Przejdź do zawartości

Hymn wiosenny (Tarnowski, 1868)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ernest Buława
Tytuł Hymn wiosenny
Pochodzenie Krople czary. Część III
Silva Rerum
ze zbioru Szkice helweckie i Talia
Wydawca Księgarnia Pawła Rhode
Data wyd. 1868
Druk A. Th. Engelhardt
Miejsce wyd. Lipsk
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
HYMN WIOSENNY

Dla ziomka wygnańca Dąbr……


Już wiosna zlata, w doliny ziemi
Drzewa oplata liśćmi świeżemi,
W puch je owiała, pocałowała,
I z wonnej dłoni o słowiczej chwili
Miota girlandy tęcz – kwiatów – motyli!...
Zdrój rozmarznięty pod jej stopą lotną
Już bryzga, szumi falą niepowrotną –
             Kolumną woni, zefir ją goni,
Ona uchodzi rydwanem skowronków,
Ciska pierwiosnków wieńcami i dzwonków,
Owad się roi, w barw milion stroi
                           Naturę,
I szumi i brzęczy, i śpiewa i jęczy,
Gdzieś w dali grzmot runął za chmurę!...
                  Brzozy w białych koszulinkach
                  Rozplatają warkocze
                  Perłami nizane,
                  Listkami owiane,
                  Tak szumią urocze
                   Fale o niezapominkach

Błękitne, czyste, muszczą warkoczami,
Z których spadają perły za perłami
                  Wiatrem porwane
                  Kwiatom podane
                           Na lica!...
                  Natura dziewica
                  O panna młoda
                  Idzie na gody!...
                  Ileż swobody
                  I cudów ma krasawica!...
                  Tam dzwonią skowronki
                  W błękitów przestworze,
                  Na cichym ugorze
                  Z zroszonej obsłonki
                  Fijołka wyjrzał kwiat!
                  I boski cały świat!
                  W błękitach ptaszyna
                  Dzieńdzieli o wiośnie!
                  A może wspomina
                  Mą Polskę żałośnie.
                  O! Polska daleko
                  O! święta, tam moja,
                  Jak dziki szum zdroja
                  Tam leci myśl moja –
                  Rwie brzegi, rwie głazy,
                  Gna, pędzi na jazy,
                  Bo Polska daleko!...
                           Daleko!...
                  I może zawieje
                  Zadymią śniegowe,
                  A ptaszę zmarnieje

                  W noc chłodną, marcową.
                  Lecz wiosna powróci,
                  Jak wróżył ptaszyna,
                  On także się smuci,
                  On także wspomina.
                  O! jego piórami
                  Do Polski bym płynął,
                  Na polach jej ginął,
                  Spał pod mogiłami….
                  Jak każde marzenie
                  Co na krzyżu kona,
                  Nim wstanie w przestrzenie
                  I w czyn się dokona,
                  Tak proroka wiosny
                  Śnieg ptaszynę zwieje,
                  Lecz wiosna zaśmieje
                  Się w uśmiech radosny
                  I jutro powróci.
                  Skowronków rozrzuci
                  W błękitach tysiące,
                  Jej chwałę dzwoniące
                          Pod słońce!...
Szumi zbóż fala, I trzody ryczą,
             A słowik to wszystko opiewa,
I piosnka z oddala, Z tęsknotą słowiczą
             Podana, przeplata ptaszyną!...
             I głosy jej giną, I giną i płyną,
Tam głos się dzwonu polami rozmdlewa!...
                  Tak gwarno wokoło,
                  O! jasno! wesoło!
Szumią rzeczułki, Dzwonią kukułki

                  Ku! ku! ku! ku!
Lecz serce tak puka, I puka i stuka
                  Nie tu! nie tu!...
Wpośród lasu krzyk, wrzawa –
                  Tam kukułka ciekawa
                  Dudkowi podrzeźnia się rada,
                  Tam szpaków się rzesza
                  Naradza, pociesza,
                  A czasem turkawka zagada…
                  I z rzadka dzierlatka
                  Za lubym gdzieś szuka
                  I kowal gdzieś stuka,
                  Szybują jaskółki,
                   I kraczą Krukowie,
                  I płyną Orłowie.
                  Znów dzwonią kukułki
                  Ku! ku! ku! ku!
Lecz serce wciąż puka, I puka i stuka,
                  Nie tu! nie tu!...
                  Mnie tylko tak łzawo,
                  Mnie tylko tak smętnie,
                  Łza pali namiętnie
                   Jak piołun me lica! –
                  Czy w lewo, czy w prawo,
                  To cudza ziemica,
                  Nie Polska! nie święta!
                  O której pamięta
                  Duch dziki, samotny!...
                  Zasępion samotny
                  Duch sokół stęskniony!...
                  Do Polski i z nieba

                  Zatęskniłby zwrotny,
                  Tak mu jej potrzeba
                  Ku sile żywotnej!...
Tam mogił och! Tyle, Co jasnych gwiazd świeci,
W nich kości stuleci, W północne drżą chwile,
                  Wstają hetmany, I atamany
                  Mgłą nocą wirują,
                  W przestrzeniach wędrują,
                  I krzyczą Hozanna!
                  Aż jutrznia poranna
                  Łzy spłacze perłowe po rosie!...
                  Brodacze wy siwe!...
                  O święte! mościwe!...
Wam miłość! I cześć wam potomna!...
Niewiedzcie o naszym wy losie!...
O orły gołębie!... Dziś po was jastrzębie,
Lecz siła u ludu niezłomna!...
                  Na polach tych słynąć,
                  Na polach tych ginąć,
Spać z wami w wonnych mogiłach!
                  O! dałbym krew młodą,
                  Co taką swobodą
I ogniem mi tętni po żyłach!...
                  Tu leżę na ziemi,
                  A rzeka tak szlocha,
                  Jak gdyby polskiemi
                  Łzy płynął jej prąd,
                  Jak dziewczę co kocha – –
                  A fala rwie ląd,
                  A miłość rwie życie
                  Jak kwiaty rwie dziecię!...

                  Tu leżę na ziemi
                  Boleścią rzucony,
                  Pierś tęskni za temi
                  Licami mej ziemi,
                  Drżącemi ramiony!...
                  Tu szumem las śpiewa,
                  W głos arfy Eolskiej,
                  Lecz szum ten nie polski,
                  Tak głucho przewiewa!...
O pola wy sławy! O łąki! o stawy!...
Gdzie skroń na niezapominkach,
Schylona, kąpie włos w fali!...
I śni cicho na barwinkach.
Aż dębu liść weźmie na czoło!...
                  O! czemuście w dali!
Tu pusto, tak tęskno w około!...
Wzrok dusza natęża, Tęsknotą niesiona,
Już pióry białemi, Tam! Rwie się k’tej ziemi,
                  To krzykiem orlęcia,
                  To głosem jagnięcia,
Aż duch mój wzniesion boleścią ogromnie,
Jak trąba ryczy, zerwany z gromami,
Woła pieśniami, zdrojami, burzami!
O moja matko z krwawemi piersiami!
O moja matko! chodź do mnie! chodź do mnie!

Lipsk. Rosenthal, 1866. W Schillerowym domku.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Tarnowski.