Faust (Goethe, tłum. Zegadłowicz)/Część druga/Sala rzęsiście oświetlona

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Johann Wolfgang von Goethe
Tytuł Faust
Wydawca Franciszek Foltin
Data wyd. 1926
Druk Franciszek Foltin
Miejsce wyd. Wadowice
Tłumacz Emil Zegadłowicz
Tytuł orygin. Faust
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała część 1
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała część 2
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
SALA RZĘSIŚCIE
OŚWIETLONA

MEFISTOFELES  /  CESARZ  /  SZAMBELAN /
MARSZAŁEK  /  BLONDYNKA  /  BRUNETKA  /
DAMA  /  PAŹ

(dwór cały w poruszeniu)
SZAMBELAN
(do Mefistofelesa)

A więc scena z duchami! — Dość już z pogawędką,
cesarz się niecierpliwi, zaczynajcie prędko.

MARSZAŁEK

Rzekł cesarz „nie chcę po dwakroć powtarzać“ —
na gniew monarszy radzę wam się nie narażać.

MEFISTOFELES

Czekam na zajętego magją towarzysza —
on wie najlepiej, jak tę całość złożyć,
lecz do prac wstępnych konieczna jest cisza;
cud niezwykły — więc pilnie trzeba się przyłożyć.
Kto chce wywołać zjawę tak wysokiej miary
musi znać wszystkie sztuki, zaklęcia i czary.

MARSZAŁEK

Aby było widziadło! — w tem jest rzeczy sedno,
a jak to już zrobicie — to mnie wszystko jedno.

BLONDYNKA
(do Mefistofelesa)

Słóweczko miły Panie! — widzisz płeć mam świeżą —
lecz do czasu; — zaledwie słońce pocznie biegi
wiosenne — już mi lica pokrywają piegi —
jak mak przez całe lato na twarzy mi leżą —
poradź — co robić?

MEFISTOFELES

Szkoda, piękna cera,
a w maju centkowana jak pantera;
skrzek żabi trzeba dobrze wygotować,
ropuszy język dodać, pilnie destylować
w miesięcznem świetle, a wiosną na nowiu
natrzeć twarzyczkę mocno —: zachowa się w zdrowiu.

BRUNETKA

Tłum się tłoczy po rady — więc i ja przychodzę —
odmroziłam i odtąd ciągły ból mam w nodze;
trudno mi iść po schodach, tańczyć nieporęcznie,
nawet się skłonić dworsko nie potrafię zręcznie.

MEFISTOFELES

Pozwól się dotknąć twej nogi mej nodze.

BRUNETKA

Ach! to miłosne jest porozumienie...

MEFISTOFELES

Dotyk mej nogi, dziecię, ma większe znaczenie!
Similia przez similia trzeba zabezpieczyć —
nogę nogą — innemi inne części leczyć.
Więc baczność! — nadeptuję!

BRUNETKA
(krzyczy)

O la Boga!
boli! piecze! — ależ to twarda waści noga,
jak kopyto!

MEFISTOFELES

Lecz panna już zdrowa i może
tańczyć i w ruch pod stołem puścić nóżki hoże.

DAMA
(przeciska się)

Przepuście —; strasznie cierpię! tak biegnę do pana —
tu w sercu mojem — tutaj — krwawa płonie rana —
jeszcze wczoraj w me oczy patrzał, tęsknie nucił —
dziś — z nią gada — plecami do mnie się odwrócił.

MEFISTOFELES

Trudniejsza sprawa; lecz poradzim przecie;
oto jest węgiel; — bacz kędy się snuje,
zbliż się do niego — i węglem na grzbiecie
— zresztą gdzie trafi — zrób krechę; — poczuje
w sercu natychmiast żal; — — węgiel zjeść trzeba
nie zapijać go wodą, nie zagryzać chleba —
— a jeszcze dziś wieczorem pod twojemi drzwiami
będzie wzdychał do ciebie, zalewał się łzami.

DAMA

Ale to nie trucizna?

MEFISTOFELES
(oburzony)

Do djaska! — z respektem!
do węgla, do takiego węgla odnoś się z afektem;
ze stosu wzięty jest — wprost z miejsca kaźni —
zaraz po egzekucji bracia wykradli go raźni.

PAŹ

Ach! zakochany jestem — niespełna rozumu!

MEFISTOFELES
(cicho)

Doprawdy niewiem kogo słuchać; tyle tłumu —

(do pazia)

Niech asan stłumi zapał do swego podlotka —
u leciwszej się asan z zrozumieniem spotka.

(gromadnie nacierają)

Jeszcze? — dość tego! — skąd się bierze tyle gości
— zacznę im prawdę kropić w tej ostateczności!
O MATKI —!— puśćcie Fausta —!—

(spozierając dokoła)

Sala już w pomroczy —
cały dwór wystrojony posuwiście kroczy;
już cesarz idzie — za nim szumni dygnitarze —
przez galerje podcienia, hale, korytarze —
ledwo, że się pomieszczą w komnacie rycerskiej.
Tu wieszają makaty — ówdzie dywan perski;
po kątach, w mrocznych wnękach rozwieszają zbroje —
doprawdy — gdybym mógł rzec — rzekłbym, że się boję,
iż nie trzeba już zaklęć! — W tak czarowną ramę
bez czarnoksięskich wołań duchy przyjdą same.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Johann Wolfgang von Goethe i tłumacza: Emil Zegadłowicz.