Dziady część III/Ustęp/Oleszkiewicz
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dziady część III |
Redaktor | Józef Kallenbach |
Wydawca | Krakowska Spółka Wydawnicza |
Data wyd. | 1920 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
dzień przed powodzią petersburską 1824.[1]
OLESZKIEWICZ
Gdy się najtęższym mrozem niebo żarzy, Widać je tylko po latarek błyskach, Żółte, jak obłok nad słońcem zachodu;[11] Umilkli wszyscy, przerwać mu nie śmieli.[12] Pan wstrząśnie — szczeble assurskiego tronu,[14] Stał nieruchomy pośród nocnych cieni; Zaczyna z wierzchu, od góry i wieży: Wsiedli na falę, zdjęli jej okowy. Koniec Ustępu
|
- ↑ Napisu: Dzień przed powodzią Petersburską 1824 i tytułu: Oleszkiewicz niema w R1.
Oleszkiewicz patrz Objaśnienia Poety na końcu tomu i objaśnienie Wydawcy do ww. 45—146. (str. 257). - ↑ w. 6 pierwotnie w R1: Przestrasza barwą i wyziewem gnicia.
- ↑ w. 9 czarów ] senne R1.
- ↑ w. 12 ciepłą ] ciężką R1.
- ↑ w. 14 Styx, podziemna rzeka Hadesu greckiego.
- ↑ w. 16 zerwano z płozów. Płoz,-u, lub płoza,-y, najczęściej w l. mn., drągi zakrzywione, na których powozy mogą suwać się po śniegu.
- ↑ w. 27 w R1 różne teksty:
Czasami staną i nazad się zwrócą
a czasem staną, czasem (i słuch i)
oczy i słuch zwrócą
okiem w koło rzucą - ↑ w. 29 błądzili ] szli znowu R1.
- ↑ w. 40 wyciągał powróz ] Lecz sznur wyciągał R1.
- ↑ w. 44 Oblewa ] Oświeca R1.
- ↑ ww. 45—146 Józef Oleszkiewiez urodził się r. 1777 na Żmudzi, w parafji Szydłowskiej, z ubogich rodziców; był uczniem Smuglewicza w Szkole głównej wileńskiej w r. 1800. W r. 1803 odbył podróż do Drezna i Paryża, gdzie się doskonalił w sztuce malarskiej pod Davidem. W r. 1810 udał się do Petersburga; tu w r. 1812 obrany został przez Akademję sztuk pięknych honorowym akademikiem w dziale historycznego malarstwa. Umarł w Petersburgu 5 października (st. st.) 1830 r. Obrazy jego wylicza Rastawiecki w Słowniku malarzy polskich. Fr. Malewski napisał jego nekrolog w Tygodniku Petersburskim (1831 r. nr. 41), skąd przytaczamy ważniejsze rysy charakteru:
»Obdarzony umysłem czynnym i mocnym, Oleszkiewicz nie ustawał na chwilę w przenikaniu tajemnic całotworu i w zgłębianiu słowa Bożego. Pismo Św. stało mu się dziennych i nocnych rozmyślań przedmiotem; do tej księgi ksiąg sprowadzał przeszłe i przyszłe dzieje świata i człowieka. — Potrzebował mówić o prawdach i tajemnicach, długo w sercu noszonych; gdziekolwiek wszedł, odwodził zaraz rozmowę od pospolitych przedmiotów i przenosił ją w wyższą krainę; miał po temu dar słowa, długiem ćwiczeniem kształcony... Nikomu to słowo bliźni nie było droższe, w nikim tak prędkiego i mocnego spółczucia nie budziło. — ...jego nadobna postawa, szlachetne rysy oblicza, pogodne czoło i miły dźwięk głosu, łączyły się razem na odegnanie rozpaczy i sprawienie ulgi zbolałemu sercu. Po chrześcijanskiem przygotowaniu się na nowy żywot, jeszcze nieraz do obecnych przemawiał i jeszcze ich nauczał. »Pamiętaj — rzekł do jednego z młodych, że nigdy nadto poczciwym być nie można«. Dodajmy do tych słów Malewskiego jeszcze to, co Mikołaj Malinowski napisał o stosunku Oleszkiewicza do Mickiewicza w swym łacińskim pamiętniku:
»Józef Oleszkiewicz, teozof, prorok niemal, do którego Mickiewicz przywiązał się uczuciem najwyższego podziwu i utrzymywał, że wtenczas dopiero miałby się za poetę, gdyby choć setną cząstkę natchnienia Oleszkiewicza posiadał. Rzeczywiście imaginacja Oleszkiewicza była potężną, serce niezrównanej dobroci, pracowitość ogromna, wymowa porywająca, ale psuł ją głos niemęski, cieniuchny i w chwilach zapału krzykliwy. Oleszkiewicz, zatopiony w mistycyzmie, w biały dzień wpadał w jakieś nadzwyczajne widzenia, a przemykające się obrazy brał za rzeczywistość. Nie wahał się twierdzić, że Księga Ksiąg wszystko opowiedziała, co było, jest i będzie. Tak mocno w to wierzył, że na dalekie lata z tekstów proroczych przepowiadał przyszłą dolę narodów, a mianowicie własnego. On to był twórcą rozwijanej później przez Mickiewicza, Krasińskiego i Odyńca idei, że naród polski wziął od Boga osobne, święte posłannictwo poprowadzenia ludzkości drogami Pańskiemi«. — Ob. Ramoty starego Detiuka (Ant. Andrzejowskiego), Wilno, 1914 r. t. I—II. - ↑ w. 56 mu ] go R1.
- ↑ Po w. 57 w R1: (To Oleszkiewi). Poprawione jak w tekście.
- ↑ w. 67 assurskiego = assyryjskiego.
- ↑ w. 75 guślarz ] malarz R1.
- ↑ w. 78 powracał ] powrocił R1.
- ↑ w. 80 widział ] ujrzał R1.
- ↑ w. 81 Tylko ] Ale R1.
- ↑ w. 83 Chociaż ] On choć R1.
- ↑ ww. 85—87 ob. wyżej Petersburg w. 214—215 (str. 233).
- ↑ w. 97 odsłonione ] płaszcz opadł na R1.
- ↑ w. 99 z kierunku ] po blasku R1.
- ↑ w. 107 posłał ] nasłał R1, R2.
- ↑ w. 110 głęboko ] spokojnie R1.
- ↑ w. 114 Powoli wreszcie ] Ale powoli R1.
- ↑ Po w. 114 następuje w R1 odstęp z przekreślonem nazwiskiem: Oleszkiewicz.
Następstwo wierszy inne w R1 a inne w tekście: 115—126 = R1 714—725; 127—130 = R1 702—703; 131—132 niema w R1; 133—146 = R1 704—713. - ↑ w. 119 wzbiją ] wzniosą R1.
- ↑ ww. 127—132 odpowiada ustęp w R1 przekreślony i odmienny:
(Oleszkiewicz)
(Gdy chytrzy mędrce żydowskiego ludu
Mówili Bogu, zrób cud a uwierzym
I wszyscy czołem przed tobą uderzym
Bog nimi wzgardził i nie zrobił cudu,
Bog do czynienia cudów zawsze skory
Lecz dotąd czeka wiary i pokory,
(Ale) Zaprawdę mówię, nim to zaszłe słońce,
(Wszed) Drugi raz zajdzie za tych gor krawędzie
Przylecą wichry, zemsty bożej gońce,
A kto ma oczy cuda widzieć będzie.
Patrz noc już pozna, tyle okien świeci
Piją i krzyczą i zasną w roskoszy,
Pijcie i spijcie beliala dzieci,
Nim was gniew pański jak myśliwiec spłoszy). - ↑ w. 133—136 Uosobienie wichrów jako potworów męskich oddziałało w wyobraźni na formę słowa. Zrazu wichry wytknęły głowy, w dalszym ciągu »porobili skrzydła«... wsiedli, zdjęli.
- ↑ w. 134 Słyszę ] Słyszysz R1.
- ↑ w. 135—146 w R1:
Z mórz lodowatych, skrzydła (sobi) przyprawują
(I lotu swego po śniegach probują)
Już woda (połnocnem) muska lodem ochełznana
Wierzga (probuje łańcuchów) i gryzie łańcuchy wędzidła,
Pieni się, dąsa, trąby czeka znaku
(Czekaj) Niedługo czekaj jezdzcze i rumaku!
Wnet was roskują, słyszysz młotow kucie!
To rzekł i w latarce (swojej) zdmuchnął płomień swiecy
I jak skroś ziemi, ukrył się w ciemnicy —
Straszny znikomy — jak nieszczęść przeczucie.
Warjant:
Rzekł i postrzegłszy, że ktoś słucha z boku
Zadmuchnął świecę i zginął w pomroku,
Błysnął i zniknął jak nieszczęść przeczucie,
Które się w sercach budzi niespodziane,
I mija — straszne — lecz nie zrozumiane. - ↑ po w. 146 Koniec ustępu ] Koniec O1.