Ewa (Wassermann)/Karen Engelschall/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jakób Wassermann
Tytuł Ewa
Podtytuł „Człowiek złudzeń“: powieść druga
Wydawca Instytut Wydawniczy „Renaissance“
Data wyd. 1920
Druk Drukarnia Ludowa w Krakowie
Miejsce wyd. Warszawa — Poznań — Kraków — Lwów — Stanisławów
Tłumacz Franciszek Mirandola
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
8.

Amadeusz przedłożył Krystjanowi swój plan. Chciał jechać do Berlina w celu uczęszczania na uniwersytet i przysposobienia się do pierwszego egzaminu medycznego.
Krystjan skinął głową na znak aprobaty i powiedział, że wkrótce także przybędzie do Berlina.
Amadeusz jął chodzić po pokoju, nagle przystanął i spytał opryskliwie:
— Az czego będę żył? Czy mam kopjować stare akty, lub zabiegać o slypendja? Jeśli mi chcesz odmówić dalszej pomocy, to powiedz otwarcie. Nauczyłem się już brodzić w błocie, a to nowe, nie będzie, sądzę, gęstsze od dawnego.
Zdumiało to Krystjana, bowiem przed tygodniem dopiero w Holandji, dał Amadeuszowi dziesięć tysięcy franków.
— Ile ci potrzeba? — spytał.
— Utrzymanie, pokój, ubranie, książki... — wyliczał Voss jak kłoś, kto z uprzejmości jeno prosi, a właściwie żąda... — Urządzę się tanio.
— Przekażę ci dwa tysiące marek miesięcznie! — rzekł Krystjan z wyrazem niechęci. Martwiło go to zuchwałe żądanie pieniędzy. Jednocześnie zaś ciążył mu majątek, nie mógł oswobodzić rąk, odetchnąć głęboko, a brzemię to rosło coraz to bardziej.
Na stole, w czarce chryzolitowej leżała szpilka z wielką, czarną perłą. Voss, ciągle czegoś szukający palcami, wziął ją i podniósł pod światło.
— Chcesz ją mieć? — spytał Krystjan. — Weźże, weź. Nie lubię jej i tak wcale...
Po chwili wahania przystąpił Amadeusz do zwierciadła i słowa nie mówiąc, wpiął szpilkę w swój krawat, uśmiechając się dziwnie.
Krystjan zostawszy sam, długo dumał, potem usiadł i wystosował do swego zarządcy w Christiansruh, Borkowskiego, list takiej treści:
— Wielce szanowny Panie! Postanowiłem sprzedać Christiansruh, wraz z ruchomościami, dziełami sztuki, z parkiem, lasami i całym inwentarzem. Proszę pana o wyszukanie sumiennego i dzielnego agenta, któryby uzyskał korzystne oferty i podał mi je ewentualnie telegraficznie. Wobec pańskiej znajomości ludzi, wystarczy sądzę, jeden wyjazd do Frankfurtu. Bardzo mi zależy, by rzecz została możliwie bez rozgłosu załatwioną, a w każdym razie mowy niema o ogłoszeniach w prasie.
Potem napisał list drugi do zawiadowcy stajni wyścigowej w Waldleiningen, Schallera. Przyszło mu to z większą daleko trudnością, gdyż miał ciągle przed sobą ogniste oczy koni.
— Szanowny Panie! Postanowiłem zwinąć stajnię. Konie należy dostawić na aukcję, lub sprzedać pojedynczo miłośnikom, co by mi było, oczywiście milsze. Baronowi Deidinger z Deidingshausen podobały się swego czasu „Kolumb“ i „Loreley“. Proszę się dowiedzieć. „Admirabla“ i „Strzałę“ możnaby zaoferować księciu Pless, lub panu Slratlimannowi. „Excelsior“ po lordzie Denisie Lay powinien być odstawiony do Baden-Baden, gdzie znajdzie pomieszczenie w stajni hrabiego Treuberga. Nie chciałbym go zostawiać samego w Waldleiningen.
Zamknąwszy listy, odetchnął z ulgą, zadzwonił i oddał służącemu do dalszego załatwienia. Służący skierował się już ku drzwiom, gdy go przywołał powtórnie.
— Wilhelmie! — rzekł. — Muszę wam, niestety wypowiedzieć miejsce. Odtąd sam sobie radził będę.
Wilhelm nie mógł uwierzyć uszom własnym. Służył już od lal trzech i był bardzo do Krystjana przywiązany.
— Tak być, niestety, musi! — powtórzył Krystjan, spojrzał ponad głowę lokaja i uśmiechnął się zupełnie podobnie jak Amadeusz, kiedy przed lustrem wpinał w krawat szpilkę z perlą.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Jakob Wassermann i tłumacza: Franciszek Mirandola.