Dzieło (Ghil, 1899)/Część II/Uwertura (fragment)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor René Ghil
Tytuł Dzieło
Rozdział Z Uwertury Części II
Pochodzenie Przekłady
z poetów obcych
Wydawca „Gazeta Polska”
Data wyd. 1899
Druk J. Sikorski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Antoni Lange
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Wyjątki z poematu „Dzieło.“
Z Uwertury Części II.

Ale traf nieprzyjazny, który chwili baczy,
Knował przeciwko śladom zbudzonych gałęzi,
Wszystkie chmury ciężarne widziałem rozpaczy
I próżnię żądz bezpłodną w śnie bez widzeń — więzi.

Z zmęczonem łonem, wieczny bóg tysiącoleci,
Na słoneczności dumań zamieszkały własnych,
Pragnie z swego sieroctwa zmartwychwstać — i z jasnych
Promieni nową przyszłość w mroku swoim nieci
Tajnych znaków wszechdrgnieniem, co w przestworza leci.

O, mówcie, że księżyczne złowrogie przedednie,
Bezpotomnie umarło — i że z klęsk, świetlaną
Tęczą, lat promienistych zorze znów powstaną!

Ono błądzi przez nocy wdowieństwa bezednie,
Jako proporctwo żaru jasnych łez uprzednie.

Lecz ziemski, nie dający nadziei rosplennej
Porywu — co przez długich krzepnie walk zapały,
I falowemi drogi ściga szczyty chwały —
Jeden na widnokręgu wieczór bezpromienny
Grzmi, że zaginie ziarno w zarodni nasiennej...

I znów, jakoby w nocy więziony bezładnej,
Duch Życia — pozbawiony raju snów i marzeń
Trwa ciemny, i bez pieśni, bez bólów, bez wrażeń,
Aż wysiłkiem wszechmocy wstanie po bezwładnej
Spocznień nieskończoności — złotą sławą żadnej.

I oto w gaje życia, gdzie wygnane kwiaty,
Wirem mroków porwane, cierpią wieczne męki,
Zszedł bóg tysiącoleci, i siostrzanej ręki
Żywem ciepłem, otworzył promieniste światy.

Oto znów zpod tajemnych, zpod wrzeciądzów szczelnych
W doliny Życia dzwoni żyzny duch wieczności
I w śmiertelnych porywach drżącej zieloności
Budzi nasiona, pełne nadziei weselnych,
Zachowane ku jutru od padań śmiertelnych...

I wraz wszystkie girlandy, strojne w liści sploty,
Gdy błysło to widzenie w onej dzikiej leśni,
Zadrgały naraz dźwiękiem eolowej pieśni,
I w zachwycie wołały: Ach, to ty, ach, to ty!
Coś trwał spowity długo w jednych zim martwoty...




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: René Ghil i tłumacza: Antoni Lange.