Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście/Księga pierwsza

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Długosz
Tytuł Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście
Data wyd. 1867–1870
Druk Drukarnia „Czasu“ W. Kirchmayera
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Karol Mecherzyński
Tytuł orygin. Annales seu cronicae incliti Regni Poloniae
Źródło Skany na Commons
Indeks stron
JANA DŁUGOSZA
DZIEJÓW POLSKICH
KSIĘGA PIERWSZA.

Jak po potopie powszechnym, przy budowaniu wieży Babilońskiej, jedyny język hebrajski, który od stworzenia świata trwał aż po owe czasy, Pan Bóg rozdzielił na siedmdziesiąt dwa języki, i w jaki sposób potomstwo Noego, z przyczyny rozliczności języków, a ztąd wynikłej życia i obyczajów odmiany, rozsiedliło się w osobnych świata częściach, Azyi, Afryce i Europie, których tu granice się opisują.



Początkowo ród ludzki, stworzony w czystości i niewinności, wyszedł od Adama, naszego pierwszego ojca, któremu Bóg przeznaczał namiestnicze na ziemi włodarstwo, jak drugiemu rządcy i panu, gdyby głosu Stwórcy raczej niż kusiciela chciał był posłuchać. Wszechmocny utworzył go na własny swój obraz, i uczynił mało co pośledniejszym od Aniołów, najślachetniejszym między stworzeniami, z władzą panowania nad niemi podług woli, i wlaną mu duszą rozumną, złe od dobrego rozeznawać zdolną. Ród ten, gdy przeciw przykazaniu Pańskiemu skosztował owocu z drzewa zakazanego, wygnany z raju roskoszy, odziedziczył ziemię cierniem i ostem zarosłą, aby pożywał chleb gorzki w pocie czoła i płaczu utrapienia.

Za czasem, gdy tułacz na tym padole nędzy chuci sprosnych nierządem pokaził się i zepsował, wywołując nieprawością swoją kaźń zasłużoną z nieba, przepuścił Bóg potop na zatratę bezbożnych, ośm tylko zachowawszy dusz niewinnych, dla nagrodzenia dobrych uczynków i przekazu pierwotnej wiary.
Kiedy wreszcie Bóg dobrotliwy uśmierzył klęskę potopu, znowu plemię ludzkie wyradzać się poczęło, krzewiąc złe z ziarna podobnego przestępstwa, jakiém Adam w raju siebie i potomstwo swoje był skaził, i za chytrą namową dawnego przeciwnika targnąc się przeciw samemu Stwórcy. Lata więc dwóchsetnego pierwszego po potopie, z porady Nemroda olbrzyma, syna Tanan, przemysłem odzyskać chcąc nieśmiertelność, odjętą sobie albo raczej utraconą przez grzech pierwszych rodziców, i usiłując przedłużyć zbyt krótką życia chwilę, jakiej mu Bóg dozwolił, postanowiło, wspólną pracą i nakładem, na pograniczach Nubii i Egiptu zbudować wieżę Babilońską, tak wzniosłą, iżby jej wysokością dorównać Najwyższemu, a to przekładając cegłę miasto wapna i piasku warstwami smoły ziemnej, która w owym kraju na wielu miejscach z ziemi wytryska. Podstawę dano jej szeroką na trzysta kroków, aby zamierzona budowa zwężając się ku górze stała tém mocniej, a trwałością i wyniosłością swoją oddalając wszelką obawę, zabezpieczała ród ludzki na przyszłość od jakichkolwiek bądź przygód, i nadzwyczajne wód wylewy, lub inne na ludzi wymierzone od Boga plagi wstrzymywała i odpierała. Tym sposobem miało się żyć podług upodobania, bez uległości i prawa. Bóg przecież miłosierny dla synów Adama, według obietnicy swojej i uczynionego z nimi przymierza, nie karał już płochych budowników za występną pychę i zuchwałość zalewnym potopem, nie chcąc wszystkiego razem zatracić stworzenia. Żeby jednak bezbożne skrócił na przyszłość zapędy, język Hebrajski, jedyny pod ów czas, jakim od Adama aż do tej pory wszyscy mówili i między sobą się porozumiewali, podzielił na siedmdziesiąt i dwa języki; a w ten sposób zmieszał dumne zamysły pomieszaniem mowy budujących, przeco odstąpili od swego dzieła, które już nieco się było podniosło. Jakoż ród wszystek Noego mieścił się początkowo w Chaldei, Damaszku Syryjskim i Armenii większej czyli Assyryi, gdzie leżała Niniwa. Inne kraje Azyi, Afryki i Europy, nie zwiedzane ani zamieszkane, dzikiemu jedynie zwierzowi i ptastwu dostępne, obszernemi zalegały puszczami, pokąd pycha nie rozerwała jedności w pierwotnym rodzie naszym i nie poróżniła ludzi wielością języków, które wprzódy jednę składały mowę. Za tą różnicą poszła odmienność w obyczajach, pożyciu, sposobie myślenia, postawie zewnętrznej, prawach, sądach, zwyczajach i obrzędach. Już więc niechęcią wzajemną bardziej niż językiem rozbratani, pokwapili się do szukania nowych siedlisk i rozbiegli różne zaludniać kraje. Tak gdy synowie Sema na dwadzieścia i dwa języki, a potomkowie Chama na trzydzieści i trzy podzieleni, Afrykę zamieszkali, plemię Jafeta, któremu się dostało siedmnaście języków, Europę całą w wieczystą posiadłość wzięło.
Europa zaś, poczynająca się od rzeki Tanais, którą Polacy w swoim języku Donem, Tatarzy Edylem zowią, z jednej strony Tyrreńskiém, z drugiej północném i Gadytańskiém zamknięta jest morzem. Don ów, wypływający z gór Ryfejskich, tak bystrym wartem bieży, że chociaż przyległy bród Meotycki i Bosfor częstokroć zamarzają, on jeden z przepaścistych spadając wyżyn nigdy Scytyjskim nie ścina się mrozem, i Azyą z Europą z jednej strony poczyna, z drugiej kończy, walna ich meta i granica. Morze znów Gadytańskie na krańcach Gallacyi od Herkulesowego Gades bierze swoje nazwisko. Dalej rościąga się morze północne, które ku północy niekiedy Sarmackiém się zowie, że na jego brzegach Sarmaci czyli Polacy swoje mają siedziby i miasta: z tych dwa celniejsze, Lubeka (po polsku Bukowiec) i Gdańsk, od Polaków osiadłe. Jest na tém morzu wysp wiele, jako to: Skandynawia, Fryzya, Szkocya, Irlandya (Hibernia) i inne krainy pomniejsze. Podle morza Tyrreńskiego, z wyspami które oblewa, Majorką, Minorką, Iwiką, Frumentarya, Korsyką, Sardynią, Sycylią, Mityleną, Wenecyą, Kretą, dochodzi się aż do Meotyckiego brodu. Kres stanowi miasto Bizancyum, inaczej Konstantynopol, leżące w Europie.
Te wszystkie zatém ziemie, po sam Kadyx (Gadis), który wraz z Pellą uzupełnia dziesięciogród Jafeta, zajęli swemi plemionami i językami siedmiu jego synowie: Gomer, Magog, Madai, Jawan, Tubol, Mosoch i Tyras albo Torias. Potém trzej synowie Gomera: pierwszy Ascenas, głowa Sarmatów albo Sauromatów, których Grecy Królowianami (Reginos) zowią, a z których wyszli Kalabrowie, Sycylianie, Appulczykowie i Latyni zamieszkujący ziemię Lacyum. Drugi Ryfat; od niego Paflagończycy, którzy z Paflagonii graniczącej z Galacyą przeprawiwszy się do Italii, Enetami się nazwali: od nich Wenetowie, Ligurowie i Emilowie początek wiodą. Trzeci Togor, głowa Frygów plemienia, którzy kraj swój Frygią nazwali. Czterej synowie Jawana, a z tych pierwszy Eliza, od którego Grecy Elidami zwani. Drugi Tarsis, od którego Cylikowie mieszkańcy Cylicyi z stolicą Tarsus. Trzeci Cetym, a od tego Cetyma Cypryjczykowie (zaczém Cypr wypada na syna Jafeta a nie Sema); stolica ich zowie się Citium. Czwarty Dodani, od którego idą Rodyjczykowie; stolica ich Rodus. Od Gomera syna Jafetowego pochodzą Galatowie, po łacinie Gallogrekami zwani: niegdyś bowiem Gallowie Senońscy najechawszy część Grecyi, od Greków i Gallów dali nazwisko Gallicyi. Od Madai Medowie, których miano Medya przyjęła. A od Jawana Iończykowie, plemię Greków, od których morze Jońskiém zwane. Z nich wyszli Grecy, którzy Troję i przyległe okolice zamieszkali. Po zburzeniu Troi, Pryam i Antenor zawinęli statkiem do Wenecyi; po zejściu zaś Antenora, którego w Padwie pogrzebiono, Pryam z towarzyszami swemi opanował Germanią, która od niego i brata rodzonego (germanus) tak nazwana, teraz od Teuta czyli Merkurego rzeczona jest Teutonią, u Łacinników zaś Alemanią od rzeki Lemanu. A ta Germania obejmuje w sobie następujące kraje: Lotaryngią czyli Brabancyą, Westfalią, Fryzyą, Turyngią, Saxonią, Szwecyą, Bawaryą i Frankonią. Ztąd najeżdżana Gallia, od poszarpania kraju (fractio) i butności mieszkańców, Francyi otrzymała nazwisko. Podobnie Britus, przypłynąwszy z Troi, ziemię, która teraz zowie się Anglią, od swego imienia Brytanią nazwał. Od niej także dawniejsza Sylwania, z drugiej od morza strony, dziś niższą Brytanią zwana. Od Mosocha syna Jafetowego pochodzą Kappadocyanie, z stolicą kraju Masaką, którą Tyberius Cezar od swego imienia Cezareą mianował. Od Tyrasa Trakowie, niby po ojca imieniu Tyrakowie, kraj przez siebie osiadły Tracyą nazwali. Szósty syn Jafeta Tubal, od którego Iberowie albo Hiszpanie, zwani wprzód Cetubalami, jakoby drużyną (coetus) Tubala. Ci uważając jednę z gwiazd, która tam po zachodzie późno zapada, gwiazdę tę wieczorną Hesperus, ziemię zaś od jej imienia mianowali Hesperyą. A gdy potém sioła i miasteczka nad rzeką, która teraz Iberem się zowie, pobudowali, nazwisko dawne Cetubalów słowem przekręconém z Iber przemienili na Celtyberów; kraj zaś przez siebie posiadany, a zawarty między oceanem i Tyrreńskiém morzem, toż Iberem i górami Pirenejskiemi, nazwali Celtyberyą, która potém od Hispana, władcy tej ziemi, Hiszpanii odzierżyła nazwisko. Siódmy syn Jafeta, Magog, od którego idą Scytowie, zwani także Massagetami, Gotowie, Swewowie, Alanowie i Hunnowie. Ci są synami Jafeta, którego ojcem był Noe, a tego zrodził Lamech. Pierwszy zaś człowiek z rodu Jafeta, imieniem Alan, przybył do Europy z trzema synami, których nazwiska są: Isycyon, Armenon, Negno. Isycyon miał czterech synów, Franka, Romana, Momaura i Bryta, który Brytanią pierwszy nazwał i posiadł. Wtóry zaś syn Alana, Armenon, miał synów pięciu: Socha, Walgota, Cebida, Burgunda, Longobarda. Trzeci nakoniec syn Alana, Negno, czterech synów był ojcem, a tych imiona są: Wandal, od którego nazwisko wzięli Wandalowie, teraz Polakami zwani, i który rzekę dziś Wisłą pospolicie zwaną chciał mieć rzeczoną Wandalem. Drugi syn Negnona Targ, trzeci Saxo, czwarty Bogor. Od Isycyona więc, pierworodnego syna Alana, poszli Frankowie, Rzymianie, tudzież inne narody Latynów i Alemanów. Od drugiego syna Alana Gotowie i Longobardowie. Od Negnona zaś, trzeciego syna, rozeszły się rozmaite narody po całej Europie, jako to: Ruś cała aż po krańce wschodu, Polska z ziem wszystkich najobszerniejsza, Pomorzanie, Kaszuby, ludy Szwecyi, Sarnii (która teraz Saxonią się zowie) i Norwegii. A od trzeciego syna Negnona, zwanego Saxo, Czechy i Morawa, Styrya, Karyntya, Karniola, teraz Dalmacyą zwana, Lissa (Lisna), Kroacya, Serbia, Pannonia, Bulgarya, Eliza.
Potomek więc synów Jafeta, Negno, ojciec wszystkich Sławian, wyszedłszy z równin Sennaar, i przebywszy Chaldeę a następnie Grecyą, z synami, krewnymi i gromadą swoją siadł około morza Czarnego i rzeki Istru, którą teraz nazywamy Dunajem. Rzeka ta, wypływająca z gór Germańskich, szerokiemi belty wyżynę Rauraku i całą przemierza Europę. Z ciasnych u źródła wynurzona czeluści, czterdzieści rzek w siebie potém bierze, z których wszystkie niemal spławne, i przebiegłszy rozległą ziemi przestrzeń, do Czarnego morza, zwanego pospolicie Euxyńskiém (jak niektórzy mniemają od rzeki Euxynu, która doń wpada) dawniej zaś rzeczonego Auxenem, siedmiu wlewa się ujściami, z których cztery tak potężne, że na sześćdziesiąt tysięcy kroków wody jego nie mieszają się jeszcze z morzem, i zachowują smak słodki, przyrodzony, nie przyjmując bynajmniej goryczy morskiej, i w tak długim biegu nie dając się zwalczyć ani pochłonąć. Naprzód więc Pannonią, pierwotną i najstarszą Sławian siedzibę, ojczyznę i kolebkę, która po wypędzeniu ich przez Longobardów, a potém po ustąpieniu z niej Hunnów, Węgrami zwać się poczęła; ztamtąd zaś szerząc się dalej, Bulgaryą czyli Mezyą, Dalmacyą, Serbią, Kroacyą, Bośnią, Rascyą, Karyntyą, Illiryą, i inne w tych stronach Adryatyku, Jońskiego i Egejskiego morza wyspy i pobrzeża, potomstwem swojém zaludnił, granicami od wschodu i południa o Grecyą, od zachodu oparłszy je o krainy Latynów, Italów i Teutonów. W czém uważać można osobliwszą nad rodem Słowiańskim opatrzność nieba, że ziemie tak obfite podziałem nań przypadły. Żadne bowiem w świecie krainy, prócz Indów, nie wydają (jak wiemy) szczodrzej złota, srebra, żelaza, miedzi i innych kruszców, najwięcej u ludzi cenionych, jak te ziemie, które Słowianie pierwotnie odziedziczyli. Ale ciężkie snadź były ich przewinienia, gdy za nie postanowił ich Bóg wypędzić, i ziemie tak bogate i płodne oddać w posiadłość Hunnom, Turkom i innym narodom, w tém mianowicie okazując gniewu swego surowość, że dopuścił nad ich plemieniem pastwić się barbarzyńcom i wypierać ich z pierwotnych siedlisk. Wielkie bowiem i nieocenione dary Opatrzność zlała na ród Słowian, mając pozostać nad niemi wieczyście z swojém błogosławieństwem, gdyby staranniej byli przestrzegali słuszności i sprawiedliwości: ale gdy prawo Boskie licznemi i zbyt ciężkiemi pogwałcili przestępstwy, wszystkie te dobra odebrane im zostały i innym przydzielone narodom. Między krajami zaś, które Dunaj od Barbarzyńskiego do Śródziemnego morza przedziela, pierwsze miejsce trzyma Mizya czyli Messya, od żniw plennych (messis) tak zwana, zkąd i starożytni śpichrzem Cerery ją nazywali. U nowoczesnych rzeczona Bulgaryą, graniczy na wschód z Tracyą, na południe z Macedonią, a od zachodu z Istryą.

Lech i Czech bracia wyszedłszy z Węgier, udają się do krain sąsiednich. Czech za zezwoleniem brata obejmuje Czechy i buduje miasta Pragę i Wielegrad.

Gdy Pannońskie dziedziny przez spółmieszkanie krajowców z przybyszami w jednę całość się zrosły, i liczne pozakładano w nich miasta i osady, naprzód zawiść wzajemna między potomkami Jafeta i żądza sporów, a potém jawne zaboje i wojny o granice powiatów, osad i miast, nie raz krwią bratnią i rodzinną zbroczyły ziemię. Do takiej bowiem wzrośli byli mnogości i liczby, że kraje, które posiadali, zdały im się już za ciasne.
Dwaj tedy synowie Jana, wnuka Jafetowego, Lech i Czech, którym dostała się była Dalmacya, Serbia, Slawonia, Kroacya i Bośnia, chcąc i obecnie i na przyszłość uchronić się przygód z wzajemnego powaśnienia wyniknąć mogących, zgodną radą i namową postanowili opuścić swoje gniazdo pierwotne, a nowych szukać do rozsiedlenia się posad. Zostawiwszy więc resztę braci w Pannonii, sami z całą drużyną osadników, rodzeństwem i dobytkiem jaki już posiadali, wyszli z Slawonii, Serbii, Kroacyi, Bośnii i zamku Psary położonego na wysokiej skale, oblanej rzeką Hui, która Slawonią od Kroacyi przedziela. Dotychczas gruzy rzeczonego zamku świadczyć się zdają o jego dawnej wspaniałości, a nazwę dawną po dziś dzień zachowuje wieś Psary, rozłożona pod oną obaliną, gdzie niegdyś obadwaj wodzowie Lech i Czech radzi przesiadywali i poddanym swoim wymierzali sprawiedliwość. Wyruszywszy ztamtąd posunęli się do sąsiednich i bliższych krain ku zachodowi; wiedzieli bowiem, że wschodnie strony innemi narodami były już licznie nasiadłe. W pochodzie przez okolice, które Morawa, Ohra (Egra), Łaba (Elba) i Wełtawa (Mulda) skrapiają, zważywszy, że ziemia tameczna była wielce urodzajna, wodami i strumieniami zwilżona, bynajmniej zaś nie uprawna i obszerną dziczejąca pustynią, młodszy z braci, Czech, tę sobie od starszego Lecha usilnemi prośbami na dziedzinę wieczystą i posiadłość wyjednał. Gdy bowiem obadwaj w tych stronach, a zwłaszcza na górze, którą w ich języku Rzyp zwano, pomiędzy Łabą, Wełtawą i Ogrzą przez długi czas społem obozowali, żyzność ziemi, łagodność nieba i między wzgórzami mnogie nizin rozłogi, tak dalece pierwszego z tych książąt Czecha a wraz drużynę jego ujęły, że wszystkich innych wyrzekłszy się i odstąpiwszy, tę ziemię za stałe obrał sobie siedlisko, które jemu i potomstwu jego miało wystarczyć. Na co gdy brat starszy Lech, prośbami jego skłoniony, zezwolił, dwie założył stolice, dwa miasta, jedno nad brzegiem Wełtawy, które języka swego brzmieniem nazwał Pragą, drugie nad Morawy potokiem, i to zwać kazał Wielegradem. Rozdzieliwszy potém ziemie pomiędzy swych osadników, pozakładał wiele miast i wiosek; cała zaś kraina od niego samego otrzymała miano, i dotąd Czeską się nazywa, lubo w łacińskim języku, który sławiańskiego brzmienia wyrazić należycie nie mógł, rzeczona jest Bohemią, przeto iż Sławianie Boga po swojemu Bohem nazywają. Ta zaś część ziemi, przez którą płynie Morawa, od gajów i borów, mających po środku gęste a zieleniące się równiny i murawy, Morawą nazwana. Czechy równą mają mieć długość i szerokość. Zaokrąglone nakształt wieńca, otaczają się do koła lasem, który u starożytnych zwany Hercyńskim, od pisarzy greckich i łacińskich często bywa wspominany. Kraj zwilżony jest rzekami, między któremi Elba czyli Łaba, wypływająca z gór granicznych między Czechami i Morawą, a środkowem łożem przedzielająca Sarmacyą Europejską od Germanii, tudzież Wełtawa, za najcelniejsze uchodzą. Z tych ostatnia podle Pragi płynie, przewiązana mostem kamiennym na czternastu słupcach. Brno zaś (Brunna) przecina rzeka Ruda.

Lech przybywa do Polski i w niej osiada. Opisuje się przyroda i żyzność tej ziemi i z jakiemi krajami graniczy.

Lech zatém, pożegnawszy brata młodszego Czecha, ruszył z drużyną wszystką, czeladzią, taborami i całym dobytkiem; a gdy przebył góry i lasy, które po staremu Hercyńskiemi się zowią, a w okół Polskę i Czechy ogradzają, znalazłszy kraj obszerny, dla mnogich puszcz, gajów i borów nieprzebyty, stepami i odłogami, gdzieniegdzie rościągającemi się bez granic, dziko zaległy, ożywiony spławem licznych jezior i strumieni, rolę przytém mający płodną, acz bez podsycenia jej gnojem prędko się wyradzającą, kraj w powszechności zimny i mroźny, osadzony między pasem nieba siódmym i ostatnim; w nim osiadł i za wieczyste sobie i potomkom swoim dziedzictwo go przeznaczył. Twory bowiem żywotne, tak jako i rośliny, snadniej wytrzymują największe zimno, a niżeli zbytek gorąca i upału. I dlatego Europa, chociaż zimowemi ściśnięta mrozami, zdatniejsza jest do uprawy i dogodniejsza ludziom na mieszkanie, niż Afryka, wrząca skwarem słonecznym; bowiem i przyroda więcej ma tu swobody, i łagodność nieba, połączona z przemysłem mieszkańców, którzy od zimna ogniskami i piecami się zabezpieczają, sprawia, iż ta część ziemi najwięcej jest zaludnioną.
Polska kraina, obfitująca w zboże, ponętna owocami, wielością ryb i smacznego nabiału, słynna zwierzyną, zamożna w bydło i trzody, miodonośne pasieki, stada koni i rozliczne ptastwo, bogata w żelazo i ołów, woski i masło, acz gdzieniegdzie uprawie ziemi odpowiada urodzaj bardziej wymuszony niż dobrowolny, kraina lesista, a ztąd obfitująca w bydło i trawy; grunt ma w wielu miejscach jałowy i nieużyty, z przyrodzenia niepłodny, ale okryty lasami i rozmaitego rodzaju drzewiną, przygodny już-to na pasieki, już na pastwiska dla bydła, i nigdzie nie próżnujący. Wina i oliwy kraj ten dla ostrego północnego zimna nie ma; zamiast wina używa piwa, które robią z żyta, pszenicy i jęczmienia albo orkiszu. Jest miejscami i ziemia tłusta, a gdzieniegdzie piaszczysta, borowa, stepowa i nieurodzajna. W sól zaś tak dalece obfituje, że jej w bałwanach więcej wydobywają niżeli warzą. Tęga od śniegów i lodem oślizgła, ale zdrowa dla przystępności powietrza i przewiewu wiatrów. Trzęsienia ziemi, których inne kraje doznają, tak iż miasta i wsie w ruinach się grzebią, i góry na pował upadają, równie jak i powodzie, są tu prawie nieznane, lub bardzo rzadko jak nadzwyczajne wydarzają się zjawiska. Zboże wszelkiego rodzaju daje się przechowywać przez długie lata i czasy, nie psując się bynajmniej, kiedy w sąsiednich i pogranicznych Węgrzech dłużej nieco nad rok potrzymane wyradza wołki i robaczywieje. Ma też Polska i siarki kopalnie, acz nie bardzo obfite i przejęte hałunem. Wód jednak z przyrodzenia ciepłych nie wydaje.
Urzędy i powinności publiczne u Polaków nie są roczne lecz dożywotnie: który obyczaj nie wiem ażali komu z rozsądnych podobać się może. Roczną bowiem koleją zmieniać przełożonych i urzędników, jest zbawienną dla ogółu i walną niejako zasadą rzeczypospolitej. Powaga panującego staje się groźniejszą i tém większe wmawia posłuszeństwo i uszanowanie, gdy urzędnik zmianie podlegać może; a przeciwnie, wątleje i w lekceważenie popada, jeżeli ta zmiana nie jest dozwoloną. Widzimy w tém ubezpieczenie rzeczy publicznej, gdy zuchwałemu przestępcy, który dla swoich nadużyć winien być usunięty, dłużej ze szkodą innych na urzędzie pozostawać nie wolno, i inny umiarkowańszy jego następca podobnego obawia się usunięcia.
Od północy Polska jest częścią północną Słowiańszczyzny, graniczącą na wschód z krajami Rusi, na południe z Węgrami, ku wschodowi z Morawą i Czechami, na zachód z Dacyą i Saxonią. Krańcami zaś północnemi dotykając Sarmatów, którzy się też Getami zowią, przypiera do Dacyi i Saxonii; z Tracyą graniczy przez Węgry czyli właściwie Pannonią, a dalej przez Karyntyą schyla się ku Bawaryi. A z południowej strony, ponad morzem Śródziemném, od Epiru ciągnąc się wzdłuż Dalmacyi, Kroacyi i Istryi, dochodzi do brzegów Adryatyku, gdzie Wenecya przedziela się od Akwilei.


Siedm głównych rzek w Polsce, których wymieniają się nazwiska, źródła pierwotne i ujścia.


Wymienimy tu siedm rzek głównych, właściwej słowiańskiej nazwy, zdobiących okolice które skrapiają, albo podle których płyną, zwanych niekiedy strumieniami, a przebiegających kraj cały. Te częścią z gór wypływają, częścią z ukrytego wnętrza ziemi, a zasilone innemi w tym samym kraju poczynającemi się rzekami, dążą do oceanu. Najpierwsza Wisła, u starożytnych pisarzy i historyografów Vistula, którą inni mienią Wandalem, od Wandala syna Negnona, pierworodnego syna Alana, syna Jafeta, którego zrodził Noe; wielu innych znowu od księżniczki Polskiej Wandy, która za odniesione nad Germanami zwycięztwo, bogom ślubując się na ofiarę, w nurty jej wskoczyła; u narodów zaś wschodnich, z Polakami sąsiadujących, dla jasnej toni Białą wodą nazwana. Jakkolwiek rzeka ta czworaką ma nazwę, najwłaściwiej jednak mianuje się Wisłą, jakoby wiszącą lub zawisłą; albowiem strumień jej blisko miasteczka Skoczowa, poza wsią Ustroniem (Wstronie) w ziemi Cieszyńskiej, z wierzchołka Alp Sarmackich, a z czoła góry, którą pospolicie zowią Skałką, z wielkim spadając szumem i zgiełkiem, nim zbiegnie w nizinę, zdaje się raczej zawieszoną niżeli płynącą po ziemi strugą. Zabrawszy w siebie kilka rzek, już potężniejsza i większa, płynie środkiem miasta Krakowa, głównej kraju stolicy i ozdoby. Jest to najznakomitsza z rzek Polskich, i słusznie nad innemi przyznano jej pierwszeństwo; skrapia bowiem większą część królestwa Polskiego, i dłuższą niż inne rzeki przebiega ziemi przestrzeń. Wymierzywszy z razu bieg swój od zachodu ku wschodowi, zwraca się potém ku północy, a zwiększona mnogiemi z różnych stron wpadającemi do niej rzekami (z których znajomsze wymienimy) przy ujściu dzieli się na trzy odnogi. Z tych pierwsza pod Gdańskiem, druga przy wsi Theff zwana Haf (Hab) czyli wielkiém jeziorem, a trzecia pod Elblągiem zwana Nogatem. Temi trzema bramami, walna struga, zalecająca się białą wodą i zdrowym napojem, wchodzi do Sarmackiego oceanu. Z ryb wydaje łososie i jesiotry, które rzadko i w znakomitych tylko trafiają się rzekach. A biorąc w się liczne od zachodu, południa i północy spadające wody, nazwiska swego bynajmniej nie zmienia.
Druga Odra, jakby odzierająca, że w biegu bystrym łupy z pól i lasów z sobą unosi. U pisarzy łacińskich zwana jest Guttalus. Źródło jej blisko miasteczka Odry; wpada zaś do wielkiego jeziora czterema ujściami: pierwszém pod wsią Świnią, drugiém pod wsią Dziwnem, trzeciém u wsi Piany, czwartém pod miasteczkiem Wołgoszczem (Volgosth). Wybiwszy się wreszcie z jeziora, wązkiém korytem u miasteczka Strzałmit (Stralsund) wpada do oceanu czyli Sarmackiego morza.
Trzecia Warta, co znaczy straż; nie przestając bowiem na jedném łożu, ale dzieląc się i rozchodząc na kilka, wodami szeroko rozlanemi niejako wartuje. Źródło ma w ziemi Krakowskiej, lichej mieścinie Kromołowie; a w pobliżu zamku Santoka złączywszy się z rzeką Notecią, traci własne a tamtej przybiera nazwisko, i wpada do Odry podle miasteczka Kostrzynia.
Czwarta Dniestr, którego źródło w górach Sarmackich blisko zamku Sobnia w ziemi Przemyskiej, ujście zaś do morza Czarnego (mare majus) poniżej Czarnogrodu i Białogrodu.
Piąta Bug, wypływająca z bagna wyżej zamku i miasta Oleska we wsi Kołczowie (Kolthow); ujście ma do rzeki Narwi poniżej Drohiczyna.
Szósta Niemen, biorąca początek z lasów i bagnisk miasteczka Kopielowa; przebiegłszy wielką przestrzeń ziemi, blisko zamku i miasta Pruskiego Ragnety na dwa dzieli się koryta, gdzie już pierwotne traci nazwisko, a jedną odnogą ku Inflantom (Livonia) płynąc, poczyna się zwać Rosią (Rossa), drugą zwracając się ku Prusom, Lilią; na koniec obiedwie te odnogi różnemi drogami zdążają u zamku Memla do wielkiej zatoki, którą ocean utworzył. Rzeka ta w biegu swoim tak się krzywo zawraca i wykręca, że płynący po niej żeglarze często po całodziennej podróży biorą ogień z wczorajszego zgliszcza dla bliskości miejsca a krętości prądu.
Siódma Dniepr, po łacinie Dritius albo Boristhenes zwany. Źródło jego u granic Moskiewskich w lasach Wiaśnia, ujście zaś do jeziora blisko miasteczka Daszowa. Jezioro to z obu stron rzeką wzdęte łączy się z oceanem.

Wymienimy też rzeki drugiego rzędu, które wpadając do powyższych siedmiu głównych, tracą swoje nazwiska.
Wisła rzeka ze swojemi strugami i ramionami.

Pierwsza tedy Polska albo Lechicka rzeka Wisła urasta z zlewających się do niej strumieni, które chociaż niekiedy przez złączenie się z innemi utracają swoje nazwiska, godnemi jednak zdały się nam wzmianki w tém dziele.
Naprzód Biała, blisko źródła Wisły z Sarmackich gór wypływająca, ujście ma przy wsi Żebracze. Potém Soła; źródło jej w górach Sarmackich, ujście pod miasteczkiem Oświecimiem. Potém Skawa; źródło jej w górach Sarmackich, ujście u wsi Smolic. Potém Raba; źródło ma w górach Sarmackich, kończy bieg około miasteczka Uścia. O tej twierdzą niektórzy, jakoby powstać miała z nadzwyczajnej powodzi, wydarzonej przed dwoma set laty, co ja wszelako mam za bajkę. Potém Dunajec czarny i biały; źródła obu w najwyższych Alpach Węgierskich, których szczyty wieczystym śniegiem są pokryte, a zowią się pospolicie Tatrami; ujście w pobliżu miasteczka Opatowca. Potém Łososina; źródło ma pod miasteczkiem Tymbarkiem, ujście u miasteczka Czchowa. Potém Uszew; źródło podle wsi Łąk (Lanky), ujście ma naprzeciwko wsi Przemąkowa. Potém Poprad ( Poprod); początek jego z gór Węgierskich Tatrami zwanych, blisko wsi Kuczuwny i Filki. Ten długą przebiegłszy drogę w Węgrzech, i spuściwszy się rozstępami gór Sarmackich, wpada do Dunajca między Starym a Nowym Sączem (Sandec). Potém druga Biała, wypływająca z gór Sarmackich blisko wsi Gabaltowa, wpada do Dunajca pod wsią Białą. Potém Wisłoka, której źródło w górach Sarmackich, ujście podle wsi Zdakowa (Sdakow). Potém Brzeźnica; źródło ma pod miasteczkiem Wielopolem (Wyelepolye), ujście do Wisłoki u wsi Kończyc (Kanzirz). Potém Wisłok, wypływający z gór Sarmackich, wpada do Sanu niedaleko wsi Trynczy. Potém Mlecka; źródło jej w lesie blisko miasteczka Brzozowa, ujście pod wsią Gniewczynem. Potém San, wypływa z gór Sarmackich, a zwłaszcza góry Bieskid i równiny zwanej Huska Połonina. Potém Rogoźnik większy i mniejszy, wypływające z gór Tatrami zwanych; obadwa z rzeką Lipietnicą, której źródło pod górą Obidową, u wsi Ludzimierza do Dunajca wpadają. Potém Wiar; źródło jego w górach Sarmackich, na wyżynie zwanej Tribuch, ujście do Sanu podle wsi Orka (Orzek).
Te wszystkie rzeki biegące z południowej świata strony, kędy początek biorą, albo same przez się, albo w połączeniu z innemi wpadają do Wisły.
Strona wschodnia mniej rzek dostarcza, nie godzi się ich jednak przemilczeć. Pierwsza z nich Wiśnica, źródło ma w pobliżu wsi Stroży (Strosza), ujście u wsi Rybitwy. Potém Gielczew; źródło jej podle wsi Borzęcina, ujście do Wieprza pod wsią Siestrzewitowem. Potém Bystrzyca; źródło ma pod wsią Krzczonowem, uchodzi do Wieprza u wsi Blinowa. Potém Por; źródło ma w bliskości wsi Zawieprzyc, ujście do rzeki Wieprza niedaleko wsi Nawozu. Potém Wieprz w ziemi Bełzkiej, wypływa z Wieprzowego jeziora blisko wsi Rogoźna i Rochań (Rachanye), ujście ma pod miasteczkiem Stężycą. Potém Ropa, wypływająca z gór Sarmackich w okolicy miasta Biecza, wpada do Wisłoki poniżej miasteczka Jasła. Potém Jasiel, początek ma w górach Sarmackich około wsi Licowna, ujście do Wisłoki w pobliżu zamku Golesza (Golesch). Potém Łada, wytryska z góry leżącej blisko wsi Chrzanowa, wpada zaś do rzeki Tanwi (Thnew) w lesie, dwie mile od Krzeszowa. Potém Tanew, wypływa z moczar błotnistych blisko wsi Dzikowa, a wpada do Sanu między Kopkami a Krzeszowem. Potém Brnew; źródło ma we wsi tegoż nazwiska, a ujście do Sanu we wsi Brenwicy. Potém Biała; źródło jej pod wsią Godzieszowem, ujście do Brnwy około kniei Turobińskiej. Potém Sanna, wynurza się z łęgów pobliskich wsi Wierzchowiska, ujście ma pod zamkiem Zawichostem. Potém Sopot, wypływa z jeziora Kolpite, a wpada do Tanwi pod wsią Łukową. Potém Żółkiew, poczynająca się we wsi tegoż nazwiska, uchodzi do Wieprza koło Kransnegostawu. Potém Wołucza; źródło jej podle wsi Szystowa, ujście do Wieprza pomiędzy wsiami Letyczowem a Dworzyskami. Potém Wieprzec, źródło ma we wsi tegoż nazwiska, w wpada do Wieprza blisko wsi Nielisza. Potém Chodel, początek bierze we wsi ... ujście ma pod wsią Dobrem. Potém Tyśmienica, źródło jej w lesie Gozdnicy blisko Parczowa (Parcov), ujście do Wieprza niedaleko wsi Górki.
Od północy zaś wpadają do Wisły rzeki następujące:
Pierwsza Narew, która wypływa z bagien blisko miasteczka Słonima, ujście zaś ma koło Nowodworu na Mazowszu. Woda jej czarniawa, nawet po połączeniu się z Wisłą długo nie zmienia przyrodzonej barwy. Tę ma osobliwość, że jej gady jadowite znieść nie mogą; widzieć to na wężach, które do tratew przyczepione spokojnie czas długi się ukrywają, jak tylko zaś do Narwi się przybliżą, natychmiast z sykiem cofają się, stroniąc od jej wód, jakoby zgubnych dla siebie, i od statków żeglownych pierzchają: co nie tylko w obcych ludziach ale i miejscowych podziwienie sprawia. Potém Pissa (Pisz) wypływająca z jeziora blisko wsi i zamku tegoż nazwiska, wpada do Narwi koło miasteczka Nowodworu. Potém Lidynia, źródło ma podle miasteczka Ciechanowa (Czechonow) ujście do Wkry pod Nowém miastem. Potém Swider, poczyna się w lasach Czerska i Mińska, domierza zaś biegu we wsi Gąbie naprzeciw miasta Warszawy. Potém Orycz (Orzic), któego źródło w lasach i bagnach około miasteczka Nidborza (Nidborg), ujście do rzeki Narwi pod wsią Magnuszewem, poniżej Rożanu. Potém Płona, źródło mająca podle miasteczka Płońska, ujście do rzeki Wkry przy wsi Santocinie. Potém Wkra, wypływająca z pod miasteczka Działdowa, uchodzi do Narwi powyżej wsi Nowodworu. Potém Strwa, której początek niedaleko miasteczka Bielska, ujście pod miastem Płockiem. Potém Drwęca, źródło mająca we wsi Drwęcy, ujście około zamku Złotoryi. Potém Ossa, podzielająca ziemie Polskie od Pruskich, wypływa z jeziora blisko miasteczka Radzynia, ujście ma niedaleko miasta i zamku Grudziądza, sławna jako graniczna rzeka Bolesława Chrobrego, pierwszego króla, który w niej słup żelazny był postawił. Potém Biebrza (Biedrza) wynurzająca się z lasów i bagnisk miasteczka Tykocina, wpada do Narwi podle miasteczka Goniądza. Potém Omulew (Omolew), początek bierze z moczar bagnistych około zamku Szczytna, ujście ma pod miasteczkiem Ostrołęką. Potém Renia, płynie z lasów Sulowskich (Szulew), wpada zaś do Narwi koło miasteczka Serocka (Siraczec. Potém Liwna, wypływa z jeziora Geserich (Geszrzich), i ta jedna z rzek Pruskich wpada do Wisły; ujście ma poniżej miasteczka Kwidzyna.
Od zachodu zaś rzeka Wisła zabiera strumienie, których nazwiska tu wymienimy:
Naprzód dwie Przemsze, biała i czarna; źródło pierwszej w lasach miasteczka Ogrodzińca, drugiej w lasach blisko wsi Rokitna; ujście obydwóch (biała bowiem łączy się z czarną) koło wsi Kopcowic, naprzeciwko miasteczka Oświecimia. Potém Śmierdząca, której źródło w borach Zalesia, okolicy Tenczyna, ujście blisko wsi Śmierdzącej. Potém Rudawa, źródło ma we wsi Jerzmanowicach, ujście w mieście Krakowie. Potém Prądnik, źródło we wsi Sułoszowy, ujście ma poniżej miasta Krakowa. Potém Dłubnia, źródło około wsi Jangrota, ujście podle wsi i klasztoru Mogiły. Potém Szreniawa (Strzeniawa) źródło we wsi Wierzchowisku, ujście ma u miasteczka Koszyc. Dwie wspomniane rzeki, któreśmy dopiero opisali, to jest Dłubina i Szreniawa, mają między innemi w Polsce rzekami tę osobliwość, że wody ich ani od upałów słonecznych, ani od mrozów zimowych bynajmniej się nie zmniejszają, lecz utrzymują się w jednostajnej mierze, nie tracąc nic z swej obfitości, czy grunt suchy jest czyli zimnem ściśnięty; one jedne ani górnych ścieków ani deszczów nie potrzebują, dostatnie w swoich źródłach i obojętne tak na susze skwarne jako i na mrozy. Potém Brynica, źródło ma we wsi Sądku w ziemi Siewierskiej, ujście do czarnej Przemszy u wsi Pogodni. Potém Nidzica (Niedzica), która ziemię Krakowską od Sandomierskiej przedziela; źródło ma we wsi Rzędowicach (Zandowice), ujście w pobliżu wsi czyli miejsca zwanego Ławy. Potém Nida; źródło ma we wsi Moskorzowie, zkąd ubiegłszy niejaką przestrzeń kryje się w nóry podziemne, a potém wypływa w borze wsi Dzierzkowa, należącej do probostwa Krakowskiego; ujście ma po obu stronach miasteczka i zamku Nowego miasta Korczyna, blisko wsi Grotnika. Ta w niektórych acz nie wielu miejscach przedziela dyecezyą Gnieźnieńską od Krakowskiej. Potém Schodnia, źródło ma we wsi Młynach i Słodkowie, ujście do rzeki Czarnej blisko miasteczka Połańca. Potém Koprzywnica, źródło jej koło miasteczka Łagowa, ujście pod wsią Skotnikami i Krzczynem. Potém Łukawa; źródło u wsi Bukowian, ujście koło Słupi (Słupcy). Potém Kamionna (Kamiona); źródło w lesie Nagi niedaleko wsi Odrowąża, ujście u wsi Pawłowic. Potém Krempa, wylewa się z bagien wsi Rzechowa, ujście ma pod miasteczkiem Solcem. Potém Morawica, wypływająca z lasów Ciepielowa wsi Włoszowic wpada do Nidy z prawej strony, pomiędzy Żernikami (Szyrniki) i Brzegami. Potém Bobrza, wytryska z góry Bobrzycy blisko wsi Zagnańska, a uchodzi do Nidy z lewej strony pomiędzy Brzegami a Żernikami. Ta rzeka także w niektórych miejscach przedziela dyecezyą Gnieźnieńską od Krakowskiej. Potém Iłża (Iszlscha), źródło ma w lasach wsi Bieszkowa i Zbijowa (Zdbiow), ujście do rzeki Chodczy, blisko wsi Osuchowa. Potém Chodcza, źródło przy wsi Pakosławiu, ujście ma pod wsią Janowicami. Potém Radomirza, rozgraniczająca dyecezye Krakowską i Gnieźnieńską, źródło ma w lasach wsi Bębnowa (Bambnow), ujście pod miasteczkiem Ryczywołem. Potém Pilca, od której zamek w pobliżu jej źródła wznoszący się, i miasto pod którém płynie, biorą nazwisko; przedziela w niektórych miejscach ziemię Sieradzką od Sandomierskiej; ujście ma niedaleko wsi Ostrowa. Potém Drzewica, sącząca się z lasów wsi Paruszy, uchodzi do Pilcy w pobliżu wsi Dzierzążny. Potèm Pilczyca, płynie od wsi Krasocina i Ludyni, a wpada do Pilcy pod wsią Czeniątkami. Potém Luciąża (Lucieża), źródło jej w okolicy miasteczka Rosprzy pod wsią Bliżyną, ujście do Pilcy we wsi Barkowicach. Potém Wolborza, źródło ma w lasach miasteczka Turzyna (Tuszyn), ujście do Pilcy u wsi Zawady. Potém Moszczenica; źródło w pobliżu wsi Strożek, ujście ma do Wolborzy poniżej miasteczka Wolborza. Potém Bzura, poczynająca się we wsi Łagiewnikach blisko miasteczka Zgierza, ujście ma niedaleko miasteczka Wyszogrodu u wsi Kamienia. Potém Rawa, wypływa z lasu wsi Leszczyn, wpada zaś do Bzury powyżej wsi Kozłowa. Potém Jeziora, źródło ma we wsi Osuchowie, ujście podle miasteczka Czerska. Potém Zgłowiączka (Zgowiathka) sączy się z jezior wsi Kamieńca, Chalina i Orla (Orlye), ujście ma w pobliżu miasta Włocławka. Potém Wda, początek bierze z jeziora i wsi Gać (Gacz), ujście ma w pobliżu zamku i miasteczka Świecia. Potém Wierzysza, wypływa z jezior wsi Kościerzyna i Gaci, ujście ma powyżej miasteczka Gniewa. Potém Motława; początek jej w bliskości zamku Grabina z jeziora przyległego wsi Gutland, ujście po drugiej stronie miasta Gdańska. Potém Radunia, płynie z jeziora i bagnisk Grabie, ujście ma pod miastem Gdańskiem. Potém Brda, Pomorska rzeka, wypływa początkowo z jeziora Kramska (Krampsko), wlewa się potém w inne obszerniejsze jezioro Lutomiem zwane, z którego wypłynąwszy wpada do większego jeszcze jeziora Charzykowa, i ztąd wydobywszy się jakby zwycięzko, własném już korytem wpada do Wisły blisko miasteczka Fordonu (Fordan) w ziemi Kujawskiej. Potém Mtawa, wypływa z jeziora Mtawska, a wpada do Wisły pod miasteczkiem Nowem. Potém Kamionna (Kamiona) inna od powyższej, wypływająca z jeziora w okolicy Człuchowa (Slochow), uchodzi do Brdy u wsi Dzedzna powyżej klasztoru Koronowa, zwanego dawniej Byszowem. Ta rzeka przedziela ziemię Wielkopolską i Kujawską od Pomorza. A w ziemi Pomorskiej u wsi Sobkowa, z jeziora Leby wypływa rzeka Leba, od niego tak nazwana, której ujście do morza w pobliżu wsi Cetniowa w dobrach biskupstwa Włocławskiego.

Odra ze swojemi rzekami.
Odra, wtóra rzeka Polska, zwana inaczej Guttalus, bierze w siebie rzeki, których nazwiska są: Olsza, źródło jej w górach Sarmackich pod miasteczkiem Jabłonkową, ujście blisko miasteczka Bogumina (Oderberg). Potém Ossobłoga, źródło jej w Alpach Sarmackich, lasach zwanych Zukmantel, ujście koło miasteczka Chrapkowic. Potém Nissa, źródło blisko miasteczka Wackowa i wsi Warty, ujście ma pod miasteczkiem Surgostem. Potém Malpadew, źródło u wsi Cynkowa, ujście ma podle Czarnowąza, klasztoru Premonstrateńskiego zakonu. Potém Olawa, źródło ma u wsi Wilkowa powyżej miasteczka Grotkowa, ujście pod miastem Wrocławiem. Potém Nissa, inna od poprzedzającéj; źródło jej blisko miasteczka Lubienia (Luben), ujście pod wsią Wilkoszynem. Potém trzecia Nissa, którą rozróżnić należy od dwóch powyższych, źródło ma w pobliżu miasteczka Żytawy (Szytawa) pod wsią Sochowem, ujście niedaleko wsi Szydła. Potém Morawica, źródło ma w okolicy miasteczka Olbrachcic, ujście pod miasteczkiem zwaném Niemiecka Ostrawa. Potém Bóbr, źródło ma w górach nie o podal miasta Herzberga, ujście podle miasteczka Krosna. Potém Stobrawa, źródło jej w lasach i borach miasteczka Olesna, ujście u wsi Kolna. Potém Kłodnica, źródło podle miasta Glewic, ujście pod miasteczkiem Koźlem. Potém Widawa, źródło w lasach wsi Stradomia, ujście niedaleko miasta Wrocławia u wsi Banowic. Potém Opawica, źródło w pobliżu miasteczka Brunthal, ujście ma pod wsią Trębowicą. Potém Ostrawica, źródło pod miasteczkiem Frydland, ujście u miasteczka zwanego Niemiecka Ostrawa. Potém Pczyna (Psyna), wypływa z jezior powyżej miasteczka Baworowa, ujście ma przy wsi Tworowie. Potém Obra, źródło ma w lasach powyżej wielkiego Koźmina, u wsi Obry, ujście przy wsi Głuszynie. Potém Barycz, źródło jej w lesie klasztoru Ołoboku i miasteczka Ostrzeszowa, ujście powyżej wielkiego Głogowa pod wsią zwaną Wielgie (Wielikie); podziela dyecezyą Gnieźnieńską od Wrocławskiej. Potém Katzbach (Kaczbach), źródło ma podle miasteczka Kauffung (Koffun), ujście pod miasteczkiem Parczowicami. Potém Kwisza (Qwyssa), źródło w bliskości klasztoru Obnig, ujście jej pod klasztorem Lubens. Potém Plisk, sączy się z bagien blisko miasteczka Droszen i miasta Świdnicy, ujście ma u wsi Gałki. Potém Sprea (Sprewa), źródło ma w Alpach przy wsi ... ujście między klasztorem Neustift (Novae cellae) a Frankfurtem. Potém Noteć (Notesz), źródło jej podle miasteczka Noteci (Noteszy), zasila wielkie jezioro Gopło, a złączywszy się około Santoka z rzeką Wartą, wpada do Odry pod miasteczkiem Kostrzyniem. Potém Orla, źródło w lasach miasteczka Koźmina u wsi Orli, ujście ma do Baryczy między wioskami Bełkaczowem i Pakosławiem. Potém Ruda, poczyna się we wsi Woszczycach (Woskrzycze) z potoku Srebrnika, płynie wedle wsi Pałowic, tudzież miasteczek Żar i Rybnik, popod klasztor Rudę, i wpada do Odry u miasteczka Koźla, powyżej wsi Dziergowca. Potém Kocawa, przedzielająca dyecezyą Krakowską od Wrocławskiej, wypływa od miasteczka Bytomia z potoku Kliczborn, i poniżej wsi Sośnic połączywszy się z rzeką Kłodnicą wpada do Odry pod Koźlem.

Warta ze swojemi rzekami.

Trzecia z rzek Polskich Warta, od której miasteczko Warta nazwę swoję wzięło, zabiera w siebie strugi, których nazwiska są następujące: najprzód Izdwarta, mająca źródło blisko wsi Baranowa, ujście we wsi Wąsoszach. Potém Widawa, której źródło we wsi Kodrąbiu, ujście do Grabi u wsi Podgorzyc. Potém Nir (Nyr), przedzielający ziemię Łęczycką od Sieradzkiej, wypływa z lasów wsi Wiskitna i Wiączeń, z jeziora zwanego Śmierdząca woda, ujście ma około Chełma wsi arcybiskupiej, o mil dwie za miasteczkiem Uniejowem. Potém Prosna (Przosna) sączy się z moczar od miasteczka Byczyny, a kończy bieg pod wsią Lisowem. Potém Ruda, źródło jej około miasta Wielunia, ujście u wsi Moniaczowic. Potém Ołobok (Ołobog), źródło we wsi Lgocie, ujście do Prosny podle młyna Radzieszowa. Potém Grabia, źródło ma w lasach wsi Szugwinu pod miasteczkiem Tuszynem, ujście pod wsią Pstrokoniem. Potém Nirzec, poczyna się w lasach wsi Cysemina (Czyszemin) należącej do kapituły Krakowskiej, a uchodzi do Niru w miejscu zwanym Górki, przy wsi kapitulnej Laszkowicach. Potém Cybina, wypływa z jezior miasteczka Pobiedzisk, ujście ma w mieście Poznaniu poza kościołem katedralnym. Potém Głowna, źródło ma w lasach wsi Jemielna, ujście poniżej wsi Zawady pod miastem Poznaniem. Potém Paklicz (Paklica), źródło powyżej Lubenowa, ujście ma podle miasteczka Międzyrzecza. Potém Obra, inna od poprzedzającej, wypływa z lasów wsi Cyrekwicy, ujście ma koło miasteczka Skwirzyny: tę rzekę niekiedy Odra wzbierająca swojém parciem podnosi. Potém Lutynia, źródło jej u wsi Lgoty, ujście poniżej wsi Lgowa i Dębna. Potém Wiercica (Wierzczyca) zwana także Trzemeślą, żródło ma w lasach wsi Borzęcic, ujście poniżej wsi Katy (Kathi). Potém Goplenica, wypływająca z jeziora Gopła, ujście ma pod wsią Morzysławą. Potém Koprzywnica, źródło ma u wsi Dziadowic w pobliżu miasteczka Turka, ujście przy młynie zwanym Prędocin (Prandoczyn). Potém Września, wypływa z góry u wsi Mnichowa należącej do probostwa Gnieźnieńskiego, ujście ma pod wsią Pietrzykowem; ta rzeka także przedziela dyecezyą Poznańską od Gnieźnieńskiej. Potém Kwieciszowka, rozgraniczająca ziemie Wielkopolską i Kujawską, wypływa z góry blisko wsi Niewszastowa, a uchodzi do Noteci podle miasteczka Pakości. Potém Biała, źródło ma w lasach wsi Zbierka, ujście przy wsi Kopainie. Potém Wełna, poczyna się od strugi wsi Jankowa, wpływa potém do kilku jezior, Rogowskiego, Skurskiego, Tonowskiego i Łowickiego, z których wydobywszy się płynie środkiem miasteczka i klasztoru Węgrowca, tudzież Janowmłyna, i oddziela Wielką Polskę od Pałuk, ujście ma poniżej miasta i zamku Obornik. Potém Noteć (Nothesz), źródło ma blisko miasteczka Noteci, wlewa się w obszerne jezioro Gopło, zkąd wynurzywszy się znowu, płynie podle miasteczek Pakości i Łabiszyna, ujście ma pod starym zamkiem Santokiem. Potém Głda (Gwda), wypływa z jezior Szczecińskich, a wpada do Noteci w górnej części miasteczka Ujścia (Uście). Potém Dobrzyca, początek bierze z jeziora Noblin, a uchodzi do Głdy blisko Otoczyt. Potém Krampnica, sączy się z jeziora Kramska (Krampsko) do Głdy poza Pleczemin bród. Potém Drawa (Drwa) płynie z wielkiego jeziora Drawska między Drahimem i Falkemborgiem, a wpada do Noteci między Czarnkowem i Landsbergiem (Lemberg).

Dniestr ze swojemi rzekami.

Czwarta rzeka ziem Polskich i Ruskich Dniestr, po tatarsku Turlo, po łacinie i po grecku zwany Therisannis albo Tyras, początek bierze blisko zamku Sobnia z góry Bieskid, w miejscu zwaném Dąbrowicą od osobliwego dębu, z pod którego dwie wyżej wymienione rzeki San i Dniestr do ziemi Polskiej płyną, a trzecia Cissa (Cyszza), która płynie do Węgier, i około Białogrodu (album Castrum) do Czarnego morza wpada. Zabiera w siebie rzeki znaczniejsze płynące od południa i wschodu Wołoskiej ziemi, która także podlega królestwu Polskiemu. Z tych pierwszy Stryj, mający źródło w górach Sarmackich, blisko wsi Wysocka, ujście koło miasteczka Zydaczowa. Potém Tyśmienica, źródło w górach Sarmackich w okolicy Pokucia, ujście ma przy miasteczku Czyszybyeszy (?). Potém Prut, którego źródło w górach Sarmackich, ujście do Seretu poniżej miasteczka Tekucia (Thekucze). Potém Bassa (?), wypływa z jeziora podle wsi Stefanowic, wpada zaś do Prutu podle wsi Pieczory. Potém Seret, sączy się z bagna blisko zamku Oleska we wsi Żarkowie, a uchodzi do Dunaju poniżej Tarhowyszcz. Potém Zbrucz, źródło ma w bagnach Kuźmińskich w okolicy Oleska, ujście pod zamkiem Ryczywołem. Potém Smotrycz, wypływający z gór Zberaskich, oblewa miasto Kamieniec osobliwsze położeniem swojém i wyniosłą skałą, kończy bieg u wsi zwanej Uście. Potém Lipa (Lippa), źródło ma w bagnach Oleska pod wsią Czeremoszną, ujście poniżej Halicza pod wsią Baranowem. Potém Sciekło (Sczekło) wynurza się z łęgów Dobrestańskich, ujście ma do Wrzeszycy. Z lasu zwanego Żelazne nogi wypływa ... a uchodzi do Wiśni blisko wsi Łowczyc. Potém Dziesna (Dzesza), źródło ma w bliskości miasteczka Drochuna (Drochum), wpada do Prutu niedaleko Jaskitargu, inaczej Filistyńskiego targu. Potém Mołdawa, wypływa z Alp Sarmackich, góry Kirleby, a wpada do Seretu, blisko Romanowego targu. Potém Soczawa, poczyna się w Alpach Sarmackich, gdzie spada z wysokiej góry zwanej Iweho, ponad wsią Dzikowem; uchodzi do Prutu koło miasteczka Czarnowic. Potém drugi Seret, wypływający z gór Seretu, wpada do Prutu na Wołoszczyznie we wsi ... Potém Strypa (Strippa), wypływa z błotnistego jeziora przy wsi Zubowcach naprzeciw Kamieńca, ujście ma w pobliżu wsi Chmielowy. Potém Błoszwia, wypływa z bagna Felsztyna, ujście ma u wsi Dolobowa.

Bug ze swojemi rzekami.

Piąta rzeka ziem Polskich i Ruskich, Bug, ciemnym toczy się nurtem i zgrozą jest dla wszystkich Rusinów, nad tą rzeką bowiem Polacy starli ich siły za pierwszego króla swego Bolesława Wielkiego; miasta ich i sama stolica Kijów orężem Polskim skruszone, po dziś dzień ślady klęsk i wtargnienia zdobywców okazują. Wpływają zaś do Bugu następujące rzeki: najprzód Muchawiec, którego źródło w lasach i bagnach Jaroceńskich (Jaroyewyszcze) niedaleko miasteczka Turowa (?), ujście podle zamku u miasta Brześcia. Potém Bełz, źródło jej w borze wsi Przeworska, ujście pod wsią Kłuszowem. Potém Huczew, wypływający z lasów Godeckich u wsi Podhorzyc, ujście ma we wsi Grodku, gdzie niegdyś stał zamek Wołyń, od którego cała ziemia Wołyńską nazwana, teraz zowie się Chełmską i Łucką. Potém Rata, źródło jej w górnej części wsi Wierzchraty, ujście blisko wsi Siedlec. Potém Świnia, źródło u wsi Drewny, ujście do Raty poniżej wsi Dworce. Potém Wolczwin, źródło ma w bagnach wsi Potieszyna, ujście w pobliżu wsi Pozdzemirza. Połtew, źródło we wsi Żubrzy niedaleko za Lwowem, ujście ma koło miasteczka Buska. Potém Nur, wypływający z lasów miasteczka Bielska, ujście ma przy wsi Zaszkowie. Potém Liw, źródło w lasach miasteczka Łukowa, ujście ma przy Kamieńcu Mazowieckim. Potém Kostrzyn, wypływa z lasu Dąbrówki, wpada do Liwca pod wsią Polikbowem. Potém Błotnia, sączy się z bagnisk zwanych Baranowe błoto, ujście ma pod miasteczkiem Sokalem. Potém Drewnia, wypływa z bagna u wsi Dworce, ujście ma podle miasteczka Sokala. Potém Włodawa, wypływa z bagna wsi Sosnowic blisko miasta Chełma w ziemi Chełmskiej, i przedziela tę ziemię od Brzeskiej; a zasilona strumieniami które się licznie do niej zbiegają, wpada do Bugu około wsi Sosna (Szoszno).

Niemen ze swojemi rzekami.

Szósta rzeka ziem Polskich i Ruskich, Niemen, u łacinników Curuntius (?) zwany, a jak się wyżej powiedziało krętym biegiem płynący, bierze w siebie rzeki których nazwiska są: najprzód Merecz, źródło u wsi Gruzdowa, ujście ma koło miasteczka Merecza. Potém Wilia, źródło około wsi Kamienia, ujście pod miastem Kownem. Potém Swisłocz (Wisłucz), źródło blisko miasteczka Mohilna, ujście ma podle probostwa i wsi Dubna. Potém Święta (Swyątha), płynąca ze Żmudzi, źródło ma pod Wiłkomierzem (Volkomiria), we wsi Remigoli, ujście około Kwidzyna (Marienwerder); ta rzeka przedziela Litwę od Żmudzi. Potém Niewiaza (Nyewyasza), źródło jej koło miasteczka Kiejdan (Kyedany), ujście poniżej miasta Kowna u wsi Wilki. Potém Wilna, wypływająca z pod wsi Ławarzyszek, wpada do Wilii pod miastem Wilnem. Potém Miedniki, źródło ma w pobliżu miasteczka Kroż (Krosy), wpada pod miasteczkiem Soczawą do Niemna blisko Kowna. Potém Merecz, płynie z pod wsi Solecznika, a uchodzi do Niemna pod miasteczkiem Mereczem. Potém Berezyna, źródło ma pod wsią Świętą, ujście do Wilii blisko miasteczka Niewieniszan. Potém Kotra, wypływa z jezior Giersztan (Gierszany), ujście ma u wsi Miecznik.

Dniepr ze swojemi rzekami.

Siódma rzeka ziem Polskich i Ruskich, Dniepr, zwany po łacinie Dritius albo Boristhenes, u Tatarów Erese (Erzesze), płynie wedle Kijowa stołecznego miasta Rusi. Wpadając zaś do Dniepru rzeki następujące: naprzód Prypeć (Przypyecz), źródło niedaleko zamku Lubomli we wsi Hołownie, ujście ma poniżej zamku Czarnobyla u wsi Pohostu. Potém Styr, wypływa z jeziora powyżej Oleska, we wsi Jesionowie, wpada zaś do rzeki Prypeci niedaleko Pińska. Potém wielki Słucz, źródło ma pod wsią Chojewicami, ujście do rzeki Prypeci niedaleko miasteczka Turowa. Potém mniejszy Słucz, płynie z pod miasteczka i zamku Kuźmina (Cosmin), a wpada do Prypeci pod Grodkiem. Potém Cietrzew, źródło ma podle zamku i miasteczka Cudnowa, ujście do rzeki Prypeci u wsi Munuczkowic. Potém Słuniew, sączy się z błotnisk wsi Satyczowa, a wpada do Styru poniżej Łucka za miastem. Potém Roś (Rosz), wypływa z bagien blisko miasteczka Smolnian, a uchodzi do Dniepru, blisko zamku i miasteczka Orszy. Potém Jasiołda (Jaszolda), źródło ma w okolicy Kopilowa, wpada do rzeki Prypeci poniżej miasta Pińska. Potém Berezyna (Brzeszina), źródło w bagnach i stepach Wielkiej Rusi blisko miasta Połocka, ujście ma do Dniepru niedaleko miasteczka Bobrujska (Dobrujsko); ta rzeka podziela Litwę od ziem Ruskich. Potém Swisłocz, źródło ma koło wsi Porostowa górnej części, wpada zaś do Berezyny niedaleko miasteczka Borysowa. Potém Świnia, wypływa z jeziora Włoska, a uchodzi do morza blisko Rygi. Potém Połota, od której miasto i ziemia Połocka biorą nazwisko, źródło ma w pobliżu zamku Krewa, ujście do rzeki Dźwiny podle zamku Połocka. Potém Boh, źródło w górnej części lasu Oleska, ujście ma do Dniepru około zamku i miasteczka Daszowa. Potém Wyzew (Wiszew), źródło we wsi Nowosiedlcach, ujście ma do rzeki Prypeci poniżej zamku Ratna. Potém Luta, źródło u wsi Teremna (Tremno), ujście ma do Wyzwi niedaleko Ratna. Potém Bereznica (Brzesznicza), płynie z pod miasteczka Uborcia, ujście ma pod miasteczkiem Strzesznem. Potém Berezyna, przedzielająca ziemię Łucką od Litwy, jest granicą prawdziwą królestwa Polskiego. Potém Orsza, której źródło ... ujście do Dniepru około ... Potém Bóbr, mający początek ... ujście do Dniepru podle ... Potém Boryszow, którego źródło około ... ujście ... Potém Horyń (Orinya), źródło ma pod miasteczkiem Dąbrowicą (Dambrowica), ujście do rzeki Styru.

Niemen ze wszystkich rzek najspokojniejszy.

Nadmienić tu wypada, że wszystkie niemal rzeki Polskie, jako to Wisła, Odra, Warta, Bug, Dniepr i Dniestr, łamią i podrywają swoje brzegi; drzewa i znaczne odmuliska, niekiedy nawet wsie całe zabierają. Sam tylko Niemen tak głębokie i nakształt żłobu krągło wytoczone ma koryto, że spokojnie płynąc, i dzierżąc się swego łoża, ani lasom ani pobrzeżnym niwom nie szkodzi. A nadto, wszystkie wzwyż pomienione rzeki tworzą jeziora i wyspy, a niekiedy w silnych wylewach, opuściwszy dawne koryta, nowe sobie tworzą łożyska z nowemi wyspami i jeziorami, nie rzadko też do starych łożysk powracają. Dźwina rzeka płynie podle znakomitych miast Ruskich Połocka i Witebska. Po drugiej zaś stronie zamku Witebska bieży Witba, dosyć znaczna rzeka. Poza ujściem Wisły wpadają do oceanu Niemen (Cronis), Dźwina zachodnia (Rubo), Dźwina północna (Curuntius), Chersyn (Kyerszynius).

Opisanie granic Polski z czterech stron świata, i zkąd Ruś, obfitująca w wyborne futra, nazwisko swoje bierze.

Ten wszystek przeto kraj, skropiony siedmiu rzekami wyżej pomienionemi, z znaczną liczbą innych, które się z niemi łączą, od źródeł ich aż do oceanu zająwszy Lech, ojciec i wódz Lechitów czyli Polaków, na dziedzinę go sobie przywłaszczył, i w nim przez siebie i wnuków swoich licznemi plemionami dziedziczy, i da Bóg dziedziczyć będzie w przyszłości. Od wschodu nie było żadnego sąsiedztwa innego prócz Greków i morza Czarnego (Lwiego, mare Leoninum), do których trzeba było iść przez lasy i puszcze, przestrzeń więcej niż dwieście mil wynoszącą, i przez liczne rzeki, samemu nawet przewódzcy nieznane w ów czas z nazwiska. Który-to kraj wschodni od jednego z wnuków Lecha, zwanego Rus, po kilku wiekach objęty i zaludniony, przybrawszy nazwisko Rusi, wzrósł za czasem w obszerne i wielce potężne władztwa, dziedziny i miasta, jakie obecnie widzimy, gdzie z soboli, kun i innych zwierząt ślachetnych futra, których okoliczne puszcze dostarczają, wielkie płynie bogactwo. Tę wyborną odzież mieszkańcy tameczni mając za celniejszą ozdobę, bogato się stroją, chociaż pokarmu szczupłego i nędznego używają. Od południa Karpaty (Alpy), które swym łańcuchem nieprzerwanym oddzielając Pannonią aż do morza Czarnego (Lwiego) przypierają, i obszernemi rozwiedzione pasmy, wzdłuż i w szerz ogromną przestrzeń zalegają, w długiej wieków kolei Polskim podlegały książętom i w ich były dzierżeniu. Ku czemu przywieśdź można dowodne świadectwa niektórych dawnych pisarzy. Tak Puteolanus, historyk i starych dziejów sumienny badacz, powiada: że w trzecim roku panowania cesarza Maryana, które przypada około roku Wcielenia Pańskiego czterechsetnego pięćdziesiątego ósmego, władał w Polsce książę panujący nad Bulgarami i Mezyanami, który zapragnął razem w Węgrzech panować. Tego Węgrzy znęciwszy różnemi podarkami, gdy się przekonali o osłabieniu jego potęgi, napadli niespodzianie i z całém wojskiem znieśli. Od zachodu Germania, którą Łaba czyli Elba rzeka od ziem Polskich przedziela.

Od północy ocean, a za jego wodami ukazuje się Dania, Szwecya, Norwegia, i ostatnie kończyny świata, które ówczesnym mieszkańcom były jeszcze niedostępnemi.

Jakiemi miastami szczyci się Wisła, sławniejsza nad inne rzeki, tudzież 0dra, Warta i Dniepr, między rzekami celniejsze.

Rzeka zaś Wisła, która trzema ujściami wlewa się do oceanu (mare oceanum) i w swym biegu zwrócona nieco ku wschodowi przeszło czterdzieści rzek w siebie zabiera, liczniejsze i znakomitsze oblewa miasta niż inne rzeki. Chociaż bowiem Odra, która płynie na zachód, sławne po drodze odwiedza miasta, Raciborz, Brzeg, Wrocław i Frankfurt; Warta zaś, płynąca między obiema w pośrodku, ma słynne podle siebie miasta Sieradz, Pyzdry, Poznań; a rzeka Dniepr stolicę Kijów; Wisła atoli, rzek polskich czoło i ozdoba, większe nierównie i okazalsze opłókuje grody, jako to: Kraków, Sandomierz, Warszawę, Płock, Włocławek, Toruń, Chełmno, Grudziądz, Świecie, Gniew i Gdańsk. Spławem swoim rozmaitego rodzaju drzewa dębowego, cisowego, na opał i budowę statków, smoły, popiołu, jesionów, płótna, terpentyny, żywicy, wosku, miodu, ołowiu, żelaza, zboża, i wielu innych rzeczy, któremi porty Anglii i Flandryi słyną, z krain Polskich morzu dostarcza. Godném jest i to uwagi, że Wisła szczyci się trzema katedrami biskupiemi, gdy inne rzeki ledwo po jednej mają. Cośmy zaś o Wiśle, inaczej Wandalem, tudzież o Odrze, po łacinie Guttalus zwanej, powiedzieli, wspartém jest na świadectwie Solina, który opisując początek Germanii, tak mówi na wstępie: „Góra Sewo, ogromna i nie mniejsza od Ryfejskich garbów, progiem jest najpierwszym Germanii. Tę Ingewonowie osiedli, od których najpierwej po Scytach poczyna się ród i imię Germanów. Kraj ich w ludność zamożny, liczne i straszliwe wychowuje narody. Rościąga się zaś między górami Sarmackiemi a lasem Hercyńskim. Gdzie się poczyna, oblewa ją Dunaj, a gdzie się kończy, Ren. Z jego wnętrza Łaba, Odra i Wisła (Alba, Guttalus, Wistula), potężne rzeki, toczą się do oceanu.”

Zkąd biorą nazwisko Lechici, Polacy, Wandalowie, Scytowie, Germanowie. Mniemanie o Russie, od którego początek Rusi.

Lubo zaś od pierwszego książęcia i założyciela, Lecha, kraj jego Lechią, a ludy w nim mieszkające Lechitami nazwano, gdy jednakże pola w tym kraju po większej części równe, sposobne do zasiewu, pilnością i przemysłem nowych osadników w krótkim czasie przez wytrzebienie lasów powiększyły się, i na szersze płaszczyzny zamienione wzięły postać jakby pól z przyrodzenia otwartych; przeto Lechitowie, ci zwłaszcza, którzy na równinach siedzieli, od innych pokrewnych sobie drużyn koczujących po lasach, i od narodów sąsiadujących do koła, Polanami, to jest pól mieszkańcami zostali nazwani; a ta nazwa tak się potém między ludźmi utarła, że dawne nazwisko poszło w zapomnienie, a naród i kraj wszystek powszechnym już i u pisarzy niektórych używanym wyrazem począł się mianować Polską. Sąsiednie przecież narody, a mianowicie Rusini, którzy w kronikach swoich chełpią się pochodzeniem od Lecha, nazywają Polaków i ich kraj Lechitami. Po dziś dzień u Słowian, Bulgarów, Kroatów i Hunnów toż samo utrzymuje się nazwisko, chociaż w wielu miejscach pisarze niektórzy mienią ich i piszą Wandalitami, od rzeki Wandalu, który jedno znaczy co Wisła, a to samo dowodzi pierwszeństwa jej między innemi rzekami. U starych zaś pisarzów i dziejomowców Polska nazywa się Sarmacyą Europejską, i tak Rusini jak i Polacy rzeczeni są Sarmatami. Ja mniemam, że to nazwisko, które im starożytność nadała, słuszném jest i właściwém. Zkąd i Alpy, uważane powszechnie za granicę Polski, i stanowiące ścianę środkową między Rusią i Pannonią, od wszystkich pisarzów Sarmackiemi są zwane. Wielu nazywają Polaków niewłaściwie Scytami, niekiedy nawet Germanami, a to z tej przyczyny, że cały ów kraj leżący między Dunajem, Łabą i Wisłą, u dziejopisów objęty jest Scytyi nazwiskiem; gdy go więc później zamieszkali Polacy i Rusini, ich też niektórzy nazwali Scytami; że zaś Wisła dotykająca granic Scytyi i Germanii przez środek Polski płynie, a od jej źródła aż do zachodniego krańca żaden inny naród prócz Polaków w tym kraju nie mieszka, przeto dają im nazwę Germanów. Chcą też utrzymywać niektórzy, że Rus nie był wnukiem Lecha ale bratem rodzonym, i że z nim pospołu i z trzecim bratem Czechem z Kroacyi wyszedłszy, obszerne dziedziny Rusi, których Kijów głową jest i stolicą, a które Dniestr, Dniepr, Niemen, Prut, Słucz, Styr, Zbrucz, Smotrycz, Seret, walne rzeki skrapiają, zaludnił, i granice swojego władztwa poza Nowogrod, miasto Ruskie, złotem, srebrem, futrami bogate i sławne, a położone między bagnami i jeziorami, aż do kończyn niemal tej ziemi rozszerzył. Niezgodność jednak pisarzy w podaniach o początku Rusi więcej je zaciemnia niż wyświeca.

Książęcia Rusi, przez lat czternaście władającego Rzymem i całą Italią, Teodoryk król Gotów mieczem zgładził i Włochy zagarnął.

Od tego Russa, pierwszego Rusi ojca i założyciela, wiodący ród i pokolenie swoje Odoacer Rusin, roku od Narodzenia Chrystusa pięćsetnego dziewiątego, za Leona I papieża i Leona I cesarza, z zbrojną siłą Rusinów do Włoch wkroczywszy, po wzięciu miasta Pawii (Ticinum) mieczem i ogniem je spustoszył, i Oresta w niewolę poimanego śmiercią ukarał; Augustula zaś, który usiłował rządy utrzymać, wypędziwszy, wszedł zwycięzko na czele swoich do Rzymu, i gdy mu nikt nie odważył się czoła stawić, Włochy opanował. Które gdy przez lat czternaście w pokoju i z największą swobodą rządził, Teodoryk król Gotów ruszył ku Italii przez Bulgaryą i Pannonią mimo trudy wielkie; a kiedy w bliskości Akwilei na żyznych pastwiskach z wojskiem obozował, napadł go z potęgą całych Włoch Odoacer; lecz pobity od Teodoryka i Gotów, i z nie wielką liczbą swoich ratujący się ucieczką, gdy mu lud wstępu do Rzymu nie dopuścił, do Rawenny się schronił. Tu trzech letniém znękanego oblężeniem Teodoryk do poddania się zmusiwszy, poimał i zgładził, a królestwo Italii, Rusinom wydarte, sobie i Gotom przywłaszczył.

Znaczniejsze jeziora w Polsce.

Opisawszy rzeki Polskie, ile trudność pracy dozwalała, tak gdzie się poczynają, jako też dokąd płyną i wpadają, biorę się teraz do opisania znaczniejszych jezior, które w Polsce bądź krajach do niej należących znajdują się, i albo same rzekom początek dają, albo z rzek się tworzą, albo wreszcie, co w wielu trafia się miejscach, od rzek biorą wzrost i zasiłek: acz widzimy, że wiele takich jest jezior, które bez żadnego wód powiększenia ogromne pochłaniają rzeki, albo je niby w gościnę przyjmują i wypuszczają. Nazywają się zaś jeziorami wielkie wód zbiory, skrytemi w łonie ziemi ponikami w jednę ściekające kotlinę, na korzyść i wygodę ludzką. A lubo niektórzy twierdzą, że jezioro (lacus) od stawiska albo bagna (stagnum) wielce się różni, i nie należy bynajmniej bagna jeziorem, a jeziora mienić bagnem, mimo powagi wielu pisarzy, którzy niewłaściwie wyrazów tych w jednakowém używają znaczeniu, gdy jeziora mają wodę żywą, bieżącą, bagna zaś błotnistą, zepsutą, cuchnącą i obrzydłe wydającą wywiewy: my przecież obyczajem wspólnym Polaków i Rusinów, którzy w swej mowie tej różnicy nie znają i jedne za drugie biorą, jezior od stawisk rozróżniać nie będziemy. Nie myślę też opisywać pojedynczo wszystkich jezior Polski i podległych jej krajów, byłaby to trudna i zbyt wielka praca; bo kraj Polski i należące do niego ziemie leżąc nisko i po większej części równo z oceanem Sarmackim, mają wielką i prawie niezliczoną ilość jezior. Dość przeto będzie wymienić znaczniejsze i większej wagi jeziora. A że powszechnym Polaków głosem jezioro Gopło tak jest wielkie i sławne, że Polacy chcąc jaką rzecz wielką oznaczyć dają jej Gopła nazwisko, zatém i my dla nazwy samej i znakomitości jego dajemy mu między jeziorami Polskiemi przodek i pierwszeństwo. Gopło, w ziemi Wielkopolskiej, u Polaków sławne, ma taką obfitość ryb, że je ztamtąd na okół w sąsiednie strony wozami rozwożą, nie tylko w dostatniej ale nawet zbytecznej ilości. Powstaje u miasteczka Noteci z sączących się źródeł, i dorazu tam gdzie się tworzy, głębokie i wielkie, tak długo i szeroko się rozlewa, że patrzącemu prawie morzem się wydaje. Twierdzą, że ma pół mili szerokości, a długości mil pięć. Nakoniec koło zamku Szarleja wypuszcza z wnętrza swego znaczną rzekę Noteć zwaną. Ryby jego w rodzaju i smaku lepsze są od ryb innych jezior.

Czartorya, jezioro blisko zamku i Nowego miasta Korczyna, znamienite tak mnogością ryb, jako też twórcą swoim Kazimierzem królem Polskim, który przemysłem swym odwróciwszy w inną stronę koryta dwóch rzek, Wisły i Nidy, zrobił jezioro wieczyste i znacznie rozległe, zasilane z obu rzek wodą i rybami.

Sieciechowskie (Swieciechowskie) jezioro, blisko wsi biskupstwa Krakowskiego Sieciechowa, od tejże wsi ma nazwę, i źródła bijące w łonie tego jeziora czynią je trwałém; czasem także zasila je płynąca w pobliżu Wisła.

Śleszyńskie jezioro (Slezino) bliskie miasteczka tegoż nazwiska, poczyna się u góry Przewłoki, wzdłuż ma cztery mile polskie, wszerz ćwierć mili; podle wsi Kapy wylewa z siebie rzekę Goplenicę, i łączy się z rzeką Wartą koło wsi Morzysławy.

Powidz, wielkie jezioro, oblewa miasteczko tegoż nazwiska; ma trzy mile wzdłuż a jednę wszerz.

Ban, jezioro powyżej miasteczka Dolska, tworzy dokoła wiele jezior.

Lednica, ogromne jezioro w Wielkiej Polsce, którego początek powyżej wsi Drzonka, tworzy wiele jezior mniejszych (ob. niż).

Blandno, znaczne jezioro w Wielkiej Polsce, podobno nawet większe od Gopła, blisko miasteczka Zbąszyna, w ryby zamożne. Rzeka Obra, poczynająca się u miasteczka Koźmina, przechodzi je od początku do końca. Żywi w sobie wiele węgorzy.

Niezamyśl, znaczne jezioro Wielkiej Polski, niedaleko rzeki Warty, ciągnie się od miasteczka tegoż nazwiska aż do miasteczka {{roz|Głuszyn}y. Pamiętne i zgrozy pełne dla Krzyżaków, którzy nad niém u wsi Polwicy od marszałka Polskiego pobici byli na głowę.

Wonieska, obszerne jezioro Wielkiej Polski, rościągające się od miasteczka Osieczny aż do wsi Kurzej Góry, gdzie łączy się z Obrą.
Dominice, ogromne jezioro Wielkiej Polski, poczynające się pod miasteczkiem Brennem, a ciągnące aż do Przemęckiego klasztoru.

Lednica, znaczne bardzo jezioro Wielkiej Polski pod miasteczkiem Pobiedziskami, oblewające wyspę dość obszerną, na której, wedle ustnego raczej niż piśmiennego podania, miał być pierwotnie założony kościół katedralny Gnieźnieński (co pozostałe szczątki i gruzy poświadczają), późniejszym dopiero czasem, dla trudnego przystępu, przeniesiony do Gniezna. Jezioro to ma przeszło dwie mile długości.

Pczowo, znaczne jezioro Wielkiej Polski, dało nazwę miasteczku leżącemu nad jego brzegiem.

Lubstowo, znaczne jezioro Wielkiej Polski, około wsi tegoż nazwiska, na dwie mile długie lecz wązkie; zasila je rzeka Goplenica.

Trląg (Trlang), jezioro w Wielkiej Polsce, daje przyległej wsi nazwisko; długie na milę, kończy się u wsi Pakości. Zasila je rzeka wypływająca z miasteczka Gembic.

Jeleń, jezioro pod miastem Gnieznem, znakomitsze bliskością Gniezna niż rozległością swoją.

Drawsko, znaczne jezioro Wielkiej Polski, ma obwodu siedm mil Niemieckich, w ryby zamożne; tak nazwane od rzeki Drawy która je zasila, i która znacznemu nad sobą zamkowi Drahimowi dała nazwisko.

Nobliny, jezioro Wielkiej Polski blisko wspomnianego dopiero zamku Drahima; ma trzy mile wzdłuż, dwie wszerz. Krampsko jezioro Wielkiej Polski, blisko Wałcza, czterema przerwami rozdzielone; ma trzy mile długości, ćwierć mili szerokości.


Jeziora ziemi Lubelskiej.

Jedlno, jezioro ziemi Lubelskiej, w lasach, dało przyległej wsi nazwisko. Ma pół mili wzdłuż, a ćwierć wszerz.

Czarne jezioro, w ziemi Lubelskiej, różne od jeziora tegoż nazwiska w ziemi Chełmskiej, dwie mile od miasteczka Parczowa; wszystkie ściany ma równe, każda rościąga się na pół mili.

Raczno, jezioro ziemi Lubelskiej, w bliskości wsi Bolechowic, zewsząd na ćwierć mili rozległe.

Głębokie, jezioro ziemi Lubelskiej, pod wsią tegoż nazwiska, ma ćwierć mili wzdłuż i wszerz.

Uścimów (Ustimow), jezioro ziemi Lubelskiej, przy którém wieś biorąca od niego nazwisko. Okrągłe, a rościągające się na ćwierć mili.
Rozkopaczów, jezioro ziemi Lubelskiej, przy wsi Rozkopaczowskiej Woli, milę długie, pół mili szerokie; wypływa z niego rzeka tegoż nazwiska, wpadająca do Tyśmienicy.

Dratow (Drzatow), jezioro ziemi Lubelskiej, w pobliżu wsi Łęczny, ma pół mili długości, a ćwierć szerokości.

Trzcianno (Trzaczano), jezioro ziemi Lubelskiej, niedaleko wsi Łęczny (Lanczna) w lasach; okrągłe, nie obszerniejsze nad ćwierć mili.

Nadrybie, jezioro ziemi Lubelskiej, niedaleko tejże wsi Łęczny, pół mili ma wzdłuż, ćwierć wszerz.

0stwysz, jezioro ziemi Lubelskiej, w bliskości tejże wsi Łęczny, pół mili wzdłuż, ćwierć wszerz.

Biesce (Bieszcze), jezioro ziemi Lubelskiej, o dwie mile od Łęczny; ćwierć mili ma długości, a pół ćwierci mili szerokości.


Jeziora ziemi Kujawskiej.

Bielsko, jezioro Kujawskiej ziemi, koło wsi Bielska, która od niego bierze nazwisko. Ma ryby osobliwe i rzadkie w innych jeziorach Polskich, siołwicami (szyolwicze) zwane. Rościąga się wzdłuż na pół mili.

Brdów, jezioro Kujawskiej ziemi, między miasteczkami Kłodawą i Iżdbicą (Gystbicza), mające pół mili wzdłuż.

Orle, jezioro ziemi Kujawskiej, biskupa Włocławskiego, znaczne rozległością, w ryby zamożne. Rzeka Zgłowiączka (Zgowiąthka) z niego wypływa. Ma milę długości.

Tur, wielkie jezioro ziemi Kujawskiej, różne od poprzedzającego (? ob. niż.) niedaleko miasta Bydgoszczy, obfitujące w ryby kleszczami zwane; ma pół mili długości.

Krzewiąta, wielkie jezioro ziemi Kujawskiej, niedaleko miasteczka królewskiego Kowala, rościąga się na pół mili wzdłuż.

Łęczno (Lanczno), jezioro ziemi Kujawskiej, należące do biskupa Włocławskiego, podle miasteczka Pakości; tworzy je rzeka Noteć wypływająca z jeziora Gopła. Długie na milę, ale wązkie.

Ptur, jezioro ziemi Kujawskiej, przy wsi tegoż nazwiska; wzdłuż rościągające się na milę, ćwierć mili wszerz. Zasila je rzeka Noteć.

Borzymowskie, drugie jezioro tejże ziemi, na milę rozległe.

Jeziora ziemi Pomorskiej.

Lebsko, wielkie jezioro ziemi Pomorskiej, we wsi Charbrowie, dziedzictwie biskupa Włocławskiego, tak zwane od rzeki Lebvy, która weń wpada. Rozdziela ziemię Pomorską od Słupskiej (Stolpensis).

0sieczno, wielkie jezioro ziemi Pomorskiej, blisko zamku Osieka, który od niego bierze nazwisko, milę ma długości, a pół mili szerokości.

Stworzonagać, ogromne jezioro ziemi Pomorskiej, rościągające się wzdłuż na mil siedm, wszerz na pięć, w pobliżu miasteczka Chojnic, Tucholi, Człuchowa i Bytomia. Brda rzeka z niego wypływa.

Borzychowo, jezioro ziemi Pomorskiej, blisko miasteczka Starogrodu (Stargard), pół mili ma wzdłuż, ćwierć wszerz.

Wzdzice (Wzdzycze), jezioro ziemi Pomorskiej, mające pięć mil wzdłuż, a trzy mile wszerz, w pobliżu miasteczka Kościerzyna. Poczyna się blisko zamku Kiszkowa, a kończy u zamku Tucholi.

Biała, jezioro ziemi Pomorskiej, blisko miasteczka Tucholi, wzdłuż ma milę, wszerz pół mili. Wypływa z niego rzeka tegoż nazwiska i wpada do rzeki Wierzyszy.

Krąg, jezioro ziemi Pomorskiej, w powiecie Świeckim, niedaleko miasteczka Tucholi; pół mili wzdłuż, ćwierć wszerz.

Suchum, jezioro ziemi Pomorskiej, w powiecie Świeckim, ćwierć mili wzdłuż i wszerz.

Ostrowite, jezioro ziemi Pomorskiej, długie milę, ćwierć mili szerokie.

Deszczno, jezioro ziemi Pomorskiej, w powiecie Świeckim, rozległe na ćwierć mili.

Piaseczno, jezioro w tejże ziemi, w powiecie Świeckim, rozległe na ćwierć mili.

Steklno, jezioro ziemi Pomorskiej, blisko wsi Grodka, wzdłuż na półtorej mili, wszerz na pół.

Muksza, jezioro ziemi Pomorskiej, blisko miasteczka Tucholi, wzdłuż i wszerz jednako na ćwierć mili się rościąga.

Kramsko (Krampsko), jezioro ziemi Pomorskiej, między Człuchowem a Hamersztynem (Emerstin); długości ma trzy mile, a ćwierć szerokości.

Lutumie, jezioro ziemi Pomorskiej, blisko Chojnic, ma pięć mil wzdłuż, milę wszerz.

Charzykowo, wielkie jezioro Pomorskie, wzdłuż na sześć mil, wszerz na dwie mile rozległe.
Rzeka Brda, wydobywszy się z łona jeziora Kramska, wpada do jeziora Lutomia, a ztamtąd wypłynąwszy wchodzi do jeziora Charzykowy; zkąd po trzeci raz zwycięzko wyszedłszy, własném korytem przerzyna przestrzeń znaczną i uchodzi do Wisły.


Jeziora ziemi Chełmskiej.

Switeź (Swythaz), wielkie jezioro ziemi Chełmskiej, u wsi tegoż nazwiska, ma pięć mil obwodu, dwie wzdłuż, a jednę wszerz. Ryby w niém przednie, zwane kleszczami.

Szacko (Szaczsko), wielkie jezioro ziemi Chełmskiej, dwojakiej nazwy, bo mieszkańcy tameczni zowią je Lucomirem, ale od bliskiej wsi Szacka bierze nazwisko. Wypływa z niego rzeka Lucemir. Wzdłuż ma pół mili, wszerz ćwierć.

Tur, wielkie jezioro ziemi Chełmskiej, równe ma ściany; rościąga się wzdłuż na dwie i pół mili, wszerz na milę. Zasila je rzeka Lucomir z Szacka płynąca, która ztąd się wydobywszy, i zwycięzko niektóre małe jeziora przerznąwszy, łączy się z rzeką Prypecią.

Biała, znaczne jezioro ziemi Chełmskiej, w pustyni między wsią Radzistowem i Wietlami, wzdłuż na pół, wszerz na ćwierć mili. Ma ryby kleszcze, tak tłuste, że wieśniacy nie mało naczyń tranem ich napełniają. Woda jeziora tego w miesiącach Maju i Kwietniu czerni i brudzi ciało ludzkie, tak, że ten brud dopiero inną wodą zmyć można.

Orzechowo, wielkie jezioro ziemi Chełmskiej, w borze obszernym, blisko wsi Zamorowic i Szczodrohoszcza, rościągające się na pół mili wzdłuż a ćwierć mili wszerz. Zasila je rzeka Lucemir (Lucomir), która wypłynąwszy z jeziora Tur wpada do niego, a ztąd wlewa się znowu w jezioro pobliskie zwane Orzechowiec.

Orzechowiec, jezioro ziemi Chełmskiej, w borze, blisko jeziora Orzechowa, wynoszące wzdłuż i wszerz ćwierć mili. Okrągłe, rościąga się na wszystkie strony jednakowo. Zasila je podobnież rzeka Lucemir, która wydobywszy się z niego, wpada do Ostrowia.

Ostrowie, jezioro ziemi Chełmskiej, w pobliżu wsi Niewiary (Niewier), ma pół mili wzdłuż, a ćwierć mili wszerz, zasilana przez tęż samą rzekę Lucemir, która wypłynąwszy z jeziora nieco dalej wpada do rzeki Prypeci.

Mszane, jezioro ziemi Chełmskiej, blisko wsi Zamorowic, ćwierć mili wzdłuż, połowę tego wszerz, dno ma zasłane krzemieniami, które często wraz z rybą wyciągają.
Polmo, duże jezioro ziemi Chełmskiej, u wsi Polma, na milę wzdłuż, wszerz na pół mili.

Piaseczno, jezioro ziemi Chełmskiej, blisko wsi Lubochynie, wzdłuż na milę, wszerz na pół mili. Z tego jeziora wypływa rzeka Krzemionka.

Synow (Szinow), jezioro ziemi Chełmskiej, tak zwane od wsi przyległej; dokoła otoczone górami, okrągłe, rościąga się bowiem na wszystkie strony jednako.

Krzemno, jezioro ziemi Chełmskiej, przy wsi tegoż nazwiska, okrągławe, wzdłuż i wszerz równe. Rzeka Krzemianka z jeziora Piaseczna płynąca wpada do niego, a wydobywszy się z jeziora, łączy się z Prypecią.

Lukie, wielkie jezioro ziemi Chełmskiej, koło wsi Dubeczna (Dubiecka), okrągłe, ma ćwierć mili wzdłuż i wszerz.

Wielkie, jezioro ziemi Chełmskiej, blisko wsi Poląp, okrągłe, ma ćwierć mili wzdłuż i wszerz.

Czarne, jezioro ziemi Chełmskiej, przy wsi Szacku, rościąga się na ćwierć mili wzdłuż i wszerz.

Rymacze (Rimacz), jezioro ziemi Chełmskiej, przy wsi tegoż nazwiska, pół mili wzdłuż, a ćwierć mili wszerz wynosi.

Okunin, jezioro ziemi Chełmskiej, blisko wsi Ostrowa, wzdłuż ćwierć mili, wszerz pół ćwierci.

Płocice, wielkie jezioro ziemi Chełmskiej, blisko wsi Wietli, pół mili wzdłuż, ćwierć wszerz.

Stryborz, wielkie jezioro ziemi Chełmskiej, blisko wsi Szczodrochowiec; zasila je rzeka Prypeć środkiem płynąca. Okrągłe, rościągające się jednako na wszystkie strony.


Jeziora ziemi Ruskiej.

Nobli (Nobel), wielkie jezioro ziemi Ruskiej, w powiecie Pińskim; zasila je rzeka Prypeć i zapładnia rybami.

Olbiasz, wielkie jezioro ziemi Ruskiej, także w powiecie Pińskim, które taż sama Prypeć wodą i rybami zapomaga.

Orzechow, wielkie jezioro ziemi Ruskiej, w powiecie Brzeskim, inne od

poprzedzającego. Zasila je Brna, rzeka wielce rybna.

Jeziora ziemi Pruskiej.

Draussen (Druszen), wielkie jezioro ziemi Pruskiej, blisko miasta Elbląga, ma cztery mile wzdłuż, dwie wszerz.

Spirding (Sperden), ogromne jezioro ziemi Pruskiej, koło miasteczka Lötzen (Lyecz), ma siedm mil wzdłuż, pół mili wszerz.

Hanusborg, jezioro ziemi Pruskiej, tak zwane od przyległego miasteczka tegoż nazwiska, ma cztery mile wzdłuż, półtorej mili wszerz.

Wiecnino (Wyecznino), jezioro ziemi Chełmińskiej, w pobliżu miasteczek Chełmży i Kowalewa, długie na półtorej mili, szerokie pół mili.

Partecino (Partheczino), jezioro Chełmińskie, blisko zamku Bratyanu, trzy mile długie, dwie szerokie.

Maldesee, jezioro ziemi Chełmińskiej, między miasteczkami Radzyniem i Rogoźnem, milę długie, ćwierć mili szerokie.

Dąbrowno (Dambrowno), jezioro ziemi Pruskiej, oblewa mury miasteczka tegoż nazwiska; milę wzdłuż, ćwierć mili ma wszerz.

Melno, jezioro ziemi Pruskiej, blisko miasteczka Grynfeldu; milę długie, ćwierć mili szerokie.

Łubno, jezioro tejże ziemi, blisko pomienionego miasteczka Grynfeld, ma milę wzdłuż, ćwierć mili wszerz. Oba te jeziora Melno i Łubno przeklęte u Krzyżaków Pruskich i wszystkich Niemców, w środku bowiem między niemi doznali wielkiej klęski od Polaków i króla ich Władysława drugiego.

Schilling (Scheylang), jezioro ziemi Pruskiej, w pobliżu miasteczka Osterode; poczyna się u wsi Szinbergu, a ciągnie się wzdłuż na mil pięć, wszerz na ćwierć mili.

Geserich (Geszrzicz, Geszruch), jezioro ziemi Pruskiej, ciągnie się od wsi Ikszane aż do miasteczka Ilawy, wzdłuż na pięć mil, wszerz na milę.

Skamant, jezioro ziemi Pruskiej, blisko miasteczka Koger, półwtorej mili wzdłuż, ćwierć wszerz.

Lik (Lyk), jezioro ziemi Pruskiej, długie na dwie mile, ćwierć mili szerokie.


Jeziora ziemi Litewskiej.

Bersty, jezioro Litewskie, pół mili długie; wypływa z niego rzeka zwana Kotra. Jezioro to nad wszystkie inne w Litwie w ryby zamożniejsze. Tu polowania królewskie na żubry (venationes bisontium) i jelenie, oraz dworzec tego nazwiska.

Dubice, jezioro ziemi Litewskiej, od którego miasteczko pobliskie podobnież jest nazwane; a chociaż cztery na pozór widzisz jeziora, jednę tylko mają nazwę, bo acz przecięte bagnami, wody jednak swoje wspólnie mieszają.

Wspomnieć prócz tego należy, że z jeziora znacznego czyli bagniska, trzydzieści mil powyżej miasta Smoleńska ku Nowogrodowi, wypływają trzy wyżej pomienione rzeki. Pierwsza Dźwina dążąca do Rygi ku morzu. Druga Wołga, którą mają niektórzy za rzekę zwaną fluvius Poricus; płynie powyżej rzeki Donu (Tanais) i wpada do morza Kaspijskiego. Scytowie zwą ją Porata, Grecy Pireton, Polacy i Ruś Wołgą. Trzeci Dniepr, u Greków i Łacinników Borysthenes, wpada do morza Czarnego koło zamku Czernogrodu (Czyrniegrod). Potém Dniestr, u Greków i Łacinników zwany Therisanus, przedziela Sarmacyą od Dacyi, którą Święty Augustyn starą nazywa, a która niegdyś była królestwem Gotów. Potém góry Pannonii niższej, która rościąga się około Dunaju, zwane Sarmackiemi; poczynają się od góry Karpetynu i Metanasty zwanej u nas Wołoszą (Valachia). I tém samém imieniem nazywają wszystkie góry Germańskie aż do Renu, ze względu na ich początek. Z tych gór Sarmackich początek biorą trzy inne rzeki znakomite: Istula czyli Wisła; Guttalus inaczej Odra, i Elba (Albia), u starożytnych Albis albo Łaba. Z tejże Sarmacyi wyszły narody, które posiadały Skandyą i nową Dacyą, zkąd początek wzięli Teutonowie, Wandalowie, Gotowie, Longobardowie, Rugianie i Gepidowie (Jepidowie), zwani od niektórych Cymbrami, a u nas Pomorzanami. Ta równie Sarmacya zachodnia poszła z Sarmacyi wschodniej, która jest poniżej morza Kaspijskiego i pochodzi od Sarutha czwartego przed Abrahamem od Sema.


Jeziora ziemi Dobrzyńskiej.

Gorzno, jezioro ziemi Dobrzyńskiej, należące do biskupa Płockiego, znakomite jest obszernością swoją i ryb obfitością. Zasila je wpadająca do niego rzeka ...

Mokowo, jezioro ziemi Dobrzyńskiej, niedaleko miasta Dobrzynia.

Skąpsko (Skapsko), jezioro ziemi Dobrzyńskiej, w okolicy miasteczka Lipna.

Jezioro ziemi Bełzkiej.

Krynice, jezioro ziemi Bełzkiej, pół mili wzdłuż, ćwierć w szerz. Rybołowstwo w niém trudne dla wielkiej głębizny, ale osobliwszą nad inne jeziora ma własność, że w pewnych czasach, co trzy lub co dwa lata, burząc się z wielkim szumem, w pobliską górę skalistą podziemnemi i ukrytemi wsiąka otworami, i mało co wody zostawując w łożysku, podaje sposobność do łatwego ryb połowu.


Opisanie gór w Polsce.

Lubo zaś królestwo Polskie równo i płasko położone, i ztąd głównie pierwiastkowo nazwane, mniej ma gór niż inne kraje, ma ich jednakże nie mało, tak skalistych jako i ziemnych, z których celniejsze opiszemy. Łysej górze (Kalwaryi) dla jej głośnej sławy pierwszeństwo damy, jako przodkującej innym górom. Po niej pójdzie Wawel, przy nim bowiem i rządów skład najwyższy i królów stolica.

Łysa góra, w ziemi Sandomierskiej, blisko miasteczka Opatowa, wysoka, prawie zawsze zimnem skrzepła, często zamglona, lub sypiąca śniegami albo deszczami; w wielu miejscach wypuszcza z siebie krynice. Jeżeli wierzyć można staremu podaniu gminnemu, sławna była niegdyś olbrzymami, którzy na niej zbudowali zamek, jak świadczą ogromne kupy gruzów i głazów. Teraz znakomita mieszkaniem mnichów zakonu Świętego Benedykta. Niewiadomo który z olbrzymów i kiedy zbudował ów zamek z tak długiemi ścianami, z tak ogromnych i niepożytych głazów, i tak wielkim trudem. Potwornych zwalisk tej olbrzymiej budowy, ogromnych kup gruzów i kamieni, ani ciernie, ani kolczyste rośliny, ani gęste drzewa i mchy zakryć nie mogły. W klasztorze założonym na miejscu dawnego zamku, a niegdy przez Bolesława Wielkiego, pierwszego króla Polaków, zbudowanym z kamienia, znajduje się znaczna cząstka Krzyża Pańskiego, wielkiemi ludzi dobrodziejstwami obdarzająca, którą tu złożył za upomnieniem anielskiém błogosławiony Emeryk, syn Ś. Stefana króla Węgierskiego. Ztąd miejsce to jest wielce sławne i szanowane, ustawicznie uczęszczane od ludzi szukających pomocy w utrapieniach, za łaską Krzyża świętego. Wielką w tém opatrzność Boską i darów jej cudowność uznawać trzeba, że Ten, który dla zbawienia rodu ludzkiego cierpieć raczył na górze Kalwaryi, umieścić pozwolił na górze tegoż nazwiska drzewo swojej Męki, dla zbawienia i pociechy Polaków. Nie małego i to godne jest podziwienia, że kiedy Litwini w ów czas bałwochwalcy napadli niespodzianie na królestwo Polskie, złupili klasztor pomieniony i zabrali z niego drzewo Krzyża świętego dla uwiezienia go w swoje strony, nim wyszli z ziemi Sandomierskiej, wóz, na którym wieziono przenajświętsze drzewo, stanął w miejscu, tak, że barbarzyńcy zdumieni, ani końmi, ani wołmi ruszyć go nie mogli; oprócz tego zaraza straszliwa padła na ludzi i bydło. Przestraszeni tém Litwini, za poradą Polaków w niewolą wziętych, drzewo Pańskie na dawne miejsce odwieźli z wielkiemi darami, a wnet i zaraza ustała, nie inaczej jak niegdyś po wzięciu i oddaniu arki u Filistynów.

Wawel (Wąwel), góra skalista, którą rzeka Wisła w bystrym biegu obmywa. Tu jest znakomity kościół najsławniejszego Męczennika Ś. Stanisława, i najpierwszy, najprzedniejszy zamek w Polsce, gród Krakowski i stolica królewska. W samej górze widno po dziś dzień wiele pieczar ciemnych, w których podług piśmiennego i ustnego podania mieszkał niegdyś smok, potwór dziwnego ogromu, ludziom wielkie szkody czyniący.

Częstochowa, słusznie nazwana Jasną górą, tak dla klasztoru na niej wystawionego, jako i dla kościoła Najświętszej Maryi Panny, do którego co rok odprawiają liczne pielgrzymki, z przyczyny znajdującego się w nim obrazu Najśw. Maryi, o którym sądzą że jest ręki Ś. Łukasza, albo na wzór obrazów przez niego malowanych.

Koniusza góra, po łacinie Equirea, blisko miasteczka Proszowic, z kościołem parafialnym; tak nazwana dla rzadkiego i cudownego zdarzenia. Rycerz niejaki, Polak, szlachcic z rodu i domu Szreniawitów, imieniem Przybysław, wystawiwszy sobie dworzec, mieszkał tu z żoną i dziećmi; aż jednej nocy przybieżał koń ogromny, którego tenże rycerz przed trzema laty sprzedał był do stada jednemu panu Węgierskiemu, i przyprowadził z sobą z Węgier wielkie stado klaczy, wiodąc je, jak się dowiedziano, nocami, aby nie dostrzeżono ucieczki. Przybywszy bił kopytami do wrót domu i rżał, dopóki mu nie otworzono. Przybysław biciem we wrota i znaném sobie rżeniem przebudzony, zatrwożył się z razu, azali to nie był jaki nieprzyjacielski napad: ale przekonawszy się, że żadnego nie było niebezpieczeństwa, otworzył gościowi wrota i przyjął go wraz z stadem klaczy i źrebiąt; z czego wkrótce zbogacony, zawdzięczając dar przysłany Bogu, kościół z cegły wystawił i uposażył.

Tyniec, góra wisząca nad rzeką Wisłą, na niej zamek i klasztór zakonników Ś. Benedykta, między wszystkiemi klasztorami królestwa Polskiego najpierwszy i najznakomitszy.

Golesz, góra nad rzeką Wisłą; na niej zamek klasztoru Tynieckiego, o którym dopiero się namieniło.

Liwocz, góra w pobliżu miasteczka Kołaczyc.
Mruków, góra kamienista i wysoka, naprzeciw miasteczka Żmigrodu; na niej są ślady starego zamku.

Chęciny, góra z zamkiem, od miasteczka przyległego tak zwana. W niej i około niej obfite kopalnie marmurów (lazuru) i miedzi.

Rabsztyn, góra skalista, zamkiem znakomita, podle miasteczka Olkusza (Ilkusz). Dokoła bogate żyły ołowiu.

Pełczyska, góra o milę od miasteczka Wiślicy; na niej kościół z kamienia, a obok wieś biskupa Krakowskiego, tegoż nazwiska.

Baba, góra bardzo wysoka nad rzeką Sołą, bogata w rozmaite zioła, blisko miasteczka Żywca.

Dziewka (Dzewka), góra nad tąż rzeką Sołą.

Jawornik, góra w ziemi Oświecimskiej, wychowuje wiele łani i jeleni.

Skrzeczno, góra w ziemi Oświecimskiej, nad potokiem Koziorową; na niej różne ptastwo stadami usiada.

Szadnisz (Schadnisch) wysoka góra w Oświecimskiem; z niej wypływa strumień Koziorowa.

Sucha, góra nad rzeką Sołą, niedaleko miasteczka Żywca.

Żarnówka, góra w ziemi Oświecimskiej; od niej nazwany strumień podle płynący, Żarnowka.

Osobita, góra w ziemi Oświecimskiej; z niej wypływa strumień tegoż nazwiska Osobity.

Góra Wielka Puszcza, w tejże ziemi, blisko miasteczka t.

Wołek, pod nią dwa strumienie, a na wierzchu zamek mocny i obronny.


Góry ziemi Ruskiej.

Kobryń, góra wysoka w ziemi Ruskiej, oblewa ją w koło rzeka Muchawiec, blisko miasteczka Kobrynia.

Chełm, góra wysoka z zamkiem. Od niej ziemia okoliczna Chełmską się zowie.

Krzemieniec, góra wysoka w ziemi Podolskiej, na jej wierzchołku zamek mocny; cała skalista i krzemieni pełna, ztąd tak nazwana; Polacy bowiem i Rusini skałkę (silex) krzemieniem zowią.

Halicz, góra wysoka, gliniasta, w ziemi Halickiej. U jej stóp płynie Dniestr, na wierzchu zamek. Ziemi okolicznej i zamkowi dała nazwisko.

Łysa góra, wysoka, w ziemi Ruskiej, nad miastem Lwowem. Na niej potężny zamek i dworzec królewski, wysokim zwany.
Potylic, góra wysoka w ziemi Bełzkiej nad rzeką Potylicą i miasteczkiem tegoż nazwiska. Był tu dawniej zamek znaczny, jak to jeszcze głębokie przekopy okazują.


Góra ziemi Sieradzkiej.

Chełm, góra w ziemi Sieradzkiej, inna od poprzedzającej, cała skalista, nad wsią tegoż nazwiska, niedaleko miasteczka Przedborza, tak wysoka, że z niej w dniu jasnym widać Sandomierz, Olsztyn, Miechów, Częstochowę, Piotrków, Łysą górę i wiele miasteczek. Na niej kościół zmurowany przez Piotra pana na Skrzynnie, i siedmią rowami głębokiemi obwiedziony.


Góry Wielkiej Polski.

Rzerzuchowa, góra Wielkopolska, niedaleko rzeki i miasteczka Warty; wysoki ma szczyt, zkąd widok na pobliskie miasta.

Turza, góra Wielkopolska, niedaleko miasteczka Gromadna, zarosła lasami; pamiętna obozem wojska Wielkopolan przez kilka tygodni czatujących tu na korony, które Zygmunt król Rzymski i Węgierski z ujmą królestwa Polskiego posyłał Witołdowi wielkiemu książęciu Litewskiemu i jego żonie Juliannie.

Żyrków, wysoka góra w Wielkiej Polsce, niedaleko miasteczka Pyzder, nad rzeką Lutynią (Lutnia). Z niej w dniu jasnym widać Poznań i inne miasta Wielkopolskie.

Giec (Gethcza), góra wysoka i obszerna między Gnieznem i Poznaniem, gdzie dawniej był zamek książęcy; dziś jest kościół.

Bieskid (Byeszkod), góra w pobliżu zamku Sobnia, rozgraniczająca ziemie Polskie od Węgier: na jej bowiem wierzchołku widzieć kamień Ruskiemi głoskami zapisany, oznaczający granice królestw Polskiego i Węgierskiego, a położony tam przez Lwa niegdyś książęcia Rusi. Z tej góry i u jej szczytu wytryskają znaczne i walne rzeki, jako to: Dniestr, San, Stryj i Cissa, i spadają do krajów niżej leżących, Polski, Rusi i Węgier, z samego wierzchu góry.

Nicko, góra ziemi Mazowieckiej, blisko miasteczek Sarnowa i Radzanowa, nad rzeką Wkrą, podczas wojen umocniona od Krzyżaków, ale przez rycerstwo ziemi Mazowieckiej zdobyta, przyczém całą załogę krzyżacką częścią wycięto częścią w niewolą zabrano.

Lech zakłada stolicę Gniezno, a w niej siedzibę swoję książęcą. Jakich bogów czcili Polacy, jeszcze pod ów czas bałwochwalcy.

Po niejakim tedy czasie, Lech, ojciec Lechitów, mąż celujący mądrością, obrotnym dowcipem i prawością życia, wszystkie bowiem najzacniejsze przymioty wziął od przyrodzenia posagiem, książę narodu i głowa, krążąc myślą i rozpatrując się w tym nowym kraju, a w częstych ze swemi towarzyszami naradach i rokowaniach badając, któreby miejsce na siedzibę stałą dla niego i założenie stolicy mogło być najsposobniejsze, natrafił i wybrał ku temu równiny otwarte, zalecające się żyznością roli i łagodnością powietrza, oblane licznemi, rodzimemi i z bliska przytykającemi jeziorami, z których jak z powszechnego źródła nieustanne sączyły się strugi, niosąc z sobą dostatek ryb zdrowych i pożywnych. Tu przeto zatrzymał się w pochodzie; a za własną jego wolą, jako też zgodną uchwałą starszyzny, będącej pod jego zwierzchnictwem, to miejsce wybrane zostało i oznaczone na główne królestwa miasto i stolicę, a od usadowienia się w niém czyli rozgnieżdżenia nadano mu Lechickie nazwisko Gniezno, co w narodowym języku znaczy gniazdo. Jakoż w tém miejscu Lech, książę i ojciec Polaków, stałe wytknąwszy sobie siedlisko, przestał koczującej włóczęgi i sam z drużyną starszych postanowił osiedlić się i książęcą założyć stolicę, kędy też znalazł na wyniosłych i olbrzymiego rozrostu drzewach gniazdo orle. Tu więc starym obyczajem z pobitej hojnie zwierzyny bogom ojczystym złożył obietę, aby jemu i potomstwu jego trwale zamieszkać dozwolili, a przychylną pomocą tak jego jak i naród cały wspierali we wszystkich sprawach, wojnach i dobrych zamysłach. Nasiano wnet zboża w ziemi nowej, dziewiczej, pierwszy raz wtedy sochą dotkniętej, gdy wprzódy nie znała jeszcze radła ani lemiesza. Po założeniu wreszcie miasta i osadzeniu go wyborem znakomitszych rodzin, wystawieniu tudzież dla książęcia osobnego zamku, któryby samą wspaniałością przybytku panując między innemi wrażał tém większe dla władzy poszanowanie, wszystek lud z rozkazu Lecha podzielony na osady rozłożono po różnych miejscach, mających grunt żyzniejszy i dogodniejsze do życia położenie: dla rozległości bowiem mniej żyznych przestrzeni, nowi osadnicy musieli szeroko się rozpostrzeć.

W którymby zaś roku po owém pomieszaniu języków Lech, wyżej wspomniany książę, ze Slawonii i Kroacyi wyszedł, i kiedy najpierwej Polskie zamieszkał ziemie, o tém w żadnym pisarzu dostatecznego nie ma podania. Czytamy przecież, że Sarmatowie toczyli wojny z sąsiedniemi, niekiedy i odleglejszemi narodami, a cesarze Rzymscy, jako to Walentynian, Tyberyusz i inni, podnosili na nich drugdy swój oręż. A gdy Sarmaci poczęli się rozpierać po krajach Pannońskich, Rzymianom pod ów czas podległych, i swemi nachodami je pustoszyć, Walentynian cesarz, sposobiący się przeciw nim do wojny, umarł na krwotok w Ostrzyhomiu (Strigonium), a Marcin Gallus (Gallicus) podaje, że Karol Wielki wojował z Polakami i wodza ich Lecha zwyciężył, jak o tém niżej opowiemy.

Wiadomo zaś, że Polacy w pierwszych swego narodu zawiązkach byli bałwochwalcami, i czcili wielką liczbę bogów i bogiń, jako to Jowisza, Marsa, Wenerę, Plutona, Dyanę, Cererę, zaraziwszy się błędami innych ludów pogańskich.

Nazywali zaś Jowisza w swoim języku Jesse (Yesza), wierząc i mniemając, że od niego jako najwyższego boga wszystkie dobra doczesne i wypadki tak pomyślne jako i przeciwne pochodziły. Jemu też przed innemi bogami większą cześć oddawali i częstsze składali obiety.

Marsa, którego poetów marzenia zrobiły bogiem wojny, nazywali Ladą. Modlili się do niego o odwagę i zwycięztwa nad nieprzyjaciołmi, czcząc go nader dzikiemi obrządki.

Wenerę zwali Dziedzilią (Dzydzilelya), którą uważając za boginią małżeństwa, błagali o użyczenie licznego w synach i córkach potomstwa.

Pluto u nich nazywał się Nija (Nya). Tego mieli za stróża piekieł i zachowawcę dusz po ich wyjściu z ciała; błagali go zatém, aby po śmierci zaprowadził ich do lepszych siedlisk podziemnego świata.

Wybudowali im też najpierwszą w Gnieznie świątynię, do której się ze wszystkich stron zgromadzali.

Dyanę przesądem pogańskim wyobrażali sobie jak niewiastę i dziewicę, do jej przeto posągu mężatki i panny znosiły wieńce w ofierze.

Ceres czczona była od ziemian i rolników, którzy w zawody składali na jej cześć obiety z zboża i ziarna.

Mieli też za bóstwo pogodną porę, którą w mowie swojej nazywali Pogodą, jakoby dawczynię pogodnego czasu. Niemniej bożka życia, którego nazywali Żywie.

A że władztwo Lechitów założone było w kraju rozległym, przerosłym lasami i gajami, o których starożytni mniemali, jakoby były mieszkaniem i krainą panowania Dyany; Cererę zaś wyobrażali sobie jakoby matkę i boginią urodzajów polnych, których kraj potrzebował; przeto Dyana w ich języku Dziewanną, a Ceres Marzanną zwana, w osobliwszej u nich były czci i poszanowaniu.

Tym przeto bogom i boginiom Polacy budowali świątynie i posągi, ustanawiali kapłanów i rozmaite obrzędy, poświęcali gaje w miejscach celniejszych i ludniejszych do oddawania im czci i pokłonów. Tam zgromadzający się mężczyzni i kobiety wraz z dziećmi czynili ofiary i całopalenia z trzód, bydła i zwierzyny, a niekiedy z ludzi poimanych w bitwie. Mieli też przesądne nabożeństwo wylewania ofiar na ubłaganie mnogich bożyszcz krajowych, i w pewnych dniach i porach roku ustanowione igrzyska, na które zwoływano do miast lud obojej płci z siół i osad. Te igrzyska obchodzili rozpustnie śpiewaniem i rozwiązłemi ruchy, niekiedy klaskaniem, wykręcaniem się lubieżném i inną swawolą w pieśniach, igraszkach i sprosnych uczynkach; przyczém wzywali pomienione bóstwa przyjętym zwyczajem. Obrządki takowe i niektóre ich zabytki, lubo od pięciu set lat, jak wiadomo, Polacy wiarę chrześciańską przyjęli, aż do dzisiejszych czasów powtarzają się corocznie w dni Zielonych Świątek, przypominając bałwochwalstwo pogańskie igrzyskiem zwaném w ich języku Stado, ponieważ na nie gromady zbierają się ludzi, którzy podzieleni na stada czyli rzesze szaleńców i roskoszników, radzi obchodzą one świątki godowaniem i swobodnemi wczasy.


O usposobieniu i obyczajach Polaków.

Szlachta Polska, sławy chciwa, do łupieży skłonna, niebezpieczeństwy i śmiercią gardząca, w obietnicach niesłowna, poddanym i niższym ciężka, w mowie nierozważna, nad możność rozrzutna, panującemu wierna, rolnictwu i hodowaniu bydła z zamiłowaniem oddana, dla obcych i gości ludzka i uprzejma, celuje nad innemi narodami gościnnością. Gmin wiejski skłonny do pijaństwa, kłótni, zelżywości i zabójstwa, tak iż trudno znaleźć naród inny równie skalany zabojami i domowemi klęski. Nie wzdryga się żadnych trudów i pracy, głód i zimno cierpliwie znosi, kocha się w zabobonach i gusłach, nowości chciwy, w budowlach niedbały, przestaje na sprzętach podłych; lekkomyślny i śmiały, umysłu gorącego, nieukrócony, w postawie i ruchu przystojny, siły wielkiej, wzrostu dorodnego i wyniosłego, budowy ciała silnej, członków zręcznych, barwy mieszanej, ciemnej i białej.

Powietrze Polacy mają ostre, niebo zimne, wiatry mocne, śniegi i mrozy długo trwające. Przybyszów obcych i ludzi cudzych rzadko przypuszczają do rządu i urzędów, chociażby nawet celowali dowcipem lub obyczajami; a jeżeli to się trafi, to chyba po długim czasu przeciągu i nigdy bez zawiści. Oby Polacy naśladowali w tém Hiszpanów, którzy nie gardzą żadnym rodzajem ludzi, gdy cnotę spostrzegą, i chętnie nawróconych Żydów i Saracenów do biskupich dostojeństw i wyższych przypuszczają urzędów, przez co ich rzeczpospolita wzmaga się i kwitnie. Niepodobni w tej mierze do Czechów, którzy za sromotę sobie poczytują, urzędy swego królestwa przenosić z jednej rodziny na drugą, chociażby je niezdatni i niepoczciwi posiadać mieli, mając je owszem za skalane gdyby przeszły w inną. Przezorni pospolicie w czém inném, w tém jednak zdają się wielce błądzić, że jakoby chcieli gwałt czynić Opatrzności, i rozdawnictwo jej łask i darów przywłaszczać sobie, nie miłują ani cnoty ani nauki, ale zlecają godności i urzędy tym, którzy większe bogactwa mają, lub umysł zuchwalej śmiercią gardzący i do zagłady drugich skory.


Miasta i miasteczka znaczniejsze w Polsce.

Miasta w Polsce i należących do niej krajach te są znaczniejsze i godniejsze wzmianki:

Kraków, założony na brzegu rzeki Wisły przez Gracha książęcia Polaków, i z greckiego za zmianą głoski G na K Krakowem nazwany. Tu królów i książąt Polskich narodziny, tu dziecięce zabawki, tu odrodzenia się w Chrystusie pierwiastki. Tu całego ich rodu popioły, wielkim nakładem w okazałych złożone grobowcach. Tu dla dogody i sposobności miejsca najznakomitszy zamek Polaków i stolica, tak królów jak kapłanów uzacniona siedzibą. Na trzy zaś dzieli się miasta. Krakowem nazywa się miasto środkowe; w niém zamek na wzniosłem i skalistém wzgórzu, od starożytnych Wawel (Wąwel) nazwaném, nad Wisłą, na opoce w wielu miejscach zciosanej, i w kształcie korony murami, pałacami, wieżami i innemi twierdzami zabudowany. W tym zamku królów mieszkanie i grób Ś. Stanisława Męczennika, biskupa Krakowskiego, oraz kościół katedralny z ciosowego kamienia, szanowny kośćmi, ciałami i relikwiami wielu Świętych, a zwłaszcza gwoździem z Krzyża Chrystusowego, szczęką Ś. Jana Chrzciciela i ciałem Ś. Floryana Męczennika. Drugie miasto od strony południowej Kazimierz, założone przez Kazimierza drugiego, króla Polskiego, który mu dał imię swoje; uzacnione męczeństwem Ś. Stanisława Męczennika, zamożniejsze w mieszkania zakonników niż obywateli. Kościoły w niém wyższe miejsca zajmują. Trzecie miasto Florencyą zwane od kościoła Ś. Floryana w tém miejscu zbudowanego, nim Kazimierz drugi król Polski miasto założył. Miasto Kraków, różnemi dogodnościami celujące, tém jest znakomite, że leży w bliskości wszystkich sąsiednich krajów, jako to Węgier, Czech, Morawy, Rusi, Podola, Litwy, zkąd biorąc towary różne, dalej je podaje ku użytkowi powszechnemu. Oprócz tego znakomite jest koronacyami, grobami, kolebkami i pogrzebami królów, oraz czterema kolegiatami. Ma w pobliżu dostatek kamienia, drzewa i innych materyałów budowlanych. Środkiem miasta, pomiędzy Kazimierzowskiemi i Krakowskiemi murami płynie Wisła, rzeka spławna, dogodna do spławiania wszelkich rzeczy potrzebnych. Przytém bliskie są granice znaczniejszych narodów, których handel wzajemny do tego szczególniej przywykł miejsca.

Gniezno, druga stolica Polska, znakomita raczej imieniem i dawną świetnością niżeli blaskiem teraźniejszym, bo gdyby nie kościół metropolitalny, od wielu byłaby nieznaną. Matka wszystkich miast Polskich, od gniazda nazwana Gnieznem, a założona od Lecha, pierwszego książęcia Polaków, który się tu z swoją drużyną zatrzymał i założył główne siedlisko i miasto, gniazdem nazwane od pierwotnego zagnieżdżenia się czyli osiedlenia. Mniej w tém szczęśliwe, że gdy inne miasta Polskie z niego początek wzięły, samo znikczemniało i upadło. Ma jeziora i znaczne ziemi przestrzenie, i szczyci się ciałem Ś. Wojciecha z Prus do kościoła katedralnego sprowadzoném.

Lwów, trzecia stolica Polska, którą za Władysława trzeciego króla Polskiego z Halicza do tego miasta przeniesiono. Znakomite jest dwoma zamkami, zamożne w towary, które morzem Czarném spławiane tu lądem przywożą. Nie dostaje mu tylko rzeki spławnej, tak wielkiej dla miast dogodności.

Poznań, dawny królów Polskich zamek, siedziba, stolica i pogrzebów miejsce; biskupią godnością zaszczycony; leży nad rzeką Wartą; zamożny w kościoły i klasztory.

Wrocław, założony przez Mieczysława pierwszego, książęcia Polskiego, który pierwszy z bałwochwalstwa nawrócił Polaków do wiary chrześciańskiej; zaszczycony katedrą biskupią, ciałami świętych Męczenników i kościołami pięknej budowy. Leży nad rzeką Odrą.

Włocławek (Vladislavia) nad Wisłą, założony przez Władysława króla Polskiego, syna Kazimierza pierwszego, i jego imieniem nazwany. Ten król także dla zapomożenia miasta przeniósł tu jak twierdzą stolicę biskupią z Kruszwicy, jedyną jego ozdobę, bez której byłby prawie nieznany; albowiem miasto zewsząd otwarte, żadną nie umocnione twierdzą ani murem, na łup każdemu nieprzyjacielowi jest wystawione.

Płock, znakomity stolicą biskupią i zamkiem do miasta przytykającym, oraz Wisłą rzeką, która tu szeroko się rozlewa.

Chełm, dla różnicy od nowego Chełmu nad Wisłą Chełmżą zwany. Stolicą tylko biskupią znakomity.

Kamień, tak zwany od kamieni, których gdy miasto budowano wielkie tu były kupy: głaz bowiem po polsku zowią kamieniem. Szczyci się katedrą biskupią.

Lubusz, znakomite bardziej starodawném nazwiskiem niż świetnością dzisiejszą. Miało dawniej stolicę biskupią, ale tę dla małej ludności i zamożności przeniesiono do Fürstenwaldu, miasteczka lepiej zbudowanego i utwierdzonego: dawne jednak zatrzymując nazwisko, dyecezya zowie się Lubuską nie Fürstenwaldzką.

Przemyśl, założony od Przemysława, znakomitszy biskupią stolicą, zamkiem i kościołem w zamku z ciosowego kamienia, oraz rzeką Sanem podle niego płynącą, niż czémkolwiek inném.

Kamieniec, opasany i utwierdzony dokoła nakształt korony skałą wysoką, stromą i ostrą. Oblewa go rzeka Smotrycz zatrzymującemi się tu nieco wodami. Tak ma rzadkie i osobliwe z przyrodzenia położenie, że każdego w podziw wprawia. Zamknięty jest bowiem zewsząd skałami przepaścistemi, bez okopów, bez rowów jak inne miasta, ale wisi na głębokich urwiskach, które patrzącego trwogą prawie przerażają, i tak jest ukryty w przyrodzoném ogrodzeniu swojém, że nikt miasta nie widzi, póki weń nie wstąpi. Jeden tylko jest do niego przystęp od strony wschodniej, ale przykry i wysoki. Miasto zaszczycone biskupią stolicą i zamkiem przyległym; zamożne w miody, woski i bydło.

Kijów, zbudowany przez jednego z Polskich i pogańskich książąt, nazwiskiem Kija, i od niego nazwany. Miasto niegdyś wielkie i sławne, znakomite trzema set kościołami, acz z tych niektóre czas zepsował. Szczyci się stolicą biskupią i walną rzeką Dnieprem, zamkiem wysokim na górze z dębów zbudowanym, oraz bliskością morza. Ryb tak wielką ma obfitość, że nie wynoszące pół łokcia ryby Dnieprowe rzucają zwierzętom dzikim na pastwę.

Wilno, znakomite stolicą biskupią, zamkiem wyniosłym i dwiema rzekami Wilną i Wilią, które z obu stron je oblewają.

Miedniki, znakomite stolicą biskupią i wyniosłym zamkiem; odznacza się jedynie rzeką tegoż nazwiska podle płynącą.

Łuck (Łucko), słynne osobliwszą ziemi żyznością oraz piękną rzeką Styrem. Ma stolicę biskupią i zamek znaczny. Zbudowane przez Włodzimierza książęcia.

Chełm, znany tylko z biskupiej stolicy i zamku. Miasto tak nędzne i liche, że owa stolica mogłaby słusznie mu być odjętą i przeniesioną do Hrubieszowa, miasteczka nierównie ludniejszego i porządniejszego.

Soczawa, znakomita katedrą biskupią i kupiectwem. Leży nad rzeką tegoż nazwiska Soczawą.

I te są miasta Polskie, zaszczycone stolicami biskupiemi. Teraz wspomnimy inne, mniej znaczne, ale szczycące się kollegiatami.

Sandomierz, stolica obszernej ziemi Sandomierskiej, nad Wisłą, sławny odpustami, na które dnia drugiego Czerwca tłumami | ludzie spieszą.

Wiślica, założona w czasach pogańskich przez Wisława, możnego pana, dawnego wojownika Polskiego, który nazwał ją swojém imieniem. Oblana rzeką Nidą, zewsząd otoczona bagnami. Wieść niesie, że pewien bogobojny kapłan tego miejsca nakazał milczenie żabom przeszkadzającym służbie Bożej, i od owego czasu żaby tu nie skrzeczą.

Kielce, zbudowane przez Gedeona biskupa Krakowskiego.

Opatów, słynny jarmarkami i przywozem towarów. Sławniejszym byłby, gdyby posiadał większą rzekę niż Łukowa, nad którą leży.

Sącz (Sandecz), zbudowany w miejscu wzniosłem, gdzie się schodzą dwie rzeki, Dunajec i Kamionna. Założycielem jego był Wacław, król Polski i Czeski, bo w ów czas obiema królestwami rządził.

Skarbimierz, nad rzeką Nidzicą, w żyznej okolicy.

Tarnów, założony przez Spicymira kasztelana Krakowskiego.

Łęczyca, nad wielkiém bagniskiem, trudném do przeprawy, otaczającém północną jej stronę.

Kalisz, z miast najdawniejszy. Między Polskiemi miastami, które Ptolemeus w swojej Kosmografii opisał, Kalisza tylko nazwy dostrzedz można. Leży nad rzeką Prosną, która tu bagno tworzy.

Wieluń, od którego cała ziemia niegdyś Rudzka zwać się poczęła Wieluńską, gdy tu przeniesiono kollegiatę i mieszczan Rudzkich. Założony przez Kazimierza drugiego króla Polskiego, stoi ponad strugami nadobnie z tamecznych wytryskającemi źródeł.

Kurzelów, w okolicy kamienistej i niepłodnej; mało ma mieszkańców.

Łowicz, założony przez Jarosława arcybiskupa Gnieźnieńskiego, nad rzeką Bzurą. Miasto ludne.

Głuszyn (Gluchino), nie ma nic znakomitego prócz kollegiaty kanoniczej.

Nissa (Nyssa) nad rzeką tegoż nazwiska, założona przez zwycięzkiego książęcia i monarchę Polaków Bolesława Krzywoustego.

Opole, znakomite dwoma pięknemi zamkami.

Brzeg, nad brzegiem rzeki Odry leżący, i ztąd tak po polsku nazwany.

Głogów wielki, ozdobny dwoma zamkami i rzeką Odrą, która już w tém miejscu znacznie urasta.

Głogów mały, tylko zamkiem i rzeką Ossobłogą znaczny.

Lignica (Legnicza) znakomita zamkiem, kościołami i murami.

Raciborz nad Odrą, zamkiem ozdobny.

Odmuchów, ma podle stojący zamek, ale brakuje mu rzeki.

Kruszwica, starożytna stolica, oblana jeziorem Gopłem, w ziemi żyznej.

Pułtusk (Połthowsko), znakomity kościołem kolegiackim i duchowieństwem przy nim zamieszkałem. Zdobi go piękny zamek, zbogaca dowóz ryb, zboża i innych towarów; oblewa rzeka Narew.
Wino rzadko tu używane, a uprawa winnic nie znana. Ma jednak kraj Polski napój warzony z pszenicy, chmielu i wody, po polsku piwem zwany; a gdy nic nadeń lepszego do pokrzepienia ciała, jest nie tylko roskoszą mieszkańców, lecz i cudzoziemców wybornym smakiem więcej niż w innych krajach zachwyca.

Warszawa.

Sochaczow.

Ma oprócz tego kraj Polski niektóre znakomite miasta, choć się nie szczycą ani stolicami biskupiemi, ani kollegiatami. A najprzód:

Gdańsk, nie tylko u Polaków ale i u innych narodów sąsiednich sławny, a nie tak wielkością znakomity jako raczej składem rozmaitych rzeczy, których Wisła jedném z trzech ujść tu wpadająca morzu Sarmackiemu i znaczniejszym narodom dostarcza. Tu z różnych krajów na wzajemny użytek lądem, rzekami i morzem zwożą towary.

Toruń, ozdobnemi budowlami i pokryciem z ceglanych dachówek tak cudnie jaśnieje, że nie wiele miast może mu wyrównać pięknością i wspaniałością. Leży nad Wisłą, na której ma most zbudowany z wielką sztuką i nakładem.

Elbląg (Elbing), dla bliskości morza wiele mający dogodności. Murami i wieżami mniej znaczny, ale słynny wiernością ku Kazimierzowi trzeciemu królowi Polskiemu w czasie wojny.

Są wzmianki oprócz tego, nazwiska i opisanie w Kosmografii Ptolemeusza położenia innych miast Polskich, jako to: Kalissia (Calissia), Setidava, Lugidunum, Budorigum, Leucaristus, Scurgum, Limosalcum, Ascaucalis, Rugium, Virunum, Viritium i Arsonium, których, oprócz jednego Kalisza, ani z miejsc ani z nazwisk nie mogliśmy odgadnąć.


Polacy niegdyś przestający na małém, nieświadomi praw, bogactw i bojaźni od nieprzyjaciół, słuchali zwierzchniego pana i składali daniny.

Przez długie czasy i wieki Polska bezpiecznie używała pokoju i swobody, nie tylko pod wodzą i przełożeństwem Lecha, pierwszego Polaków książęcia, który godnym był stać się ich rodu naczelnikiem i głową, ale i za panowania synów i wnuków jego, z których każdy obejmując władzę po przodkach i ojcu mianował się Lechem. Otoczona Alpami i morzem, rzadko odporne, rzadziej jeszcze zaczepne prowadziła boje, a o wojnach, które wiodły między sobą inne narody graniczące ze strony lądu, dowiadywała się raczej z wieści niż z własnego udziału. Miał naród Polski na obszernej ziem swoich przestrzeni wsie i sąsiedztwa, lecz ani morzem ani lądem nie uczęszczał zwyczajem cudzoziemskim na targi, nie biegał za handlem i małżeństwy do zamorców i zagranicznych. Przestając na pokarmie prostym, jaki rodzinna wydawała ziemia, a odzieży grubej i ladajakiej, krajowym wyrabianej przemysłem, daleki wszelkiej miękości i wytworności, zaspokajał pragnienie wodą, a głód zbożem, mięsiwem, rybą, mlekiem, miodem i jarzyną. Nie miał zatém żadnych dostatków, któremiby sąsiednie i pograniczne narody pociągał i wabił bądź do osiadania na swojej ziemi, bądź do jej odwiedzania. Praw zaś ludzkich obcy i nieświadomy, wolę i nakazy książąt uważał za prawo. Cokolwiek więc książę uchwalił, zalecił i postanowił, powolnie i z ścisłém wykonywane było posłuszeństwem. A iż krnąbrnych i opornych surowa kara spotykała, bez zostawienia im nawet czasu do upamiętania się i poprawy, przeto rozkaz książęcia służył za prawo i modłę; zkąd nie godziło się nic porywczo, nic zuchwale poczynać, wola bowiem władnącego orzekała o złém i dobrém, i wyroki jej żadnego nie miały ograniczenia. Wszyscy zaś w oznaczonym porządku i czasie pełnili należne książęciu powinności i usługi, i znosili w daninie do jego stołu i dworu zboże, mięso z swojskiego bydła i zwierzynę, ryby, miód i inną żywność potrzebną, wedle uznania książęcia; składali niemniej w podatku pewną ilość futer zwierzęcych, jako to kun, bobrów, gronostajów i lisów, w które Polska ziemia na ów czas obfitowała. I w takich-to datkach, robociznach i powinnościach roczne oddawali poczty. Złota, srebra, miedzi (tej najgorszej zarazy) i innych kruszców nie używali, prócz żelaza zdatnego na dzidy, pługi i inne narzędzia. Chaty poszywając słomą, i legając na gołej ziemi, zamożni w bydło i zboże, niezwyczajni sporów, niezgód i sądów, wszelkie sprzęty zbytkowe mieli w pogardzie: dlaczego żaden do nich wędrowny nie przybywał cudzoziemiec, żaden sukna, korzeni, wina i innych tego rodzaju rzeczy zbytkowi i miękości służących, które ludzi najsurowszych nawet słabymi i zniewieściałymi czynią, nie przywoził, wiedząc, że naród przywykły do skromnego życia i prostoty, nie cenił ich, ale raczej ze wstrętem je odrzucał. Jakoż nie znali wtedy Polacy zbytku i nadużycia. Kupno w koniecznej potrzebie odbywało się u nich jedynie przez zamianę; nie było bowiem ani własnych ani zagranicznych pieniędzy; a jeżeli się jakie pokazały, wcale ich nie przyjmowano, lecz brano i dawano na zamian rzeczy do życia potrzebne, i w ten sposób raczej niż za pieniądze przedawano i kupowano. Nie było wtedy nieprzyjaciela żadnego ani nienawiści, nie było wojen z postronnemi narodami, zrywania sojuszów, pokrzywdzeń i gwałtów między obywatelami: wszyscy żyli w pokoju i swobodzie, szczęśliwi i bezpieczni, tak, że ów wiek panowania Lecha, synów i wnuków jego złotym raczej niż Lechowym nazwać można. Karano wtedy lekkie nawet i drobne wykroczenia, aby łagodność nie ośmielała do większych, i tłumiono występki w samym zarodzie, aby się inni złym nie gorszyli przykładem. Królowie i książęta Polscy byli sami większym niżeli prawa postrachem.


Dwie rzeczy osobliwe w Polsce.

Dwie zaś rzeczy ma Polska cudowne i podziwienia godne, o których nie pojmuję dlaczego milczy Solinus, opisujący bardzo starannie inne ciekawości świata, ile że są prawdziwe i zasługują na wzmiankę, jako dzieła twórczej potęgi przyrodzenia, nie pośledniejsze bynajmniej od tych, które rzeczony Solin wymienia. Naprzód, iż na polach wsi Nochowa, blisko miasteczka Szremu, w dyecezyi Poznańskiej, tudzież we wsi Kozielsku, w obwodzie Pałuk, niedaleko miasteczka Łękna, rosną garnki wszelakiego rodzaju, same przez się, sztuką wyłączną przyrody, i bez wszelkiej pomocy ludzkiej, kształtów rozmaitych, podobne do tych, jakie ludziom służą do domowego użycia; słabe wprawdzie i miękkie, dopóki spoczywają w ziemi i w swoich jamach rodzinnych, ale gdy z nich wydobyte na wietrze albo słońcu stwardnieją, dosyć mocne. Są one rozmaitej postaci i objętości, niemal jakby sztuką garncarską wyrabiane; a co mi jeszcze dziwniejszém się wydaje, że płodność ich przyrodzona, jak uważano, nigdy się nie zmniejsza, chociaż ziemia nie bywa otwieraną. Powtóre, że w lasach, polach i borach miasteczka Potylica, tudzież wsi Hrabieni i Prosni, w okolicy Bełzkiej, dyecezyi Chełmskiej, drzewa sosnowe taką własność mają i przyrodę, że jeżeli się z nich część jaka, np. gałąź lub prątek utnie albo odłamie, bądź całe drzewo spuści, po kilku latach, to co było drzewem z życiem roślinném, przybiera postać i własności krzemienia, i jak krzemień rodzimy za uderzeniem ogień wydaje, zachowując objętość i kształt, w jakim było ucięte, przyrodę zaś głazu i krzemieńca.


Rozmaite Polaków nazwiska od miejsca ich zamieszkania.

Przy tej jak się powiedziało skromności, oszczędności i swobodzie, Polacy tak się wzmogli i w potęgę urośli, że nie tylko ziemie, które postanowili osiedlić, uczynili płodnemi i do zamieszkania sposobnemi, ale posięgli nawet niektórych wysp morskich, rozpostarłszy osady swoje aż do krainy Niemieckiej teraz Miśnią (Myszna) zwanej : przeto wielu z tych, którzy się na pustych i osobnych rozłożyli ziemiach, poprzybierali rozmaite nazwiska, jako to: Drewlanie, od mnogości lasów, w których najprzód obrali siedliska pierwsi założyciele miast znakomitszych, jakiemi są: Bukowiec, teraźniejsza Lubeka (Lubyk), Ham teraz Hamburg, Brema, Slezwik (Slesznyk), Cieśnina (Czesznina). Potém Kaszubianie, od układania w fałdy odzieży, jaką z początku nosili: huba bowiem w Polskim czyli Słowiańskim języku znaczy fałd, a kasz znaczy w sposobie rozkazującym fałduj. Trawnianie, od obfitości trawy tak nazwani: ziemia bowiem, którą osiedli, bujne płodziła trawy. Potém Pomorzanie, że na pobrzeżach morza północnego siedzieli; od nich ziemia Pomorska wzięła nazwisko. Serbianie, od swego starosty Serba tak nazwani. Ci wszyscy, chociaż od położenia miejsc, albo imion starostów, rozmaite poprzybierali nazwy, jednym przecież Lechickim czyli Polskim mówią językiem, aczkolwiek zmieszawszy się z Teutonami i Sasami, którzy ich ziemie opanowali, teraz, z przyczyny pomieszania języków, wymawiają źle i niewłaściwie. Drudzy zaś, którzy sobie siedliska w innych obrali stronach, bez zmiany powszechnego nazwiska Polakami się zowią, lubo są między nimi pewne dzielnice, według ziem które zamieszkują, a którym od miast stołecznych, późniejszemi czasy powstałych, osobne ponadawano imiona. Wszyscy przecież, tak bliscy jak i odleglejsi, podatki naznaczone odnosili Lechowi książęciu, synom jego i wnukom następnym, bez żadnego zżymania się i oporu, składając im nawet hojne daniny w szczegółowych podarkach i upominkach z płodów krajowych.

Najstarszy z synów Lecha, po zgonie ojca, wstępował na władztwo Polski bez żadnej sprzeczki, dopóki nie zeszło całkowite Lecha pokolenie, i wraz z czynami swemi, dla braku dziejopisów, nie zaginęło w niepamięci. Jak potrzebne jest spisywanie dziejów rocznych.

Pomiędzy synami zaś i wnukami zmarłego Lecha, pierwszego Polski założyciela i książęcia, dlatego żadne nie powstały różnice i niezgody, że jeszcze za życia jego syn najstarszy za powszechną zgodą pierwszym na stolicę następcą i spadkobiercą godności książęcej był uznany. Takie więc rozporządzenie weszło w zwyczaj, i święcie było zachowywane, póki po długiej kolei następstw, długich wiekach i przygodach, potomstwo Lecha w prostym porządku idące do szczętu nie wygasło. Jakie zaś w tych czasach ważniejsze zaszły wydarzenia, jakie wojny Lech i wnukowie jego bądź wstępnym bądź odpornym prowadzili bojem, zkąd rozwijały się dzieje świetne, pamiętne i wielkie, wypadki pomyślne i klęski; w których latach i jak długo u Lechitów czyli Polaków następcy Lecha dzierżyli rządy, i jakiemi zdobili się cnotami i przymiotami, albo jakim ulegali występkom; czém się wreszcie zasłużyli tak swoim rodakom jak i sąsiadom, w długim czasu przeciągu; dla braku pomników dziejowych (nie było bowiem w ów czas u Polaków żadnych pisarzy ani znajomości pisma) pochłonęła niepamięć, a sława ich zaszła pomroką i uwiędła. Jakoż książęta owego wieku nie poczuwali się bynajmniej do obowiązku ani znali potrzeby przekazywania potomnym wiadomości o swym początku, swoich wojnach i dziełach. To nieszczęsne dziejów zaniedbanie trwa dotąd jeszcze u Polaków, gdy żaden z Polskich książąt, królów i bohaterów nie zlecił nikomu opisania spraw i dziejów swego czasu, o co u Żydów, Rzymian, Greków, Hiszpanów, Persów, Medów, Gallów, Germanów i innych narodów, starali się jak wiemy bardzo troskliwie królowie, książęta i cesarze, nagradzając pisarzy i opowiadaczów swoich czynów wielkiemi zaszczyty. Pisanie zaś dziejów nie jest rzeczą przygodną i błahą, ale owszem najużyteczniejszą i rodzajowi ludzkiemu niezbędnie potrzebną, aby chwalebnych książąt i bohaterów obyczaje, czyny i cnoty służyły wiekowi następnemu i ludziom potomnym za wzór i modłę, do którejby się stosowali, a wiedząc, że źli u Boga prawego i ludzi są w obrzydzeniu, unikali hańby i przekleństwa, mającego ich ścigać nawet po śmierci. Żadna też cnota, bądź to wojenna, bądź domowa, nie była nigdy tak wielką i głośną, aby długo trwać mogła w pamięci ludzkiej, bez zaręczenia jej i przesłania potomności w pomnikach piśmiennych. A wszelkie nawet dzieło bohaterstwa lub cnoty zdawałoby się słabém i ułomném, gdyby go nie uświetniły pióra dziejopisów, którzy mu sami naznaczają właściwe miejsce, przydając blasku czynom domowym i wojennym.

Jak Polacy pod rządem dwunastu mężów bez króla, krótko trwającym, przy pozornej wolności wielkiego doznawali niepowodzenia.

Gdy plemię Lecha, pierwszego Polaków ojca i książęcia, do szczętu wygasło, a przedniejsi panowie Polscy i szlachta pod Gnieznem naradzali się o wyborze nowego pana, ta wszystkim zdała się najlepsza rada, aby uwolnieni z pod jarzma samowładzy książęcej stanęli całą siłą przy wolności, a mając w pamięci dawne uciemiężenia, na poddanie karków nowemu jarzmu żadną miarą nie zezwalali. Znieśli zatem rząd monarchiczny, w którym widzieli jak królowie i samowładzcy hardo sobie poczynali, gdy z dostatków rodząca się pycha, zazdrość i inne narowy do takiego doprowadziły ich zuchwalstwa, że ziomkami swemi dumnie pomiatali, cnotliwym nieprzyjaźni, a dla złych i przewrotnych miłościwi, wszelkich dopuszczali się występków, łamali prawo ojczyste, wdzierać się w państwa granice przy swej gnusności dozwalali, niewiasty sromocili, ludzi bez wyroku pozbawiali majątków i życia, a nie przestając na miłości godziwej i przyzwoitej, kazili się wszeteczną rozpustą: we wszystkich sprawach zgoła szli raczej za wolą swoją niż rozumem. Gdy więc za zgodą powszechną uchwalono, aby rzeczpospolita w tak obszernych rozpostarta dziedzinach nie została bez rządów, najpierwej ustanawiają prawa ojczyste, jakie w owym wieku prostym i nieokrzesanym zdawały się dostatecznemi. Potém z grona starszyzny wybierają dwunastu mężów, celujących prawością życia, umysłu dzielnością, zacniejszym rodem i bogactwem. Tym powierzają zarząd rzeczy publicznej, moc sądzenia i rozstrzygania sporów, uśmierzania rozterek, karania za krzywdy i zelżywości. Władza ich działała obszerniej przez przybranych zastępców, o ile to zdawało się potrzebném albo korzystném. Ale jakkolwiek mężowie ci sprawowali rządy z wszelką godziwością i czynili co mogli, naród jednakże przywykły do równości i nadużywania swoich swobód, wkrótce zmierził sobie i znienawidził ich władzę. Zginęła między Polakami dawna karność i groza; zaczém upojeni wolnością poczęli wierzgać zuchwale, i nakazów starszyzny, jakie niekiedy dla dobra ogółu i z koniecznej potrzeby wydawano, słuchać nie chcieli, odmiatając z niechęcią ich postanowienia i wyroki. A iż krnąbrni swawoleńce wiedzieli, że ich kaźń żadna dosiądz nie mogła, samych nawet wojewodów częstemi skargami obwiniali, jakoby mniej bacząc na rzecz pospolitą, i gwałcąc ustanowione prawa, osobistym tylko widokom i własnemu służyli dobru. Ztąd między przełożeństwem a rzeszą rządzoną powstające spory i niechęci, rzecz pospolitą tak dobrze urządzoną poczęły wątlić i psować. Jakoż lud z przyrodzenia swego zdaje się być podobnym morzu, które gdy wzdęte wiatrami fale rozkolysze, nie łatwo dawną odzyskuje spokojność. Po wygaśnieniu z zrządzenia Bożego rodu książąt i królów, Polacy postanowili uroczyście rzecz publiczną oprzeć na wolności i prawach, w przekonaniu, iż tak najlepiej sobie poradzą, i że lepiej służyć prawu niż panującym. I byłaby ich rzeczpospolita stała szczęśliwie i kwitnęła, gdyby im tak łacno było wolność swoję utrzymać, jak ją pozyskać umieli. Alić małą liczbę wyjąwszy, ludzie niesforni, zuchwali i zaczepni, czy-to z wrodzonego narodowi usposobienia, czy z przyczyny wielkiej rozległości kraju, poczęli wichrzyć bezkarnie, i za własnych żądz popędem na wszelkie wylewać się bezprawia. Nie przestając już broić u siebie w domowém i publiczném życiu, posunęli napaści swoje do ościennych krajów i narodów: za czém poszło, że pokrzywdzeni sąsiedzi ponieśli im w odwet mnogie i zawzięte wojny; a gdy w kraju Polskim nikt oręża nieprzyjacielskiego nie odpierał, pastwili się nad nimi do woli grabieżą i spustoszeniem. A tak słodkie godło wolności, przeznaczonej dla szczęścia narodu, gdy jej Polacy nadużyli, przyniosło rzeczypospolitej ciężką niedolę i upadek. Słabsi od możniejszych gnębieni, późną i niewczesną od dwunastu onych rządców otrzymywali pomoc. Gdy bowiem każdy z wojewodów za swemi gonił żądzami i widokami, pokazało się dowodnie, że w sprawowaniu rzeczypospolitej rządy wielu razem władców nie mogą być pomyślne i trwałe, i że przeciw tym, którzy dla dobra publicznego ślachetne niosą poświęcenie, najsroższe zazwyczaj powstają nienawiści; zaczém gdy każdy pierwszeństwo sobie przywłaszczał, i tak w rokowaniu spólném, jak i innych tego rodzaju publicznych sprawach przewodzić żądał, przyszło do srogich zwaśnień, zatargów i krwi rozlewu. Przymuszeni więc byli wrócić do jednowładztwa.

W jaki sposób wzmogło się państwo Ruskie, i którzy byli główniejszych miast i zamków założyciele.

Pod ten czas właśnie, kiedy Polacy domową szarpali się wojną, państwo Ruskie powstawało i stopniami w potęgę rosło. Kraj ten przyległy okolicy, która się dotąd zowie Podolem, tak urodzajną ma mieć ziemię, że gdy zboże raz się zasieje, z spadającego potém ziarna zasiew sam się odnawia i plon następny bez siejby wydaje. Byli u Rusi trzej mężowie, z jednego ojca i łona zrodzeni, Kij (Kig), Szczek (Sczyck), Korew, a czwarta siostra Libed, równie zdolnościami umysłu jak i siłami ciała celujący, dla których z łatwością osięgnąwszy pierwszeństwo w narodzie, zagarnęli innych pod swoję władzę, i dali początek osobnym dzielnicom, wyszłym z ich pokoleń i rodów. Ci wystawili trzy grody na Rusi, którym swoje ponadawali nazwiska. Kij, zbudowany przez siebie gród nad rzeką Dnieprem nazwał Kijowem, Szczyk Szczykawicą, a Korew Korewicą. A że i oni żyli w błędach i ciemnocie pogańskiej, przeto za bóstwa czcili bagna, jeziora, źródła i strumienie. Byli i inni książęta Polscy, jako to Radzim i Wiatko (Wyatko), z których jeden, to jest Radzim nad rzeką Szaszunem, drugi Wiatko nad rzeką Okką osiadł. Tych nazwiska dostały się osobnym krajom, dzielnicom i ludom: od Radzima bowiem Radzymiczanie, od Wiatka nazwani są Wiatyczanie, którzy nad Bugiem zamieszkali; Dulebianie zaś od książęcia swego Duleba, potém Wołhanami (Wolhanye) rzeczeni, którzy teraz Łuczanami się zowią. U Rusinów plemienia Polskiego była w pojmowaniu żon ta rozsądna miara i uczciwość, że się wstrzymywali od związków małżeńskich z siostrami rodzonemi i bliskiemi krewnemi, za co w podziale otrzymywali długie życie. Dulebianie zaś, i ci, którzy pochodzili od Radzima i Wiatka, obyczajem dzikich zwierząt mieszkali po lasach, a wyuzdani na wszelką swa wolę, kalali się wszetecznemi związki, porywając gwałtownie cudze i pokrewne sobie niewiasty. Po zgonie Kija, Szczyka i Korewa, synowie ich i wnukowie w prostém idący następstwie, władali Rusią przez mnogie lata, aż z kolei dziedzictwo to spadło na dwóch braci rodzonych, Okalda i Dyra. Ci kiedy dzierżą Kijów, niektóre plemiona Rusi, z przyczyny zbytniego rozrodzenia się przesiedlone w inne dzielnice, sprzykrzywszy sobie ich rządy, od Warazów trzech przyjęły kniaziów, dla równości bowiem nie zdało im się nikogo ze swoich obierać. Jeden zwany Ruryk (Rurek) w Nowogrodzie, drugi Szyniew w Biełozorze, to jest w Białém jeziorze, trzeci Trubor w Zborsku stolice swoje założyli. Z tych każdemu Rusini i ludy in podległe w daninie od głowy po jednej popielicy (aspergellus albus) składali. A gdy dwaj z tych książąt Szyniew i Trubor bezpotomnie pomarli, Ruryk odziedziczywszy ich władztwa, przekazał je po sobie synowi nazwiskiem Ihorowi (Iior), który za dojściem do lat młodzieńczych, Oskalda i Dyra, Kijowskich kniaziów, nie spodziewających się od niego żadnej napaści, zdradziecko zamordował, i kraje ich wraz z władzą książęcą opanował. Lecz niedługo i książęciu Ihorowi zabójstwo Kijowskich kniaziów Oskalda i Dyra uchodziło bezkarnie. Gdy bowiem ufny w potęgę swoję, ludy Drewlanami zwane, plemiona Rusi, mające udzielnego książęcia Nyszkina, do daniny przymuszał, i nie przestając na pierwszej opłacie, na którą zezwolili, tegoż samego roku drugiej od nich wyciągał, od rzeczonych Drewlan, krzywdy znosić niezdolnych, podstępnie zgładzony został. Ci wyprawiwszy posłów do pozostałej po nim wdowy Olhy, usilnie ją namawiali, ażeby książęcia ich Nyszkina poślubiła za męża i oba w jedno połączyła władztwa. Niewiasta chytra użyła zdrady: pierwszych i drugich posłów Drewlańskich łaskawie przyjąwszy i w domu zatrzymawszy, kazała Drewlanom z książęciem ich Nyszkinem przyjść do siebie, niby dla zawarcia małżeńskich ślubów i połączenia państw obu; tymczasem gdy ci spełniają zlecenie swoje, onych posłów u siebie zatrzymanych srogiemi mękami tajemnie pomordowawszy, wychodzi przeciw Drewlanom, i na zasadzkach, w położeniu dla nich niekorzystném, gdzie silne była rozstawiła wojsko, znosi całą niemal ich potęgę wynoszącą do pięciu tysięcy mężów, wypełniając tym czynem zabitemu mężowi swemu Ihorowi pozgonną ofiarę. Miał zaś książę Ihor z Olhy żony swojej syna jedynaka imieniem Światosława, który doszedłszy do lat męzkich począł okazywać się mężem wojowniczym i dzielnym. Ten mszcząc się śmierci ojca swojego Ihora, pierwszą uczynił wyprawę przeciw Drewlanom, a zadawszy im morderczą klęskę, schylił ich pod swoje jarzmo i do daniny przymusił. Matka zaś jego 0lha wybrała się morzem do Konstantynopola, gdzie pomiędzy Grekami, za rządów Zymiska (Czemisky), od tamecznego patryarchy nauczyła się wiary chrześciańskiej, a opuściwszy błędy pogaństwa, przyjęła chrzest, i barbarzyńskie imię Olhy zmieniła na Helenę. Błogosławił jej patryarcha Carogrodzki mówiąc: „Błogosławionaś ty między niewiastami Ruskiemi, a imię twoje u wszystkich pokoleń niech będzie pochwalone i błogosławione.” Wróciwszy na Ruś z Konstantynopola, namawiała syna swego Światosława do przyjęcia wiary chrześciańskiej, a porzucenia zabobonów pogańskich: ale on pogardziwszy szydersko matki upomnieniem, wolał raczej wytrwać w swych błędach i plugawém pogaństwie.

Polacy widząc, że przy wolności rzecz publiczna nachylała się do upadku, obrali sobie królem Kraka, którego wypisują się tu pochwały, zwycięztwo nad Gallami, i poddanie się Czechów jego władzy.

Gdy taką koleją toczyły się sprawy Polskie, i rzecz publiczna domowemi niezgody, rozterkami i zewnętrznych nieprzyjacioł napaścią zwątlona upadała, znowu panowie znaczniejsi, jako i lud wszystek, zatęsknili do rządów jednego monarchy i władcy. Jakkolwiek bowiem posmakowali już słodyczy wolności, tak powabnej, tak miłej, i nad wszelkie dobro pożądańszej, dla ocalenia jednak rzeczypospolitej, która pod rządem wielowładców wszystka z karbów wypadła, i dla uniknienia grożącego jarzma nieprzyjaciół, zrzekają się wolności i uchwalają, do rządzenia tak mnogiemi ludy i państwem tak obszerném obrać jednego pana i władcę, i poddać mu się z uległością, aby zarówno możniejszych jak i słabszych trzymał na wodzy. Ale powstało do razu pytanie, ktoby mógł sprostać tak ciężkiemu brzemieniu, i sposobnym był do rządzenia narodem, który znarowiony już użyciem wolności, snadno podnosić mógł rokosze i opierać się zuchwale; a ztąd żwawa wynikła spórka. Po należytém jednak rozważeniu rzeczy, zgodzili się wszyscy na męża pewnego imieniem Kraka czyli Graka, mieszkającego u krynic Wisły, pod górami Pannońskiemi, dzielnego, sprawnego, przemyślnego, o którym słyszeli, że zdolnościami nad innych celował, i słynął głośno z cnoty w wielu razach doświadczonej. Tego więc za powszechną zgodą i uchwałą książęciem obierają, powierzając mu całego królestwa stér i zwierzchnictwo. On długiém wzbranianiem się i opieraniem odpychał znamiona władzy i purpurę, którą nań wkładali, zdumiony i rozmyślający w milczeniu, azali sami nie byli w błędzie, że go jakby szaleńca oznakami kusili majestatu. Nareszcie gdy prośby i nalegania przemogły jego wątpliwość, niezdolny już dłużej się opierać, przyjął nad Polakami rząd i władzę. I od tego czasu sprawując rzecz publiczną, panował z taką skromnością i roztropnością, że go Polacy jak ojca czcili. Nie ciężył bowiem narodowi, obyczajem dawnych książąt Polskich, przemocą i wyniosłą pychą; ale zmierzając we wszystkiém ku pożytkowi i spokojności poddanych, możniejszym zarówno jak i ludowi miły, naród surowy i dziki shołdował raczej łaskawością niż przemożną władzą. Mniemają niektórzy, iż ten Grak był Rzymianinem, wiodącym ród swój od Grachów, pamiętnych z onej dawnej zamieszki, kiedy dwaj Grachowie, Tiberius, i Kajus, obstający za prawem podziału gruntowego, roku od założenia Rzymu sześćsetnego dwudziestego drugiego i siódmego, za nadużycie władzy trybuńskiej od stronnictwa możnych zabici zostali; on wtedy Rzym opuściwszy miał się udać do Polski, kędy szukał schronienia; i tą koleją odziedziczył u Polaków najwyższą władzę. Zważywszy zaś Grak tlejące zewsząd zarzewia wojen, jakby sprzysięgłych przeciw Polsce, i bacząc, że nie było podostatkiem sił do oparcia się wszystkim, uniknął jednych zgodą, inne sojuszami potłumił, na resztę zaś przeciwników uderzywszy orężem, tak szczęśliwie i przezornie działał, że z każdej walki wracał zwycięzcą; przez co w rycerstwie wskrzesił odwagę po dawnych klęskach upadłą, imię swoje wsławiając coraz przeważniej u nieprzyjacioł.
Kiedy Gallowie przemierzywszy orężem inne kraje, dotarli aż do Węgier i nękali je wojennemi klęski, zamierzającym ztamtąd wtargnąć do Polski zaszedł drogę Grak, i stoczywszy żwawą bitwę, odniósł pamiętne nad nimi zwycięstwo, już-to dzielnością swoich wysłużeńców i ćwiczonego w obrotach żołnierza, już przemysłem wojennym i sztuką. A lubo miał już w narodzie dosyć miłości, po tej jednak Gallów porażce więcej jeszcze pozyskał czci i przywiązania; z tém większą też gotowością i poszanowaniem Polacy pełnili jego rozkazy. Wkrótce sława i znaczenie Graka tak się po świecie rozniosły, że Czechy poddały się same jego władzy, i przez całe życie Krakus sprawował w Czechach rządy. Niektórzy atoli utrzymują, że tenże Grak już na lat czterysta blisko przed Nar. Chrystusa panował w Polsce, słynąc szeroko z roztropności i potęgi.


Krak buduje zamek i miasto Kraków, i zabija smoka straszliwego, który ukrywał się pod zamkiem z wielkim dla mieszkańców postrachem i szkodą.

Uspokoiwszy więc dokoła nieprzyjacioł, już-to orężem, już związkami wzajemnych przymierzy i sojuszów, i przy dość pomyślném powodzeniu ubezpieczywszy pokój zewnętrzny, zajął się Krak jak najpilniej wewnętrzném kraju urządzeniem. Naprzód na wyniosłém wzgórzu, u krajowców zwaném Wawel, podle którego Wisła nurty swoje sączy, a od szczytu szeroka i nadobna rościąga się płaszczyzna, zbudował zamek królewski. Potém dla większej jego warowności, wielkości i ozdoby, założył w pobliżu i nad tąż samą rzeką miasto, któremu własne nadał nazwisko Kraków (Grachow). W tém przeto mieście usadowił stolicę swojego władztwa i rządów sprawowanych nad Polakami i Czechami, przeznaczając je na główne i stołeczne miasto całego Królestwa, i tusząc, że dla dogodnego i nader szczęśliwego położenia do znacznej kiedyś wielkości wzrośnie. Jakoż nadzieja go nie omyliła: szybko bowiem podnosząc się i wieloraką zakwitając pomyślnością, do takiej Kraków przychodzić zaczął potęgi i znaczenia, że sąsiednie osady i miasta szczęścia i dostatków mu zazdrościły. Większą nad inne poczuwało ku niemu zawiść miasto Gniezno, że przezeń odjęty mu był zaszczyt pierwszeństwa i majestat stolicy, a z nim starodawny blask przyćmiony. Wśród tak pomyślnych i przyjaznej wróżby zaczątków trapiło go przecież wielkie nieszczęście. W jaskini bowiem góry Wawelu, na której Krak zamek swój był zbudował, potwór niesłychanej wielkości, mający postać smoka albo węża zadławcy (olophagus) obrał sobie legowisko, a na zaspokojenie żarłoczności swojej porywał bydlęta i trzody, jakiekolwiek mu się nawinęły, nie przepuszczając nawet ludziom; gdy zaś długim zmorzony głodem nie znajdował przygodnej albo podrzuconej sobie pastwy, wtedy z dziką wściekłością, w dzień biały i na jawie, wypadając z łożyska, i zionąc z paszczy przeraźliwe ryki, rzucał się na najroślejsze bydlęta, konie, woły, zaprzężone do wozu lub do plużycy, dusił je i dławił, niemniej srogi pożerca ludzi, którzy łakomstwu jego ujść nie pośpieli. Straszliwa ta zajadłość i żarłoczność tak dalece potrwożyła i utrapiła mieszkańców Krakowa, że dla tej niszczącej potwory bardziej już o opuszczeniu miasta niż o rozsiedleniu się w niém myśleli. Za czém z rozkazu Kraka, bolejącego nad tą niedolą miasta, które sam był założył, a któremu wydalenie się mieszkańców wzrastaćby nie dozwalało, rzucano owemu smokowi codziennie trzy ścierwa domowych bydląt, a nasyceniem potwory w ten sposób okupowano bezpieczeństwo nie tylko ludzi ale i innych żyjących stworzeń. Gdy przecież taki stan rzeczy zdał się uciążliwym panującemu książęciu więcej jeszcze niżli ludowi, gdy zwłaszcza obawiał się Krak, aby po śmierci jego całkiem nie opuszczono miasta, rozkazał ścierwa przeznaczone smokowi na pożarcie wypełnić wewnątrz siarką i próchnem, woskiem i żywicą, a w zwierzchniej warstwie zapuściwszy nieco tliwa, rzucić mu jak zwykle na pastwę. Gdy więc smok według zwyczaju i z przyrodzoną pochłonął je chciwością, wnet zajętym w trzewiach ogniem i skwarzącym je coraz głębiej płomieniem dręczony, legł i żywota postradał.

Krak nadaje Polakom prawa i umiera. Polacy sypią mu grobowiec, ogromną mogiłę z piasku.

Po zgładzeniu więc tej strasznej potwory, nazwanej u niektórych pisarzy smokiem (olophagus), miasto Kraków nad spodziewanie wybawione z wielkiego niebezpieczeństwa, poczęło coraz więcej rozszerzać swoje zakresy i urastać stopniami na zwierzchnią stolicę i miast polskich głowę. Lecz i sam Grak zgładzeniem sztuczném i dowcipném potwory zalecony, zjednał sobie imię ojca i wybawiciela ojczyzny, nabywszy znaczenia i sławy u swoich i postronnych ludów. Wtedy dopiero prawa ogłasza, stanowi sędziów, wydaje postanowienia i nakazy, jakie uznał za stosowne do urządzenia kraju, w miarę prostoty owego wieku. Tych Polacy trzymali się następnie, kraj zaś kwitnął pokojem i swobodą, obywatele dostatkiem i pomyślnością. Cokolwiek on postanowił i uchwalił, to w długiej kolei wieków naród Polski zachowywał jak prawo najsprawiedliwsze i Boskim niejako uświęcone zakonem. Krom słuszności bowiem i sprawiedliwości, jaką tchnęły prawa przezeń nadane, nie mniej użyczała im powagi, uroku, poszanowania i grozy, miłość i cześć dla prawodawcy. Używali więc Polacy za dni jego długoletniej ciszy, gdy mądry i dzielny władca jednych z pomiędzy sąsiadów sojuszami ugłaskał, drugich orężem poskromił. A tak pod panowaniem jego stare miasteczka i sadziby świeżemi budowy podrastały, i w rozległych puszczach nowe tworzyły się osady. Długie lata Grak, książę Polski, mądrze i szczęśliwie sprawował rzeczpospolitą; w późnej nakoniec starości, syty wieku, życie zakończył. Na uczczenie jego pogrzebu naprzód panowie Polscy, a za nimi lud wszystek pospieszył, i obyczajem ówczesnym zwłoki jego na górze Lasocie (mons Lyasszotinus), naprzeciw miasta Krakowa, z szczerym żalem i uczciwością pochował. Mogiłę zaś jego, aby trwalszą była, i aby czas wszystko niszczący nie zdołał jej dla potomnych zagubić i zagładzić, na górze, kędy go pogrzebano, dwaj synowie Kraka, w sposób sztuczny i dowcipny, jak ojciec wskazał im był jeszcze za życia, nadsypując piaskiem, do takiej wznieśli wysokości, iż sporym kurhanem nad wszystkiemi dokoła wyżynami panuje. I dotychczas grobowiec starannie ludzką ręką urobiony poświadcza cześć od narodu wymierzoną wielkiemu mężowi, a razem chęć chwalebną przekazania potomnym jego imienia i zapewnienia mu nieśmiertelności. To usypanie mogiły tak wyniosłej dowodzi równie, że Grak był Rzymianinem, gdy wedle możności naśladował tém dziełem założyciela Rzymu Romula, mającego grób nakształt kurhanu z głazów ułożony.

Po śmierci Kraka, córka jego Libusza, pojąwszy w małżeństwo Przemysława ziemianina, sprawowała w Czechach rządy.

Naród Czeski, nad którym Krak z podobnąż dzielnością i roztropnością miał panować, jednę z trzech córek po nim pozostałych, Libuszę, przyjął za władczynią i księżnę. Ta ułagodzić chcąc lud niechętny i przeciwny rządom niewieścim, ziemianina pewnego, nazwiskiem Przemyśla, zajmującego się wiejskiém gospodarstwem i uprawą roli, odwoławszy od wołów i pługa, wezwała do udziału władzy książęcej i połączyła się z nim małżeńskiemi śluby. Jego dziedzice i następcy, rozrodzeni w mnogich synach i wnukach, panowali Czechom aż do czasów Jana ślepego Luxemburgskiego, a wygaśli dopiero na królu Wacławie (Wyenczslaus) który zginął pod Ołomuńcem; lubo w siódmym roku panowania Przemysława, po zejściu Libuszy, kobiety z obyczaju i usposobienia podobne Amazonkom pod naczelnictwem dziewicy Wlasty (Valasta) sprawiły były zamieszanie, poraziwszy po kilka razy mężów i rozproszywszy ich wojska, od Przemysława jednak zdradą i podstępem raczej niżeli siłą pobite i upokorzone zostały.

Lech, syn Kraka, po zabiciu brata swego Kraka wstępuje na władztwo; lecz gdy się zbrodnia jego wykrya, rządów pozbawiony nędznie ginie.

Gdy już minęły dni żałoby, w których wszyscy z Polaków przedniejsi zajęci byli obchodem pogrzebowym, poczęto myśleć o wyborze nowego książęcia, mającego zasiąśdź na stolicy Graka. Zostawił zaś był Grak dwóch synów, Graka i Lecha, i trzecią córkę Wandę, zrodzonych do przyszłego następstwa. Tych, umierając, panom Polskim polecił, z prośbą usilną, aby pamiętni na wyświadczone sobie dobrodziejstwa nie odsądzali potomstwa jego od władzy książęcej, i jednego z synów na stolicę książęcą wybrali. Młodszy zatém Lech obawiając się, aby z ujmą jego starszemu bratu Grakowi nie przyznano rządów, już-to z przyczyny pierworodztwa i dojrzalszego wieku, już dla łaskawości i innych przymiotów, któremi brata przewyższał, postanowił wcześnie temu zapobiedz: zgładził więc zdradziecko Graka, a ciało brata porąbane na części zagrzebał i przysypał piaskiem. Żeby zaś dla zbrodni bratobójstwa nie odepchniono go od władzy, zmyślił, jakoby brat starszy na polowaniu, zbyt porywczo pogoniwszy za zwierzem, zginął. A iżby tej powieści tém łatwiej uwierzono, łzami udanemi płakał, i takim sposobem podszedłszy i oszukawszy panów Polskich, królem od nich wybrany, stolicę państwa posiadł. Panowanie jego trwało przez lat wiele, i wszyscy Polacy jak ojca go szanowali, poddając się z wiernością, czcią i posłuszeństwem jego władzy. Lecz gdy o po pełnioném bratobójstwie poczęły się głuche naprzód rozchodzić wieści, a potém jawnę dowody wyświeciły zbrodnię, zraziły się wszystkich serca ku niemu, i panowie Polscy oburzeni tym bezbożnym czynem i niewinną śmiercią brata, tak go znienawidzili, iż strąconego ze stolicy państwa skazali na wieczne wygnanie, dla postrachu i odstręczenia innych od podobnej zbrodni, jakiej on się dopuścił. Co zaiste godne w nich pochwały, że winę bratobójczej panowania żądzy tak sprawiedliwie ukarali, nie dopuściwszy dłużej piastować władzy nad sobą sprawcy tak ohydnej zbrodni. Inni mniemają, że Lech za popełnione bratobójstwo ani wygnania ani żadnej wcale nie odniósł kary, ale że sam Bóg zsyłający pomstę za wszelkie krzywdy ludzkie pozbawił go potomstwa, miłości i życzliwości poddanych. Przeto czując się bratobójca do winy, ścigany równie wyrzutami sumienia, jak i słuszną Polaków nienawiścią, w smutku i zgryzocie wiódł odtąd żywot niesławny, i nie zdziaławszy żadnego pamiętnego czynu, umarł z sromotą. Cóżkolwiek bądź, to pewna, że nie zostawił po sobie żadnego potomstwa.

Po Lechu nastąpiła siostra jego Wanda, która odrzuciwszy związki małżeńskie z Rytogarem Niemcem, po odniesioném nad nim zwycięztwie, poślubiła się bogom na ofiarę i wskoczyła w Wisłę; pochowano ją w Mogile. Od jej imienia Polacy zowią się Wandalami.

Gdy obadwaj synowie Graka zeszli bezpotomnie, za powszechną Polaków zgodą córce jego jedynaczce, zwanej Wandą, co w polskim języku znaczy wędę (hamus), rządy państwa przyznano. Tak wielkie bowiem w sercach Polaków tkwiło przywiązanie do Graka, tak świeża i przytomna pamięć cnót jego i dzielności w rozszerzeniu granic i obronie ojczyzny. Nie mało przyczyniła się do tego i urodna postać dziewicy, wdzięczne i krasą ujmujące lica powaby, tak iż samym widokiem zniewalała umysły i przynęcała chęci, pięknych darów przyrody hojnie uposażona wianem. Dla tego właśnie ponętnego kształtu otrzymała imię Wandy, gdy urokiem swych wdzięków jakoby wędą wszystkich przyciągała ku sobie, obudzając miłość i podziwienie. Łagodna z wejrzenia, skromna z postawy, wymowna i chwytająca za serca uprzejmemi słowy, wszelakich zalet jaśniała zbiorem. Wszyscy też panowie Polscy tuszyli niewątpliwie, że książęcia jakiego, znakomitego rozumem i bogactwy, któryby Polsce przyczynił wzrostu przez skojarzenie się jej przyjaźnią z postronnymi sąsiady i pany, zaślubią Wandzie dziewicy, aż do tej chwili wszystkie odrzucającej związki. I zdawało się, że większa teraz liczba posiągnie do jej ręki dla samej wielkości państwa, niż wprzódy dla zachwycającej urody. Ale Wanda odziedziczywszy królestwo ojcowskie, wzniosła w uczuciach i wielkich przymiotów niewiasta, z dumą poczuwając swoję wolność i swobodę, wszystkim zgłaszającym się o nię współzawodnikom odmawiała małżeństwa. Tak zaś szczęśliwie, roztropnie i sprawiedliwie władała krajami rzeczypospolitej, że wszystkich zdumiewała swoją czynną radą i obrotnością, i głos był powszechny między ludźmi, że prawdziwie męzka w tém ciele niewieściém zamieszkała dusza, gdy najpoważniejsi światłem i sędziwi mężowie postanowienia jej wielkiemi wynosili pochwałami, a nieprzyjazne nawet umysły w jej obliczu składały zawiść i niechęci. Gdy więc pod rządem i zwierzchnictwem Wandy kraj Polski zakwitał w dostatki i potęgę, Rytogar pod ów czas książę Niemiecki, znakomity rodem i bogactwy, a siedzący z Polską o granicę, posłyszawszy o przymiotach Wandy dziewicy, której sława rozeszła się była wszędy po świecie, w nadziei, że z jej urodą pozyska razem królestwo, wyprawił do niej dziewosłębów, mających prosić o jej rękę, a w razie odmowy pogrozić wojną. Ale gdy Wanda, która w dziewiczej czystości pozostać ślubowała, wysłuchawszy kilkokrotne obietnice i prośby, odprawiła posłów bez skutku; Rytogar widząc, że ani prośbami ani podarkami skłonić jej do małżeńskich związków nie zdoła, w bolesném uczuciu wzgardy i upokarzającej dla siebie odmowy, zebrał wojsko ogromne i wkroczył z niém do Polski, aby wycisnąć przemocą to, czego nie mógł prośbami. Wanda królowa, nieulękniona wojennemi groźby, kazawszy ściągnąć jak najspieszniej hufce Polskie, zastępuje drogę Niemcom i wydaje pole do bitwy. Ochłonął nieco Rytogar z swego szału, a udawszy się powtórnie w prośby, wolał doświadczyć jeszcze namowy niż broni. Śle zatém kilku z starszyzny swojej do Wandy, czekającej w gotowości na spotkanie; bogactwa swoje wylicza, ukazuje potęgę, dokłada i pogróżki, nie tracąc jeszcze otuchy, że umysł kobiecy jakiemikolwiek środkami, czy-to prośbą czy groźbą, potrafi złamać albo ubłagać. „Przyszliśmy, rzekli, do ciebie Wando królowo, prosząc w imieniu książęcia naszego Rytogara, abyś zezwoliła na połączenie się z nim małżeńskiemi śluby. Pozyskasz męża kwitnącego młodością, zamożnego w skarby i potęgę, który w ofierze złoży ci najświetniejsze upominki, jeśli mu swojej nie odmówisz ręki: w przeciwnym razie, zmusi cię do tego orężem.” Ona, niewiasta na schwał mężna, i w stałości swej nieporuszona, odpowiedziała posłom: „Czy wasz książę uważa mnie za kobietę tak dalece nikczemną i związku małżeńskiego niegodną, że śmie żądać, abym wzgardziwszy królestwa mego sławą i potęgą, niepomna krzywd, które narodowi memu wyrządził i obecnie wyrządza, zezwoliła na poddanie się jemu wraz z królestwem, i ubliżyła godności mojego władztwa? Odpowiedzcie książęciu, że brzydzę się jego ofiarą, jak każdym innym związkiem. Przystoi mnie bardziej zwać się panią, niż panującego małżonką. Wojnę mi zapowiedział – niech więc gotuje się do wojny, a przytém zważy, jaka sromota dla książęcia i męża, w obec sprawionych do boju szyków, odbieżawszy walki, rozprawiać o miłości, i zaniechawszy oręża układać małżeńskie śluby.” Dawszy taką odpowiedź, kazała trąbić do boju i uderzyć na nieprzyjaciela, aby dumne poselstwo, opowiedziane jej przez posłanników Rytogara, zwycięzkim upokorzyć orężem. Lecz gdy celniejsi z rycerzy Niemieckich ciekawością zdjęci, azali prawdą było, co wieść głosiła o nadzwyczajnej piękności Wandy, przypatrzyli się z bliska jej urodzie, nagłą uczuć przemianą, jakby czarodziejsko zrządzoną, i ci którzy ją widzieli, i drudzy którym tylko o niej powiadano, tak zmiękli i na sercach upadli, że wszyscy jednomyślnie i jawnie oświadczyli się przeciw prowadzeniu zaczętej wojny, w sprawie niesłusznej, i z wojskiem liczniejszém, przekładając, że ich nie bojaźń odwodziła od bitwy, ale wstręt od prawdziwej niezbożności, i że nie chcieli w złej sprawie narażać się na jawne niebezpieczeństwo. Zaczém opuściwszy pole walki, wrócili do swych namiotów, i nie dali się skłonić żadnym rozkazem ani namową do podniesienia oręża przeciw Wandzie. Rytogar więc, książę Niemiecki, w bolesném uczuciu wzgardy i zawiedzionej nadziei, gdy nad spodziewanie jego wszystko gorzej się powiodło, nie chcąc wracać do domu z niesławą i wystawiać się na szyderstwo sąsiadów, którzy mówiliby, że wejrzeniem samém niewiasty zachwiany i pokonany uległ – postanowił śmierć sobie zadać. Zwoławszy zatém wojsko, tak do niego przemówił: „Zdradziliście mnie i opuścili – krzywda ta stała się dla mnie nad wszelką śmierć straszniejszą. Ja, który sam wojnę wydałem, bez wojny pokonany ulegam! Wanda morzu, Wanda powietrzu, Wanda ziemi rozkazująca, z woli bogów nieśmiertelnych uczyniła was trwożliwemi niewieściuchami, gdy serca wasze sam widok jej zczarował i przemienił, na wieczną dla nas wszystkich sromotę. Ja za was, o! dostojni mężowie i współtowarzysze moi, poświęcam siebie na uroczystą ofiarę bóstwom podziemnym, ale w prośbie do bogów ślę razem to przekleństwo, aby potomstwo wasze, jak i potomstwo waszych synów i wnuków, za zbrodnią przeciw mnie popełnioną pod rządem niewieścim wiecznie gnuśniało.” To rzekłszy, obnażoną piersią rzucił się na miecz, który ostrzem ku sobie zwróconém trzymał, i odebrał sobie życie. Wanda zaś, zawarłszy z panami Niemieckiemi przymierze, po zakończeniu osobliwszém wojny tak wielkiej i niebezpiecznej dobrowolną śmiercią jednego, prowadziła z powrotem wojsko nietknięte w uroczystym pochodzie do Krakowa, gdzie ją z wielką czcią i radością przyjmowano. Za tak świetne i znakomite zwycięztwo, pasmo oraz szczęśliwego powodzenia, które jej w całém życiu więcej niż komukolwiek z śmiertelnych sprzyjało, naprzód bogom ojczystym po wszystkich świątyniach przez dni trzydzieści składać kazała dzięki: czego pobożnie dokonawszy, postanowiła dobrowolnym ślubem siebie samą poświęcić bogom na ofiarę, uwiedziona przesądem swego wieku, w którym uważano to za sprawę bogom miłą, czyn wzniosły i bohaterski; a podobno i dlatego, żeby świetny i nieprzerwany bieg jej powodzeń jakim smutnym wypadkiem nie został przyćmiony. Zwoławszy więc panów Polskich, pobiwszy na ołtarz bogów obietne bydlęta, i odprawiwszy zwyczajem ówczesnym uroczystą ofiarę, przy której dziękczyniono bogom za wyświadczone jej łaski, a dokładano modły o szczęśliwy pobyt w państwie podziemném – wskoczyła z mostu do rzeki Wisły i pogrążyła się w jej falach. Czyn zaprawdę więcej godny podziwienia, niż podobny do wiary! Zwłoki królowej pochowano nad rzeką Dłubnią, o milę od Krakowa, w otwartém polu, a mogiłę jej uczczono podobnym pomnikiem jak ojcowską. Z ziemi bowiem usypano kurhan potężny, który po dziś dzień wskazuje mogiłę Wandy, i od niego też miejsce to nazwane jest Mogiłą. Że taka czci oznaka słusznie Grakowi i Wandzie przynależała, nikt z Polaków nie wątpi; w ten sposób bowiem postanowili pamięć ich potomnym przekazać wiekom. A nadto Wisła od Wandy królowej przezwaną została Wandalem, i pokolenia Polskie u większej części dziejopisów Wandalami się zowią, acz stare zwisko Wisły dla nowej nazwy nie poszło bynajmniej w niepamięć, jak owej Albuli płynącej wedle Rzymu, którą od zatonienia w niej Tyberyusza nazywają teraz Tybrem.

W Czechach po Przemysławie Nimisław, po Nimisławie Mnata objął rządy. Po Mnacie zaś Unisław i Wratysław, a po Unisławie Grzymisław, który stryja Wratysława, dążącego do opanowania królestwa, życia pozbawił.

Gdy w Czechach panowanie Przemysława z śmiercią się jego skończyło, a dwaj synowie królewscy wcześnie pomarli, nastąpił po starym Przemysławie trzeci syn, imieniem Nimisław, gnuśny i do wszelakich spraw ciężki, a po nim Mnata, również niewieściuch i roskosznik. Po jego zejściu, dwaj synowie Unisław i Wratysław podzielili berło: pierwszy, z rozporządzenia ojcowskiego, nad Prażanami, drugi nad Zateczanami władzę otrzymał. Z Unisława urodził się Grzymisław, inaczej Neklan (Neklam), człek małego serca i gnusności oddany. Tę niedołężność władcy poznawszy stryj jego Wratysław, umyślił Czechy całe pod swoję władzę zagarnąć, i przeciw synowcowi swemu (ojciec jego bowiem już nie żył) wziął się po nieprzyjacielsku do oręża. Po kilkokrotnych dość szczęśliwie przedsiębranych wyprawach, postanowił tegoż Neklana i naród jemu poddany ostateczną pognębić klęską, nie przepuszczając nawet niemowlętom. Stoczył więc na polu zwaném Tursko (Tusco) walną bitwę, z której atoli Niekłam wyszedł zwycięzcą, postawiwszy w miejsce swoje wodza Zderyka, z postaci bardzo podobnego do siebie, ale większego nierównie odwagą i siłą, i wszystkie wojska nieprzyjacielskie pogromił. Obadwaj wodzowie Wratysław i Zderyk w bitwie tej polegli. Neklan ogarnął władzę. Wyśledzono i syna Wratysława, młodziuchne dziecię, i wydano do rąk Neklanowi: ale ten ulitowawszy się nad wiekiem chłopięcym i krwią stryjecznego brata, oddał go na wychowanie Duryngowi, który niegdyś z ojcem jego ścisłą połączony był przyjaźnią. Pochlebca, w głupiém rozumieniu, że swą przysługą pozyska łaskę Grzymisława, ściął głowę onemu pacholęciu zabawiającemu się wędką u wody i przyniósł ją Neklanowi, z przechwałką, że tém zabójstwem panowanie mu upewnił. Ale Neklan, oburzony czynem tak niegodziwym okrutnika, nałajawszy mu słusznie, że go ani pamięć przyjaciela, ani litość nad niewinną sierotą nie zdołały od zbrodni powstrzymać, kazał go na szubienicy powiesić.

Po zejściu bezpotomném Wandy, Polacy wracają do wolności, i obierają dwunastu wojewodów, którzy przez długi czas potém rządy sprawują.

Z śmiercią Wandy Polacy od samowładczego uwolnieni jarzma, zapragnęli znowu do dawnych powrócić swobód. Taka jest bowiem z przyrodzenia ułomność ludzka, taka chęć i pragnienie, że to, co się nie dało osiągnąć, albo co sami radzi porzucili, zawzdy wydaje się ludziom lepsze, niżli to co posiadają. Zniósłszy zatém rządy książęce, jedynowładne, ustanawiają starszyznę dwunastu mężów, według liczby ziem, z których się na ówczas składała Polska, i nadają im nazwisko wojewodów, to jest wodzów wojennych. Im zarząd ziemstw i wojenne sprawy poruczają, aby czuwali nad całością ojczyzny i zabezpieczeniem jej od napaści nieprzyjacioł, a ilekroć wymagałaby potrzeba, przez nabory wojskowe powoływali naród do broni, hufcom zbrojnym na wyprawach przewodniczyli, a skracali hardość krnąbrnych i opornych, w pokoju zaś poddanym sprawiedliwość wymierzali. Obyczaj ten, w owym czasie powstały, po dziś dzień zachowuje się u Polaków, przedstawiając postać i wizerunek starodawnych, sędziwych wieków. Każde bowiem księstwo i województwo ma swego wojewodę (palatinum), płatnego z dochodów państwa, który załatwia ważniejsze województwa swego sprawy, z pomocą pewnéj liczby urzędników, zasiadających z nim według prawa krajowego w oznaczonym czasie na radzie. Chorągwie wojewódzkie przed wyprawą przegląda, zarządza niemi i ciągnie na ich czele. Wywołanym z kraju, byle gotowi byli do poddania się prawu, wydaje listy ochronne (salvum conductum). Jemu wreszcie, nie komu innemu, dana jest władza mianowania urzędników publicznych, zwoływania wieców i oddzielnych województwa swego zjazdów (conventiones), stanowienia uchwał co do wagi i miary, tudzież innych rzeczy odnoszących się do układu i rządu wewnętrznych spraw województwa. Przetoż na urząd ten wybierają sędziwszych i zdolniejszych mężów, od nich bowiem zawisła dola powszechna, szczęście i nieszczęście rzeczypospolitej. Używają oni pod królmi i książęty tej samej prawie powagi, jakiej w czasach kwitnącej wolności i po zniesieniu władzy królewskiej używali. I rządzoną była Polska w długich lat przeciągu od takich dwunastu wojewodów, którzy pilnowali gorliwie wymiaru sprawiedliwości, obrony swobód i ojczyzny, aby Polacy nie zrazili się ich rządami i nie zatęsknili do jedynowładztwa, zgubą wolności, pod której wpływem szczęśliwość domowa i publiczna tak pomyślnie kwitnęła.


Kiedy Węgrzy i Morawcy szerzyli w Polsce najazdy, a wojewodowie nie mogli się im oprzeć, pewien rycerz Przemysław stanąwszy na czele pokonał ich zręcznym wybiegiem, za co potém zgodną uchwałą obrany został książęciem.
Gdy w ten sposób rzeczpospolita pod rządem dwunastu wojewodów przez długi czas błogim cieszyła się bytem, Polacy, z zwykłą ludziom niestatecznością, sprzykrzywszy sobie ich panowanie, zapragnęli znowu książęcia, w nadziei, że pod jego władzą szczęśliwiej żyć będą. Przyspieszyły tę zmianę same okoliczności czasowe, które ich zamysł przywiodły rychło do dojrzałości. Podwójny bowiem nieprzyjaciel, a z obydwóch stron liczny i straszny, jeden z Węgier, drugi z Moraw, sprzymierzywszy swój oręż z innemi narodami, prowadził na Polskę ogromne wojska, aby ją podbić przemocą i pozbawić wolności. Na ich spotkanie wyszły chorągwie Polskie pod naczelnictwem wojewodów, a stoczywszy bitwę, mimo okazane dowody męztwa i siły nieszczęśliwą, i poniosłszy kilkakrotnie od nieprzyjaciół klęski, poczęli się lękać, aby wszystko razem nie było stracone, gdyż nieprzyjaciel rozsypując się codziennie po włościach, szerzył wszędy łupiestwo i pląsał z nieukróconą swawolą. Powiększyła się jeszcze ta bojaźń po zniesieniu zupełném wojsk rzeczypospolitej; i mniemano, że Polska już zginęła, gdy cudownie mąż jeden podźwignął ją i ocalił. Był naówczas między Polakami rycerz dzielny, imieniem Przemyśl, wyćwiczony w żołnierce i nad stan swój świadomy sztuki wojennej, a wyższy dowcipem i przemysłem niż znakomitym rodem, który prócz tego dał się był poznać z poczciwości i wielu zacnych przymiotów, a ztąd wielką miał u ludzi wziętość. Osobliwsze więc w rodakach obudzał zaufanie, że z wrodzoną zdatnością łączył wprawę nabytą w licznych przygodach i bitwach. Ten postrzegłszy, że nieprzyjaciel poczynał sobie niedbale i nieostrożnie, wziął przed się zamysł więcej dowcipny niż śmiały. Rozważywszy w milczeniu, jakimby podstępem pokonać przeciwnika, któremu siły nadwątlone wcaleby nie sprostały, wymyślił środek niezwykły, zasadzony na pozornym postrachu i pozornej gotowości do bitwy. Z pierwszym brzaskiem wschodzącego słońca kazał na wzgórzach przeciwległych obozom nieprzyjacielskim porozwieszać w wielkiej ilości błyszczydła do szyszaków podobne: na które gdy uderzyły promienie słoneczne, nieprzyjaciele tak się widokiem tym przerazili, że czémprędzej za broń porwawszy, bez należnego szyku i porządku, bieżeli ślepo i zapalczywie w tę stronę, gdzie mniemane świeciły hełmy, chciwi nowego nad Polakami zwycięztwa. Lecz gdy się zbliżyli do miejsca pokorném łudzącego mamidłem, i żadnego tam wojska ani szyszaków nie znaleźli (spiesznie bowiem Przemysław rozkazał je był pozbierać, jak tylko dostrzegł, że Węgierskie i Morawskie hufce brały się do oręża, a to iżby ukrył przed nimi że pozorem byli zwiedzeni), mnie ając, że Polacy pokazawszy się tylko uciekli, wracać poczęli do obozu w wielkiém zaniedbaniu i nieładzie. Właśnie tej sposobności czekał Przemysław do stoczenia pomyślnej walki, więcej licząc na podstęp i sztuczne udanie, niżli siłę wojenną. Sprawia więc i zagrzewa do bitwy wojsko, zebrane na prędce, pewne obiecując mu zwycięztwo, jeśli podobnie jak nieprzyjaciel dla zwycięztwa krew swą poświęci. A tak natchnąwszy je najdzielniejszą rycerstwa pobudką, żądzą ośmielenia się na to, co nieprzyjaciołom zdawało się niepodobném, z pierwszym zmrokiem napada na ich obóz, z tyłu i z boku nacierając z odwagą, i rażąc w pierwospy wczasujących się spokojnie; na czele hufców, ośmielonych przezeń na wszystkie przygody, nieustraszonych pociskami nieprzyjaciół, gromi, siecze, i położywszy na placu nie mało trupa, resztę upadającej potęgi małą garstką swoich płoszy w pogoni i zwycięża; nareszcie obóz opuszczony, z niezmierną zdobyczą taborów i oręża, wojsku w plonie oddaje. Łatwo było rozbite pierzchających tłumy w ucieczce porazić albo pobrać w niewolą: ale Przemyśl dosyć mając na tém, że kraj od napaści oswobodził i nieprzyjaciela pokonał, wstrzymał rycerstwo od dalszej za nimi pogoni. Tą obroną i ocaleniem ojczyzny taką u wszystkich pozyskał sobie miłość, że go i wojsko i naród wszystek uznał godnym panowania; jakoż niebawem i zgodnemi głosy książęciem i monarchą Polski został obrany. Od tego też czasu zarzucono dawne jego imię, a nazwano go Leszkiem (Lestek), co znaczy sprawnego i przebiegłego; a to z tej przyczyny, że podstępem i chytrością, albo lepiej mówiąc przemysłem, więcej niżli orężem i siłą, nieprzyjaciół tylekroć zwycięzkich pokonał; lub (co mi się zdaje podobniejszém do prawdy) iżby mu nie brakowało niczego do powagi i godności książęcej, nadano mu imię dawne i wspólne książętom Polskim: od pierwszego bowiem Lecha wszyscy po nim idący książęta, jak to zwyczaj niesie i u innych narodów, zwali się imieniem zdrobniałém Leszkami a nie Lechami, które-to imię w rodzinach książąt Polskich jeszcze się dotąd utrzymuje.
Po śmierci Przemysława, gdy wielu kusiło się o władzę, Polacy uchwalili gonitwy konne do słupa: ktoby pierwszy stanął u mety, ten miał być królem obrany. Leszek potajemnie drogę, którą bieżeć miano, ponatykał kolcami, sam zaś konia swojego żelazném podkuciem opatrzył: gdy więc innych konie pokaleczały w drodze i pochramały, on pierwszy dobiegł do mety i królem został okrzykniony. Alić inny młodzieniec pieszo, mijając główną ścieszkę, tuż za nim u słupa stanął; a skoro się tamtego wyjawił podstęp, zdrajca zabity, ten zaś królem pod imieniem Leszka obwołany został.

Leszek czyli Przemysław panował szczęśliwie lat kilka i skończył rządy z pomyślnością; nikt bowiem temi czasy nie odważył się na ziemie Polskie jawnej wymierzać napaści, odkąd Węgrom i Morawcom tak ciężką zadał klęskę. Ale z śmiercią jego, przy wyborze następcy, nowa między Polakami powstała niezgoda, nowe i rozliczne zabiegi o godność książęcą. Przemysław albowiem czyli Leszek żadnego ani męzkiej ani żeńskiej płci nie zostawił potomka. To spowodowało wielu, różnemi nęconych widokami, do ubiegania się o władzę. Jeden brał z rodu otuchę, drugi z zamożności, ten przeciwnie w swoję ufał obrotność, inny w pomoc licznego krewieństwa, inny w szereg długi przodków sławnych. Zaczém gdy czas naznaczony do wyboru książęcia nadszedł, wyjawiły się rozmaite zabiegi, żądze i usposobienia współzawodników, z których każdy według możności garnął do siebie rządy. Kilka dni upłynęło bez skutku, a chciwość panowania raczej wzrastała niż ostygała w sercach; i w takim głosów nieładzie nie można było spodziewać się ostatecznej zgody, gdy każdy z wyborców, podzielonych na różne stronnictwa, usiłował wynieść jednego; ztąd wrzały poswarki podżegane zazdrością i prowadzące do jawnych nieprzyjaźni, zmów i sprzysiężeń, które kończyły się nieraz na krwi rozlewie. Aby więc pożar tak wielkiego niebezpieczeństwa nie ogarnął całej rzeczypospolitej, po długich sporach zgodzono się dla skrócenia rozruchów na taki środek, aby obrano słup za metę, do którejby wszyscy ubiegający się o panowanie, w pewnym oznaczonym czasie, na koniach różnej maści i różne mających odmiany ścigali się rączym pędem w zawody, a ktoby w tym wyścigu pierwszy stanął u słupca, temu, bez względu na stan, lecz w skutek szybszego biegu, przyznać miano godność książęcą. Do wybrania przeto w ten sposób, który zdawało się że nie dopuszczał żadnego wybiegu ani podstępu, i do pozyskania przyszłego władcy, męża dziarskiego i sposobnego, wybierają blisko miasta Krakowa nad rzeczką Prądnikiem równinę ścielącą się rozłogiem wszędy jednostajnym, miękką i pozielenioną darniem. Wstawiają potém słup, i oznaczają przestrzeń zawodu pewnemi z obu stron krańcami, uprzątnąwszy z drogi wszelkie przeszkody i zawady. Nakoniec wybierają starców i sędziwszych z grona panów, którzyby ścigających się ochotników pilnie uważali, a potém rozsądzili między nimi: tym poruczono zaszczytny udział przyznania rządów królestwa spółzawodnikowi — zwyciężcy. Lecz jako przezorność ludzka nie ma nigdy dość środków do obwarowania się z każdej strony, łatwy znalazł się sposób, za pomocą którego zdrada zdołała podejść obmyśloną tak mądrze radę i wydanie słusznego sądu. Pewien albowiem młodzieniec, imieniem Leszek, dowcipny i przebiegły, a między ubiegającymi się o panowanie najzapaleńszy i najchciwszy władzy, kryjomo, całą drogę, którą do mety bieżeć miano, w noc późną i bez świadka, aby go kto nie wydał i zdrady nie rozgłosił, żelaznemi ponatykał kolcami, które dla niepoznaki piaskiem z wierzchu przysypał, zostawiwszy dla siebie z boku jednę tylko ścieszkę wolną, oznaczoną pewnemi a jemu tylko wiadomemi wskazówkami. To uczyniwszy, czekał z radością w sercu dnia przeznaczonego na zjazd wyborczy, nie wątpiąc bynajmniej, że książęcą uzyska godność. Ale zdradę jego dowcipną wykrył traf niespodziany: dwaj bowiem młodzieńcy, prostego i ubogiego stanu, przyszedłszy dla rozrywki na miejsce gonitwy, ułożyli się żartem pójść pieszo na wyścigi, a to pod takim zakładem, iżby zwyciężony zwycięzcę zawsze królem nazywał i witał. Postanowionego atoli zakładu wykonać nie mogli, zaraz bowiem na początku drogi kolce żelazne poczęły im kaleczyć nogi. Stanęli zatém, i dostrzegają, że cała przestrzeń podobnemi kolcami była zasłana. Sądząc jednak, że nie należało rozpowiadać tego, o czém się przypadkiem dowiedzieli, rzecz całą za chowali w milczeniu. Gdy nadszedł dzień wyborczy, a wielu mężów i młodzieńców na koniach odmiennej maści przybyło, ci, którym ten urząd powierzono, poprowadzili ochotników chcących doświadczać szczęścia na miejsce gonitwy; a że wszystka szlachta i lud polski, zgromadziwszy się licznie na tak niezwykłe i wielkiej wagi widowisko, chcieli być świadkami ostatecznego wypadku, dzień przeto wyścigów, naznaczy na piętnasty Października, ciekawy ze wszech miar przedstawiał widok: pole piaskiem wysypane, urządzone dla panów na podniesieniu ławice, lud zewsząd zgromadzony, jego twarze, uwaga i oczy na ubiegających się zwrócone, a jak to zwykle bywa, wieloraka obawa, życzliwość, współczucie lub względność, według rozmaitego widzów usposobienia. A gdy wraz wszyscy współzawodnicy szybkim puścili się wyścigiem, konie ich kaleczone tkwiącemi po drodze ostrokolcami, których żaden uniknąć nie mógł, poczęły najprzód utykać i postawać, a potém padać z jeźdźcami; inne, gwałtowniej naglone, zrzucały ich z siebie, opóźniały, lub waliły z sobą o ziemię. Sam tylko Leszek, chytry sprawca podstępu, który nadto kopyta swemu koniowi żelaznemi opatrzył podkowami, aby go ochronić od wszelakiego obrażenia, gdyby przypadkiem na jaki kolec natrafił, pędząc ścieszką wiadomą, nie bez podziwu współzawodników i widzów, pierwszy stanął u mety, i jak zwyciężca za słup uchwycił. Aleć tuż za nim jeden z młodzieńców, o których się wyżej mówiło, że dla zabawy biegali na wyścigi, ten który był mniej od ostrokolców ucierpiał i już się po te czasy wygoił, nie chciał zaniechać gonitwy; w czasie więc naznaczonym wyścigom konnym goniąc pieszo ścieszką boczną przy śmiechach powszechnych i wołaniach, do kresu przybywa. Aczkolwiek Leszek na swym jabłkowitym koniu według umówionego warunku najpierwej stanął u słupca, i od wszystkich władcą i książęciem okrzykniony został, zaraz przecież wyjawiła się zdrada; o którą od współzawodników oskarżony, musiał sprawić się przed sędziami ustanowionemi do orzeczenia pierwszeństwa w tej gonitwie. Na dowód użytego podstępu ukazano nieuszkodzone kopyta u jego konia i żelazem starannie podkute; a ztąd jawnie przekonano się, że on nie kto inny ponarzucał owych kolców i zdradził sprawę publiczną. Zdaniem więc powszechném, jako winny podstępu przeniewierca i zdrajca, zasłużył na karę. Zaczém, po wydanym nań wyroku, od współzawodników swoich, których tak chytrze podszedł, oburzonych jego zdradą, na sztuki rozszarpany, kaźń zasłużoną i śmierć poniósł sromotną. Ów zaś młodzieniec, który dla żartu pieszo był zdążył do mety, za zgodną wszystkich wolą i okrzykiem, godnym uznany książęcej dostojności i na stolicę państwa wyniesionym został. A ponieważ, jak wyżej namieniliśmy, rodu był pospolitego, jednomyślném także postanowieniem nadano mu godność książęcą; wszyscy bowiem najchętniej uznali i orzekli, że według prawa wydanego na panowanie zasłużył. Aby wreszcie dawne imię nie wadziło mężowi wziętemu z poziomego stanu, zarzucono jego nazwisko, i mianowano go Leszkiem: imię to bowiem u Polaków było w owym czasie powszechne i nadawano je książętom wysadzonym do rządów jakby miano godności. A tak, ów święty majestat królewski, odmówiony chytremu i chciwemu panowania podstępcy, który swą zdradę śmiercią przypłacił, przyznano skromnemu i prostemu młodzieńcowi z największą jego chwałą – i sprawdził się wyrok Pisma Ś., które mówi: „Wielu usiadło na stolicy, a ten, o którym nie myślano, weźmie koronę”.

Jak Leszek po otrzymanych nad nieprzyjaciołmi mnogich zwycięztwach, wielu cnotami jaśniejąc, długo i spokojnie rządy sprawował.
Ten poziomy stan swój i chudobę Leszek, cudowną Opatrznością Boską wyniesiony do rządów, uświetnił tak wielkiemi dzieły, i tylu cnót zaszczytami ozdobił, że zdawał się nie pod strzechą wieśniaczą, ale w pałacach królewskich i z krwi dostojnej zrodzony. Był to mąż przedziwnej łaskawości, czynny i do spraw wielkich pochopny, śmiałego i rycerskiego ducha, tak, iż nie tylko poskromił zapędy nieprzyjaznych sąsiadów, którzy dzierżawy jego nachodzili, ale Pannonom, Morawcom, Czechom, Teutonom, i innym ościennym narodom sam wojny wypowiadał, a dzielnie i szczęśliwie kierując wyprawami, jednych zwycięzkim orężem pogromił, innych zaborem dziedzin i posiadłości pokarał. Aby zaś wojsko w długim spoczynku nie odwykało trudów i nie gnuśniało, jeżeli kiedy zewnętrznego zabrakło nieprzyjaciela, nakazywał ćwiczenia z kopiją, obroty wojenne, i inne rycerskie zatrudnienia; zwycięzcom i dzielniejszym zapaśnikom wyznaczał nagrody, i sam z zniewalającą uprzejmością zasłużonym rozdawał. Te ustawicznie ponawiane ćwiczenia i harce między dzielniejszymi z rycerzy jednały mu miłość, a przez wprawę w użyciu broni czyniły lud wytrwałym i do boju ochotnym. Tak wspaniałą zaś odznaczał się hojnością, iż wolał częstokroć znosić niedostatek po szczodrém rozdarowaniu swego mienia, niżli przy skąpstwie w bogactwa obfitować. Żadnej zasługi nagrodzić nie omieszkał; proszącemu łaski, biednemu opieki i wsparcia nie odmówił. Zgoła, nie królem, ale wszystkich nędznych zdawał się być ojcem i opiekunem. Sam przestając na szczupłym nader posiłku, okazywał się największym nieprzyjacielem pijaństwa i wszelkiego zbytku. Stół jego zdobiła uczciwa skromność, na podziw rządne pomiarkowanie, tak iż przystojna biesiadka wystarczała dla wszystkich, nie dając bynajmniej sposobności do obżarstwa. Drobną to i mało ważną zdawałoby się zaletą w osobie książęcej, gdyby i pod tym względem nie stawił budującego przykładu, i nie okazał się nad innych wyższym: owę bowiem wstrzemięźliwość i skromność, którą wyniósł z domowego życia, czy-to nabytą przez cnotę, czy wziętą w darze od przyrodzenia, zachował przy dostojności królewskiej, i rządził się nią w całém życiu. Często na zebraniach publicznych, gdy konieczność wymagała przybrania się w szaty książęce, dawną grubo tkaną kiereję i przyodziewek lichy, w którym był wzięty na stolicę państwa, w miejscu najwidoczniejszém rozwieszać kazał, aby oczom jego obecne przypominały mu pierwotnego stanu prostotę, i nie dopuszczały, iżby władcą możnym i panem będąc życia i śmierci podnosił się w pychę i hardość. Daleki wszelkiego zbytku, wystawności, dumy i nadużycia, aż do zgonu okazywał się dla wszystkich ludzkim i łaskawym. Niskiego rodu swego nigdy się nie zapierał, owszem poczytywał to sobie za największą zaletę i chlubę, że z poziomego stanu zdołał wynieść się tak wysoko i osięgnąć godność książęcą.

Leszek zostawia syna, godnego siebie następcę, Leszka trzeciego; a ten wreszcie jedynego i prawego dziedzica państwa Popiela, pobocznych zaś synów dwudziestu, których pod jego zwierzchność poddaje, odkazawszy im za życia pewne ziemie i powiaty.

Rządca sprawiedliwy i skromny, panował Polakom Leszek drugi przez lat wiele zwycięzko i szczęśliwie, i w sędziwej dopiero starości, strawiony wiekiem, życia dokonał. Twierdzą niektórzy, że ten Leszek w wojnie prowadzonej z cesarzem Karolem Wielkim, zwyciężony zginął. Jak bowiem wyczytuję, prawi o nim Marcin Gallus (Gallicus), „że w roku 805 „cesarz Karol wyprawił syna swego Karola do Polski, który spustoszywszy kraj cały, zabił Lecha, książęcia tej ziemi, a za powrotem zastał ojca w lesie Woszego, zabawiającego się łowami”. Zkąd pokazuje się, że Polacy pod ów czas, i wprzódy jeszcze, wojowali z cesarzami i królmi postronnemi; lecz w których leciech, jaką koleją i szczęściem, lub za jakich to było książąt, wiedzieć nie można, a to dla braku pisma, którego Polacy w owych czasach pogańskich jeszcze nie znali. Czyli więc Leszek zszedł śmiercią przyrodzoną, czy przygodną, to pewna, że zostawił Polakom dziedzica, syna jedynaka tegoż imienia, Leszka trzeciego. Ten dla znakomitych czynów i zasług ojca godnym był uznany następstwa na stolicę ojcowską. A że przodkowi swemu, wyuczony jego przykładami, bynajmniej w dzielności nie ustępował, tak głośno zatém cnotą i chwalebnemi czyny u swoich i obcych zasłynął, że raczej zdawał się go przewyższać, niżli mu wyrównywać. W wojnach po wiele kroć z sąsiedztwem pograniczném toczonych uświetnił przeważnemi dzieły i podniósł imię narodu Polskiego; a w niektórych częściach kraju lud chwiejący się w wierności i wszczynający zamieszki przezorném staraniem i tęgością rządu ujął w kluby i rozruchy uśmierzył. Nowe nadto krainy orężem swoim zdobył i do swego państwa przyłączył. Od Pannonów, których pod ów czas Italowie i Grecy napastowali wojną, często do objęcia dowództwa wielkiemi prośbami i podarkami zapraszany, porażał zwycięzko ich wrogów, i obronił Pannonią (która także krajem jest Słowiańskim) od płacenia Grekom i Italom daniny, swoją i wojska swego walecznością, równie jak sztuką wojenną, z której słynął. Z żony prawej jednego tylko miał syna, któremu było na imię Popiel (Pompilius). W spodziewaniu, że ten będzie jego następcą, wychowywał go starannie, używszy ku pomocy mistrzów i dozorców, dla ćwiczenia młodzieńca w dobrych obyczajach i nauce. Z kilku zaś nałożnic dwudziestu spłodził potomków, samych synów, jako to: Bolesława, Kazimierza, Władysława, Wratysława, Oddona, Barwina, Przybysława, Przemysława, Jaxę, Semiana, Ziemowita, Ziemomysława, Bogdala, Spicygniewa, Spicymira, Zbigniewa, Sobiesława, Wizymira, Czestmira (Czesimirum) i Wisława. Obawiając się zaś Leszek, aby po jego śmierci o władzę i ojcowiznę nie było między synami zatargów i krwi rozlewu, Popiela, syna prawego, ustanowił głową królestwa i panem; innych zaś pobocznych poddał jego zwierzchnictwu i władzy, i zobowiązał ich przysięgą, aby mu we wszystkiem byli posłusznymi, a rząd jego i przełożeństwo uznawali. Podzielił zaś między owych dwudziestu synów wszystkie kraje nadmorskie, ziemie Slawów, Rugian, Polabów, Obotrytów, Warazów i Kaszubów, rościągające się ku Misnii, Westfalii, i wodom Oceanu, tudzież wszystkie dzierżawy Polskie czyli Słowiańskie, leżące między rzekami Łabą (Albis) i Hawelą (Habela) i każdemu osobną wyznaczył dzielnicę. Ci z władzą panujących rządząc niemi przez czas długi, pozakładali liczne stolice i grody, miasta i zamki, którym własne ponadawali nazwiska: a chociaż je w czasach późniejszych Teutonowie opanowali i do dziś dnia dzierżą, zachowały się przecież nazwy pierwotne miast, grodów, i inne miejscowe, acz na Niemieckie przerobione, jako to: Bukow (Bukkow), Dobin, Brema, Mikełburg, Lunemburg, Aldemburg, Raceburg (Raczesburg), Sigeburg, Plunen, Slezwik, Iłow, Zwerin, Malechow, Rostok, Kuczyn, Werlem, i. t. p. Przeszły zaś rzeczone ziemie i powiaty Słowiańskie wraz z grodami i miastami w posiadanie Sasów, Westfalczyków, Holendrów, Fryzów i innych narodów Niemieckim językiem mówiących, a książęta owych krajów, dostojnicy, panowie i szlachta ustąpili za czasem Niemcom, albo od nich wytępieni zostali. Naostatek Niklot książę Słowiański, z dwoma synami, Przybysławem i Warcisławem, uległ przemocy Henryka Lwa, książęcia Saskiego. Jednakże po wsiach i osadach włościańskich mieszkają do dziś dnia Słowianie rolnicy, nie innym jak tylko Polskim mówiący językiem, lubo zepsutym i wielce zmienionym przez mieszaninę i społeczeństwo tak z sąsiedniemi jako też innemi językami, i mieniącą się różność narzeczy.

O zamkach pobudowanych przez dwudziestu synów Leszka: zkąd jasno widzieć, jak daleko niegdyś rościągały się krainy Polskie, które teraz Niemcy posiadają.
Wspomniawszy synów Leszka z pobocznego łoża, nie mogę zamilczeć o ich księstwach, posiadłościach i miastach, które oni założyli i osadzili, aby potomni Polacy wiedzieli, ile naród Niemiecki uszczuplił krajów Polskich, gdy wszystkie owe ziemie i powiaty Niemcy pod swoje zagarnęli panowanie, lubo po włościach i osadach wiejskich jeszcze dotąd utrzymuje się ród i język Słowiański. Bolesławowi więc, najstarszemu z synów pobocznych Leszka, Barwinowi i Bogdalowi wyznaczone było Pomorze dolne; Kazimierzowi i Władysławowi Kaszuby, Jaxie i Semianowi Serbia, Wratysławowi Rascya (Rania); Przybysławowi, Czestmirowi i Oddonowi Dytywonia (Ditivonia), teraz Holzacyą zwana; Przemysławowi, Ziemowitowi i Ziemomysłowi Zgorzelica, która z niemiecka zowie się teraz Brandeburgią; innym zaś niektóre w tych krajach dzielnice, z dodatkiem puszcz leśnych i borowisk. Założył zaś Wisław gród Międzyborze, zwany teraz Magdeburgiem; Sobiesław gród Dalen, który dziś Dalembergiem zowią; Wizymir zamek i miasto na brzegu morza północnego, nazwane od jego imienia Wizmar (Viszimiria), które i dotąd tém imieniem mianują. Inni, jak wiadomo, następujące wystawili grody: Brzemię (Bremen), gród na pograniczu Westfalczyków i Fryzów położony, a ztąd tak nazwany, że brzemię nieprzyjacioł wstrzymywał, brzemię bowiem w Słowiańskim języku znaczy ciężar. Lunę, gród zwany teraz Lunborgiem, leżący na skale bardzo wysokiej, którą zewsząd szerokie płaszczyzny otaczają, zkąd też nazwę swoję otrzymał; Słowianie bowiem zowią luną blask księżyca przyświecającego w nocnej porze. Zamek i miasto Bukowiec, od Niemców przezwane Lubik, acz Słowianie w pobliżu mieszkający po dawnemu je zowią. Racibor (Raczibor) tudzież Zweryn i Lubow, który że miał być założony od jakiegoś Miklona, Niemcy nazwali go Mikelburgiem, a książąt w nim panujących Mikelburgskiemi; od pól zaś przyległych i nader obszernych zwany jest Magnopolem, wyrazem złożonym z dwóch różnojęzykowych, Łacieskiego i Słowiańskiego. Iłów (Gilow) od iłowatości ziemi; Rostoki, od wylewu i roztoku wód; Werlę, od srogości; zamek Zwanowo od wołania czyli zwania, zwać bowiem znaczy po Słowiańsku wołać; Ostrow, od wyspy i ostrowu, na którym stoi. Niemniej Cieszyn (Theschin), Marlowo, Bolel, Trzebieszowo, i wiele innych miast i miasteczek, zamków i grodów, które od owych dwudziestu synów Leszka, tudzież ich synów i wnuków, ponad oceanem Sarmackim i morzem północném, między jeziorami, wyspami i puszczami, pobrzeże to otaczającemi, założone zostały, a które dla obfitości kraju i zysków nadmorskich zaludnia wielka liczba mieszkańców, zkąd też ze wzrostem ludności nowe i nader liczne w tych stronach pobudowały się miasta. Że bowiem mniej tu ku północy dopiekają skwary słoneczne, a zima raczej śnieżna i mroźna panuje, tém więcej przeto okolice te sprzyjają zdrowiu ludzkiemu i rozradzaniu się tak ludzi jako i roślin.

Popiel, syn Leszka, po śmierci ojca odziedzicza koronę królestwa, braciom zaś swojej władzy uległym zatwierdza wydzielone posiadłości. Stolicę królewską z Gniezna przenosi do zbudowanej przez siebie Kruszwicy, gdzie błogiego używa pokoju, a nareszcie, nic nie zdziaławszy ważnego, i zostawiwszy syna jedynaka, umiera.

Rozporządzeniom Leszka trzeciego, jakie był za życia względem synów swoich wydał, we wszystkiém stało się zadosyć. Prawy bowiem syn jego Popiel, za zgodném braci i wszystkich panów zezwoleniem, po śmierci ojca królem i jednowładcą Polski uznany i ogłoszony, od swych dwudziestu braci zrodzonych z nałożnic, według przysięgi swojej i ojcowskiego nakazu, hołd należnej uległości i posłuszeństwa odebrał. Zapewniwszy sobie więc Popiel władzę, pozwolił wszystkim dwudziestu braciom objąć dzielnice od ojca Leszka im wyznaczone, któremi oni według przymiotów swych i zdolności odtąd zarządzać poczęli. Wstąpiwszy na królestwo, sprzykrzył sobie niezadługo okolicę górzystą, w której miasto Kraków leży, a zatęsknił do równin płaskich i otwartych. Stolicę przeto państwa z zamku i miasta Krakowa przeniósł do Gniezna, kolebki dawnych książąt Polskich, gdzie poprzednicy jego mieszkali. Ale i to siedlisko nie więcej mu przypadło do smaku. Chcąc zatém potomności zostawić pamiątkę panowania swojego, na płaszczyznie rościągłej i podającej widok daleki, ponad bagnami i jeziorami nowy założył zamek i miasto, które nazwał Kruszwicą, i w którém stałe obrał sobie siadło, przeznaczając je na główną państwa swego stolicę. Zaczém wkrótce to miasto, zaludniwszy się znaczną liczbą kupców i mieszkańców, nabrało wzrostu i zakwitło, tak że między miastami ówczesnemi w Polsce poczesne zajęło miejsce. Ilekroć zaś Popiel podnosił oręż dla odparcia napaści i najazdów nieprzyjacielskich, albo prowadzenia wojny z postronnymi, zawzdy bracia nieśli mu osobiście swą pomoc, łączyli z nim wszystkie siły swoje, i nie wprzódy powracali z wyprawy, aż po zupełnej porażce nieprzyjaciela, albo zakończeniu wojny chwalebnym i uczciwym sojuszem. Żadne jednak dzieło znakomite, żaden czyn bohaterski nie uświetnił, jak wiadomo, panowania Popiela; nie umiał on bynajmniej odświeżyć sławy ojca i dziada, ani roztropnością w zarządzie państwa, ani dzielnością w rozszerzeniu jego granic. Przestawszy na utrzymaniu dziedzicznych posiadłości, i wychowawszy jedynego syna z prawej małżonki, któremu dał własne imię Popiela, nie zapędzony jeszcze w lata, ale zużyty i na siłach upadły, w chorobie życie zakończył. Znano go człekiem bojaźliwym i podejrzliwym. Inne wreszcie wady można mu było przebaczyć, ale w tém był zdrożny i dziwaczny, że czy-to z wrodzonej ułomności, czy z przeczucia swej późniejszej przygody, w każdém uniesieniu, klnąc się i zarzekając, bluźnił przysłowiem: żeby mnie myszy zjadły! co się następnie za Boskiém dopuszczeniem ziściło. W łacińskim języku zwany był Cinereus, w niemieckim Osserich. Panować miał w Polsce przez lat wiele, sprawując rządy jedynowładne, około roku Wcielenia Pańskiego ośmsetnego.

Jak bracia przybywszy do Popiela, i zastawszy go już bez życia, syna jego Popiela obrali za pana, i starali się, aby rzecz publiczna jak najlepiej była sprawowana.

Zasłyszawszy o słabości Popiela owi dwudziestu bracia, na pobrzeżu morza północnego, Kaszubach i Pomorzu dolném, posiadający swoje dzielnice, wybrali się spiesznie z swoich właści książęcych, i zjechali do Kruszwicy dla odwiedzenia chorego brata, ale zastali go już dniem wprzódy zmarłego. Śmiercią jego zasmuceni głęboko, opłakali go rzewnemi łzami, zwłoki według zwyczaju pogrzebali w miejscu przystojném i oddali im cześć należną. Taka zaś w nich wszystkich okazała się miłość, taka wierność i życzliwość ku jedynemu synowi, którego Popiel zostawił, że chociaż snadno im było, za zgodą przedniejszych panów, pod pozorem opieki nad nieletnim jeszcze bratankiem, rządy państwa ogarnąć, dalecy przecież zazdrości i chciwej panowania żądzy, woleli przy nim, acz małém i nieudolném pacholęciu, zostawić władzę, niżeli część jej choćby najmniejszą sobie przywłaszczyć. Zaczém nie czekając lat sposobniejszych i źralszej pory młodzieńca, zaraz go na stolicy królewskiej posadzili, i jak ojcu jego zobowiązali się byli przysięgą, złożyli mu hołd wierności i posłuszeństwa. Nadto kilku z nich, którym inni bracia zlecili tę powinność, wzięli na się załatwianie w pewnych czasach spraw ważniejszych, i słuchanie sporów przed Popiela wytaczanych; przesiadując w stolicy, wydawali w jego imieniu wyroki i postanowienia, pókąd nie doszedł pełnoletności, czyniąc to chętnie i z powolnością, w nadziei, że im kiedyś bratanek Popiel domierzywszy lat męzkich, za łożone dlań w dzieciństwie prace i życzliwe usługi, wdzięcznym i miłościwszym się okaże.

O niecnych obyczajach Popiela, i jak żona jego łudzącemi pieszczoty uczyniwszy go słabym i zniewieściałym, sama zagarnęła rządy państwa, i dwóch synów na świat wydała.

Lecz gdy Popiel młodszy pod bacznym i troskliwym stryjów dozorem przyszedł do wieku dojrzalszego, i usamowolniony władzę z ich rąk odebrał, zaraz począł zbaczać z drogi prawej, porzucając obyczaje przodków, a takiemi tylko zajmując się sprawami, które z cnotą bynajmniej się nie zgadzały. Wydany na wszelakie zdrożności i bezprawia, stał się nikczemnym i występnym. Żadnego w sobie nie okazywał przymiotu szlachetnego, ani dowodu cnoty, zamiłowania uczciwości; żadnym nie zalecił się czynem godnym walecznego męża i książęcia; trawił raczej dni na gnuśnej bezczynności, obżarstwie i pijaństwie. Nie zasiadając do rady z swą starszyzną, lecz goniąc ustawnie za nieprzystojną zabawą i rozpustą, zajmował się urządzaniem biesiad, przeciągłych pijatyk, hulanek i tańców. Obojętny na wszystko, co było uczciwe i chwalebne, rad pilnował wianeczków a nie broni, w towarzystwie kobiet, których zabawiał się rozmową, a od społeczeństwa mężów, a zwłaszcza ludzi rozsądnych i wytrawionych, stronił jak od nieszczęścia i zarazy. Ztąd zawziętość nieprzyjaznych sąsiadów, ujęta niegdyś w kluby dzielnością i przezorną radą dawnych książąt, ożyła wkrótce, poczuwszy słabość i nikczemność nowego króla Popiela. Uderzywszy więc zewsząd napaścią, zsyłaną nań z dopuszczenia Bożego, w odpieraniu wojen poczynał sobie trwożliwie i zniewieściale, zajęty zwykłą i nałogową rozpustą: za czém poszło, że nieprzyjaciele ufni w swoje siły, chociaż niekiedy mniej przeważne, porażali go w bitwach i zwyciężali. Sam bowiem Popiel, nie skory do stawienia kroku, gdzie orężem trzeba się było rozprawić, a pierwszy zawzdy do odwodu, nie męztwem swojém pociągał innych za sobą i narażał na niebezpieczeństwo śmierci i niewoli, albo sromotnej ucieczki. A jeśli za jego panowania powiodły się niektóre wojny szczęśliwie, nie było to jego dziełem, lecz zasługą ówczesnych naczelników i wodzów. Ilekroć bowiem na zebraniu starszyzny naradzano się o odparciu wojny albo stoczeniu bitwy z nieprzyjacielem, nigdy nie używano go do rady, uchodził on albowiem za niezdarę, do którego przywiązane było zawdy nieszczęście. Nie tylko więc stał się celem pogardy, ale i pośmiewiska, równie u swoich jak u obcych. A że szpetne, do tego wytarte i rzadkie miał na brodzie włosy, ztąd brzydki, acz nierównie brzydszy przez swoje obyczaje sprosne i pochopność do wszelakich występków, pogardliwie od swoich przezwany był Chwostkiem (Chosthsko), to jest nikczemną, szpetną i wytartą miotłą. W wojnie gnuśny i bojaźliwy, a w każdej sprawie ciężki, podał się równie w ohydę swą przedajnością, nie będąc i z tej miary zupełnie czystym. Wyswatano go i ożeniono z księżniczką Niemieckiego rodu, powabioną z sąsiedztwa, niewiastą znakomitą rodem, rzadką udatnością wiele kobiet ówczesnych przewyższającą, ale jak zwykle ta płeć bywa, przystępną wielu przywarom, a zwłaszcza dumie i chciwości. Stryjowie i panowie Polscy połączyli z nią Popiela w tym zamiarze, aby sprosne obyczaje męża zmieniła i poprawiła. Aliści ona ponętami pieszczot niewieścich potrafiła go tak podbić i usidlić, że dorwawszy się rządów i spraw królestwa, więcej sama niż on rozkazywała. Cokolwiek postanowioném być miało, nie wprzód przechodziło w uchwałę, aż gdy jej zdaniem i powagą zostało stwierdzone. Obdarzyła wreszcie małżonka dwoma wydanemi na świat potomkami płci męzkiej; która-to płodność zjednała jej u króla i starszyzny panów większe jeszcze poszanowanie, wnoszono bowiem, że tak z powodu nierządnej miłości męża, jako też przyjścia z niej na świat synów, powaga jej ciągle trwać miała. Odtąd więc coraz śmielej podnosząc głowę, niepomna płci swojej, obojętna na uszczerbek i zniewagę prawa, ogarnęła sama przez się władzę najwyższą, i dowolnie rządziła państwem. Umysł zatém króla, z przyrodzenia gnuśny i nikczemny, pochopniejszym uczyniła do wszystkiego złego. Napróżno panowie przedniejsi zdrowsze przynosili rady. Onym zaś synom książęcym nadano imiona poprzedników: jednemu Lech, drugiemu Popiel.

Jak żona Popiela, oburzona na stryjów ustawicznie go karcących, namawia i podżega męża, aby ich trucizną ze świata zgładził.

Stryjowie zatém Popiela drugiego, widząc i z codziennego przekonywając się doświadczenia, że bratanek ich bezkarnie puścił się na wszelkie swawole i zdrożności, a ztąd równie u swoich jak u obcych stał się przedmiotem pogardy i urągowiska, często na osobności, często jawnie przed światem, przestrzegali go, błagali, zaklinali na dziada i ojca popioły, aby taką oby czajów sprosnością i dziwactwem narowów im i domowi swemu nie czynił sromoty, przedstawiając mu, dowodząc mnogiemi przykładami, grożąc nareszcie, że nie tylko bóstwo, ale sami poddani nie omieszkają w jakikolwiek sposób położyć tamy jego ślepym i zdrożnym postępkom; zapowiadali mu często utratę królestwa, nie bez ostrych wymówek, że jego sprawy tak dalece odstępowały od rad zbawiennych, których mu udzielali. Ale z wrodzoną Popielowi wtóremu przewrotnością połączyła się inna jeszcze niecnota, przewrotność żony, którą był pojął z rodu książąt Niemieckich, a która umysł jego tak słaby i do złego pochopny na wszelkie ośmielała występki. Widziała ona, że jej mąż popadł w nienawiść równie u wyższych jak u niższych, bogatszych jak i uboższych: obawiając się zatém, aby panowie możniejsi, sprzykrzywszy sobie jego rozwiązłość i zniewieściałość, nie targnęli się na odjęcie mu władzy, wypędzenie go lub zgładzenie ze świata, a w jego miejsce nie powołali którego z stryjów, to jest książąt na północném pobrzeżu panujących, i żeby nie przyszło jej potomstwu, dwom synom z Popiela urodzonym, tułać się potém na wygnaniu; pracowała nad mężem we dnie i w nocy, ponętami pieszczot niewieścich umysł jego ujmując, skłaniając i zniewalając, aby zgładził ze świata i pozbył się swoich stryjów. „Ani ty (mówiła) ani synowie twoi, mający po tobie dziedziczyć, nie są bezpieczni, pókąd stryjowie żyją. Nie panujesz spokojnie, bo panowanie twoje chwilowe jest i zagrożone: ilu bowiem stryjów, tylu zdradliwych masz nieprzyjacioł, czyhających na wydarcie tobie i twemu potomstwu władzy. Przemawiają do ciebie serdecznie i po przyjacielsku, albo obciążają cię upomnieniami, nie szczędzą skarg i wyrzutów, obiecując pomoc jak najżyczliwszą. Wszystko to czynią chytrze i podstępnie, i nastawiają zdradzieckie sidła, aby cię podać w większą u ludu pogardę i nienawiść. Chwalą się, że nad tobą nie stryjowską ale ojcowską raczej mają opiekę; śmiałém domaganiem się wzajemności nazbyt wiele od ciebie żądają; często nie królem, nie władcą panującym, ale swojej woli mienią cię utworem. Usiłują sami tobą kierować, nie żeby cię uczynić lepszym i rozumniejszym, ale na większą raczej wystawić ohydę; dlatego w ustawicznych wymówkach przypominają ci cnoty, czyny i zasługi przodków. Wciągają cię do wojen już-to zaczepnych, już odpornych, żeby cię jak najprędzej zgubić: wszystek też swój rozum i dowcip na to wysilają, nad tém pracują i myślą, aby ciebie i potomstwo twoje wygubiwszy, sami po tobie zagarnęli rządy. Od ciebie więc zawisło, panem-li czy cudzym niewolnikiem, sławnym czy u wszystkich ohydzonym, szczęśliwym czy nędznikiem być wolisz. Jeżeli rozum i jakakolwiek przezorność tobą rządzi, jeśli własny i dzieci twoich byt zabezpieczyć pragniesz, ockniéj się i otrząśniéj z tego otrętwienia, w jakiém dotąd usypiasz; a nim stryjów twoich podstępy przeciw tobie się wzmogą i w zdradzieckiej usidlą cię matni, staraj się pozbawić ich życia – nie śmiesz-li albo nie zda ci się żelazem, to miasto żelaza trucizną, w czém liczyć możesz na wierną moję pomoc i usługę. Domowe i ojczyste bogi, cienie ojca i dziada na tron cię powołują; wszystek lud i panowie i stany całego królestwa mianują cię i zowią swoim królem; stryjowie tylko stają ci na przeszkodzie, i nie dopuszczają panować szczęśliwie i sławnie. Wierz mi, gdy ich uprzątniesz, wszystko pójdzie ci po myśli.” Temi i tym podobnemi namowy, do których przyłączyły się niewieście pieszczoty i przymilenia, wiodła go, jątrzyła i podżegała do zbrodni.

Popiel, udawszy się złożonym ciężką chorobą, przywołuje do siebie stryjów, wyprawia w obec nich swój pogrzeb, i synów im swoich poleca.

Zniewoliły umysł małżonka rady chytrej kobiety: nagli go zatém do zgładzenia niewinnych stryjów, i z wielką niecierpliwością upatruje pory sposobnej do wypełnienia morderczego zamysłu. Powolny jej niecnym podszeptom Popiel, udaje jakoby w ciężką zapadł chorobę, kładzie się w łoże, niby słaby i umierający, i śle do stryjów gęste listy i posły, zaklinając ich, żeby jak najrychlej do niego pospieszyli i wysłuchali jego wolą ostatnią, nim życie zakończy. Gdy ci z zwykłą dlań gotowością i przychylną chęcią przybyli, Popiel w obecności królowej i zebranych panów tak mówił: „Przeczuwając z natchnienia bogów, że zgon mój się przybliża, i z tej niemocy, którą złożonym mnie widzicie, nie zdołam już więcej powstać, osądziłem za rzecz potrzebną wezwać was, najmilsi stryjowie moi, aby za mądrą poradą waszą, której słuchać nawykłem, postanowić przed śmiercią o przyszłém panowania następstwie; a jako z łaski waszej piastowałem królewską władzę, abym dziedziczył ją równie w potomstwie mojém, z pomocą waszej wiernej i niezmiennej życzliwości. Będę się raczej za obecnego niżeli znikłego z pośród was poczuwał, jeżeli z wami społem odprawię mój obrząd pogrzebowy, i pokąd ta reszta tchnienia jeszcze się we mnie kołace, ujrzę, jaka jest wasza ku mnie miłość, i jak z uczucia ludzkości i pokrewieństwa okażecie mi to przywiązanie po mojej śmierci, kiedy już z wyroku losów schodzę ze świata, i nie wolno mi dłużej z wami pozostać. Wyświadczcież mi to za życia, co zamierzacie uczynić po moim zgonie; byłoby bowiem największą niezbożnością, odmówić tego żyjącemu jeszcze przyjacielowi, czego nawet nieprzyjaciel nie zwykł odmawiać po śmierci.” Miesza z tą mową łzy, jęki i wzdychania, chytrze udane, i tające raczej zgrozę obrzydłego podstępu, niż prawdziwém powodowane cierpieniem. A jakoby silnie wzruszony, i dla ciężkiej niemocy mówić nie mogący, płaczem i łkaniem przerywane roni słowa bez ładu. Po tak uprzejmej i miodową słodyczą zaprawionej mowie, wszystkich serca przeniknął żal głęboki, i w całym domu królewskim rozległy się rzewne szlochania. Słychać z jednej strony narzekania prawdziwe, z drugiej zmyślone; ci wydają smutne westchnienia, owi żałobliwie jęczą, biją się w piersi i uderzają w dłonie; dziewice rwą włosy, niewiasty poważne kaleczą sobie twarze i rozdzierają szaty. Powiększał zaś żale powszechne obłudny i od zdrad punickich chytrzejszy jęk królowej, która z udaną rozpaczą raz męża, drugi raz stryjów, to znów panów przytomnych z płaczem obchodząc, tuliła się w ich objęcia i bolesnemi skargi wszystkim łzy wyciskała. Tak wielki w ów czas cały dom smutek ogarnął, że jak wieść niesie i stwierdzają podania, acz podobno niema w nich prawdy, jakieś nawet posągi spiżowe zdobiące zamek królewski na tak rzewliwe płacze i narzekania łzawym potem spłynęły, a to, obficiej niż na martwych dopuszczać można wizerunkach. Na rozkaz króla Popiela, poczyna się wspaniały i hojnym urządzony nakładem obchód żałobny, i co słusznie nazwanoby dziwactwem, pogrzeb żyjącego człowieka. Każdy z stryjów i panów obecnych o tyle kwapił się z okazaniem swojej czci i miłości, o ile pragnął zaskarbić sobie względy króla, który przypatrując się wszystkiemu, temi okazami mierzył każdego z nich przychylność. Po zakończeniu żałobnego obrzędu, zabobonnym, jak ówczesne niosło pogaństwo, obyczajem, zastawiono hojną biesiadę i raczono każdego z wielką uczciwością. A gdy się uczta skończyła, i nieco nawet żalu sercom ulżyło, król Popiel każe stryjów prowadzić do siebie, dając niby poznać, że w miłém ich towarzystwie i słodkiej rozmowie zgon nie tak mu będzie straszny. Zobaczywszy zaś królową, zdradliwe łzy roniącą, temi ją pociesza słowy: „Pocóż, droga małżonko, smętnemi zalewasz się łzami? przecz narzekasz i w gorzkim upadasz żalu? Czy się lękasz stanu wdowiego? Wierzaj mi, póki żyją ci, których zostawiam opiekunami twego sieroctwa, nie ucisną cię żadne dolegliwości; przy nich wyobrażaj sobie że ja żyw jestem i przytomny, uważaj każdego za ojca, każdego bowiem, tak ze stryjów bliskiem pokrewieństwem ze mną złączonych, jak i z panów przedniejszych, z którymi obecnie się rozstaję, błagam i zaklinam, aby pamięć moja żyła dla nich w tobie i wspólném potomstwie naszém, i aby sami nie przepominali, że im ciebie i dzieci moje, cząstkę ciała mego i połowicę duszy mojej, w spadku zostawiam”. Powstają stryjowie, powstaje i starszyzny poważne grono, i każdy wedle możności pomoc swoję małżonce i synom Popiela jak najchętniej przyrzeka, zaklinając się i przysięgając, że rychlej śmierć poniosą, niżli w czémkolwiek dopuszczą krzywdy królowej albo jej synom. Każdy bowiem w prostocie i szczerości serca wyrażał to co myślał, chcąc okazać gotowość swoję do poświęcenia się dla króla i królowej. Nie mogli zaiste wiedzieć ani domyślać się, że obojga płacze i jęki były tylko udane, a żadném wcale nie spowodowane cierpieniem. Stryjowie, wodzowie i panowie Polscy, usiłując z swej strony koić żal i hamować łzy rzewne króla i królowej, które zdawały się tak szczere i niewinne, upewniają, że o królewicach, to jest Leszku i Popielu, którzy jeszcze nie wyszli z lat chłopięcych, po śmierci króla Popiela baczne i troskliwe jak o własnych dzieciach mieć będą staranie, iżby książęta nie pragnęli lepszych rodziców opieki; i że tę cześć i uległość, to wierne przywiązanie, jakie zwykli okazywać ojcu, przeniosą na pozostałych synów. Popiel udaje wzruszenie i wstępującą do serca wielką pociechę, a roniąc łzy kłamliwe, które mu wielkość raczej zbrodni wyciskała, dziękuje wszystkim pospołu, a potém wzywa każdego z osobna po imieniu, i wśród uścisków i ucałowań zdradliwych zaklina, iżby danego słowa dotrzymali, a wytrwali w poprzysiężonej wierze. A gdy już zbliżała się niby chwila skonania, z płaczem poleca im swoję małżonkę królową i dwóch synów zrodzonych do następstwa.

Popiel zgładza swoich stryjów trucizną.
W ciągu tych rozmów słońce poczęło blask swój usuwać z niebokręgu, a Popiel skończył już grę całą kuglarstwa, które przebiegła żona jego dla podejścia stryjów i panów wymyśliła. Stryjowie też i panowie dopełniwszy tego wszystkiego, co przy umierającym lub zmarłym książęciu czynić się zwykło, czekali, według upewnienia o objawionym bogów wyroku, ostatecznej zgonu chwili. Wtedy Popiel, na pożegnanie niby z stryjami i starszyzną, każe przez sługi podać sobie miodu, aby przy ostatnim uścisku zatwierdzić spełnieniem czary umówione z nimi przymierze. Miał zaś puhar złocisty, przemyślną i pracowitą robotą ryty misternie, a podstawiony zręcznie przez królową, w którym napój, acz w nie wielkiej ilości podany, pienił się i burzył, tak iż z połowy naczynia występując z szumem do góry, po zdmuchnieniu piany opadał i wracał stopniami do równowagi, jak to widzimy na wrzącym ukropie, gdy się z pod niego ogień usunie. Napój śmiertelny, wsączony do tego puhara, podano najpierwej królowi Popielowi, aby go pokosztował, a drudzy uważali za czysty i zdrowy. Król udaje, jakoby pił do obecnych panów, a zdmuchnąwszy pieniste bełty, podnoszące się ze środka naczynia, wypróżnia je na pozór; rzeczywiście ani dotknął się usty, a tém mniej pokosztował napoju; pozostałą zaś połowę, która mocną zaprawiona była trucizną, każdy z stryjów dając pocałowanie królowi, spełniał po kolei. Gdy już w ten sposób połknęli wszyscy jad morderczy, udając znowu król, że rozmową ich miłą i nieco przydłuższą rozmarzony zasypia, a w rzeczy samej obawiając się, aby który z nich w jego obecności nie skonał, każe im oddalić się z komnaty. A wtém trucizna poczęła działać, żreć i trawić wnętrzności mężów niewinnie na śmierć potępionych, którzy nagle wpadli w gorączkę i obłąkanie. Wielu wzięło ich za pijanych, innym zdawało się, że poszaleli. Gdy wreszcie jad zabójczy doszedł do głębi i samego źródła żywotności, strawił i wśród srogich męczarni jeszcze przed nocą dokonał wszystkich, którzy owego miodu byli pokosztowali. Szpetne rozsadzanie ciał, chociaż już martwych, okazywało jawnie, że poumierali z otrucia. Jakoż padło zaraz podejrzenie i wydało się, że Popiel zdradziecko zatrutym miodem stryjów popoił, i rozżalonym niewcześnie jego bliską śmiercią morderca sam śmierć przyspieszył, zgubną dla niego, zgubną dla ojczyzny i całego rodu, i wolał usłuchać namowy swojej żony, i dumy własnej podszeptów, niżeli głosu przyrodzenia, praw Boskich i ludzkich. Zdjęty bowiem chciwością ogarnienia krajów, które stryjowie posiadali, poduszczony chytremi namowami małżonki, drugiej Jezabeli, sam podobien Achabowi, postanowił swoich krewnych tak bliskich wyzuć z ich dzierżaw i ojczystych siedzib, bez względu na wspólność rodu, na własną ohydę i sromotę, na Boga krzywd mściciela, w którego nie wierzył sprawiedliwość, ujmującą się rozlania krwi niewinnej, a mającą go ścigać za pomordowanie stryjów. A tak zmyśloną cnotę zmieniwszy nagle w najsroższą nieludzkość, na rodzonych stryjów swoich wymierzył zamach morderczy, i póty nie odstąpił swego zbrodniczego zamiaru, póki go za poduszczeniem złego ducha nie uskutecznił.

Jak Popiel nie pozwolił grzebać ciał pomarłych stryjów, z których wylęgłe myszy pożarły go w Kruszwicy wraz z żoną i dziećmi.

Gdy owi mężowie zacni, chluba ojczyzny, tak niewinną i litości godną padli śmierci ofiarą, żal wszystkich serca ogarnął: ale ciche tylko z ich łona podnosiły się westchnienia, jawną bowiem nie śmiano narzekać skargą, gdy każdy lękał się okrutnika, iżby podobnej nie użył srogości za okazany żal nad ich zgonem. Sam morderca tylko z swą towarzyszką cieszył się i unosił radością, czerniąc niewinnych stryjów, zgładzonych przez siebie trucizną i spotwarzając: że zginęli cudowną niebios karą za zbrodnię, jaką przeciw królowi i bratankowi swemu knowali; sami (mówił) ponieśli śmierć wymierzoną na króla i bratanka, której sobie wczora przy obchodzie żałobnym winszowali; i przez nię wydała się ich bezbożność, z jaką łzy roniąc obłudne i kłamiąc życzliwość i przywiązanie, zgon przyszły króla i bratanka opłakiwali. Nie dość mu wreszcie było na tej dwojakiej zbrodni, zabójstwie i potwarzy, ale z przestępstwa zapędzony w przestępstwo, nową kala się niecnotą: zakazuje jak najsurowiej, aby nikt ciał umarłych nie sprzątał ani chował, wzbraniając pogrzebu przyjaciołom i stryjom, których życia pozbawił; a ktoby się temu rozkazowi był sprzeciwił, śmiercią miał być karany. Pierwszy to przykład okrucieństwa i niesłychanej bezbożności, którą pamiętnie w swoim się wieku odznaczył.
Leżały tedy na pował trupy niepogrzebane, a psując się i ropą ociekając wzbudzały w patrzących litość i zgrozę. Popiel tymczasem, okrutnik śroższy od jędzy, dopuszczał się większych jeszcze występków, i na łonie bezwstydnych roskosznic, rozpasany na najsprośniejszą swawolę, z taką bezczelnością spełniał swoje niecnoty, jakby je miał za uczciwe sprawy, tusząc że po zgładzeniu stryjów i przedniejszych panów, wolny od nagany, prowadzić mógł życie swobodne, wśród wesołości, pląsów, godowania z wieńcy, roskoszowania się łaźnią, pachnidłami, pijaństwem i biesiadą. Lecz ani przezorność, ani żadna potęga ludzka nie potrafi wstrzymać ręki Boga karzącego zbrodnie wszechwładnym swoim wyrokiem. Jakoż Bóg sam, pogromca i mściciel wszelakiej nieprawości, spuścił srogą kaźń na przestępcę, który napróżno chciał się przed nią wybiegać. Gdy bowiem ów Popiel nikczemny płodzi coraz więcej występków, zastawia biesiady, zalewa się winem i wonnościami, upaja roskoszą, i jak drugi Sardanapal nurza cały w miękkości i rozpuście, zaskoczyła go i przygniotła na raz ciężka kara Boska. Z trupów bowiem stryjowskich, które okrutnik niepogrzebane porzucić kazał, mnóstwo niesłychane wylęgło się myszy, i te biesiadującego przy stole, oddanego zbytkom i roskoszom Popiela, wraz z małżonką i dwoma synami, poczęły w obec zdziwionych domowników hurmem oblegać, gryźć zjadliwie i trapić. A chociaż żołnierze przytomni i służba odpędzali je z największą usilnością, przecież po utrudzedzeniu jednych, drugie występowały zgraje. Wzięła nareszcie górę nie ustająca w swej natarczywości chmara myszy, dniem i nocą nie dając królowi i jego domownikom spoczynku. A gdy wszelka pomoc stawała się bezsilną, albo odstępowała od obrony Popiela, na samych już bowiem obrońców zwracały się zajadłe myszy, nowe przedsięwzięto środki do odporu. Zakładają dokoła wielkie i żarem gwałtownym pałające ognie, wśród których stawa Popiel z żoną i synami swemi, tusząc, że niemi myszy powstrzyma. Lecz jakkolwiek mocne dopiekały zewsząd żary, myszom jednak nie stawiły zapory, i nic Popielowi nie pomogły. Obrawszy zatém inny żywioł ku obronie, każe się wieźć z żoną i dziećmi na statku po jeziorze szeroko rozlaném, aby się schronić w wieży drewnianej, zewsząd wodami otoczonej. Ale i wody nie były skuteczniejsze od ognia. Przez wszystkie bowiem tonie i głębiny, po których się Popiel przeprawiał, myszy wpław ścigały za nim z różnych stron, a dopadłszy statku, napierały nań i spodem podgryzały. Żołnierze i majtkowie w obawie, aby z komięgą od myszy podziurawioną nie zatonęli, zawijają do brzegu z rozkazu samego Popiela. Ten gdy ze statku wysiada, spotyka myszy spieszących przeciw sobie nowe hurmy, które złączywszy się z pierwszemi, z wodnej wracającemi pogoni, razem na króla mordercę uderzają. Kiedy więc te i inne środki, do których się z rozpaczą uciekano, nie pomagały, wszyscy w tej przygodzie uznali palec Boży, i odbiegli Popiela; ten widząc się opuszczonym, wstępuje wraz z małżonką i dziećmi na wysoką wieżę Kruszwickiego zamku, gdzie niezmierne zgraje myszy, po długiém i natarczywém oblężeniu, naprzód dwóch synów królewskich, w oczach ojca i nieszczęsnej matki, nie mogących żadnej udzielić im pomocy, potém małżonkę króla, okrutnicę, a naostatek i samego zdrajcę Popiela tak pogryzły i poszarpały, że z wszystkiego ciała i członków kostki nawet, ni żyłki, ani szczątka żadnego nie zostawiły. Tak mężobójca Popiel, wraz z swą doradczynią, drugą Jezabel, i dwoma synami, zginął z dopuszczenia Bożego nowym i niesłychanym rodzajem śmierci, poniosłszy w sprawiedliwej kaźni ofiarę cieniom zgładzonych stryjów i panów. Gdy się dowiedziano o zgonie Popiela, ludność Kruszwicka zebrała z litością szczątki pomordowanych przez niego stryjów i panów, które jeszcze się były nie popsuły, i złożone razem pochowała w jednej trumnie i mogile.
Rzadki ten i zdumiewający przykład pomsty Bożej, która się spełniła na srogim książęciu Polskim Popielu, zamieszczony jest w księgach wielu dziejopisów, jak osobliwsze i cudowne zdarzenie. Podobnąż plagą na chorobę wszową zginąć miał, jak piszą, Arnulf, król Franków, i cesarz August Rzymski, syn poboczny Karola Wielkiego, nie od myszy wprawdzie, jak nasz Popiel, zjedzony, ale od plugawego robactwa, które oblazłszy go rojami, nie przestawało trapić we dnie i w nocy, a tocząc sromotnie ciało, aż do żył suchych i kości, w same nawet trzewia się wżerały. Tak i Popiel, król Polski, z małżonką swoją i dziećmi, zginął z dopuszczenia Bożego, cięższy poniosłszy upadek niżli Faeton strącony z słonecznego wozu, gdy zgładzeniem niewinnych stryjów chciał siebie i synów swoich wywyższyć. Patrzcie, proszę, wszyscy śmiertelni, uważcie pilnie i z rozmysłem przygodę cesarza Arnulfa i króla Popiela, z których jednego żadna rada lekarska od bezecnego owadu uwolnić, drugiego żadna straż i siła od zajadłości myszy obronić nie zdołała, tak iż obadwaj śmiercią okropną i politowania godną w srogiém zginęli męczeństwie i ohydzie. Owad tak nikczemny, i stworzenia tak na pozór bezsilne, nie dały się oderwać od ciała, i ani władza można, ani skarby, korony i szkarłaty, nie starczyły na odwrócenie tej plagi. Gdyby nie było żadnych innych pomsty i karania Bożego dowodów, mierz człowiecze uczynki twoje a koniec twój temi dwoma tak jawnemi przykładami, a lękaj się klęski Arnulfa i Popiela. Wyrzekłszy się pychy, czcij Boga Wszechmocnego z całej duszy i ze wszystkich sił twoich; znoś wyższych z powolnością, równych miłuj wzajemnie i szanuj według zasługi, dla niższych bądź litościwym i wyrozumiałym, a dzień i noc rozważaj zakon Najwyższego.

Zjazd zwołany do Kruszwicy w celu obrania nowego króla, na którym jednak nic nie postanowiono, a ztąd wszczęły się wojny domowe.

Gdy mężobójca Popiel wraz z synami swemi zjedzony od myszy z woli Boga słusznej uległ zatracie, panowie i szlachta Polska w celu obrania nowego króla zwołali zjazd powszechny do Kruszwicy, która na ów czas główném i najznaczniejszém była miastem. Dziś została jej tylko z przeszłości sława, gdy ledwo zachowuje nazwisko miasteczka i liche ślady wielkiej niegdyś zamożności. Nikt podobno z dzisiejszych, patrząc na tak drobne i znikczemniałe szczątki, nie uwierzyłby, że to dawna stolica państwa i grobowiec królewski; tak wszystko już z wiekiem upadło, już pożogami zniszczało, z mądrych wyroków Boga Najwyższego, i dla wstrętu od zbrodni popełnionej przez Popiela. Samo bowiem miejsce, chociaż rolę ma urodzajną, podobniejsze jest do pustyni, niż do ziemi od ludzi zamieszkałej. W rozpoczętych zatém i przydłuższych nieco naradach o wyborze nowego króla i władcy, powstały rozmaite między wyborcami stronnictwa, niezgody i zatargi. Jedni bowiem, osobistemi zajęci widokami, i popierani przez swoich krewnych, usiłowali wedrzeć się do władzy; inni, przeciwni ich zamysłom, stawiali im z swej strony opór, uważając za rzecz niewłaściwą, iżby rodak miał między swemi piastować rządy. Synów zaś pozostałych po stryjach i starszych głowach, zgładzonych przez Popiela, z wielu względów nie chcieli panowie i szlachta Polska obierać, już-to z tej przyczyny, że ród ich niesławny wyprowadzano od nałożnic, już dlatego, że krew Popiela stała się wszystkim obmierzłą i nienawiści godną, już wreszcie z obawy, iżby który z nich na królestwo wyniesiony, zwaliwszy winę na panów i znaczniejszych mężów Polskich, nie zapragnął pomścić się śmierci ojca swego i stryjów. Gdy więc w radzie wyborców, podzielonych na różne stronnictwa, nie przyszło do zgody, rozeszli się z Kruszwicy w poróżnieniu wzajemném, nie ustanowiwszy żadnego rządu do kierowania sprawami rzeczy publicznej. Tymczasem i okoliczne narody napadały na Polskę bezbronną i nie stawiającą żadnego oporu, i pustoszyły ją orężem, szerząc wewnątrz kraju łupieże i zagarniając nawet niektóre ziemie pod swoje panowanie. Sroższe jeszcze klęski dotykały panów Polskich i szlachtę, wzajemną między sobą zwaśnionych nienawiścią, i niszczących się domowemi wydzierstwy. Zaczém Polska, wewnątrz i zewnątrz kołatana wojną, stała przez czas niejaki otworem nawale ciężkich przeciwności, a narody postronne cieszyły się i po nieprzyjacielsku karmiły tą otuchą, że królestwo Polskie, trawiące się ustawicznemi zamieszki i ogniem domowych bojów, własną sprawą upadnie.

Zjazd powtórnie zwołany w celu obrania nowego króla. Jak do domu Piasta, mieszczanina Kruszwickiego, męża nieskażonej cnoty, zawitało cudownie dwóch pielgrzymów.

Panowie przedniejsi widząc Polskę od tak srogich niezgód więcej niż od oręża nieprzyjacielskiego cierpiącą i nękaną, zwołują po raz drugi zjazd do Kruszwicy, dla obrania sobie władcy i zwierzchnika. A gdy nań wszystka starszyzna wraz z ludem tym celem się zebrała, porzuciwszy już dawne zawiści i niesnaski, z konieczności samej (ostateczna bowiem królestwu zdawała się zagrażać zguba), poczęto zgodnie i spokojnie naradzać się o wyborze nowego pana.
Był w mieście Kruszwicy mąż pewien, imieniem Piast, tak nazwany z przyczyny wzrostu nizkiego, a budowy krępej i silnej; Polacy bowiem tę część koła grubo a tępo zakończoną, która się na osi obraca, zowią w swoim języku piastą. Człowiek obyczajów prostych i wrodzonej poczciwości, odznaczający się prócz tego wielu zacnemi przymiotami, lecz ubożuchny, żyjący bowiem z kawałka roli, lichym lemieszem swoim uprawianej, w ubostwie, jak zazwyczaj, znajdował pobudkę do cnoty. Miał on równie zacną i cnotliwą małżonkę, która się zwała Rzepicą (Rzepicza), i zrodzonego z niej syna jedynaka, żadném jeszcze nie nazwanego imieniem. Obadwaj zajęci uprawą roli, żywili się wyłącznie jej plonem. Jakkolwiek poganie i bałwochwalcy, z osobliwszą jednak i powszechnie wychwalaną ludzkością użyczali wsparcia przychodniom, podróżnym, żebrakom, i wszystkim wzywającym pomocy, tak, że do ich zagrody więcej garnęło się biednych, niż do ucztującej gościny królewskiej. Zdarzyło się, że za życia jeszcze niezbożnego Popiela, od myszy zjedzonego, dwóch pątników nikomu nieznanych, i nigdy wprzód niewidzianych, postaci poważnej i nader poczesnej, przyszło do Kruszwicy, i naprzód u podwojów królewskich prosiło o schronienie i posiłek. Gdy ich do zamku nie wpuszczono i wrota przed nimi zamknięto, udali się do domu Piasta, gościny dla wszystkich otwartej, gdzie równie od gospodarza jak i żony jego Rzepicy mile zostali przyjęci i z wielkiem serca wylaniem ugoszczeni. Miał bowiem Piast w zapasie sądek miodu i utuczonego prosiaka, które był przysposobił na uraczenie sąsiadów w czasie postrzyżyn syna jedynaka, gdy obyczajem pogańskim przy obcięciu włosów miano chłopcu nadawać imię. Uradowany z przybycia gości, postanowił uczęstować ich tém co był na ucztę przeznaczył. Zabiwszy więc owego wieprzaka, przyrządza wedle zamożności swojej biesiadę, zastawia stół i na skromne gody zaprasza. Sam z małżonką swoją Rzepicą znosi warzywo i miód hojną ręką nalewa, krzątając się ochoczo i nalegając uprzejmemi prośby, aby nie gardzili jego chudobą i przyjąć raczyli szczere a gotowe na ich żądania chęci, chociaż jadło i napitek były dość liche. A gdy goszczący podróżni wychwalali podany sobie posiłek, błogosławiąc Piastowi z wdzięcznością i upewniając, że Bóstwo, które cnoty nagradza, odpłaci mu jego ludzkość, spojrzą, aliści napoju w dzbanie przybywa, tak iż sam przez się wzbierał i aż po krańcach się rozlewał. Z porady zatém i upomnienia gości przypożyczono od sąsiadów naczynia, w znacznej liczbie i sporej miary. Nalewają je miodem coraz obficiej spływającym, dopokąd wszystkich nie napełniono. A wtém i mięsiwo z wieprzka zabitego tak się pomnożyło, że je ledwie na dziesięciu nieckach zmieszczono. Ukazał się tedy jakby powtórnym dziwem cud uczyniony niegdyś przez Eliasza w Sarepcie mieście Sydońskiém, a potém przez Elizeusza, z tą tylko różnicą, że w miejsce owych proroków wystąpili dwaj Aniołowie czy Męczennicy. Zbogacony łaską i szczodrotą tak nadzwyczajnych gości, czynił Piast wszystko co rozkazali. Z ich przeto zlecenia, na nadchodzące gody postrzyżyn pozapraszał nietylko sąsiadów i spółmieszkańców, ale samego nawet króla Popiela, którego z wszystkimi razem wspaniałą ucztą ugościł, gdyż Bóg cudownie wszystkiego przysparzał. Poczém dwaj goście Piasta postrzygli jego syna i nadali mu imię Ziemowit, a dopełniwszy obrządku, tegoż samego dnia znikli bez śladu. Niektórzy poczytywali ich za Aniołów, inni za Męczenników Jana i Pawła, których święto obchodził kościół dnia dwudziestego szóstego Czerwca. Gdy bowiem Piast nawiasem ich zapytał, jak im dzieją, i coby za jedni byli, temi nazwali się imionami. Niechaj ztąd każdy pozna, jak Bogu Najwyższemu podoba się ludzkość i gościnność, gdy tej cnoty poganom nawet nie omieszkał hojną łaską nagrodzić. Jakoż Aniołów mieli u siebie w gościnie, a potomstwo ich tak się sławnie wyniosło i zakwitło, że z krwi Piasta wyszli królowie i książęta, wyznający jednego prawego Boga, i nieprzerwanym szeregiem dłużej jak lat siedmset po sobie następowali, od początku aż po dziś dzień wzrastając liczném rozradzaniem się, wielkością i potęgą. Sam Piast między najszczęśliwszemi liczyć się może: chociaż bowiem był poganinem, przecież za cnotę ludzkości i gościnności otrzymał tę łaskę, że go nawiedzili Aniołowie, jak niegdy patryarchę Abrahama, i patrzał na cudowne miodu pomnożenie, ile nań starczyło naczyń przypożyczonych, jak owa kobieta nagrodzona pomnożeniem oleju za sprawą Elizeusza proroka. Potomstwo Piasta z Bożej łaski dotąd kwitnie w książętach Polskich, którzy dzierżą Szląsk i Mazowsze, jakkolwiek blask i majestat królewski, którym ich nadto ozdobił Bóg Najwyższy, utracili później, gdy i sami i ich poddani obrazili go niesprawiedliwością i bezbożnością. Dziejopisowie podają, iż to się stało roku Zbawienia dziewięćsetnego sześćdziesiątego czwartego; a jak niektórzy lepiej utrzymują, dziewięćsetnego pięćdziesiątego czwartego, kiedy rządził Kościołem katolickim papież Agapit drugi, który siedział na stolicy lat ośm i dni sześć.

Wybór, złożenie z stolicy i nędzna śmierć Jana XII. papieża.

Gdy Agapit drugi spoczął w Bogu, Jan XII, rodem Rzymianin, nie wyborem prawym, ale przez ojca, przeważnego możnowładcę, Rzymianom narzucony, miłośnik myślistwa, wszystek oddawał się swawoli i rozpuście, i nałożnice jawnie utrzymywał: przeco przez Ottona cesarza złożony z stolicy, za nic to złożenie poczytując, mienił się ciągle papieżem. Nakoniec, gdy z żoną pewnego Rzymianina popełnił cudzołostwo, w sam czas napadniony od czarta nagle i bez spowiedzi umarł, przesiedziawszy na stolicy lat siedm i miesięcy dwa.

Piastowi oznajmują owi dwaj pielgrzymi o przyszłym jego wyborze. Wkrótce Piast z powszechną radością książęciem obrany, i mimo długiego wzbraniania się, zmuszony jest przyjąć rządy.

Gdy tedy panowie Polscy i szlachta, zebrani w Kruszwicy, o wyborze nowego książęcia napróżno przez wiele dni radzili i nie przychodzili do zgody (utrudniali bowiem ten wybór niektórzy z możniejszych ubiegający się o władzę, gniewni, iż rokowanie nie szło im podług myśli), zdarzyło się, że onej rzeszy licznie zgromadzonych wyborców zabrakło żywności. Kiedy więc głód wszystkim dokuczał, i zanosiło się na rozejście przed dokonaniem wyboru, dwaj goście, którzy byli wprzódy postrzygli syna Piastowego i miód z mięsiwem rozmnożyli, wchodzą do domu Piasta, od obojga małżonków powitani radośnie, i oświadczają, że mu zwiastować przyszli królestwo Polskie, że w Polsce panować będzie mnogie lata w potomstwie synów i wnuków swoich. Zdumionego wieścią tak niespodzianą uspokajają i cieszą, oznajmując, iż panowanie otrzyma z woli Boga, której się oprzeć nie można, i że je rozszerzy błogiém a szczęśliwém powodzeniem. Że zaś panowie i szlachta nie tylko głód cierpieli, lecz i pragnienie więcej im jeszcze dojmujące, Piast nauczony i zachęcony od swoich gości, wystawia naczynie z miodem, którym się dotąd sam tylko z domownikami krzepił i strudzonych przychodniów zasilał. A chociaż wszystek ów tłum spragniony zbiegał się do jego domu, przecież miód z małego i nader szczupłego sączony naczynia cudowną Boga i przybyłych gości sprawą nie tylko potrzebie wystarczał, ale wreszcie i ochotę sprawił, tak iż wszyscy sobie podpili. Gdy się cud tak osobliwy między ludźmi rozgłosił, a później dowodnie się o nim przekonano, wszystkich serca jakiś duch wyższy napełnił, i zgodną natchnął wolą, aby męża tak świątobliwego obrać królem. A że Piast sam tylko tą cudowną wieszczbą był wskazany, jego więc przed innymi uznano godnym panowania: i trudno wierzyć, z jakim zapałem wszyscy panowie i szlachta pokwapili się w przyznaniu mu tak wysokiej godności. Jakoż nazajutrz stawają licznie zgromadzeni na placu zwyczajnym, i Piasta jednomyślnie królem ogłaszają; a według przepowiedni, dniem wprzódy mu objawionej, przybywszy w wielkim tłumie do chaty wieśniaczej, człowieka średniego i męzkiego już wieku obyczajem ojczystym wzywają do rządów i królem mianują. Lecz im skwapliwiej nalegali wyborcy, tém uporczywiej sam obrany wzbraniał się i opierał. Nareszcie, gdy wszyscy natarli nań prośbami, zwyciężony, więcej wszakże z przymusu niż z dobrej woli, przyjął zwierzchnictwo. Chlubniejszy to zaszczyt tak dla niego jak i wszystkiego potomstwa, że go nie zabiegami próżności i staraniem u ludzi, ale odznaczającą się pozyskał skromnością obyczajów i zrządzeniem samego Boga. Witają go więc, mianują i postanawiają królem swoim, całego narodu i wszystkiej ziemi Polskiej, nie zważając na to, że się urodził pod wiejską strzechą i żadnego krwi szlacheckiej nie podzielał zaszczytu, a do tego bardzo był ubogi, gdyż zajmował się jedynie uprawą roli i bartnictwem. Gdy więc z lichej zagrody, w której mieszkał, panowie Polscy i starszyzna prowadzili go na pałac królewski, wziął z sobą swoje chodaki z kory dębowej urobione, kazał je zachować w pałacu i wszystkim potomkom swoim pokazywać, iżby wstępując na królestwo kajali się a wyrzekali pychy i próżności, z tém przytomném w myśli wspomnieniem, że pierwotny ich rodzic z nizkiego stanu wzniósł się do godności królewskiej, i ztąd za szczęśliwego poczytany być winien, że z niego tyle świetnych wyszło latorośli, tylu mężów chwalebnych, królów i książąt Polskich, którzy licznie rozrodzeni aż po te czasy kwitną.

Piast utrzymując pokój wewnątrz i zewnątrz kraju, stolicę państwa z Kruszwicy przenosi do Gniezna. Synowcowie Popiela odmawiają mu płacenia podatków, i mnogie na Polskę wymierzają najazdy.

Byłby Piast bez wątpienia oparł się wszelkim naleganiom wyborców, w mniemaniu, że chyba szał jaki spowodował ich do powierzenia mu rządów, gdyby o tém zdarzeniu w cudowny sposób nie był wprzódy ostrzeżony od swoich gości. Chociaż więc nie mógł wyjść z podziwienia, i długo wahał się w swojej myśli, musiał jednak zezwolić na ten wybór, za cud jeden uznając, że go takie szczęście spotkało, którego nigdy się nie spodziewał, a nawet nie śmiał sobie wyobrazić. Ale ród jego stał się przez to samo świetniejszy, iż wiedziano, w jakiém przodek najpierwszy wychował się ubóstwie. W rządzie zaś i sprawowaniu królestwa, pobożność jego i cnota, z jaką więcej jeszcze niż wprzódy wylewał się na dobre uczynki, chociaż był poganinem, takiemi nagrodzona była pomyślnościami, że wszyscy wysławiali rządne i szczęśliwe jego panowanie. Starsi dostojeństwem mężowie i szlachta Polska, widząc w nim osobliwszą mądrość, która zdawała się raczej darem nieba niż wrodzonym przymiotem, byli mu we wszystkiém powolnymi, i z gotową zawsze uległością wykonywali, cokolwiek on nakazał lub postanowił. Pod jego też stérem i zwierzchnictwem ustały mściwe na Polskę nieprzyjacioł najazdy, uciszyły się łotrów i wydzierców bezprawia, gdy i wrogów zawiści z dziwną sprawiedliwością i pomiarkowaniem uśmierzał, i występnych gwałtowników słuszną karą powściągał. A tak, rzeczpospolita pod niecnym i okrutnym królem Popielem, a później, po zatraceniu jego wraz z potomstwem, wśród zamieszek domowych między panami i szlachtą, skołatana i uciśniona, urosła znowu w siłę i potęgę. Zrażony zbrodnią, którą Popiel na stryjach i starszyznie swojej był popełnił, przeniósł Piast stolicę kraju z Kruszwicy do Gniezna, na jej dawne i pierwotne miejsce. Uważał bowiem za rzecz niewłaściwą, aby to miasto było stołeczném i przeznaczoném do wymierzania ludom sprawiedliwości, gdzie tak srogą popełniono zbrodnię, której pamięć sam widok miejsca ciągle odświeżał. Lecz jakkolwiek Polska pod panowaniem Piasta zakwitała wszechstronną pomyślnością, nie mały jednakże miała przez długi czas kłopot z pomienionemi wyżej synami i potomkami książąt, którzy w nadbrzeżnych krainach Pomorza, Kaszubów i innych dzielnicach panowali, a których ojcowie zdradą Popiela byli zginęli. Śmierć rodziców, pogarda doznana, a potém wyniesienie na stolicę królewską człowieka rodu nizkiego, zbudziły w nich zawiść i taką umysły ich obostrzyły niechęcią, że wyłamawszy się z pod praw zwierzchniczych i obowiązków lenności, jakim dotąd podlegali, niecierpliwi ciążącego im jarzma, a bardziej jeszcze zrażeni wyborem monarchy tak pospolitego rodu, i podobniejsi do nieprzyjacioł niż sprzymierzeńców i hołdowników, zbrojne na kraj i naród Polski wymierzyli napaści. Czuli w sercach żal ciężki, że ich ojcowie tak zdradziecko pomordowani byli trucizną, acz kara cudowna zmniejszała nieco ich boleść. Ale to ich najsrożej bodło, że człowieka nizkiego i wieśniaczego stanu, bez względu na ich krew królewską, wyniesiono do rządów, i z nie małą ich zniewagą królem obrano. Panowie zaś wszyscy, starszyzna i wielmoże, bynajmniej nie mieli sobie tego za ujmę, że podlegali zwierzchnictwu Piasta i słuchali jego rozkazów; poznali bowiem, że mąż ten, acz niepoczesnego stanu, dla swej pobożności i cnoty godzien był panowania. I sprawiło to ludziom dziw nie lada, że ów rolnik, którego wprzódy widywali z sochą w ręku, zaprzęgającego woły i krającego lemieszem mały spłacheć ziemi, który z ulów pszczelnych dla zarobku wybierał niedawno plastry, i w lichej tulił się chacie, ten sam potém w pałacu królewskim wymierzał sprawiedliwość, władał życiem i śmiercią, i rozporządzał wojskami, odnosząc nad nieprzyjaciołmi sławne i łupami świetne zwycięztwa.

Cudowne sprawy ŚŚ. Remigiusza i Germana.

A iżby to komu nie zdawało się wątpliwém i do prawdy niepodobném, a ztąd nie dawało powodu do uwłaczania niniejszemu pismu, przytoczę tu dwa przykłady, z których jeden czytamy w żywocie Ś. Remigiusza. Gdy ten był arcybiskupem w Reims, i gorliwie się o to troskał, aby trzodkę chwalebną, jego sumieniu powierzoną, doprowadzić mógł do zbawienia i chwały niebieskiej, dzielnicę swego pasterstwa corocznie odwiedzał, i własną namową prostował zdrożności i występki, a wypleniał kąkol zarazy. Goszcząc pewnego czasu w domu swojej krewnej, spostrzegł ją zakłopotaną i zawstydzoną, że jej brakło wina. Opuściwszy więc inne sprawy, stanął na beczkę próżną, zmówił modlitwę i położył znak krzyża – a wraz wino z niej wytrysnęło. Jest i drugi przykład w życiu Ś. Germana, który gdy kazywał w Brytanii w towarzystwie uczniów swoich, mężów pobożności pełnych, z powodu ostrej zimy wszedł raz do pałacu królewskiego, prosząc o gościnę i przytułek. Król odmówił mu schronienia. Zdarzyło się, że wtém pastuch królewski wychodził z pałacu, niosąc wydzieloną sobie cząstkę pokarmu. Ten ujrzawszy Germana i mnichów jego ziębnących na śniegu, zdjęty litością, zaprasza ich do swojej chaty, zabija i przyprawia dla posiłku cielę – a wnet Ś. German, zgarnąwszy ze skórą kości tego cielęcia, wskrzesza je modlitwami swemi; nazajutrz zaś wchodzi do pałacu, zwołuje lud, wyrzuca królowi nieludzkość, a okazawszy, że był złym i niegodnym rządcą, strąca go z stolicy. Nie mógł się król opierać woli Boskiej, której mocą ów Święty działał; rad nie rad ustąpić musiał z pałacu wraz z żoną i rodziną swoją, a Ś. German rzeczonego pastucha, za gościnność jego i miłosierdzie, uczynił królem Brytanii. Tak więc królowie Brytańscy pastuchowi prostemu zawdzięczali wyniesienie swoje do berła.

Piast umiera, a po nim syn jego, mąż chwalebnych obyczajów, obejmuje rządy.

Piast, po długich latach mądrego i szczęśliwego panowania, i wytępieniu wielu zdrożności, które od Popiela wzięły były początek, strawiony sędziwą starością, umarł w roku setnym dwudziestym, nie bez powszechnego smutku i żalu; wszystkich bowiem według wartości i zasług wynagradzał, i bardziej za ojca niż za króla był uważany. Po jego śmierci, za zgodą powszechną, syn jego Ziemowit królem obrany, objął rząd i stolicę ojcowską; jeszcze bowiem za życia ojca, sprawując z jego zlecenia dowództwo w prowadzeniu wojen, i załatwiając rozmaite sprawy królestwa, wsławił się wielu chwalebnemi przymioty i dzieły. Wytrwały na zimno, głód i skwary, używał pokarmu i napoju dla samej potrzeby a nie dogody. Nie przywięzując się do żadnej pory, czy-to był czas czuwania czy spoczynku, często na czatach i stójkach obozowych stróżował, i sam uglądał, azali nieprzyjaciel nie czyhał gdzie w zasadzce. Dla wszystkich szczodrobliwy i ludzki, w wymierzaniu kary i nagany umiarkowany, ubiorem nie świecąc okazale, wyrównywał zaledwo panom i szlachcie. Temi przymiotami tak sobie ujął rycerstwo, panów Polskich i naród wszystek, że go powszechnie poważano i po śmierci ojca godnym uznano panowania w Polsce. Wstąpił na królestwo roku Zbawienia dziewięćsetnego dwudziestego pierwszego.

Ziemowit mnogie wojny szczęśliwie prowadzi, nareszcie w Gnieznie umiera.

Siadłszy Ziemowit na stolicy ojcowskiej, starał się nabytą poprzednio sławę z każdym dniem bardziej uświetnić. Całą przeto wytężył usilność na rządne sprawowanie rzeczypospolitej, odzyskanie dawnych posiadłości i rozszerzenie granic królestwa. Naznaczył naprzód wodza rycerstwu, potém setników, pięćdziesiątników, dziesiętników, rotmistrzów, pułkowników (millenarios), dowódzców i naczelników tak jazdy jak i piechoty, i tym, przed wyruszeniem do boju, zalecił ćwiczenie wojska w obrotach wojennych, harcowaniu z kopiją, i rozmaitych sprawach rycerskich, ażeby tém śmielej wystąpić mogło do walki z nieprzyjacielem. Wydał potém wojnę sąsiednim Węgrom, Niemcom i Prusakom, o zagarnienie pogranicznych ziem królestwa za niedołężnych rządów Popiela; a stoczywszy kilka krwawych bitew, i pogromiwszy nieprzyjacioł, zyskał sławę wielkiego wojownika, i nabył wziętości u wszystkich narodów postronnych. Po przywróceniu dzielnym orężem dawnych granic Polski, przedsięwziął zaraz inną wyprawę przeciw książętom Pomorskim, Kaszubskim i nadmorcom (cismarini), których ojcowie srogiego Popiela zdradą byli zginęli. Rozpoczął zaś z nimi wojnę z tej przyczyny, że jemu i ojcu jego wypowiedzieli posłuszeństwo, i toczył ją przez lat kilka. Chociaż bowiem książęta ci ani dzielnie walczyli, ani ćwiczone mieli wojska do boju, położenie jednak miejsc i różne przeszkody przygodne ułatwiały im obronę. Nim atoli krnąbrne ich karki ukorzył, zszedł ze świata śmiercią przedwczesną, w stolicy swojej Gnieznie, po trzydziestu i dwóch latach panowania.

Trzej książęta Słowiańscy wysyłają do Arnulfa cesarza posłów z prośbą, aby im przysłał mężów w Pismie świętém uczonych.
Za rządów cesarza Arnulfa, który Rzymianom panować począł roku od Narodzenia Chrystusa ośmsetnego dziewięćdziesiątego, trzej książęta Słowiańscy, Rościsław, Świętopełk i Kocieł wyprawili posłów do cesarza Greckiego Michała, z prośbą, aby im przysłał mężów uczonych, którzyby światłem wiary chrześciańskiej ich samych i ludy im poddane oświecili. Cesarz przysłał im Metodyusza i Cyrylla, którzy wtedy najpierwej owych książąt i naród Słowiański do wiary świętej nawrócili. Pismo Boże z Greckiego języka przełożyli na Słowiański, nabożeństwo także w języku Słowiańskim odprawiać nakazali, i stolicę biskupią osadzili w Morawskim Wielogrodzie (Wyelyagrod). Wezwani potém do Rzymu i skarceni od papieża, że służbę Bożą odprawowali w języku Słowiańskim, odpowiedzieli z Pisma św.: „Wszelki język żyjący niechaj chwali Pana Boga.” Gdy nakoniec sprawa wytoczyła się do świętego soboru, acz wielu było przeciwnego zdania, uzyskali przecież wolność odprawiania obrządków w języku Słowiańskim, zarówno jak łacińskim, greckim i hebrajskim.

Leszek syn Ziemowita wybrany do rządów.

Śmierć Ziemowita wszystkich Polaków w ciężkim pogrążyła żalu: czuli bowiem, że stracili książęcia, pod którego dzielnym rządem tak wielkich dokazali rzeczy, a spodziewali się większych jeszcze dokonać; którego hojność wspaniała i ręka zwycięzka ubogacała naród i każdego z osobna w dostatki, sprzęt rycerski i konie. Tuszyli, że przy jego dzielnej sprawie i obrotności zbiorą obfitsze jeszcze zwycięztw plony, doczekają świetniejszych nagród i przywrócenia całości uszczuplonej ojczyzny. Wszystkę zatém miłość i życzliwość, którą okazywali Ziemowitowi, przenieśli na Leszka, syna jedynego, który po nim pozostał. Chociaż ten nie doszedł był jeszcze wieku dojrzałego, jednak za zgodną radą panów i szlachty, po odbytym ojca pogrzebie, złożono mu hołd należny zwyczajem ówczesnym pogańskim. Leszek uznany został za króla, przydano mu tylko opiekę niektórych panów do czasu pełnoletności. Wojny rozpoczęte z książętami Pomorskimi, Kaszubami, Słowiany i nadmorskiemi ludy, pod ich zarządem przerwane, poszły w odwłokę. Ale gdy Leszek domierzył męzkiej pory, począł zaraz wstępować w ślady ojcowskie; rzeczpospolitą sprawował mądrze i starannie, słynąc sprawiedliwością, ludzkością i życzliwą ku wszystkim poddanym chęcią. Spraw jednak rycerskich nie takim jak ojciec jego był miłośnikiem, i do posiadłości przez ojca nabytych lub odzyskanych nic nie przyczynił, wojen z książęty Słowiańskimi, Kaszubami, Pomorzany i Nadmorcami zaczętych nie popierał. Od czasu objęcia rządów w roku Zbawienia dziewięćsetnym pięćdziesiątym wtórym, panowanie Leszka utrzymywało się raczej miłością panów i poddanych, niżeli własną jego sprawą.

Leszkowi rodzi się syn rzadkich przymiotów Ziemomyśl, który po nim rządy dziedziczy.

Po długich latach panowania Leszka urodził mu się wreszcie syn, którego przyjściem na świat ucieszony, nadał mu przy postrzyżynach imię Ziemomyśl, co znaczy myśl o ziemi, chcąc samém znaczeniem imienia wmówić w niego pilną baczność i staranie o ziemi Polskiej, do której za rządu przyszłego był przeznaczony.
Po śmierci Leszka nastąpił pomieniony syn jego Ziemomyśl, doszedłszy lat sposobnych jeszcze za życia ojca. Z urodzenia silny i czerstwy, pięknemi nadto przymiotami duszy obdarzony, starał się ile mógł, i to szczególniej miał na celu, aby we wszystkich sprawach dziada i ojca swego wyobrażał, i równie jak oni cnotami swemi zalecił się swoim i obcym. A lubo w prowadzeniu wojen nie wyrównał dzielności i szczęściu swego dziada, w innych przecież przymiotach bynajmniej mu nie ustępował; i słusznie uważano, że ile tamten zdziałał orężem, tyle ten rządem wewnętrznym i roztropnością, którą się we wszystkiém jak najprzezorniej miarkował.
Po niezbożnej śmierci Jana XII. papieża, Rzymianie wbrew Leonowi obrali Benedykta piątego, ale cesarz Otto złożył go z stolicy i posłał na wygnanie do Saxonii, gdzie ten w podeszłym wieku umarł.

Ziemomysłowi rodzi się syn ślepy, imieniem Mieszko, który przez lat siedm trwa w takowém kalectwie.

Troskał się zaś książę Ziemomyśl i ubolewał bardzo, że małżonka jego była przez długie lata niepłodną; mniemał bowiem, że ród jego bezpotomnie wygaśnie. Ale Bóg opatrzny nad wszystkiemi, i błogosławiący cnotliwym, u którego żaden czyn dobry nie zostaje bez nagrody, odmienił wadę jej niepłodności, iż poczęła. Gdy wszelako nadszedł dzień rozwiązania, radość, jaką czuł Ziemomyśl z uzyskania pierwszego potomka, zamieniła się w żal niespodziany. Królowa bowiem porodziła syna ślepego, zkąd dla obojga rodziców ciężka boleść i strapienie, gdy sromota niepłodności zdawała się raczej zwiększoną niż zatartą. Dolegliwiej jeszcze dawała się uczuć ta rana, kiedy królowa powiwszy syna jedynaka, kalekę, przestała rodzić, i zostawała niepłodną jak dawniej. Dziecię też urodzone i wzrastające w swojém kalectwie przez lat kilka nie czyniło żadnej nadziei, iżby mogło przejrzeć kiedy na oczy, i zdawało się pozbawioném wzroku na zawsze. Ojciec wszelako wytrwał statecznie w swoich cnotach, krzewiąc je coraz więcej wypełnianiem uczynków Bogu miłych, a zwłaszcza gościnności, którą jakby dziedzictwem wziął po naddziadach w podziale.

Wszyscy zaś, jakich tylko czytałem, kronikarze i dziejopisowie Polscy zgadzają się w swych podaniach o ślepocie Mieszka, utrzymując, że tą niedolą nawiedzony był jeszcze w żywocie matki, i z urodzenia ciemny, przez całe siedm lat od przyjścia na świat nie widział. Alić Bóg litościwy, chcąc narodowi Polskiemu po tylu wiekach okazać swoję łaskę, i podobnie jak inne narody oświecić go światłem wiary, dopuścił z niezbadanych wyroków swoich, iżby książę ten urodził się ślepym i nędzę tak przykrego kalectwa lat siedm cierpiał, a dotknięty ślepotą oczu, więcej za to widział umysłem, i za łaską Zbawiciela uwolniony wreszcie od ślepoty cielesnej, tém chętniej siebie i naród Polski uwolnił od ciemnoty i błędów bałwochwalstwa, W których tak długo był ponurzony.

Gdy po latach siedmiu odbywały się postrzyżyny Mieszka, a ojciec wyprawiał ucztę w smutnych o nim pogrążony myślach, stało się, że nagle otwarły się oczy ślepemu, tak iż począł widzieć wszystko; zkąd radość powszechna, wieszczkowie bowiem przepowiadali, że będzie kiedyś wielkim mężem. A kiedy Mieszek doszedł do lat młodzieńczych, Ziemomyśl umarł, zostawiwszy po sobie żal powszechny.

Gdy nadchodził rok siódmy, i według pogańskiego dawnych Polaków zwyczaju miał być postrzyżony, a razem otrzymać imię, Ziemomyśl zwołał panów, wielmoże i szlachtę Polską do Gniezna na ten uroczysty obrządek, mający się acz na ślepym synu dopełnić. Kiedy więc w dniu naznaczonym radził się, jakieby imię najstosowniej nadać dziecku, za zdaniem wspólném ojca i starszyzny uchwalono, aby go nazwać Mieszkiem, co w języku polskim znaczy zamieszanie, a to dlatego, że swoją ślepotą i rodziców i cały naród Polski przy samém urodzeniu nabawił zamieszania, a po śmierci Ziemomyśla większej jeszcze lękać się kazał zamieszki. Panowie bowiem i szlachta Polska często o tém z sobą mawiali, że po zejściu ojca jego Ziemomyśla popadnie Polska w straszniejsze, albo przynajmniej podobne za mieszanie, jak niegdy z śmiercią Popiela. Po dopełnieniu postrzyżyn syna, książę Ziemomyśl i zaproszeni na ten obrząd panowie, zasiedli do biesiady. Ale chociaż wszyscy ochotnie ucztowali, sam Ziemomyśl rozważając w duszy ślepotę postrzyżonego syna, wzdychał głęboko i trapił się skrytym żalem nad taką dziecka niedolą. Wśród tego bolesnego zadumania, dziwną rzeczy odmianą, oznajmują mu, że Mieszko w tej samej chwili przejrzał i doskonale widział. A gdy książę Ziemomyśl i wszyscy biesiadujący wątpili i wierzyć temu nie chcieli, królowa matka zerwała się od stołu, aby naocznie się przekonać, czy prawdą było, o czém im doniesiono. Wbiegłszy do komnaty, kędy ów chłopczyna przebywał, widzi, że łuszczka na źrenicach zupełnie rozsunięta, i że w samej rzeczy wzrok odzyskał. W uniesieniu radosném padła na ziemię – a gdy ją słudzy podnieśli i przyszła znowu do siebie, porwawszy dziecko na ręce, niesie pokazać je mężowi i spółbiesiadującym, bo inaczej nigdyby byli nie uwierzyli, gdyby o tak cudowném zdarzeniu własnemi nie przekonali się oczyma. Ojciec ucieszony, ucieszone i grono biesiadników; ale pierwszy z niezwykłego wzruszenia zalewa lica łzami, które mu wyciskała radość, świadcząca o jego niewypowiedzianém szczęściu. Mieszek także, dziecko, pełen zdziwienia, poglądając to na twarze rodziców, to na gości, których nigdy pierwej nie widział, podskakuje i rękami klaszcze, a wszyscy wyrywają go sobie, ściskają i całują. Przedłużono dni uroczystości, i wspanialsze jeszcze zastawiono biesiady. Cała stolica brzmiała wesołą wrzawą, powtarzały się zewsząd radosne okrzyki. Nie dosyć i na tém było Ziemomyślowi, że wszystkim panom goszczącym i szlachcie hojne porozdawał upominki: od tego dnia stał się on szczodrobliwszym jak zwykle, gdy z łaski Boga przestał się trapić swém domowém nieszczęściem i bezdzietnością. Utrzymują niektórzy, że królewic nazwany był Miecsławem, jakoby mający mieć u ludzi sławę, i że samo imię zdrobniałe Mieszka (Myeszko), które nosił w dzieciństwie, ztąd powstać miało. Zdanie to i my z wielu względów podzielamy, zważywszy zwłaszcza, że Polacy imiona królów i książąt nie na ko ale na sław kończyć zwykli, urabiając je po swojemu, jako to: Włodzisław, Bolesław, Mieczysław, Przemysław, Stanisław, Świętosław. Młody Mieczysław za staraniem rodziców troskliwiej odtąd był wychowywany; jakoż podwojono nakłady i liczbę nauczycieli, aby do przyzwoitego ukształcenia młodzieńca na niczém nie zbywało, gdy urodzenie się jego w ślepocie, która trwała aż do roku siódmego, i cudowne odzyskanie wzroku, Boskiej przyznane sprawie, tak w mniemaniu ojca, jak równie narodów sąsiedzkich, panów polskich i szlachty, zdawały się rokować, że będzie kiedyś wielkim. Książę też Ziemomyśl, z uczucia miłości rodzicielskiej, troskliwiej niż inni badał wieszczków, wróżbitów, kapłanów i ofiarnych wyroczników, przez częste i ścisłe wypytywania, coby znaczyć miała ślepota jego syna w ciemnocie zrodzonego, a po siedmiu latach cudowne wzroku odzyskanie. I wszyscy jednakową dawali mu odpowiedź: że naród Polski, z przyczyny gnusności i nieprawości dawnych książąt, pogrążony w ciemności i ślepocie, cnotą i osobliwszą mądrością jego syna będzie oświecony i wywyższony. A lubo sam ojciec i jego wyrocznicy mniemali, iż to się stać miało sposobem cielesnym, wiadomo przecież, że się spełniło w znaczeniu prawdziwszém, duchowém. Mieczysław bowiem porzuciwszy cześć bałwanów, wziętą przekazem dziedzicznym i w długiém utrzymującą się przodków jego następstwie, co wyobrażała liczba siedm we wszystkiém szczęśliwa, zwrócił się za światłem prawej wiary, jak to po niżej opowiemy.
Po ośmiu latach panowania, Ziemomyśl książę Polski, monarcha dzielny i mądry, miły rodakom swoim i obcym, umiera, zostawiwszy syna Mieczysława już doletniego, w tym samym wieku prawie, co Piast, jego pradziad. Obyczajem pogańskim, nie bez powszechnego Polaków żalu, pochowano go w zamku Gnieźnieńskim przy grobach ojców, w roku od Narodzenia Chrystusa dziewięćsetnym sześćdziesiątym czwartym.

Leo VIII, rodem Rzymianin, po złożeniu Jana z stolicy, zgodnemi głosy został wybrany. Ten postanowił, aby żaden papież nie był obierany bez przyzwolenia cesarza, a to z przyczyny przewrotności Rzymian, którzy swoich synów i krewnych przemocą wysadzali na papiestwo. Siedział na stolicy rok jeden i miesięcy cztery. Nastąpił po nim Jan XIII.

Mieczysław po ojcu Ziemomyśle obejmuje rządy. Lubo z przyrodzenia podległy chuciom cielesnym, za namową jednak prawowiernych wyznawców skłania się do przyjęcia wiary chrześciańskiej, i nawrócenie swoje przyrzeka.
Gdy zwłoki Ziemomyśla należytym uczczono obrzędem, panowie i wszystka szlachta Polska stwierdzają następstwo Mieczysława, syna jego jedynego, na stolicę dawno już od ojca mu przeznaczoną, i w Gnieznie panem i królem Polskim go ogłaszają, pełni nadziei, że według przepowiedni wieszczków wkrótce kraj pod jego rządem zakwitnie. Aliści, chociaż Mieczysław panował sprawiedliwie, i z sąsiedniemi narodami kilka kroć pomyślne prowadził wojny, przez długi lat przeciąg nie sprawdzały się owe przepowiednie, i już mniemali niektórzy, że naród omylił się w nadziei. Jakoż Mieczysław, żyjąc obyczajem pogańskim, za nadto lgnął do lubieżności; a ile w młodzieńczych latach okazywał statku i pomiarkowania, tyle później grzeszył nierządem i chuciom sprosnym folgował. Miał bowiem koło siebie siedm nałożnic, które żonami swemi nazywał; z żadnej jednak nie doczekał się potomstwa, ani pociechy z wychowania przyszłego Polski dziedzica. Gdy zaś często w rozmowach poufałych utyskiwał na swoję bezdzietność, pojawili się gościem mężowie chrześciańscy, duchowni i świeccy, którzy z sąsiednich krajów przybywszy, zaglądali niekiedy do jego dworu, i już w Polsce wiarę i zakon Chrystusa Zbawiciela rozsławiać byli poczęli. Ci doradzili Mieczysławowi, aby wraz z narodem swoim pogańskim, porzuciwszy bezbożną cześć bałwanów, skłonił się do poznania prawdziwego Boga i przyjął wiarę chrześciańską, obiecując, iż wtedy uzyska potomstwo i wszelakiego dostąpi błogosławieństwa, że i sobie i synom swoim między książęty chrześciańskiemi Słowiańskiego rodu i języka świetniejsze zgotuje panowanie, i w ten sposób stanie się wielkim i sławnym. Słuchał tych rad z powolnością Mieczysław, a kapłani i pustelnicy rozwodzili się coraz śmielej z swoją namową, przedstawiając mu całą sprosność bałwanów, którym cześć dotąd oddawał, i rozliczne a wiekuiste męki zgotowane ich czcicielom; z drugiej strony łaskę z nieba użyczoną w odkupieniu ludzkiego rodu. Za przeżegnaniem więc Baranka Bożego, który skarcić raczył nauczającą przestrogą naród Polski skalany bałwochwalstwem i u innych prawej wiary wyznawców ohydzony, a przywieśdź go do poznania siebie, posłuchawszy zbawiennych rad zakonników i pustelników, skłonił się do przyjęcia wiary chrześciańskiej, przyobiecał z całą powolnością trzymać się ich nauk, i wszystek naród Polski, oderwany od ołtarzy bóstw pogańskich, zwrócić na łono prawdziwego Boga i jego zakonu.

Ś. Wacław i Ludomiłła w Czechach zabici.

Grzymisław czyli Neklan, książę Czeski, oddawszy rządy przy śmierci starszemu synowi swemu Hestywikowi, dla drugiego syna Dypolda wyznaczył dziedzictwem ziemię Gurmeńską. Po Hestywiku nastąpił Borzywój, który wraz z Ludomiłłą małżonką swoją, córką Slawibora, od Ś. Metodyusza biskupa Morawskiego ochrzczony, zostawił dwóch synów, Spitygniewa i Wratysława. Pierwszy nastąpił po ojcu; ale zszedłszy bezpotomnie, bratu panowanie odkazał. Żona Wratysława Drahomira, niewiasta śmiała i do występku skora, dwoje razem bliźniąt, Wacława i Bolesława, na świat wydała. Pierwszego Ludomiłła, drugiego matka sama karmiła. Obadwaj wzięli w podziale przymioty swych karmicielek. Wacław był cnotliwy, ludzki, pobożny, dla ubogich szczodry; Bolesław przeciwnie, pełen dumy, wydzierca i gwałtownik, do zabójstwa i cudzołoztwa skłonny. Ludmiłła objąwszy państwo po ojcu, z rozkazu Drahomiry została uduszoną; później między Święte policzona.
Przeciw Wacławowi, powszechnie wielbionemu z ludzkości i świątobliwych obyczajów, brat jego Bolesław, od matki poduszczony, uzbroił się skrytą nienawiścią. Wyprawia więc ucztę, na którą brata zaprasza, a po skończonej biesiadzie idącego do kościoła na modlitwę w samym progu zabija, roku od Narodzenia Chrystusa dziewięćsetnego trzydziestego ósmego, panowania Ottona I. roku pierwszego. I ten Wacław także, wsławiony wielkiemi cudami, policzony został w poczet Świętych. Matkę jego Drahomirę, za zbrodnię popełnioną, niedaleko zamku Pragskiego ziemia pochłonęła. Bolesław, po zgładzeniu brata, którego śmierci nie chciał wyczekiwać, nad całą krainą Czeską osiągnął panowanie: ale Otto pierwszy, mszcząc się śmierci niewinnej męża Bożego Wacława, wypowiedział wojnę Bolesławowi książęciu Czeskiemu, i trwały między nimi zatargi ciągłe przez lat czternaście.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Jan Długosz i tłumacza: Karol Mecherzyński.