Faust (Goethe, tłum. Zegadłowicz)/Część druga/Sala rycerska

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Johann Wolfgang von Goethe
Tytuł Faust
Wydawca Franciszek Foltin
Data wyd. 1926
Druk Franciszek Foltin
Miejsce wyd. Wadowice
Tłumacz Emil Zegadłowicz
Tytuł orygin. Faust
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała część 1
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała część 2
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
SALA RYCERSKA

FAUST  /  MEFISTOFELES  /  CESARZ  /
HEROLD  /  ASTROLOG  /  ARCHITEKT  /
DWORKI  /  RYCERZE  /  SZAMBELAN  /  MŁÓDKA  /
STARSZA DWORKA  /  NAJSTARSZA DWORKA  /
SKROMNISIA  /  DYPLOMATA  /  DWORZANIE  /
POETA  /  PAŹ  /  UCZONY  /
ZJAWY: PARYS, HELENA

(światło przyćmione; właśnie wszedł cesarz)
(za nim dworzanie)
HEROLD

Frasuję się dziś setnie; — urząd wodzireja,
zapowiadacza zabaw, trapi mnie dziś srodze —
zrozumieć co się dzieje? — ach próżna nadzieja!
jakieś tajemne moce stanęły na drodze.
Już przyładzono stołki, fotele i zydle,
już cesarz zajął miejsce w sali prawem skrzydle —
naprzeciw rozwieszono nadobne arrasy,
by się mógł myślą przenieść w przeszłość, w złote czasy.
Siedzą wszyscy; — czekają; dwór łaknie zabawy;
drążkowi już zajęli pod ścianami ławy,
kochaneczka, ta, owa, trwożliwie spoziera
i ze strachu przed duchem w kochanka się wpiera.
A więc wszystko w porządku; cichnie pomruk głuchy;
czekamy! — Na audjencję proszę! — Wejdźcie duchy!

(hejnały)
ASTROLOG

Przed królem jegomością teatrum się pocznie!
Na rozkaz pana, wołam, rozstąpcie się ściany!

stropie zbądź swej ciężkości — zbłękitniej obłocznie —
niech się ziści czar magji w chwili powołanej.
Dywany, jak kurtyna wznoszą się do góry;
jak w obrotowej scenie — odwracają mury;
czyliż to teatr rośnie w rozkwicie zwodniczym
i oświetla nas blado blaskiem tajemniczym?
Wychodzę na proscenjum.

MEFISTOFELES
(z budki suflera w półpostaci)

Tutaj będzie mi dobrze; ujrzę to i owo —
zresztą podpowiadanie jest djabła wymową.

(do astrologa)

Ty zaś co w wiecznych gwiazdach czytać umiesz ładnie —
zrozumiesz me suflerstwo — ach! — arcydokładnie.

ASTROLOG

Oto w zwartej harmonji, w surowej powadze
wstaje stara świątynia przez czaroksięstw władzę;
jak ramiona Atlasu w prostocie rozumnej
dach dźwigają szeregiem wzniesione kolumny;
dwie z nich zdołają wesprzeć budowę potężną,
a razem mogą dźwignąć górę niebosiężną.

ARCHITEKT

Więc to jest styl antyczny? Złudzenie wszechwładne!
to obmierzłe prostactwo, mówią, ma być ładne,
szlachetne, nieporadne wprawdzie ale wielkie!
Nie wierzcie! głupstwem istnem są greczyzny wszelkie!
Jeno kolumny smukłe, zgubione w bezmiarze
sklepienia, ostre łuki, stubarwne witraże —
oto budowa szczytna, co podnosi ducha.

ASTROLOG

Kroków idących godzin niech każdy wysłucha;
rozsądek zmiotą łacno czarodziejskie pieśni,

a wtedy wyobraźnia ułudę swą prześni;
rozszerzcie oczy wasze łakome — na czary —
jeno, co niemożliwe, godne naszej wiary.

FAUST
(zjawia się po drugiej stronie proscenjum)
ASTROLOG

W kapłańskiej zbliża się szacie,
dębowy wian ma na głowie —
oto za chwilę poznacie
zaklętą moc w jego słowie.
Trójnóg się dźwiga z otchłani,
wonne kadzidła przewiały —;
szlachetni w sali zebrani,
misterja będą się działy.

FAUST
(z patosem)

W imieniu waszem MATKI, które królujecie
w samotności i pustki bezgranicznym świecie
w aureoli ruchomej życia, co w przeszłości
zapadłe — żyje z wami w harmonji wieczności —
stoję tu na tem miejscu, świadom waszej mocy,
co przędzie dniom namioty a sklepienia nocy.
Jedne siły się w życia wplatają chorały,
inne zaklina wolą cudotwórca śmiały
i z ufną rozrzutnością pomiędzy swym ludem
sieje, tęsknoty ziszcza i zadziwia cudem.

ASTROLOG

Oto żarzącym kluczem dotknął złotej czary,
wraz się gęste wysnuły po sali opary;
mgły senne, przyczajone, jak pod wiatrem chmury
zbijają się i razem wzlatują do góry.
Patrzcie! Cudowna chwilo! Powietrze przenika
stłumiona i rozwiana przeciągła muzyka!

Łączą się dźwięki szklane w tajemne bógwieco,
a czego drżeniem dotkną, melodją podniecą —
wszystko gra — i tryglify dzwonią i kolumny —
i idzie śpiew do głowy, jak zboże tak szumny.
Świątynia śpiewa! — Cicho —! Oto mgła opada,
z rytmu melodji postać wynurza się blada —
— Efeb idzie — już milczę — znacie kształtu zarys —
któż go nie zna, kto nie zna — to on! — piękny Parys!

WYŁANIA SIĘ ZJAWA PARYSA
DWORKA I.

Cóż za widzenie cudne! Młodości kwiecista!

DWORKA II.

Jako brzoskwinia wonna, świeża i soczysta!

DWORKA III.

Patrz jak słodko nabrzmiałe, jak wymowne wargi!

DWORKA IV.

Ach zwierzyć im sam na sam zbliska serca skargi.

DWORKA V.

Owszem wcale przystojny — za mało smukłości.

DWORKA VI.

Zbywa mu na ogładzie no i na zgrabności.

RYCERZ I.

Pastuch, zgoła bez manier, bez gustu, bez wzięcia —
taki książę? — Dziękuję za takiego księcia!

RYCERZ II.

Ba, półnagi — więc wabi, panie niepokoi,
lecz chciałbym go obaczyć od stóp do głów w zbroi.

DWORKA

Siada! Popatrzcie, siada z wdziękiem i swobodnie.

RYCERZ

Aśćce tam na kolanach byłoby wygodnie?!

INNA DWORKA

Jak wdzięcznie zgrabną głowę na ramieniu wspiera!

SZAMBELAN

Gest ten zdradza prostaka, lecz nie kawalera.

DWORKA

Was panów wszystko mierzi i wszystko przeraża.

SZAMBELAN

Któż-bo widział tak siedzieć tu wobec cesarza.

DWORKA

Przecież on nas nie widzi, on ma taką rolę.

SZAMBELAN

U nas nawet w teatrze karcimy swawolę.

DWORKA

Bohater nasz zasypia; to senność mistyczna.

SZAMBELAN

Chrapnie zaraz — przecież to gra realistyczna.

MŁÓDKA
(zachwycona)

Ach! zawoniało, kwieciście, radośnie —
cóż za woń cudna! Serce w piersiach rośnie.

STARSZA DWORKA

Ach! rzeczywiście — ten zapach! To tchnienie!
Ach! wzruszające — to on...

NAJSTARSZA DWORKA

...To ciała kwitnienie;
to młodość pachnie; — to członeczki świeże
tchną wonią tak uroczą w całej atmosferze.

WYŁANIA SIĘ ZJAWA HELENY
MEFISTOFELES

Ach więc to ona! — Słusznie ją nazwano łanią;
kaducznie ładna — ale — nie mam gustu na nią.

ASTROLOG

Zamilknąć muszę! Na honor! Cóż w świecie
piękniejszego być może, jak czar w tej kobiecie
kwitnący! — tak! — Helena to piękno, Helena to życie;
cudność tych lic i kształtów boskich opiewano
przez wieki! — Kto ją ujrzy, ten tonie w zachwycie —
najszczęśliwszy, kto może zwać ją ukochaną.

FAUST

O ziemskie oczy moje! Wam w dziale przypadło
patrzeć na to niebiańskie, czcigodne widziadło!
O jakże świat był pusty, o jakże zamarły
dopóki lęk i trwoga tych drzwi nie otwarły!
Oto teraz świat widzę jutrzniany, niebiański,
gdym na ziemię powrócił w tej szacie kapłańskiej.
Przez tę chwilę spojrzenia utonąłem w niebie —
nie odejdę już nigdy — Faust nie zdradzi ciebie.
Pomnę — w zwierciadle czarów zamglone widzenia —
one, a rzeczywistość! To był ach! cień cienia.
Pani piękna! Potęgę budzisz we mnie, męstwo —

tyś jest miłość! — tyś płomień, modlitwa, szaleństwo!
Moją jesteś i będziesz po sercu i woli.

MEFISTOFELES
(z budki suflera)

Upamiętaj się Fauście! — Tego nie ma w roli.

DWORKA LECIWA

Rosła i bardzo kształtna, lecz głowa za mała.

DWORKA MŁODSZA

A stopa nazbyt duża, czy pani widziała?

DYPLOMATA

Zna się różne księżniczki na moim urzędzie,
lecz ona może z niemi w jednym stanąć rzędzie.

DWORZANIN

Zbliża się do śpiącego cicho i pochopnie.

DWORKA

W porównaniu z młodzieńcem brzydka jest okropnie.

POETA

Od jej piękności płonie mu na twarzy łuna.

DWORKA

Widziałam taki obraz: Endymjon i Luna.

POETA

I ja widziałem. — Zda się światłem go spowija —
pochyla się nad śpiącym; dech warg jego spija!
Pocałunek! — Ach słodycz, nieznana, niebiańska!

SKROMNISIA

Tak na oczach nas wszystkich! To miłość pohańska!

FAUST

Ona go kocha! Górze!

MEFISTOFELES

Cóż ci to przeszkadza,
niech sobie cienie robią to, co im dogadza.

DWORZANIN

Odchodzi! W każdym ruchu zciszona i śpiewna.

DWORKA

Obejrzała się jeszcze — byłam tego pewna!

DWORZANIN

Zbudził się; — snem cudownym zda mu się widzenie.

DWORKA

Dla niej to rzeczywistość — dla niego zdumienie.

DWORZANIN

Znowu idzie ku niemu z gracją i miłością.

DWORKA

Rozumię! — Chce go uczyć; — pleść będzie ambaje;
w tych wypadkach mężczyźni nie grzeszą mądrością
każdy myśli, że pierwszy, każdemu się zdaje.

RYCERZ

Majestatyczna! Hołdy trza oddać powinne.

DWORKA

Fe! kochanica! — To są obyczaje gminne!

PAŹ

Chętniebym się z Parysem w tej chwili zamienił.

DWORZANIN

W słodkim niewodzie każdyby się szczęsnym mienił.

DWORKA

Z rąk do rąk już przechodził ten klejnocik miły,
latka płoche czerwieniec mocno nadszczerbiły.

DWORKA DRUGA

Dziesięć latek miała
do chłopca się rwała —

RYCERZ

Każdy się w swoim czasie swą cząstką radował,
jabym się chętnie piękną resztą kontentował.

UCZONY

Widzę ją najdokładniej —;— niemniej sprawa mglista,
przyznam się — wątpię — czy jest rzeczywista;
teraźniejszość doraźna niema perspektywy,
jedynie sens pisanej historji jest żywy;
lecz tu się dokopuję niejakiej ostoi —
napisano: „zwodziła wszystkich starców Troi“ —
Świetnie się zgadza! Zważcie, wszak nie jestem młody,
a czuję jak mnie ciągnie, pcha do jej urody.

ASTROLOG

Oto się młodzian nagle zmienił w bohatera —
patrzcie, jak miłość siłą i męstwem w nim wzbiera!
objął ją — tak bezbronną i mięką — on śmiały!
Unosi ją! Porywa!

FAUST

Stój! głupcze zuchwały!
Jak śmiesz! Poczynasz sobie nazbyt śmiele!

MEFISTOFELES

Przecież sam reżyserem jesteś w swojem dziele!

ASTROLOG

Już jedno tylko słowo! — Patrząc na te sceny,
nazwałbym widowisko: Porwaniem Heleny.

FAUST

Porwanie —?!— Jestem tu i stoję,
klucz złoty w moim ręku!
Szedłem przez grozę, niepokoje,
w wiecznych, bezmiernych sfer pojęku;
stanąłem tu, gdzie rzeczywistość,
gdzie duch się może z duchem wadzić
i zdobyć wielką serc dwoistość!
Czyż na to miałbym ją sprowadzić
z olbrzymiej dali, ze stuleci,
by w czarów stracić ją obłędzie?!
Raz jeszcze władczy klucz zaświeci —
podwakroć moją będzie!
O MATKI —!— Wy mój krzyk słyszycie,
wołaniem mojem drży przestworze!
Kto u jej stóp raz złożył życie,
już jej utracić nie może!

ASTROLOG

Fauście! Co czynisz — Fauście! — Ku niej zmierza —
przypada — chwyta — ona niknie w ręku!
A!! na młodzieńca kluczem się zamierza —
dotknął go!! Biada!! — krzyk —! ...ginie w pojęku...

(wybuch; Faust pada)
(duchy znikają)
MEFISTOFELES
(unosi Fausta)

Ot macie! — Gdy się djabeł z dudkami kamraci
i dudków niepokrzepi i sam przy nich straci.

(zamieszanie; mrok)




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Johann Wolfgang von Goethe i tłumacza: Emil Zegadłowicz.