dygnitarstw nienasycony, prawa gwałciciel, trzymający na wiśnickim dworze bandę hultajów na każdy gwałt i mord gotowych, narzędzie intryganckiej Bony, z urazy do hetmana Tarnowskiego podżegający pod Lwowem szlachtę do wojny kokoszej, główny agitator na sejmie 1548 przeciw małżeństwu króla z Barbarą, przyjmujący już 1550 obydwoje królestwo z niesłychanym przepychem na zamku swym w Wiśniczu. (A. Krasicki. O Kmitach. Bibl zakł. Ossol. r. 1847 t. II.)
  4. Wyprawa Olbrachta Łaskiego i Wiśniowieckiego 1562 i 1563 na Mołdawią, aby Heraklidesa wprowadzić na tron i obronić przeciw Tomży.
  5. Szujski. Dzieje Polski II. 303.
  6. Vol. leg. III. 87—92.
  7. Kaz. sejmowe VI O monarchii i królestwie.
  8. Dzieje Polski III 2.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Załęski.