Przejdź do zawartości

Duma ukraińska

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Juliusz Słowacki
Tytuł Duma ukraińska
Pochodzenie Dzieła Juliusza Słowackiego tom I
Redaktor Bronisław Gubrynowicz
Wydawca Księgarnia W. Gubrynowicza
Data wyd. 1909
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
DUMA UKRAIŃSKA.

Czemuś smutny, Ruńko młody?
Słyniesz z wdzięków i z urody,
Szybko biega koń twój wrony,
I w pierścienie włos trefiony,
Bystre, czarne twoje oko        5
W sercach dziewic tkwi głęboko...

Jesteś paziem wojewody,
Lecz nie ciężka twa niewola;
Na stepowe lecisz pola,
Tam wyścigasz wiatr w zawody,        10
Lub w przyjaciół wiernych gronie
Spiewasz, brzdąkasz na bardonie...

Ruńko! cóż ci smutek nada,
Jakiej w życiu płaczesz straty?
Źle gdy wiosną liść opada,        15
Źle gdy młode więdną kwiaty;
Kozak zrodzon w Ukrainie
Wesołością, męstwem słynie...

Czemuś smutna, o dziewczyno?
Czemuś smutna, Hanko młoda?...        20
W cichem szczęściu dni twe płyną,
Jak ta czysta Dniepru woda;
Wśrzód przyjaciół, wśrzód rodziny
Nie doznałaś trosk przyczyny.


Ach! czyliż tylko od burzy        25
Więdnie kwiecie polnej róży?
Gdy ją rosa nie poleje,
Gdy ją wietrzyk nie obwieje,
Patrz, jak zaraz smutna, blada,
Patrz, jaka blizka skonania,        30
Listek po listku opada
I do ziemi głowę skłania.

Pod dąbrową, na dolinie
Widna zdala chatka biała;
Przy niej Dniepr szumiący płynie,        35
Nad nią brzoza wybujała,
I księżyca swiatłość blada
Na samotną chatkę pada;
To się srebrną mgłą zasłoni,
To się kryje za obłoki,        40
Igra w bystrej Dniepru toni,
Lub wśrzód cichej lskni zatoki.

Siedzi Hanka na kamieniu,
Sercem jej przeczucie miota,
Lica blade — a w spojrzeniu        45
Niespokojność i tęsknota.
Znika Ruńko ukochany,
Coraz słabszy tętent dzwoni;
Zniknął i tylko po błoni
Gęste snują się tumany.        50
Smutna chwila rozłączenia,
Smutna Hanki młodej dola,
Wzrok jej tylko i westchnienia
Na samotne lecą pola.

Hanko! słońce szczęścia znika        55
I na niebie i w twej duszy,
Smutek serce twe przenika,
Ach! któż twoje łzy osuszy?
Znikły, znikły szczęścia ślady,
Lecz widać jeszcze nadzieję,        60
Choć jej promień tak jaśnieje,

Taki drzący — taki blady,
Tak słabo błyszczy dokoła,
Jak nieśmiały blask księżyca,
Co ciemne niebo oświéca,        65
Lecz go rozjaśnić nie zdoła.

Hanko! Hanko! wstań z kamienia,
Słuchaj — czy to szum tej rzeki?
Czyli mnogich rot tętnienia,
Albo ludu gwar daleki?...        70
Gęsta mgła okrywa błonie,
Księżyc w krwawym kurzu ginie;
Słuchaj, słuchaj, tam w dolinie
Coraz mocniej chrzęszczą bronie...

Spojrzyj — Hanko nieszczęśliwa!        75
I spojrzała — cała zbladła,
Do swej chatki drząca wpadła,
Ojca, matki z trwogą wzywa. —
Coraz bardziej rośnie wrzawa.
Głośne Allach grzmi po błoni;        80
I już dzicz Tatarów krwawa
Leci z wrzaskiem, z rżeniem koni. —
Dzika w sercach ich uciecha,
Przez wyparte lecą wrota,
Zewsząd Tatar ogień miota,        85
Płonie chaty nizka strzecha. —
............
............
Ledwie błysnął świt na niebie,
Już po stepach, już po błoniu
Leci Ruńko na swym koniu,
Hanko! Hanko! to do ciebie.        90
Prędzej od dnieprowej wody
Spieszy wrony koń wesoło;
Lecz weselszy Kozak młody,
Pogodniejsze Ruńka czoło. —

Czemuż? czemuż tak, Kozacze,        95
Przez parowy dzikie skaczesz?

Wkrótce gorzko ty zapłaczesz,
Już po tobie Hanka płacze.

Leci Kozak — a dokoła
Smutne stepy, puste pole,        100
Na niem dzikie rosną zioła,
Chwasty, głogi i kąkole.
Wicher bujną trawą miota
I ponuro w stepach szumi...
Bojaźń jakaś i tęsknota        105
Radość w sercu Ruńka tłumi...

I już słońca blask na niebie
Złoci stepów puste niwy. —
Cóż, czy czeka Hanka ciebie?
Że tak lecisz niecierpliwy.        110
Pędzi, leci pośrzód błonia,
Włos mu czarny z wiatrem płynie,
Równy, grzmiący tętent konia,
Razem z echem zwolna ginie!
Patrz! mogiła i kamienie,        115
Na mogile krzyż wysoko,
A Ruńko westchnął głęboko —
Powiedz, powiedz, to westchnienie
Czy w tym grobie pozostało,
Czy za Hanką uleciało. —        120

Rzucił Kozak szlak stepowy,
Wziął się w prawo na bezdroże,
Między krzaki i parowy,
Gdzie Dniepr więzi ciasne łoże.
Wyprężony w szybkim biegu        125
Śmiga koń po krętym brzegu,
Po manowcach i w gęstwinie
To się mignie, to znów ginie,
Tak jak płomień z pod ogniska,
Ze szkarłatu czapka błyska. —        130
............
............

Patrz! już Ruńko na dolinie,
Już z rozpaczy łamie dłonie,
Żadna z oka łza nie płynie,
Chociaż serce we łzach tonie.
Patrz, i czegóż on wygląda        135
Błędnym okiem po tej błoni?
Czy wzrok jego spocząć żąda?
Czy za zbiegłym szczęściem goni?...

Ruńko! biedny, nieszczęśliwy,
W złej rodziłeś się godzinie;        140
Jak bluszcz dziki w Ukrainie,
Gdy wśrzód polnej błyśnie niwy,
Bez podpory w stepach ginie,
Lub go słońca skwar wypali,
Lub, gdy wzrośnie, gdy zakwitnie,        145
To go z trawą kosa wytnie,
Lub z podporą wiatr obali. —

Pobiegł Kozak nad brzeg rzeki...
Ponura cichość na błoni...
Cóż to? słychać jęk daleki!        150
Ach to bardon w Dniepru toni,
Tłukąc się o skały z brzękiem,
Konającym zabrzmiał jękiem.
............

I już koń powraca wrony
Zadyszany, zapieniony,        155
Grzywa z wiatrem rozigrana —
Wbiegł pod zamek wojewody. —
Koniu! gdzież to Ruńko młody,
Gdzieś ty podział twego pana? —

Nad brzeg Dniepru lud się zbiega,        160
Coraz bardziej tłum się mnoży,
Smutny okrzyk się rozlega:
Zginął! zginął Kozak hoży!
Ruńko burką swą okryty
W ponadbrzeżnym leżał piasku,        165

A włos czarny, wodą zmyty,
W hebanowym lsknił się blasku.
Ruńko! świetniałeś jak zorza,
Byłeś chlubą Zaporoża,
Teraz kopią grób dla ciebie;        170
Teraz zbladły twoje lica,
Tak jak blednie twarz księżyca,
Gdy spotka słońce na niebie. —

Gdzieżeś płynął, o Kozacze,
Z zapienioną Dniepru wodą?...        175
Czy się złączyć z Hanką młodą,
Która gdzieś w jasyrze płacze?...
............

Tam, gdzie dawniej chatka stała,
Stoi mogiła w dolinie,
Przy niej Dniepr szumiący płynie        180
Nad nią brzoza wybujała. —
Gdzie głos Hance ulubiony
Nieraz głuchą budził ciszę,
Teraz brzozą wiatr kołysze,
Posępnemi jęcząc tony. —        185
Ani jednej łzy, wspomnienia,
Ani żalu, ni westchnienia,
Cicho — jak w północną chwilę
Same niebo smutne, mgliste,
Lejąc krople rosy czyste,        190
Odświeża darń na mogile. —

Takie tylko łzy, niestety,
Skoro świt zabłyśnie złoty,
Roszą smutny grób sieroty,
Grób Kozaka — grób poety.        195


Wilno, 1826, 26 august.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Juliusz Słowacki.