Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)/Kultura Wielkopolska 1830 — 1846/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Karwowski
Tytuł Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)
Część Kultura Wielkopolska 1830—1846
Rozdział Gospodarstwo wiejskie
Wydawca Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów
Data wyd. 1918
Druk Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cała Kultura Wielkopolska 1830—1846
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Gospodarstwo wiejskie.

Do bliższych przyjaciół Marcinkowskiego należał generał Dezydery Chłapowski, który tak dalece czcił pamięć swego byłego adjutanta, że skrzętnie chował najdrobniejszy nawet liścik jego, pisany z Anglii, Szkocyi lub Francyi. Z listów tych widać, jak gorliwie generał Chłapowski po upadku powstania listopadowego jął się uprawy ziemi. Marcinkowski raz po raz odpisuje mu na zapytania w sprawach gospodarstwa, np. jak głęboko w Anglii orać zwykli, przesyła żądane nasienie burakwiane lub czerwonej koniczyny, dziełka treści agronomicznej, rozwodzi się nad drylowaniem i ofiaruje swe pośrednictwo w sprowadzaniu narzędzi rolniczych.[1]
Tak sumiennie pojmując swe zadanie, dał generał przykład wzorowego, rozumnego gospodarstwa wiejskiego, a rozpocząwszy od 11,000 mórg, pozostawił 32,500, dokupiwszy do dziedzicznej Turwi i Rombina Brodnicę, Goździkowo, Manieczki i Kopaszewo.
Od roku 1834 Turwia była szkołą gospodarczą dla całego kraju.[2] Generał począł brać uczniów do swego majątku za darmo, najprzód 6, potem 12 na dwa lata. Każdy z nich przechodził z kolei wszystkie gałęzie gospodarstwa, poczem miewał oddany sobie poszczególny kierunek jednej gałęzi, ten owiec, ów koni, trzeci robót w polu. Generał doglądał wszystkich, objeżdżając codziennie folwarki i utrzymując rygor iście wojskowy. W ciągu 40 lat wykształciło się w tej szkole 150 uczniów, którzy rozeszli się po całej Polsce.
Wtenczas hodowano u nas przeważnie mały gatunek owiec, t. z. elektorały, które dawały bardzo drogą wełnę, ale nie dawały mięsa. Generał pierwszy pomyślał o połączeniu produkcyi wełny z produkcyą mięsa i już około 1830 roku miał ramboullety o dużych figurach, choć grubej wełnie. On też miał pierwszą zarodową oborę szwyców w Turwi.
Jeden z pierwszych, który po Chłapowskim w tym kierunku działać zaczęli, był Maciej hr. Mielżyński, który w Chobienicach, Gościeszynie i Dąbrowie udoskonalił gospodarstwo we wszystkich kierunkach. Jego szwyce i elektorały mogły się równać z najlepszymi za granicą; to też znaczny swój majątek dziedziczny powiększył niemało.
Śladem tych mężów poszli inni i zakwitnęły gospodarstwa w Konarzewie Bojanowskiego, w Nowejwsi hr. Dzieduszyckiego, w Jurkowie Stanisława Chłapowskiego, który także miał zarodową oborę szwyców, w Potulicach Biegańskiego, w Kościelcu Adolfa Łączyńskiego i inne.
Lipski z Ludom, zwany powszechnie owczarzem, doprowadził do tego, że pewna część jego owczarni pod względem doskonałości wełny nie miała równej w Księstwie, a nawet daleko poza jego granicami. Barany ludomskie, elektorały, uznane zostały w Wrocławiu i Berlinie za najlepsze, skądinąd na jarmarki zwożone, a na wystawie paryskiej około 1840 roku zyskały złoty medal. Lipski rozdawał od roku 1831 rocznie 20 baranów pomiędzy gospodarzy, nie żądając nic, prócz utrzymania dokładnego rodowodu jagniąt po owych baranach. Za jego przykładem poszli książę Sułkowski, generał Chłapowski, hr. Bniński, Potworowski i inni,[3] czem się wielce przyczynili do podniesienia hodowli owiec w W. Księstwie Poznańskiem.
Bardzo dobre elektorały miał także referendarz Morawski w Oporowie, sprowadzone od księcia Lichnowskiego z Kuchelny na Śląsku, o którym chodziły wieści, że sprzedaje baranów rocznie za 200,000 talarów.[4]
Pierwszą zarodową owczarnią negrettów założył w Łaszczynie Ignacy Sczaniecki, zakupiwszy 1833 roku stadko negrettów od hr. Sternberga z Rudnic na Śląsku. Dawały one około 3 funtów wełny (elektorały tylko 1½ funta)
W roku 1848 miał Józef Mycielski w Spławiu sławne podówczas bydło holendry.
Pierwszą cukrownią w W. Księstwie Poznańskiem założył generał Chłapowski w Turwi, drugą Józef hr. Łubieński, syn ministra, w Pudliszkach 1837 roku, mieli też cukrownie Stablewski w Dłoni, Mielżyński z Baszkowa w Starymgrodzie, Mycielski w Gałowie, Graeve w Borku, Mycielski w Spławiu pod Poznaniem i Dzieduszycki w Wronkach.
W roku 1838 ogłoszony został w Przewodniku rolniczo-przemysłowym konkurs na opis fabryki do przerabiania 100 centnarów buraków dziennie. Nagrodę — medal wartości 100 czerwonych złotych — uzyskał Antoni Podolski, „fabrykant brevetowany” z Paryża. Zdaje się, że fundusz na to dał Edward hr. Raczyński. Komisyą konkursową składali: Henryk hr. Łubieński i Clemandot, „biegły fabrykant cukru z buraków”.[5]
Wszystkie owe cukrownie upadły przed rokiem 1861 skutkiem zbyt wysoko opodatkowanego przez rząd przemysłu cukrowniczego.
Około rok 1844 rzucili się niemal wszyscy rolnicy w W. Księstwie Poznańskiem do zakładania Towarzystw agronomicznych.
Ale nie tylko o sobie myśleli obywatele wiejscy, ale pomagali także chłopom. I tak w roku 1846 w czasie drożyzny potworzyły się za zachętą naczelnego prezesa Beurmanna Stowarzyszenia obywateli, którzy zobowiązali się nie sprzedawać żyta i grochu ponad własną potrzebę do miasta, lecz swym robotnikom i posiedzicielom chłopskich gospodarstw i to po zniżonej cenie. Wspomina o tem w swych notatkach Stanisław Chłapowski, który stał na czele krzywińskiego Stowarzyszenia.




  1. Z blizka i z daleka. Poznań 1881. 362. 365.
  2. Kalinka, Jenerał Dezydery Chłapowski. Poznań 1885, str. 161.
  3. Posener Zeitung. R. 1835, nr. 268.
  4. Jackowski T. dr. Materyały do historyi rolnictwa W. Księstwa Poznańskiego od r. 1861 — 1911. Księga jubileuszowa Centralnego Towarzystwa Gospodarczego 1911.
  5. Amrogowicz Dr. Die Zuckerindustrie in der Provinz Posen. 1903. Rozprawa doktorska.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Karwowski.