Przejdź do zawartości

Han z Islandyi/Tom II/VI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Wiktor Hugo
Tytuł Han z Islandyi
Podtytuł Powieść historyczna
Wydawca Biesiada Literacka
Data wyd. 1912
Druk Drukarnia Synów St. Niemiry
Miejsce wyd. Warszawa
Tytuł orygin. Han d’Islande
Źródło Skany na Commons
Inne Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


VI
Clenardo.
Król o was pyta.
Henrico.
Czy to być może?
Lopez di Vega, „La fuerza lastimosa.“

Nad rozrzuconemi na biurka papierami, wśród których można było spostrzedz listy świeżo odpieczętowane, siedział jenerał Lewin Knud, zdając się być głęboko zamyślonym. Jeden z sekretarzy, stojąc przed nim, oczekiwał rozkazu. Jenerał uderzał co chwila ostrogami po bogatym dywanie, leżącym pod jego nogami, albo bawił się z roztargnieniem orderem Słonia, zawieszonym na jego szyi na złotym łań cuchu. Od czasu do czasu otwierał usta, jakby chciał przemówić; później, zatrzymując się i trąc po czole, rzucał nowe spojrzenia na zalegające stół depesze.
— Cóż u dyabła! — zawołał nakoniec.
Po wykrzyku tym, znowu nastało milczenie.
— Ktoby to pomyślał — rzekł nareszcie — że ci szaleńcy górnicy dojdą aż do tego? Niema jednak wątpliwości, że to jakieś tajemne podżegania popchnęły ich do tego buntu. Czy wiesz, Wapherney, że to nie są żarty? Czy wiesz, że pięciuset czy sześciuset hultajów z wysp Paroer, pod dowództwem starego bandyty imieniem Jonasz, opuściło kopalnie? Że młody fanatyk Norbith, stanął również na czele malkontentów z Guldbranschal? Że w Sund-Moer, Hubfallo i Konsbergu, ci zapaleńcy oczekują tylko sygnału, a może już i powstali? Czy wiesz, że i górale mieszają się do tego i że najśmielszy lis z Kole, stary Kennybol, nimi dowodzi? Czy wiesz nakoniec, że według pogłosek, w północnej części Drontheimhuus, jeśli można wierzyć temu, co mi donoszą syndycy, sławny zbrodniarz, na którego głowę nałożyliśmy nagrodę, straszliwy Han, stoi na czele powstania? No i cóż powiesz na to, Wapherney?
— Wasza ekscelencya — rzekł sekretarz — wie, jakie środki...
— Jest nadto w tej opłakanej sprawie okoliczność, której nie mogę sobie wytłumaczyć. Utrzymują, że nasz więzień, Schumacker, ma być sprawcą buntu. Zdaje się to nie dziwić nikogo, mnie zaś zadziwia jak najbardziej. Nie sądzę, aby człowiek, z którym Ordener tak lubił przebywać, mógł być zdrajca. Utrzymują jednak, że górnicy powstają w jego imieniu, że jego nazwisko jest dla nich hasłem, że nadają mu nawet tytuły, których go król pozbawił... Wszystko to zdaje się być zupełnie pewnem... Ale w jaki sposób hrabina Ahlefeld wiedziała o tych szczegółach jeszcze przed sześciu dniami, to jest, kiedy pierwsze dopiero objawy rzeczywistego powstania ukazały się w kopalniach? To bardzo szczególne. Bądź co bądź, trzeba wszystkiemu zaradzić. Daj mi moją pieczęć, Wapherney.
Jenerał, napisawszy trzy listy, zapieczętował je i oddał sekretarzowi.
— Poślij to do barona Voethaun, pułkownika muszkieterów, stojących garnizonem w Munckholm. Rozkazuję mu, aby pułk jego natychmiast wyruszył przeciw zbuntowanym. Oto rozkaz dla komendanta w Munckholm, aby jak najstaranniej pilnował byłego wielkiego kanclerza. Muszę sam widzieć i wybadać tego Schumackera. Nakoniec, ten oto list wyślij do Skongenu, do majora Wolhma, dowodzącego tamże, aby część swego garnizonu skierował na samo ognisko buntu. Idź Wapherney, a rozkazy te niechaj szybko będą wykonane.
Sekretarz wyszedł, zostawiając gubernatora pogrążonego w zamyśleniu.
— To wszystko bardzo mnie niepokoi — mówił jenerał do siebie. — Zbuntowani górnicy tam, — ta intrygantka kanclerzyna tutaj, ten szaleniec Ordener... nie wiadomo gdzie! Może on sobie podróżuje pośród tych bandytów, pozostawiając tutaj pod moją opieką Schumackera, spiskującego przeciw rządowi, i jego córkę, dla bezpieczeństwa której kazałem usunąć z Munckholmu kompanię Fryderyka Ahlenfelda, ponieważ go Ordener obwinia... Ale, ale, zdaje mi się, że ta kompania będzie mogła powstrzymać pierwsze oddziały powstańcze; w doskonałem właśnie znajduje się miejscu. Walhstom, gdzie stoi garnizonem, jest blizko jeziora Smiasen i zwalisk Arbara. Jest to jeden z punktów, w których powstanie napewno się rozszerzy...
W tej chwili rozmyślanie jenerała przerwał łoskot otwierających się drzwi.
— Czego chcesz, Gustawie?
— Przybyły tu posłaniec chce się widzieć z waszą ekscelencyą.
— Cóż to znowu? Czy jakie nieszczęście? Niechaj wejdzie.
Po chwili, posłaniec wręczył gubernatorowi opieczętowaną ekspedycyę.
— Wasza ekscelencyo — rzekł — to od jego dostojności wice-króla.
Jenerał otworzył depeszę z pośpiechem.
— Na Świętego Jerzego — zawołał z zadziwieniem — chyba poszaleli! Wice-król wzywa, abym się udał do niego, do Berghen! Jest to — pisze mi — sprawa bardzo pilna, a nadewszystko z rozkazu króla... Sprawa ta najzupełniej w porę wypadła! „Wielki kanclerz, zwiedzający obecnie prowincyę Drontheimhuus, zastąpi pana, podczas jego nieobecności...“ Jest to zastępca, któremubym niebardzo ufał... „Biskup będzie jego pomocnikiem...“ Doprawdy, że Fryderyk dobrych wybrał rządców dla zbuntowanego kraju: „kanclerz i biskup!“ Wezwanie jednak bardzo jest wyraźne, rozkaz króla... trzeba więc jechać. Przed wyjazdem wszakże muszę Szumackera zobaczyć i wybadać. Czuję, że mnie chcą pogrążyć w cały chaos intryg; ale, aby się kierować, mam busolę, która mnie nigdy nie zawiedzie... Jest nią moje sumienie!



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Victor Hugo i tłumacza: anonimowy.