Słońce już padło, ciemna noc nadchodzi,
Nie wiem, co za głos uszu mych dochodzi;
Postoję mało, a dowiem się pewnie,
Dla czego płacze ta pani[1] tak rzewnie.
Już to dziesiąte lato niebo toczy,
Jako me smutne zawsze płaczą oczy;
A dokąd mi się miły mój nie wróci,
Żaden na świecie troski mej nie skróci.
Już wszyscy inszy nazad przyjechali,
Którzy nieszczęsnej Troje dobywali:
Jam tylko sama bez męża została,
Sroga fortuna, ta mi go zajźrzała.[2]
Bodaj był w ten czas, gdy do Sparty płynął,
Ten cudzołożnik[3] na morzu zaginął; —
Uszłabych była tej ciężkiej żałości,
Przed którą prawie[4] schną dziś moje kości.
Jako ptak, kiedy towarzysza zbędzie,
Nigdy na rózdze zielonej nie siędzie,
A między bory i pustymi lasy,
Sam jeden lata po swe wszystkie czasy,
Tak ja nieszczęsna w jego niebytności,
Muszę być zawżdy w trosce i w żałości;
Chronię się ludzi, sama nie wiem czemu,
Radam, gdy świadka nie mam płaczu swemu.
Bałam się zawżdy, póki wojna trwała,
Alem wżdy o nim nieboga słyszała;
Teraz niewiedzieć gdzie po świecie błądzi,
A wierne serce zawsze gorzej sądzi.
Troszczą mię, smutną srogie morskie wody,
Troszczą mię wiatry i złe niepogody,
Troszcze mię wszystko, cokolwiek być może;
Tobie go ja tam poruczam, mój Boże.
I to mi czasem na myśl więc przychodzi,
(Bo łacno gdy chce nieszczęście ugodzi)
Że moje serce prózno się frasuje,
A on podobno gdzie indziej miłuje.
Źlećby mi płacił moje życzliwości,
Bych miała doznać takiej niewdzięczności;
Bodajbych pierwej ostatnie[5] skonała,
Niźli nowiny takiej doczekała.
Aleć ja dufam jego szczerej cnocie,
Że mię nie będzie chciał mieć w tym kłopocie;
Będzie pamiętał i statecznie chował
Miłość i wiarę, którą mi ślubował.
Usilne wiatry, co morzem władacie,
Jeśli też kiedy co to miłość znacie, —
Dodajcie mu tak szczęśliwego biegu,
Że wrychle stanie na ojczystym brzegu.