Gołąbek (Erben, przeł. Grajnert, 1882)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Karel Jaromír Erben
Tytuł Gołąbek
Pochodzenie Antologia poetów obcych
Wydawca H. Altenberg
Data wyd. 1882
Druk F. A. Brockhaus
Miejsce wyd. Lwów
Tłumacz Józef Grajnert
Tytuł orygin. Holoubek
Źródło Skany na Commons
Inne Cała antologia
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

GOŁĄBEK.
(Z ERBENA.)

Około cmentarza,
Dróżka wąwozowa;
Szła tędy, płakała,
Młoda, piękna wdowa.

Za swoim, za mężem,
Żałośnie płakała,

Bo tędy na wieki
Go odprowadzała.

Od białego dwora
Doliną i górą,
Jedzie piękny panicz;
W kapeluszu pióro.

„Nie płacz, nie wyrzekaj,
Młoda, śliczna wdowo!
Szkoda twoich ocząt,
Przyjm rozumne słowo...

„Wdowo, piękna różo,
Nie płacz nadaremnie,
A gdy mąż ci umarł,
Znajdziesz męża we mnie.“

Jeden dzień płakała,
Drugi cicho minął,
Trzeciego jej smutek,
Pomaleńku zginął.

W tydzień nieboszczyka,
Z myśli wypuściła,
Nim miesiąc upłynął,
Ślubną suknię szyła.


Około cmentarza
Droga milsza wiedzie:
Mąż ze swą niewiastą,
Jedzie tędy, jedzie.

Były gody, były
Aż do upadłego;
Niewiasta w objęciu
Małżonka nowego.

Były gody, były
Gędźba pięknie grała:
On ją pieścił mile,
Ona mu się śmiała.

Śmiej się, śmiej niewiasto,
Z tem ci tak do twarzy!
Nieboszczyk z pod ziemi,
Wstać się nie odważy!

Całuj że go, całuj,
Usty szatańskiemi;
Komuś dni zatruła,
Nie powstanie z ziemi.

∗                    ∗

Czas za czasem bieży,
Wszystko z czasem płynie,
Co nie było, przyjdzie,
Co bywało, minie.

Czas za czasem bieży,
Roczek jak godzina;
Tylko to nie znika,
Na czem ciąży wina.

Trzy lata minęły,
Jak nieboszczyk leży,
Na jego mogile,
Kwiat porasta świeży.

Na mogile trawa,
W głowach stoi dąbek,
Na dąbku siaduje
Bieluchny gołąbek.

Siaduje, siaduje
I żałośnie grucha,
Serce temu stuka,
Kto go tylko słucha.

Nikt się tak nie lęka,
Jako jedna żona;

Włos sobie rwie z głowy
Woła zrospaczona!

„Nie gruchaj, nie biadaj,
W głowie mi się mąci;
Albo tak zahukaj,
Aż mi się roztrąci.“

∗                    ∗

Ciecze woda, ciecze,
Falę fala ściga,
A między falami
Biała szata miga.

Tu wypływa noga
A tam ręka biała,
Nieszczęśliwa żona,
W rzece grób ujrzała!

Wyjęli ją na brzeg
Zakopali skrycie,
Gdzie ciche ścieżyny,
Krzyżują się w życie.

Ni krzyża, ni grobu,
Jej się nie dostało.

Tylko wielki kamień,
Przygniata jej ciało.

Lecz nie tak tam ciężko,
Kamień ciśnie ziemię,
Jako jej grób gniecie,
Ciężkie przekleństw brzemię!

Jozef Grajnert.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Karel Jaromír Erben i tłumacza: Józef Grajnert.