Przejdź do zawartości

Józef Balsamo/Tom VII/Rozdział LXXII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas (ojciec)
Tytuł Józef Balsamo
Podtytuł Romans
Wydawca Wende i spółka
Data wyd. 1925
Druk Drukarnia „Rola“ J. Buriana
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Joseph Balsamo
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom VII
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
LXXII
POWRÓT DO ŻYCIA

Zapewnienie Jussieu’go uspokoiło zupełnie opiekuna Gilberta. Wiedząc jednak, że młodzieniec zakochany jest do szaleństwa, obawiał się, aby nie powróciwszy do sił, nie wyszedł i nie zaszkodził sobie.
Jako dobry ojciec rodziny, nie omieszkał, wychodząc z izdebki na poddaszu, zamknąć na zewnątrz drzwi na kłódkę. Zostawiał mu swobodę patrzenia przez okno.
To jednak, od czasu choroby, nie zadowalało bynajmniej chłopaka; widział wprawdzie ogród i pawilon, ale Andrea nie ukazywała się wcale; natomiast stary baron przechadzał się często po ogrodzie, zawzięcie zażywając tabakę. Często także widywał Nicolinę, niosącą na tacy jakieś ziółka i leki.
Bujna wyobraźnia młodzieńca przedstawiała mu Andreę chorą, wijącą się w cierpieniach na łożu boleści. Pragnął gorąco zobaczyć ją choćby na krótką chwilę.
Obmyślał różne sposoby, niemożliwe, szalone, które go jednak nęciły, bo drzwi jego były zamknięte, a on uwięziony.
W pierwszych dniach Gilbert zadowalał się tęsknotą za widokiem Andrei. Pomału przyszedł do przekonania, że potrzeba było tylko dostać się do ogrodu, a ukrywszy się w zaroślach, czekać stosownej chwili, aby chciwy wzrok zapuścić w głąb pokoju chorej; przytknąć ucho do ściany, aby usłyszeć jej głos.
Po trzech dniach Gilbert czuł się już zdrów i silny.
Nie mogąc opuścić drzwiami swojej izdebki, powziął stanowczy zamiar spuścić się oknem do ogrodu państwa de Taverney.
Projekt podobny godzien był pijanego, lub warjata. Gilbert jednak czynnie wziął się do przygotowania wycieczki.
Zebrał wszystkie sznurki, znajdujące się na strychu i powiązał je starannie.
Gdy Rousseau przyszedł odwiedzić go około godziny drugiej, zastał go leżącego. Gilbert skarżył się, że czuje wielką senność i znużenie. Zacny filozof zalecił mu wypoczynek, pożegnał go, zamknął drzwi na kłódkę i wyszedł na miasto.
Młodzieniec pochwycił linę, skręconą ze wszystkich, jakie tylko znalazł sznurów, i obejrzał starannie rynnę, czy zdoła utrzymać ciężar jego ciała.
Poczem usiadł na oknie i pilnie patrzył w ogród.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (ojciec) i tłumacza: anonimowy.