Encyklopedyja powszechna (1859)/Alchemija

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Władysław Ludwik Anczyc
Tytuł Encyklopedyja powszechna
Tom Tom I
Rozdział Alchemija
Wydawca S. Orgelbrand
Data wyd. 1859
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Indeks stron
Alchemija czyli Alchymija, wyraz utworzony z greckiego chymos (smak nadający), albo chymeja (mieszanina), lub z egipskiego chema (ciemny, trudny do pojęcia) z przedimkiem arabskim al, oznacza w ogóle sztukę przemieniania metali nieszlachetnych w szlachetne. Zwolennicy tej nauki nazywali ją: świętą, boską, egipską, hermetyczną, spagiryjską, mądrością lub filozofiją natury. Żadnej z umiejętności przyrodzonych nie poświęcali się ludzie z taką gorliwością, żadna nie była przedmiotem tylu badań, szperań i sporów, ile alchemija. Jednakże nietylko uszlachetnienie metali było celem alchemii, miała ona obszerniejszy zakres, dający się odnieść do trzech głównych zasad, a mianowicie: 1) Istnieje przetwór zwany: kamieniem filozoficznym, kamieniem mądrości, Elixyrem wielkim, magisteryjum wielkiem, Tynkturą czerwoną i t. d. barwy purpurowej, lub purpurowo-złotawej, który dodany, według pewnych przepisów i ostrożności do metali podłych, takowe przy objawieniu się pewnych zjawisk, przemienia w najczystsze złoto. Przemiana ta zowie się transmutacyją albo projekcyją. Ilość otrzymanego złota, zależy głównie od dobroci i mocy przetworu, tak, iż jedna część tegoż począwszy od 5-ciu części metalu aż do 30.000 w złoto przemienić może. Im gorsza była tynkturą lub proszek, tém mniej wydawać miała złota a więcej żużli i popiołów; doskonała zowie się uniwersalną. 2) Jest przetwór inny, zwany Kamieniem filozoficznym drugiego rzędu, Elixyrem małym, magisteryjum mułem, tynkturą białą, który dodany do rostopionych metali, przemienia je w najczystsze srebro. Moc ma rozmaitą, podobnie jak pierwszy, składa się z tych samych pierwiastków i tworzy się w razie niedokończenia roboty około elixyru wielkiego. 3) Elixyr wielki użyty jako lek, stanowi panaceum vitae czyli lekarstwo uniwersalne na wszystkie choroby. Używać go należy w stanie mocno rozcieńczonym, jako złoto pitne (aurum potabile), gdyż większe dozy sprawiają natychmiast śmierć. Użyty stosownie odmładza, przywraca utracone siły płodności, wzmacnia ducha i przedłuża życie nad kres zwyczajny. Jeżeli organizm nie uległ rozprzężeniu, wtedy w kilku dniach, a nawet godzinach, leczy najuporczywsze choroby, jak np. podagrę, liszaje, trąd i t. d., usuwa zarody chorób przez poty nieosłabiające chorego. Oprócz tych własności spodziewali się Alchemicy za pomocą kamienia filozoficznego, dojść do ścisłego związku z przyrodą i zapanować nad jej najpotężniejszemi i najtajniejszemi siłami. Nic więc dziwnego, iż dla otrzymania tak cudownego przetworu, ludzie najznakomitsi i najuczeńsi nie wachali się poświęcić alchemii pracy całego życia, spokoju i dostatków. Kto był tak szczęśliwym, że kamień filozoficzny zrobić potrafił, nosił nazwisko Adepta. Początek tej nauki kryje się w nieprzeniknionej pomroce przeszłości. Niektórzy badacze, w mytach starożytnych, o złotém runie, o królu Midasie, upatrują związku z alchemiją. W kolebce umiejętności ludzie łudzili się pozorami, a przypadkowo otrzymany mosiądz brali za złoto; aliaże złota z miedzią, srebra z cyną, brano za przysparzanie tych metali. Zdaje się nawet, że owe mieszaniny naprowadziły na myśl, sztucznego powiększania szlachetnych metali i wnioskowania, że one są mieszaniną podlejszych. Arabowie zupełnie inaczej rzecz tę pojmowali; nauczywszy się po zdobyciu Alexandryi destyllacyi od Greków, poddając temu działaniu najrozmaitsze ciała, utworzyli szereg istot nowych, które dla subtelności i mocy nazywali: spiritus. Późniejsi badacze widząc powstawanie ciał zupełnie nieznanych, przez mieszanie rozczynów rozmaitych soli, wpadli na myśl transmutacyi metali i ogłosili je wszystkie za ciała złożone z nieznanych dotąd pierwiastków. Że zaś nieznali ani owych pierwiastków, ani ich własności, ni liczby, przypuścili więc trzy, nadając im symboliczne nazwy ciał znanych. I tak: pierwiastek główny, nadający metalom połysk, topliwość, i ciągłość, zwano Mercurius; istotę będącą przyczyną rdzewienia, kruchości i twardości, skutkiem której metale nieszlachetne, wystawione na działanie ognia, zamieniają się w popiół nazwano Sal; nakoniec ciało redukujące owe popioły a nadające metalom kolor, otrzymało nazwę Sulphur. Ztąd to powstali trójmateryjaliści, biorący za godło znak symboliczny S. S. M. (Sal, Sulphur, Mercurius). Równocześnie powstali Mistycy, którzy niedbając o jasność rzeczy, szukali w przyrodzie analogii i podobieństw, przypuszczali oni że ciało martwe, ożywione duszą (anima, spiritus, essentia) może wydawać podobne sobie istoty podobnie jak zwierzęta i rośliny. Duszą tą jest wedle nich Tynktura czerwona. Inni nakoniec zapatrując się na rudy lite krzaczkowate (dendryty), widząc jak się na blaszcze miedzianej osadza z rozczynu soli srebrnej, lity metal (arbor lunae), wnosili że metale podobnie roślinom wschodzą z nasienia i rozrastają się. Gdy zaś mniemali, że tylko szlachetne z szlachetnego zrodzić się może, więc też do roboty tynktury, szukali złota najczystszego (aurum superlativum). Spory toczone przez alchemików pomiędzy sobą, przerwali chemicy odrzucający wszelkie przypuszczenia, niedowiedzione z szalką w ręku. Łatwo pokonali mistyków, lecz trójmateryjaliści uledz nie chcieli; pomimo wyliczania szeregów ciał prostych; mimo doświadczeń publicznie robionych, wykazujących że z soli, siarki i merkuryjuszu, ni złota, ni srebra zrobić nie można; pomimo wreszcie szyderstw i wzgardy, jakich im nie szczędzono, odpierali zarzuty, twierdząc że przekręcenie wyrazów nie stanowi dowodów, bo S. S. M. są to nazwy symboliczne, i że żaden chemik dowieść nie zdoła, iż metale są pierwiastkami. Jakby na poparcie alchemii od czasu do czasu nieznany adept, jak meteor przebiegał Europę, a dowodami rzuciwszy blask na wzgardzoną naukę, najuczeńszych chemików wprowadzał w wątpliwość. Natomiast nadużycia, oszustwa i szalbierstwa mniemanych adeptów; prześladowania, więzienia i tortury, jakich zbyt często używali panujący i możni dla wyciśnienia tajemnicy, zmusiło alchemików do starannego ukrywania się przed światem z swemi poszukiwaniami, ztąd nawet poszło ich ulubione przysłowie: Tu sapiens tace, ut vivas in pace. Zaciekli stronnicy alchemii, używając języka ciemnego i symboliki, klątwą obrzucali tych, którzyby poważyli się objawić tajemnice światu. Arnold de Villanova powiada: qui relevat secretum artis, maledicetur et morietur apoplexia. Rajmundus Lullus grozi nawet potępieniem mówiąc: Juro tibi supra animam meam, quod si ea releves, damnatus es. Kiedy alchemija powstała, trudno orzec z pewnością. Alchemicy, chełpiąc się dawnością nauki twierdzą, że powstała w Egipcie; że kapłani w Tebach i Memfis zajmowali się filozofiją natury, która nie jest czém inném, tylko alchemija. Podają oni za wynalazcę tej nauki wielkiego Theuta, którego Grecy zowią Hermes Trismegistos, a Rzymianie Merkurym. U pierwszych wspomina o nim Platon, u drugich Tertulijan. Ztąd zowią ją nauką hermetyczną. Jedni mają Theuta za Adama, inni za króla Siphos, żyjącego na XIX wieków przed Chrystusem, inni za króla Thot albo Thoyt, inni nakoniec za symbol siły umysłowej, wyobrażanej dla ludu w postaci Anubisa. Liczne pisma przyznawano Theutowi, a właściwie sami alchemicy używali jego imienia do tytułu prac swoich jak np. Hermetis aenigma de lapide philosophico. Najsławniejszém ze wszystkich jest Tabula Smaragdina Hermetis, którą miano znaleźć w grobie Theuta; miała to być cała tajemnica alchemii. Kto ją znalazł, gdzie jest, gdzie się podziała? nie ma śladu; niewiadomo nawet w jakim języku była pierwiastkowo napisana. Jedni twierdzą, że pochodzi z pustyń Libii, drudzy że jest zabytkiem szkoły Alexandryjskiej, inni wreszcie, że była tylko wymysłem późniejszych alchemików. W tłumaczeniu łacińskiém textu, znachodzi się wiele wyrazów greckich, ztąd też i pochodzenie jej wywodzą niektórzy od Greków. Sam napis ciemny i zawikłany odurza, lecz niczego nie uczy. Pomimo to przez wiele wieków alchemicy głowę sobie łamali nad odgadnięciem jej znaczenia. Z Egipcyjan prócz Theuta liczą do alchemików Ostanesa, żyjącego na dworze Xerxesa, o którym mówi Plinijusz, że Greków nie tylko do swej sztuki zachęcił, ale nawet do szału doprowadził. Miał także poświęcać się alchemii Komanos albo Komarjos kapłan żyjący na krótki czas przed Nar. Chr. — U Izraelitów miała także być znaną, a jako dowód tego przytaczają księgi Mojżesza (Exod. 31; 20): „I porwawszy cielca, którego byli uczynili, spalił i skruszył na proch, który wsypał na wodę i dał z niego pić synom Izraelowym.“ Ponieważ więc Mojżesz umiał zniszczyć taką bryłę złota, więcby ją i zrobić potrafił. Michaelis obala te domysły, twierdząc że Izraelici na pustyni nie potrafiliby odlać cielca, a więc ów bałwan był tylko drewniany i pozłacany. Liczne miejsca Pisma Świętego wspominają o takich złoconych posągach. — U Greków za pierwszego alchemika podają Demokryta z Abdery, który miał być przypuszczony do wszystkich tajemnic kapłanów Egiptu, gdzie przez kilkanaście lat bawił. Seneka i Petronijusz Arbiter twierdzą, że to był niezmordowany badacz, niepomijający żadnego kamienia, ani rośliny, dopóki ich nie zbadał; że umiał robić sztuczne szmaragdy i farbować na wszelkie kolory, oba atoli nie wspominają iżby umiał robić złoto; po nim wymieniają Kalliasa z Aten, lecz i ten także nie trudnił się alchemija. W IV dopiero wieku po nar. Chr. Themisthos Euphrades mówca grecki w 8-mej swej mowie, wspomina przypadkowo o przemienieniu miedzi w srebro i złoto, jakby o rzeczach zupełnie znanych, i odtąd dzieje pewniejsze alchemii biorą swój początek. Wyraźniej jeszcze mówi o tém Eneasz Gazejos około 490 r. przed Chr. w swej księdze Theophrastus de immortalitate animae: „Ci którzy posiadają znajomość materyi, biorą srebro i cynę i zmieniają ich postać, czyniąc z tego najczyściejsze złoto.“ Synesios z Cyreny późniejszy biskup Ptolemajdy, pisał komentarz do dzieła Demokryta młodszego: Fizyka kai mistika, w którym wspomina o dwojakiej alchemii, złoto i srebro tworzącej: pierwsza używa czerwonej, druga białej farby. Wielu uczonych Greków pisało w późniejszych czasach o alchemii, mianowicie: Filippos z Pamfilii, Heliodor z Emery, Archelaos, Olimpiodoros, Jan z Damaszku, Michał Psellos, Synesios Abbas i t. d. Zdobycie Konstantynopolu (1453 r.) rozproszyło uczonych greckich. — U Arabów, Koran zakazując wszelkich badań, tém samém dowodzi, że alchemija obcą była mahometanom aż do zdobycia Alesandryi. Od Greków uczyli się dopiero nauk przyrodzonych, a dla nieprzestąpienia praw proroka, trzymali sobie laborantów greckich. Pierwszym z badaczy przyrody, który zasłynął w historyi był u nich Abu Mussah Dżafar-al-Sofi, znany powszechnie pod imieniem Gebera, (ob.) w połowie VIII w. żyjący; znał on wiele soli, kwas saletrzany (azotowy), saletrzan (azotan) srebra, wodę królewską, sublimat i t. d. i twierdził, że miedź można zamienić w złoto lub srebro; następnie zasłynęli: Farabi, Salmana, a wreszcie Abdallah ibn Sina, przez chrześcijańskich pisarzy zwany Avicenna, znakomity lekarz perski. Z wiekiem XIII kończy się szereg alchemików arabskich, lecz nieprzestali się oni trudnić alchemiją, gdyż kapitan Parry w r. 1664 znalazł w Tangerze wielu trudniących się poszukiwaniem kamienia filozoficznego, a nawet pewien podróżnik angielski w początkach XIX wieku napotkał Szejka w Syryi, który chlubił się, że posiada tajemnicę robienia złota. — U Rzymian za czasów Dyoklecyjana, jak się zdaje poczęła się szerzyć alchemija; rzeczony bowiem cesarz wydał w r. 296 zakaz trudnienia się alchemiją, która prowadzi do bogactw a następnie do buntów. Valens i Valentynijan zakaz ten obostrzyli. Do Francyi przeszła z zasiedlonej Arabami Hiszpanii, ztąd zaś do Niemiec, gdzie w wieku IX Hajmo biskup halbersztadzki pisał już: de lapidibus philosophicis. W wiekach średnich rozwija się nauka ta olbrzymio; Jan z Garlandu zwany Hortulanus, w X wieku pisał komentarz do tablicy Hermesa, i rozprawę de metallornm tinctura, ejusque praeparatione. W owym czasie Morjenus zwany pustelnikiem z Jerozolimy, dowiedziawszy się, że na dworze Kalida sułtana Egiptu, żyje mnóstwo oszustów, chełpiących się umiejętnością robienia złota, przesłał sułtanowi wielki elixyr, ażeby szalbierzy zawstydzić, a nawet później nauczył go swej sztuki, pod warunkiem by został chrześcijaninem, którego lubo nie dopełnił, lecz Morjenusa jako przyjaciela i dobroczyńcę trzymał na swym dworze. — U Niemców w końcu XIII wieku alchemija powszechnie była znaną, jak tego dowodzi nagrobek w kościele ś. Jakóba w Norymberdze z r. 1286. W owym czasie namiętnie zatrudniał się alchemiją dominikanin Albertus Magnus (Albrecht de Bolstaedt), później biskup Ratyzbony. Pisma jego dowodzą, że wierzył w transmutacyją; twierdzi on, że z srebra najłatwiej zrobić złoto, bo potrzeba tylko zmienić barwę i ciężar, co nie wymaga wielkiej sztuki. Święty Tomasz z Akwinu uczeń Alberta, także dominikanin, wiele pisał o alchemii. Roger Baco stoi pod ten czas na czele alchemików angielskich; był on franciszkanem, i nazywano go Doctor Mirabilis. Wykształcił on teoryję S. S. M. a pisze o kamieniu filozoficznym jako o rzeczywiście istniejącym i moc jego ocenia na milijonowe części. Arnold de Villanova, katalończyk, uczeń arabskiej szkoły, prześladowany od duchowieństwa jako czarnoksiężnik uszedł do Francyi, a następnie do Niemiec, nakoniec znalazł opiekę w Sycylii; znakomity naówczas lekarz i gorliwy alchemik, tak szczęśliwie leczył, iż głos powszechny przyznawał mu posiadanie kamienia filozoficznego. Johannes Andreas pisze o nim: „za naszych czasów mieliśmy na dworze rzymskim, mistrza Arnolda de Villanova, znakomitego teologa i lekarza, który zarazem był wybornym alchemikiem, robiąc złoto i poddając je wszelkim próbom.“ — W XIV w., zasłynął Jakób Ossa, później obrany papieżem pod imieniem Jana XXII. Początkowo wydał surową bullę przeciw alchemikom, później został ich zwolennikiem i sam wydał dzieło: l’art transmutatoire. Rajmundus Lullus hiszpan, ur. 1235 r. zajęty myślą wyswobodzenia Ziemi Świętej, poświęcał się alchemii. Czytając jego pisma, w których wylicza w najdrobniejszych szczegółach przymioty swej tynktury, trzeba go uważać albo za prawdziwego adepta, lub za najbezczelniejszego szarlatana; w zapale alchemicznym powiada w swojej broszurze: Mare tingerem si mercurius esset; uwięził go Edward III i męczył w wieży Londyńskiej aby sekret wydał. Mikołaj Flammel ur. 1357 r. kopijując księgi, miał przypadkiem natrafić na tajemnicę robienia elixyru, twierdzi że po długiej pracy 17 Stycznia 1382 r. otrzymał kamień filozoficzny, a 25 Kwietnia w obec swego przyjaciela Pernela, zamienił merkuryjusz w złoto. O nim twierdzą, że w r. 1700 żył jeszcze w Indyjach. Umierając założył 14 szpitali i wybudował 3 kaplice a 7 kościołów odnowił, wszystko jak twierdził z skarbów hermetycznych. Basilius Valentinus, benedyktyn, sławny z swych prac około przetworów antymonowych, twierdził umierając, źe rzeczywiście posiadał elixyr. Bernardus Comes w XV wieku żyjący, poświęcał się od 14 roku życia alchemii i w pamiętnikach swych twierdzi, że na wyspie Rodus wynalazł kamień filozoficzny. Od niego poczynają się wędrówki alchemików, mniemano bowiem, że tylko w podróżach można nauczyć się cudownej sztuki. W Polsce pierwszy alchemik zjawił się w XV wieku nazwiskiem Wincenty Kowski.— W wieku XVI słynął błędną nauką Agryppa a więcej jeszcze Theophrastus Pa-racelsus Bombastus. Zwiedził on jako scholasticus vagans niemal całą Europę, był nawet w Egipcie i za powrotem narobił niezmiernej wrzawy pomiędzy alchemikami. Obfite to były czasy w awanturników i szalbierzy hermetycznych. Jeden z mniemanych adeptów Bragadino, inaczej zwany Mamugnano, został powieszony w pozłacanych szatach na złoconej szubienicy. Podobnie zakończył swe szalbierstwa nieco później Honauer w Wiirtembergu. Ciekawa jest historyją anglika Edwarda Kelley. Miał on w starożytnym grobowcu jakiegoś biskupa w Walii, znaleźć rękopism i dwie kule z kości słoniowej, napełnione proszkiem purpurowym i białym. Z rękopismu, który był traktatem alchemicznym, dowiedział się iż posiada oba gatunki kamienia filozoficznego. Połączył się on z doktorem Deć i zrobiwszy w Londynie pierwsze projekcyje, udał się następnie do Niemiec i na rozkaz cesarza robił publiczne przemiany ołowiu w złoto, w obec nadwornego lekarza doktora Hayek i wielu innych. Za to wyniósł go cesarz do godności barona Czech; lecz Kelley oddawał się pijaństwu, doktor Deć utrzymywał dziennik, w którym starannie zapisywał ilość złota sporządzanego przez Kelleya. W Polsce w tym czasie był drugi po Kowskim alchemik nazwiskiem Suchten. — Wiek XVII zasługuje na staranne badanie historyi alchemii; przedstawia bowiem mnóstwo faktów poświadczonych przez ludzi uczonych i możnych, a świadectwa te są z sobą zgodne. Na początku wieku tego (1601—1604 r.), przebiega Europę jako adept i obrońca alchemii, Alexander Sethon (Setonius), Szkot, i przekonywa największych sceptyków o prawdziwości swej sztuki. Jakób Haussen rybak hollenderski ocalił go w czasie burzy morskiej, za co wdzięczny Sethon z stopionej cyny i merkuryjuszu, zrobiwszy za pomocą czerwonego proszku nieco złota, ofiarował go Haussenowi, wyrywszy na nim datę projekcyi (13 Marca 1602). Następnie przebiegł Hollandyję, Niemcy i Włochy, w Frejburgu spotkał się z Janem Dienheim, zaciętym przeciwnikiem alchemii. Chcąc go przekonać o prawdziwości swej nauki, polecił mu i doktorowi Zwinger ułożyć w tyglu ołów na przemian z cyną a dawszy cokolwiek im proszku czerwonego, rozkazał wrzucić do tygla. Wylany metal w formy, okazał się najczystszem złotem, którego dobroć obaj uczeni i obecny złotnik sprawdzili. — W Strasburgu ofiarował złotnikowi tamtejszemu Jakóbowi Giistenhover nieco czerwonego proszku; złotnik chciał sam uchodzić za adepta, robił w obec mnóstwa świadków publiczne projekcyje w Frankfurcie nad Menem. Sethon zrobił przemianę u kupca Koch w Helmstadzie; w czasie prelek-cyi professora Corneliusa Martini, kiedy tenże piorunował przeciw alchemii, jakiś nieznajomy, jak twierdzą Sethon, prosił o dostarczenie tygla, ołowiu i węgli, a przemieniwszy w obec licznych słuchaczy ołów w złoto, podał je osłupiałemu professorowi, mówiąc: solve mihi hunc syllogismum. Chciwy Chrystyjan elektor saski, zwabił Sethona do Crossen, uwięził i torturami męczył, żądając odkrycia tajemnicy. Dopiero rodak nasz Michał Sędziwój uwiózł go z więzienia do Krakowa r. 1604, gdzie wycieńczony torturą, wkrótce umarł. Sędziwój (ur. w Sączu 1566 roku), żądał od Sethona przed śmiercią wyjawienia tajemnicy, lecz mąż ów z którego wymyślne męczarnie nie zdołały wydobyć ani jednego słowa, głuchym się okazał na jego prośby. Darował mu jednak uncyję proszku, mogącą 5,000 uncyj ołowiu zamienić w złoto. Sędziwój wdowę Sethona pojął za małżonkę a z nią i resztę kamienia mądrości odziedziczył. Zaczął prowadzić życie zbytkowne. Zygmunt III zasłyszawszy o alchemiku, zawezwał go na zamek krakowski, kędy, jak sekretarz Maryi Gonzagi świadczy, przemieniał kilkakrotnie ołów w złoto. Cesarz Rudolf zawezwał go do Pragi, a otrzymawszy nieco cudownego proszku od Sędziwoja, własnoręcznie uskutecznił projekcyję. Na pamiątkę tego, kazał w owej sali, w której zrobiono złoto, umieścić tablicę z napisem: Faciat hoc quispiam alius, quod fecit Sendivogius polonus, która to tablica zaiste ważniejszą jest w historyi od od owej szmaragdowej. W Würtembergu bawił na dworze elektora wraz z sługą swym Janem Bodowskim czas niejaki. Przyjmowano go tam z honorami największemi, kurfirst otoczył go przepychem, sadzał go obok siebie jakby książęcia udzielnego a równego sobie, aż nakoniec Mühlenfels fałszywy adept, zazdrosny sławy i przyjęcia Sędziwoja, schwytał go potajemnie i obdarłszy z kamienia, w lochu osadził. Ponieważ żona Sędziwoja, przypisywała uwięzienie męża Fryderykowi Würtemberskiemu, udała się przeto o ratunek do króla Zygmunta i cesarza Rudolfa, którzy ostre noty kurfirstowi posłali. Wyśledzono nakoniec miejsce uwięzienia Michała, został uwolniony, a elektor karząc zbrodnie Mühlenfelsa, rozkazał go obwiesić na szubienicy trzy razy wyższej jak zwykle i fałszywm złotem pozłacanej, z całą paradą, z jaką naówczas alchemików wieszano. Było to roku 1607, przez 18 lat później, Sędziwój obdarty z swego skarbu prowadził żywot nieznany, zapewne szukając na drodze badań utraconego kamienia. W roku 1625 był już tylko prostym szarlatanem. Mniszech wojewoda sandomierski i Mikołaj Wolski, dawali mu pieniądze na doświadczenia, które atoli były płonnemi; Sędziwój przemieniał niby pojedyncze monety częściowo w złoto, lecz było to tylko pozłacanie złotem rozpuszczonem w merkuryjuszu. Wydał Traktat natury Sethona, później Traktat o siarce. Umarł w 1646 roku w Krakowie. Współcześnie z Sędziwojem trudnił się alchemiją Hieronim Moskorzewski. — Podówczas słynęło w Europie bractwo Różanego Krzyża (ob.), wywodzące swe początki ze Wschodu, a trudniące się alchemiją. Założycielem jego był niejaki Chrystyjan Rosenkreuz, Niemiec, który na wschodzie uczył się mądrości hermetycznej i umarł w 1484 roku w Damaszku na zarazę morową. W roku 1613 ukazała się mała książeczka Fama fraternitatis Rosae Crucis, w której początek tego stowarzyszenia odnoszą do Theuta, Salomona i króla Hirama. Trudniło się ono naukami teozoficznemi, kaballistyką, magiją i alchemiją i jako symbol używali znaku R†C. Niektórzy twierdzą, że bracia Różanego Krzyża byli oraz stowarzyszeniem politycznem, wolno-mularskiem; lecz znakomitą rolę odegrali w historyi alchemii. We Francyi niejaki Dubois, odziedziczywszy w spadku po Flammelu cośkolwiek proszku, robił projekcyje w obec Ludwika XIII i Richelieu’go, lecz gdy proszek spotrzebował i później niczego dokazać niemógł, z rozkazu kardynała obwieszonym został. Około roku 1640, jakiś nowy nieznany adept przebiegał Niemcy i Włochy. Claude Berrigard w księdze Circulus Pisanus (Pisae, 1643) pisze, że dostał od jakiegoś nieznajomego parę gran proszku, barwy polnego maczku, za pomocą którego otrzymał 10 drachm złota z żywego srebra. Michał Morgenbesser aptekarz w Wohlau pisze, że 1649 roku: podobnież od nieznajomego obdarowanym został proszkiem białym, za którego pomocą z ołowiu otrzymał srebro. J. J. Manget lekarz w Genewie pisze, że pastor Gross, biegły chemik, opowiadał mu, iż jakiś nieznany Włoch zrobił publicznie u złotnika Buer’a z żywego srebra złoto. Jan Chr. van Heimont, sławny lekarz w dziele swém. Arbor vitae, mówi: „Kamienia robiącego złoto, kilkakrotnie własnemi dotykałem rękami, i widziałem na własne oczy, jak żywe srebro zamieniał w złoto, a było żywego srebra kilka tysięcy razy więcej aniżeli owego proszku. Był to proszek ciężki, barwy szafranowej, lśniący jakoby potłuczone szkło, dano mi go raz ćwierć grana; proszek zawinąłem w wosk od pieczętowania listów, kulkę wrzuciłem do funta rozgrzanego merkuryjuszu w tyglu. Wnet buchnął dym purpurowy, metal zakrzepł i ściągnął się w bryłę, chociaż był tak rozpalony, że ołówby nie stwardniał, a miałem złota czystego uncyj ośm.“ Heimont tak był zachwycony ową projekcyją, iż syna gdy mu się urodził, nazwał imieniem pogańskiem Mercurius. Wszystkie te zdarzenia zaszły w jednym niemal czasie, a proszek z jednej pochodził ręki. Nieznajomego zowią Filatetą, to jest przyjacielem prawdy. Właściwe jego nazwisko było Tomasz de Vaughan. Od niego to przez trzecie ręce cesarz Ferdynand III otrzymał nieco proszku. Doświadczenie przemiany, w obec monarchy i dworu, odbył dyrektor kopalń hrabia Russ. Na 3 fun. merkuryjuszu wrzucono proszek i otrzymano 2 fun. i 4 łuty złota. Z tego kazał Ferdynand odbić medal ważący 500 dukatów z napisem: Divina metamorphosis, exhibita Pragae XI Januarii MDCXLVIII. Filateta przebiegł Europę pod różnemi nazwiskami, aby faktami zwalczyć niedowiarków, a alchemii zjednać wiarę; w Hollandyi nosił nazwę Carnobe, nawet był w Ameryce, kędy zwał się Dr Zheil. Niechciał on jak Sethon być męczennikiem swojej nauki, i dla tego ukrywał się starannie, zmyślał nędzę powierzchowną, przy ogromnych skarbach, które po drodze rozrzucał. Ku końcowi XVII wieku, zasłynął baron Wagnereck, o którym pisze Schrbder, iż w obec zgromadzonych mieszkańców Pragi robił projekcyje, na których świadectwo powołuje się, a nikt mu niezaprzeczył. W owym czasie zjawił się Grek Laskaris z Mytyleny, udzielił on tynktury cudownej aptekarczykowi Bötticher z Magdeburga, który w skutek tego począł udawać adepta. Fryderyk I kazał go uwięzić, lecz uciekł do Saxonii, gdzie August II król Polski, gorliwy zwolennik alchemii, mianował go baronem, lecz gdy nadto szumiał, a wyszła mu tynkturą, został uwięziony. Laskaris dowiedziawszy się o tém, wysłał w celu wydobycia go z Konigsteanie Dra Pascha, usiłowania się niepowiodły i obu uwięziono. Botticher jednak dobrze na tém wyszedł, gdyż zmuszony do szukania kamienia mądrości, odkrył sposób robienia porcelany, a król go uczynił dyrektorem fabryki tejże w Meissen. Laskaris tu i owdzie rozrzucał proszek, jedynie jak się zdaje dla dania nauce prześladowanej świadectwa. W roku 1715 baron Creuz, otrzymał odwiedziny cudzoziemca, który uczynił u niego białą i czerwoną projekcyją, a złoto i srebro otrzymane, przechowywała familija jako relikwije. Lecz i wielu oszustów włóczyło się po monarszych dworach, a jednego z takich Kajetana hr. Ruggiero, powieszono jak Honnauera 1709 roku w Berlinie. Za panowania Franciszka I cesarza Rzymskiego, a męża Maryi Teressy, osiadł w Rodaim pod Wiedniem niejaki Sehfeld, i robiąc z cyny złoto, wysyłał do mennicy na sprzedaż; Maryja Teressa kazała go uwięzić, w Wiedniu go męczono i bito a potem w Temeswarze zamknięto. Cesarz staraniem tajemnych protektorów, zajął się sprawą Sehfelda, a wybadawszy mnóstwo osób osobiście w Rodaim, kazał go uwolnić i powierzyć straży dwóch oficerów, aby dlań robił złoto, lecz wkrótce wszyscy trzej zniknęli. W końcu XVIII wieku alchemicy widząc, że im się nie powodzi na drodze doświadczeń dojść do zrobienia kamienia filozoficznego, a unikając szyderstw, połączyli się w tajemne stowarzyszenie zwane hermetycznym, obejmujące całe Niemcy. Plan ułożono w 1795, trwał on do 1819 roku a każdy z członków winien był składać sprawozdania swych prac sekcyi naczelnej. W roku 1837 pewien alchemik Turyngski, okazywał towarzystwu przemysłowemu w Wejmarze, mniemaną tynkturę, mającą niby posiadać własność transmutacyi metali. Nieco później czytano w dziennikach paryzkich ogłoszenie o publicznych odczytach filozofii hermetycznej, przez professora B. z Monachijum. Jednak nietylko Niemcy oddawali się płonnym poszukiwaniom, w wielu miastach Włoch i Francyi ukryci alchemicy pracowali, i od czasu do czasu biblijografija francuzka ogłaszała pisma wyszłe, traktujące o alchemii, a Paryż najwięcej w nie obfitował; znajdują się tam podziśdzień teoretycy alchemiczni i empiryczni adepci. Pierwsi ograniczają się na przyznawaniu prawdy naukom hermetycznym, drudzy oddają się poszukiwaniom na drodze doświadczeń. Pewien uczony w Paryżu, obecnie znany professor nauk przyrodzonych, broni z zapałem opinij spagiryjskich i mówi, że ma nadzieję ujrzyć kiedyś spełnienie wielkiego dzieła. W roku 1854 Teodor Tiffereau, preparator przy katedrze chemii w Nantes, przełożył akademii pismo, w którem twierdzi, iż jest na drodze odkrycia sztuki uszlachetniania metali. Był on w Mexyku, aby na miejscu oglądać rudy złote i srebrne i przypuszcza, że srebro jest powolnem przekształceniem się ołowiu, skutkiem długo-wiecznych działań przyrody. Śmiało wreszcie dowodzi, że metale nie są ciałami pojedynczemi lecz złożonemi. Pomimo atoli twierdzenia iż w roku 1848 otrzymał 8 drachm złota sztucznego w Mexyku, nie mógł tego dokazać po raz drugi. W roku 1858 wystąpił znowu z mniemanem swojem odkryciem do akademii, otrzymał w odpowiedzi, czegóż może żądać od akademii, skoro umie robić złoto. Taką jest historyja alchemii, nauki dzisiaj powszechnie wyszydzonej, która prawie w zupełne poszła zapomnienie; a jednak nie zasługuje ona na bezwzględne potępienie. Wieleż to odkryć w ostatnich czasach poczyniono, o których przed laty nieśmianoby marzyć. Gdyby przed stu laty odważył się ktoś wyrzec, że ludzie przez morza w kilku minutach rozmawiać będą mogli, wyśmianoby go jak szaleńca. Dawny chemik gdyby mu powiedziano, że grafit a dyjament jest jedno, szydziłby podobnie z tego zdania, jak dziś śmiejemy się z ludzi twierdzących, że metale są ciałami złożonemi. Świat organiczny jest stokroć sztuczniejszy i rozmaitszy od nieorganicznego, a jednak skład ciał organicznych jest nierównie prostszy. Kiedy więc Mądrość Odwieczna dla utworzenia ogromnej massy ciał organicznych, potrzebowała tylko 3 lub 4 pierwiastków, dla czegóżby na utworzenie skorupy ziemskiej musiała użyć 60 przeszło pierwiastków. Podobieństwo metali fizyczne i chemiczne przekonywa, że to jedna rodzina. Sole sody, potażu i amonijaku są swem zachowaniem się bardzo do siebie podobne, wszystkie trzy noszą wspólną nazwę alkalijów, a jednak sod i potas uważa chemija za pierwiastki i metale, amonijak zaś składa się z azotu i wodoru. Uszlachetnianie płonek jest zaiste sztuczniejszem niż uszlachetnianie metali, a jednak patrzemy na to przekształcenie roślin okiem obojętnego przyzwyczajenia. Nakoniec w chemii organicznej mnóstwo ciał innych własności, skutkiem stosownego postępowania, przemienia się w inne zupełnie odmiennej natury, tu odbywają się stokroć dziwniejsze przemiany, aniżeli projekcyje alchemików. Znamy ciała które mają odmienną postać i własności skład ich pomimo jednakowy. Nakoniec chcąc bezwzględnie potępić alchemiję, potrzeba zaprzeczyć mnóstwa świadectw historycznych, potrzeba ludzi takich jak Sethon, Filateta, Wagnerek, Laskaris i Sehfeld, na których tysiące świadków patrzyło, gdy czynili transmutacyje, o czém sporządzano protokóła urzędowe na dworach monarszych, ogłosić za nikczemnych oszustów, zaprzeczajączaś faktom historycznym pod względem alchemii, zaprzeczaćby można wielu innym. Wreszcie kiedy o tajemnych siłach przyrody jest mowa, nie należy przesądzać i zuchwale zaprzeczać, bo nikt nie wie co przechodzi ich możność, a chemija nie doszła jeszcze do stopnia doskonałości i nie może twierdzić ażeby już wszystko zgłębiła. W. L. A.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Ludwik Anczyc.