Strona:Adam Mickiewicz - Dziady część III.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zaczyna z wierzchu, od góry i wieży:
       125 Lecz między ludźmi, naprzód bije w doły
I najmniéj winnych najpierwéj uderzy...
Usnęli w pjaństwie, w swarach łub w rozkoszy;[1]
Zbudzą się jutro — biedne czaszki trupie!
Spijcie spokojnie, jak zwierzęta głupie,
       130 Nim was gniew pański jak myśliwiec spłoszy,
Tępiący wszystko, co w kniei spotyka,
Aż dójdzie w końcu do legowisk dzika.
Słyszę!... tam!... wichry... już wytknęły głowy[2]
Z polarnych lodów, jak morskie straszydła;[3]
       135 Już sobie z chmury porobili skrzydła,[4]

  1. ww. 127—132 odpowiada ustęp w R1 przekreślony i odmienny:
    (Oleszkiewicz)
    (Gdy chytrzy mędrce żydowskiego ludu
    Mówili Bogu, zrób cud a uwierzym
    I wszyscy czołem przed tobą uderzym
    Bog nimi wzgardził i nie zrobił cudu,
    Bog do czynienia cudów zawsze skory
    Lecz dotąd czeka wiary i pokory,
    (Ale) Zaprawdę mówię, nim to zaszłe słońce,
    (Wszed) Drugi raz zajdzie za tych gor krawędzie
    Przylecą wichry, zemsty bożej gońce,
    A kto ma oczy cuda widzieć będzie.
    Patrz noc już pozna, tyle okien świeci
    Piją i krzyczą i zasną w roskoszy,
    Pijcie i spijcie beliala dzieci,
    Nim was gniew pański jak myśliwiec spłoszy).
  2. w. 133—136 Uosobienie wichrów jako potworów męskich oddziałało w wyobraźni na formę słowa. Zrazu wichry wytknęły głowy, w dalszym ciągu »porobili skrzydła«... wsiedli, zdjęli.
  3. w. 134 Słyszę ] Słyszysz R1.
  4. w. 135—146 w R1:
    Z mórz lodowatych, skrzydła (sobi) przyprawują
    (I lotu swego po śniegach probują)
    Już woda (połnocnem) muska lodem ochełznana
    Wierzga (probuje łańcuchów) i gryzie łańcuchy wędzidła,
    Pieni się, dąsa, trąby czeka znaku
    (Czekaj) Niedługo czekaj jezdzcze i rumaku!
    Wnet was roskują, słyszysz młotow kucie!