W miłym pokoju żyły dwa Koguty,
bez podejrzenia, bez gniewów i buty:
zgoła, jak bracia rodzeni.
Na jednej wespół zazwyczaj zieleni
żer dla się mieli; u jednego źródła,
gdy chęć ich czasem powiodła,
w pragnieniu czystą popijali wodę;
śpiewali razem na większą zgodę,
i często się napół marnem
dzielili ziarnem.
W takiem gdy żyją przymierzu,
aż tu kokosz jednej chwili,
w krasnym Helena pierzu,
im się przymili.
Poskoczą razem i, nie bawiąc wiele,
zwaśnią się z sobą dobrzy przyjaciele.
Pójdą w załebki na okropne boje...
A sypiąc pierze i krwawiąc czuby,
aż do ostatniej zawzięli się zguby.