Przejdź do zawartości

Jana Kochanowskiego Dzieła polskie (1919)/Dziewosłąb

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Kochanowski
Tytuł Jana Kochanowskiego Dzieła polskie
Podtytuł wydanie kompletne, opracowane przez Jana Lorentowicza
Wydawca Tow. Akc. S. Orgelbranda S-ów
Data wyd. [1919]
Miejsce wyd. Warszawa
Indeks stron




DZIEWOSŁĄB

JANA KOCHANOWSKIEGO.



A ja zaś tak rozumiem, że do ożenienia,
Nie stanu wysokiego, nie dobrego mienia,
Nawet ani gładkości tam wam szukać trzeba,
Jako wstydu a cnoty, darów przednich z nieba.
Bo acz to wszytko dobre i ma swe przysmaki,
Ale z cnotą złożywszy, pójdzie między braki;
Bo rzeczy są niepewne i które czas gładzi,
A co nawięcej, takim przymiotom więc wadzi.
Człowiek, mając te dobra, dobry z nich nie będzie,
I owszem, między złemi pełno tego wszędzie,
Ale cnoty nieszczęście żadne nie zhołduje,
Ani wiek zazdrościwy jej krasy ujmuje.
Kto tę ma, tego dobrym człowiekiem mianują,
W tym jednym źli z dobrymi spółku[1] nie najdują
Przeto tak ważmy gładkość, tak dom i klejnoty,
Jakoby pierwsze miejsce zawżdy miały cnoty.
Helena i w królewskim domu się rodziła,
I gładkością nad insze obdarzona była:

A cóż potem? zdradziwszy męża właściwego,[2]
Zjechała[3] przez namowy gościa wszetecznego.
Jaki dom, jakie złoto, jaka gładkość przy tej
Przysadzie[4] ma smakować myśli znamienitej?
Cnota tedy ma przodek, jako w każdej rzeczy,
Tak i w małżeństwie, i tę naprzód miej na pieczy.
Bo gdzie ta jest, by dobrze nic więcej nie było,
Człowiekowi z nią samą żyć na świecie miło.
Gdzie tej niemasz, tam wszytko swoję cenę traci,
Zacność precz, a uroda przez niej już nie płaci.
Cnotą grunt założywszy, kto przyniesie ktemu
I urodę i szczęście, blizki fortunnemu.
Bo dobra na trzy części mądrzy rozpisują:
Jedne w umyśle, drugie w ciele ukazują,
Trzecie z strony przychodzą, co szczęściem zowiemy;
Wszystkich trzeba, jeśli żyć doskonale chcemy.
Umysł, rozum, wymowę cnota zastąpiła;
Przy ciele się zamyka zdrowie, gładkość, siła.
Fortunie przypisują ród, powinowactwa,
Dostojeństwo, majętność, skarby i bogactwa: —
Ale do Koryntu przyść nie każdemu snadnie;
To wszytko rzadko kiedy jednemu przypadnie.
Przeto trzeba nam wiedzieć, jako co szacować,
Umysł naprzód i jego dary umiłować,
Potem dobra cielesne plac mają za temi,
Dopiero szczęście idzie z przypadki swojemi.

Acz ja nie wątpię, ze to będzie w podziwieniu,
Iżem ostatnie miejsce dał dobremu mieniu,
Które ludzie dzisiejszy w takiej cenie mają,
Że gwoli temu wszytko insze zamiatają.[5]
Ale jako w gorączce człowiek lubi wodę,
Mało się rozmyślając, że mu niesie szkodę,
Tak łakomstwo bezecne ludzką myśl fałszuje,
Że mu nic, okrom[6] co wrzód rodzi, nie smakuje.
Aby nie ta zła febra, co nam smak skaziła,
Inaczejby zdrowa myśl o rzeczach sądziła.
Patrz na niewinne dziatki, gdzie niemasz przysady,
Ani jeszcze uwodzą człowieka złe rady:
Ujźrzysz znaki niemałe wrodzonej hojności
I cnoty, a nie ujźrzysz skępstwa i chciwości.
Czemu? bo przyrodzenie na mleku przestawa,
A mając, co mu dosyć, dalej się nie wdawa.
A by ludzie do końca tak się sprawowali
A tylko przyrodzonym żądzom folgowali,
Nie byłyby w tej cenie perły, ani złoto,
Bo, bez czego być mogę, mogę nie dbać o to.
Komu tedy nie stęka[7] rozum, bez wątpienia,
Urody nie odstąpi dla dobrego mienia.
Bo jeśli ku nasieniu zboża wszelakiego,
Ziarna prawie na wybór szukamy pięknego,
Jeśli w mnożeniu stada urody patrzamy, —
W złączeniu swem nadto mieć mniejszą pieczą mamy?

Skąd się ma nie kopa bru,[8] nie źrzóbek[9] przymnożyć,
Ale człowiek, który ma dobra twego pożyć?
Z króla zwego Spartanie wzięli wielką winę,
Nie prze inszą, jeno prze tę niższą przyczynę,
Że był obrał niezgrabną jakąś żonę sobie:
Nie wiesz, pry,[10] że my królów czekamy po tobie?
Ale i to nam pismem podano od wieka,
Że na swój własny wyraz Bóg stworzył człowieka.
Skąd możem to rozumieć, że im kto cudniejszy,
Tem niejako być musi Bogu podobniejszy.
A tem barziej, jeśli kto i myśl tak sprawuje,
Że tegoż wizerunku zawżdy naszladuje.
Taka piękność zostaje zawżdy w swojej mierze,
Mądry, kto imo[11] wszytko to jedno obierze.
Ale Midas, gdy był tem od Boga pocczony,[12]
Że nie miał być w swej prośbie przezeń omylony,
Wszytko, prawi, Bóg może; a ja proszę o to:
Czego się kolwiek dotknę, niechaj będzie złoto.
O głupi Mida! widzisz, że nie tylko uszy,
Ale o rozum ośli nosisz przy swej duszy.
Przyzwolił Bóg, a on rad; ledwe podziękował,
Tak jął szukać, na czemby swej mocy skosztował.
Urwał rózgę, rózga się w złoto obróciła;
Kamień wziął podla drogi, ali[13] złota bryła;

Żyta dotknął, żyto wnet złotem zakwitnęło;
Jabłka dosiągł, a jabłko świecić się poczęło;
Umywa się, a złoto przez ręce się leje,
Ledwe ogarnąć może sercem swe nadzieje.
Złotą sobie każdą rzecz obiecują słudzy;
Zatem stół przykrywają, przynoszą jeść drudzy.
Siadł za stół, chleb wziął w rękę, z chleba kruszec prawy,
Potraw ruszył, wnet złotem stanęły potrawy.
Wina sobie każe dać, prózna myśl o winie,
Bo z sklenice przez gardło szczere złoto płynie.
Zlękł się nieborak Midas, widzi, że pobłądził,
Bo mu upad[14] przyniosło, co on szczęściem sądził.
W dostatku nie ma co jeść, a za trunek wody
Dałby i ono złoto i wszytki dochody.
Ręce do nieba wznosi: Odpuść, panie! a tej
Głodnej hojności pozbaw i nędze bogatej.
Midowymi przykłady na złoto nie ważmy,
Ale każdą rzecz wedle jej ceny uważmy.
Złoto jest rzecz nabyta, a siła ubogich,
Co pracą swą dostali majętności drogich.
Gładkość Bóg daje, a kto bez niej się urodzi,
By nabarziej pracował, bez niej takież schodzi.
Ale na gładką patrząc, przed się nie najem;
Takżeć i z rolej syna żadnym obyczajem
Nie wyprzesz, bo[15] na to żonę pojąć trzeba,
A chceszli jeść, szukajże pługiem w rolej chleba.
Tedy posagu nie brać; byś Likurga pytał,
Inaczejby w ustawach jego nie wyczytał.

A przed Likurgiem jeszcze, kto żonę pojmował,
Ten ojcu, ile kazał, naprzód ofiarował.
Ja, gdzie czego obyczaj jest, nie zakazuję,
Tylko co przed czem słusznie ma iść, ukazuję.
Ale o tem już nazbyt. Do ciebie, miłości,
Przystępuję, która masz siła stąd zazdrości,
Że ludziom snadź źle radzisz. Ale iż i w niebie,
I na ziemi nikt nie jest bezpieczen od ciebie,
A twym strzałom trudno się pawężą zasłonić,
Ani też[16] uciekać, abo rozumem się bronić:
Proszę cię, miałoliby kiedy przyść do tego,
Niechaj nic nie miłuję, co jest szkaradego.[17]
Ostatek na twą łaskę puszczam. Nie mieć złota —
Jeszcze nie szkoda; ale szkoda, co sromota.
Do miłości tak dosyć. Dido, jako żywa,
Aeneasza nie znała, to rzecz niewątpliwa;
Bo ona dobrze przedtem legła w grobie była,
Niźli Trojańskie mury grecka moc burzyła.
To prawda, że swą ręką śmierć zadała sobie,
Lecz o dobry Aenea, nie teskniąc po tobie,
Ale uchodząc łoża Jarby[18] srogiego,
A miłując małżonka chocia umarłego,
Któremu i po śmierci wiarę chować chciała.
Bodaj tak swego męża każda miłowała!

A jeśli kto równego szuka towarzysza,
Uważże sobie ten rym u Marcyalisza:
Podlejszą[19] żonę pojmi, tak ja radzę tobie,
Bowiem inaczej równi nie będziecie sobie.
Aczby snać o tę podłość druga się gniewała,
Jeśli polską przypowieść od matki słychała.
Jakokolwiek, zrównania w obyczajach trzeba,
Dla spornej[20] żony, drugi nie chciał wniść do nieba.
Insze rzeczy u ludzi bacznych mało ważą,
Bo z fortuny nikomu chłubić się nie każą.
Ostatek Bogu porucz, Bóg sam wie, co dobrze,
Ale człowiek nie jest w to tak opatrzon szczodrze
Aby wiedział, co z jego lepszem; czas to potem
Okaże, lecz nam teraz tylko się śni o tem.
Tom ja pisał na siostry swej miłej żądanie,
Które u mnie tak ważne, jako rozkazanie.
I sama się do tego dobrze przyłożyła;
Naleść rym, to nawięsza moja praca była.










  1. spółek, u = towarzystwo, spólność.
  2. własnego.
  3. wyjechała, uciekła.
  4. przysada = dodatek, wada, podejście, podstęp.
  5. wszystkiem innem pomiatają, gardzą.
  6. oprócz tego.
  7. nie domaga.
  8. ber, bru = dzikie proso.
  9. źrebak.
  10. mówi, prawi.
  11. mimo.
  12. poczcić = zaszczycić.
  13. a oto.
  14. upadek, nieszczęście. (Przypis własny Wikiźródeł miejsce przypisu niepewne, brak w podstawie wydania.)
  15. dla miary wiersza; powinno być: bowiem.
  16. w piotrkowczykowych wydaniach: też — dla miary wiersza usunięto.
  17. dziś: szkaradnego.
  18. Jarbas, król jednego z plemion libijskich, który chciał poślubić Dydonę, gdy ta przybyła do Libii.
  19. niższego stanu.
  20. kłótliwej.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Kochanowski.