Jan III Sobieski Król Polski czyli Ślepa Niewolnica z Sziras/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor George Füllborn
Tytuł Jan III Sobieski Król Polski czyli Ślepa Niewolnica z Sziras
Podtytuł Romans Historyczny
Rozdział 79. Śpiew skowronka
Wydawca A. Paryski
Data wyd. 1919
Miejsce wyd. Toledo
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Johann Sobieski, der große Polenkönig und Befreier Wiens oder Das blinde Sklavenmädchen von Schiras
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

79.
Śpiew skowronka.

W zajeździe u Kazimierza, znanym szeroko i daleko podróżnym, Sassa po odjeździe królowej i wojewodziny Wassalskiej objęła służbę.
Pragnęła ona okazać wdzięczność ludzkiemu gospodarzowi i odsłużyć przysługę, którą jej wyświadczył.
Odzież, którą jej dał nowy pan, była wspaniałą i tak gustowną, że szczególnie podnosiła piękność ślepej niewolnicy.
Strój ten przypominał oddaliski wschodu.
Bo też Sassa rzeczywiście, pomimo swego kalectwa była piękną, jak odaliska i nie było tylko sułtana, któryby jej zapragnął do swojego haremu.
Obeznała się ona bardzo łatwo i prędko z całym domem, i obsługiwała przejezdnych z taką pewnością ruchów, że niejeden nie domyślał się odrazu, iż była ślepą.
Kazimierz częstokroć wstrząsał głową, widząc, jak Sassa śmiało nosiła szklanki i stawiała je na stole, tak, że się żadna nie stłukła.
Zręczność jej była zadziwiająca, i w każdem poruszeniu objawiał się wdzięk niewysłowiony.
Gospodarz rad był zatem z nabytku takiej służącej i z pewną dumą spoglądał na ślepą niewolnicę, która teraz należała do niego i ujmującą szczerotą odpowiadała na zadawane przez niego pytania.
Było w niej coś takiego, co jej broniło przed wszelkim zamachem.
Nikt nie poważył się dopuścić z nią jakiego nieprzyzwoitego żartu.
Powiew czystej duszy, jaki ją otaczał, powiększał jeszcze powab jej postaci.
— Jaka ona piękna! — mówił nieraz Kazimierz, patrząc na nią. — Zaprawdę, mam służącą jakiej jeszcze nigdy nie miałem i nikt nie miał! Pewnego dnia zajechał do zajazdu podróżny, którego powóz i konie oraz służba świadczyły, że musiał być nadzwyczaj bogaty.
Sądząc po koniach i po mowie, jakiej używał, zdawało się, że to był jakiś znakomity Rosyanin.
Rzeczywiście ciekawy gospodarz dowiedział się wkrótce od służących, że ich pan był księciem, nazywał się Iwan Aminow i jechał do Konstantynopola, udając się w dalszą podróż.
Młody książę był pięknym, smagłej postaci mężczyzną, nieco ekscentrycznego obejścia.
Według opowiadania służących, zamierzał on zwiedzić Warszawę, a następnie Wiedeń i Wenecyę.
Bogactwa jego pozwalały mu zadawalniać każdy swój kaprys.
Bawił przez długi czas w Stambule i tam sułtan okazywał mu wszelkie możebne względy.
Książę Iwan Aminów, oświadczył, że zamierza przenocować w zajeździe, i gdy mu Kazimierz pokazał przeznaczoną dla niego sypialnię, wszedł na chwilę do gościnej izby przed udaniem się na spoczynek.
Rzucił się niedbale na kanapę i zażądał herbaty.
Po chwili wniosła mu ją Sassa.
Młody książę spojrzał ze zdumieniem na śliczną dziewczynę, której miłe i wdzięczne ruchy obudziły żywe jego zajęcie.
— Jak się nazywasz, dziewczyno? — zapytał.
— Sassa, dostojny panie, — odpowiedziała ślepa niewolnica.
Czarowny dźwięk jej głosu jeszcze bardziej zapalił młodego księcia.
— Zkąd pochodzisz, Sasso? — zapytał.
— Z Sziras, dostojny panie.
— Powinienem był to odgadnąć! Z Sziras pochodzą najpiękniejsze róże.
Sassa zarumieniła się 1 postawiła herbatę na marmurowym stole, za którym siedział książę, a następnie wyszła z pokoju.
Młody książę wypił herbatę, ale obraz ślepej niewolnicy stał ciągle przed wzrokiem jego duszy.
W tem z przyległego pokoju dał się słyszeć cichy śpiew.
Kazimierz kazał Sassie zaśpiewać dla rozerwania dostojnego gościa jedną ze swych pieśni ojczystych.
Książę Iwan powstał i wsłuchiwał się.
Dźwięk śpiewu cichy i łagodny chwytał go za serce, a Sassa tego dnia śpiewała tak pięknie, jak może nigdy przedtem.


On jechał za odległe morze,
Ona poszła za odległe góry,
Nikt nie widział wspólnej ich żałoby,
Tylko księżyc na niebiańskim torze,
Gdy blask jego przebił się przez chmury
Dostrzegł później ich samotne groby.


Tęsknie i cicho brzmiały ostatnie słowa pieśni.
— Cudownie! zachwycająco! — zawołał książę Iwan, — powiedz mi gospodarzu, — rzekł do Kazimierza, który stał w głębi, — kto to śpiewał tę piosnkę o szczęściu i gwiazdach?
— Sassa, ślepa niewolnica z Sziras, dostojny panie, — odpowiedział Kazimierz, — umie ona także wiele inziych piosnek daleko piękniejszych, naprzykład piosnkę o skowronku.
— Powiedz jej, żeby zaśpiewała, — rozkazał książę.
Po chwili dał się słyszeć dźwięk pieśni:


Skowronek śpiewa wśród cienia,
Buja wśród nocy miesięcznej,
Wszak znacie słodkie te pienia?
Wszak znacie odgłos ten dźwięczny?

A tam w oddali coś leci,
Jak gdyby gwiazdka świetlana,
To mały chrząszczyk, co świeci
W wigilię świętego Jana.

Lecz ciepły minie wnet dzionek,
Szron zimny padnie na łany,
I zmilknie śpiewny skowronek,
I zniknie chrząszczyk świetlany!


Młody książę Iwan Aminów był tym śpiewem tak zachwycony i przejęty, że oczy jego pałały.
— Kazimierzu! — rzekł, — odprzedaj mi tę dziewczynę, — żądaj ile chcesz, musi być moją!
— Jest mi potrzebną, dostojny panie! — Muszę ją mieć, Kazimierzu, kupuję ją od ciebie! Mów cenę! Żądaj ile chcesz!
— Sto sztuk złota, dostojny panie, jest to wielka suma, ale za nią nie dostanę takiej dziewczyny.
— Co to znaczy sto sztuk złota? Płacę ci dwa razy tyle! — zawołał książę Iwan.
Kazimierzowi zdawało się, że marzy. Sassa sprowadzała na niego deszcz złoty.
Otrzymał podwójnie sumę, jakiej zaledwie śmiał zażądać.
— Weź ją! dostojny panie, — rzekł.
Książę zawołał swojego marszałka.
— Dasz Kazimierzowi sakiewkę złota, — powiedział do niego.
W tej chwili Sassa weszła do pokoju.
Książę Iwan patrzył na nią z zajęciem i upojeniem.
Piękność jej i łagodność czarowały go.
— Sasso, — rzekł, — kupiłem cię od Kazimierza. Teraz jesteś moją, Sasso.
— Skoro taka wola Boża, dostojny panie.
— Jest to pobożna, czysta dziewczyna,, dostojny panie, — mówił Kazimierz.
— Teraz będziesz podróżowała ze mną, Sasso, — mówił dalej książę Iwan.
— Jak rozkażesz, dostojny panie! Skoro jestem twoją niewolnicą, możesz ze mną robić, co ci się podoba, — odpowiedziała Sassa z niepodobnym do opisania smutkiem i tęsknotą w głosie, — możesz mnie kazać chłostać i wyszczuć psami...
— Tego nie będzie, Sasso, skoro mi chcesz być powolną i posłuszną, — przerwał książę.
— Jestem twoją niewolnicą, dostojny panie, i muszę cię słuchać. Panie Kazimierzu, dziękuję wam za wszystko, goście dla mnie zrobili i coście mi dali, — mówiła Sassa dalej, przystępując do rozpromienionego otrzymaną sumą gospodarza.
— Dobrze, dobrze. Przyniosłaś mi szczęście, Sasso, ale powiadam ci, że i ty także będziesz szczęśliwą, — odpowiedział Kazimierz.
— A teraz zaśpiewaj nam jeszcze jedną z twych pięknych piosnek, Sasso, — zawołał młody książę, — śpiewka o skowronku najbardziej mi się podobała i zgadza się z twojem imieniem. Przecież w Sziras skowronek tak się nazywa.
— Tak jest, dostojny panie.
— A więc, śliczny mój skowronku, zaśpiewaj mi jesczze jedną piosnkę, niech mnie ona do snu ukołysze, a jutro rano odjedziemy.
Sassa spełniła rozkaz i zaśpiewała jeszcze jedną piosnkę.
Gdy książę usnął, powróciła do swojej izdebki.
Księżyc rzucał blade światło na jej smukłą postać, i na jej tęskne a tak piękne rysy.
Co się z nią stać miało? Co ją czekało? Jaki los nadal był jej przeznaczony?
Nazajutrz przygotowano powozy podróżne księcia.
Gdy młody książę wyszedł z domu, obejrzał się przedewszystkiem za Sassą.
Wsiadła ona do jednego z powozów służbowych.
Książę spostrzegł to i rozkazał, ażeby się przesiadła do jego karety i pojechała z nim razem.
Był to zaszczyt, jaki jeszcze nikogo ze strony dumnego księcia nie spotkał.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: George Füllborn.