— Cień!... widmo!.... zjawisko!...
ścigać!... — wołał Pac słabym głosem.
Tajemniczy mnich, ktorego także służący w przedsionku sali spostrzegli, już zniknął.
Kanclerz Pac blady i wzruszony, wrócił swoim ekwipażem do domu.
W zajeździe u Kazimierza, znanym szeroko i daleko podróżnym, Sassa po odjeździe królowej i wojewodziny Wassalskiej objęła służbę.
Pragnęła ona okazać wdzięczność ludzkiemu gospodarzowi i odsłużyć przysługę, którą jej wyświadczył.
Odzież, którą jej dał nowy pan, była wspaniałą i tak gustowną, że szczególnie podnosiła piękność ślepej niewolnicy.
Strój ten przypominał oddaliski wschodu.
Bo też Sassa rzeczywiście, pomimo swego kalectwa była piękną, jak odaliska i nie było tylko sułtana, któryby jej zapragnął do swojego haremu.
Obeznała się ona bardzo łatwo i prędko z całym domem, i obsługiwała przejezdnych z taką pewnością ruchów, że niejeden nie domyślał się odrazu, iż była ślepą.
Kazimierz częstokroć wstrząsał głową, widząc, jak Sassa śmiało nosiła szklanki i stawiała je na stole, tak, że się żadna nie stłukła.
Zręczność jej była zadziwiająca, i w każdem poruszeniu objawiał się wdzięk niewysłowiony.
Gospodarz rad był zatem z nabytku takiej służącej i z pewną dumą spoglądał na ślepą niewolnicę, która teraz należała do niego i ujmującą szczerotą odpowiadała na zadawane przez niego pytania.
Było w niej coś takiego, co jej broniło przed wszelkim zamachem.
Nikt nie poważył się dopuścić z nią jakiego nieprzyzwoitego żartu.
Powiew czystej duszy, jaki ją otaczał, powiększał jeszcze powab jej postaci.
— Jaka ona piękna! — mówił nieraz Kazimierz, patrząc na nią. — Zaprawdę, mam służącą jakiej jeszcze nigdy nie miałem i nikt nie miał! Pewnego dnia zajechał do zajazdu podróżny, którego powóz i konie oraz służba świadczyły, że musiał być nadzwyczaj bogaty.
Sądząc po koniach i po mowie, jakiej używał, zdawało się, że to był jakiś znakomity Rosyanin.
Rzeczywiście ciekawy gospodarz dowiedział się wkrótce od służących, że ich pan był księciem, nazywał się Iwan Aminow i jechał do Konstantynopola, udając się w dalszą podróż.
Młody książę był pięknym, smagłej postaci mężczyzną, nieco ekscentrycznego obejścia.
Według opowiadania służących, zamierzał on zwiedzić Warszawę, a następnie Wiedeń i Wenecyę.
Bogactwa jego pozwalały mu zadawalniać każdy swój kaprys.
Bawił przez długi czas w Stambule i tam sułtan okazywał mu wszelkie możebne względy.
Książę Iwan Aminów, oświadczył, że zamierza przenocować w zajeździe, i gdy mu Kazimierz pokazał przeznaczoną dla niego sypialnię, wszedł na chwilę do gościnej izby przed udaniem się na spoczynek.
Rzucił się niedbale na kanapę i zażądał herbaty.