Dramaty małżeńskie/Część pierwsza/II

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Dramaty małżeńskie
Podtytuł Powieść
Wydawca Piotr Noskowski
Data wyd. 1891
Druk Piotr Noskowski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


II.

Pod nagłówkiem:

Agencya Roch i Fumel
Ulica Montmatre 131
(w pobliżu Giełdy i Bulwaru).

Tą samą, co adres ręką napisane było: „Pp. Roch i Fumel, zasyłają pozdrowienia i ukłony panu Hermanowi Vogel i proszą, by był łaskaw przybyć bezzwłocznie do ich biura w interesie własnym. Pp. Roch i Fumel zakomunikują panu Hermanowi Vogel wiadomość wielkiej doniosłości.“
Wyrazy w interesie własnym raz tylko, wyrazy zaś wielkiej doniosłości dwa razy były podkreślone.
— Nie słyszałem nigdy o pp. Roch i Fumel... mruknął młody człowiek. Co to za jedni?...
Bilet, dołączony do listu, odpowiedział mu na to pytanie:
Oto, co zawierał ów bilet:
„M. Roch (były adwokat) zapewnia i umieszcza renty, przeprowadza interesy sporne; odzyskuje wierzytelności, uważane za przepadłe.
„Przyjmuje co dzień, z wyjątkiem niedziel, „od 9-ej do 11-ej rano i od 2-ej do 6-ej po południu. Ulica Montmartre № 131 (w pobliżu Giełdy i Bulwaru). „Agencja Roch i Famel. — Sprawy osobiste i sekretne. — Poszukiwania dłużników i spadkobierców. — Objaśnienia, wszelkiego rodzaju w interesach rodzinnych i handlowych. — Skojarzanie małżeństw. — Objaśnienia Interesowanych o prowadzeniu i pozycyi majątkowej osób, które ich obchodzą, lub które nieufność w nich wzbudzają.
„Co dzień od 9-ej rano do 6-ej wieczorem.
„Adres, jak wyżej.”
— Domyślam się!... rzekł Herman prawie głośno — ta agencya pomaga prefekturze!... Zkąd jednakże u licha ci panowie policyjni mogą wiedzieć o mojem istnienia?... W moim własnym interesie! wiadomość wielkiej doniosłości! Co to może znaczyć?.. Czyżby kryła się w tem jaka zasadzka?... Skusić mnie chcą, czy podejść?... Przyjąć zaproszenie, czy też rzucić list do kosza?...
Myślał chwilę, a w końcu powiedział:
— W położeniu, w jakiem się znajduję, nie można niczem pogardzać!.. Tonący brzytwy się chwyta... Zresztą, cóż zrezykuję?.. Pójdę i to dziś... zaraz...
Kantor bankierski Jakóba Lefevre i S-ki, w którym Herman spełniał obowiązki kasyera, znajdował się przy ulicy Ś-go Łazarza.
O godzinie 4-ej młody człowiek zamknął kasę, schował klucz do kieszeni, zapalił cygaro i wolnym krokiem udał się na ulicę Montmartre № 131.
— Pp. Roch i Fumel?... zapytał odźwiernego.
— Pierwsze piętro... drzwi wprost schodów.
Herman poszedł na pierwsze piętro.
Chociaż dom miał wygląd uczciwy i czysto był utrzymany, Herman przypuszczał, że zobaczy mieszkanie podejrzane,zawalone brudnemi papierami, zaduszne i błotem cuchnące.
Na błyszczącej mosiężnej blasze odczytał przedewszystkiem napis:
„Przyciśnij guzik Z. Ł. S.“
Spełnił zalecenie i nie bez ździwienia przestąpił próg obszernego przedpokoju, widnego, z podłogą woskowaną, opatrzonego ławkami z czerwonem pokryciem, przeznaczonemi do użytku klijentów, oczekujących na posłuchanie.
Przy oknie siedział chudy jakiś staruszek i pisał coś na arkuszach stemplowych; gdy ujrzał gościa, zdjął zaraz aksamitną czapeczkę uprzejmie i zapytał:
— Czy szanowany pan do pana Roch osobiście, czy też do agencyi Roch i Fumel?
— Otrzymałem list, podpisany przez obu tych panów, przypuszczam zatem, iż powinienem widzieć się z obydwoma... powiedział Herman.
— A! więc pan list posiadasz?
— Posiadam.
— Przy sobie?
— Ma się rozumieć.
— Racz mi go pan pozwolić i pofatygować się dalej...
Powiedziawszy to, mały staruszek wstał z krzesła, wziął list, poprowadził Hermana do pokoju, w którym już pięć osób innych oczekiwało i zamknął drzwi za nim.
Przepych, jaki tu panował, wzbudził podziw w Hermanie Vogel.
Piękne kopije starych mistrzów włoskich pokrywały wszystkie ściany, sprzęty z drzewa rzeźbionego miały obicia w rodzaju gobelinów, firanki i portyery z ciemnego aksamitu podtrzymywały przepaski także gobelinowe.
Dwie duże kanapy, stół okrągły inkrustowany masą perłową i miedzią złoconą, stały na środku salonu.
Żyrandol był z bronzu i kryształów; nad kominkiem ozdoby w stylu surowym, a przed ogniskiem dywan fabryki Aubusson, dopełniał całości, pełnej komfortu i elegancyi.
Klijenci pana Roch dla zabicia długich godzin oczekiwania, mieli na stole środkowym obfitość pism codziennych, gazety sądowe i piękne ilustracye.
Doradca prawny tytułował się w nagłówkach listów były adwokat, a miał niezaprzeczone ku temu prawo, bo dawniej, z upoważnienia rządu, posiadał własne biuro w Paryżu.
Wychwalano w owym czasie świetną jego inteligencyę, umysł bystry i płodny w pomysły, zadziwiającą zręczność, z jaką potrafił tworzyć okoliczności nieprzewidziane.
Wielką miało wziętość i sławę to biuro jego, a klijentów moc niezliczoną.
Na nieszczęście pan Roch za daleko zręczność swoję posuwał.
Pewne sprawki, nieobchodzące naszych czytelników, gdy wyszły na jaw, spowodowały najpierw reklamacye, a następnie skargi do sądu kryminalnego.
Zarządzone śledztwo wykazało, iż postępowanie pana adwokata, nie zawsze było zgodne z prawem, nie wykryło jednakże nic takiego, za co możnaby go oddać było w ręce policyi poprawczej.
Z tem wszystkiem przepadł pan Roch w opinii kolegów swoich.
Prezes trybunału położył mu za warunek pozbycie się biura, lub poddanie się następstwom procesu kryminalnego.
Pan Roch nie namyślał się wcale. Sprzedał bezzwłocznie kancelaryę i został doradcą prawnym.
Doradcy prawni są tem względem adwokatów, czem faktorzy uliczni względem kantorów wymiany.
Rzadko cieszą się szacunkiem i rzadko kiedy na szacunek zasługują.
Pomimo to wielu bardzo do nich się udaje, zwłaszcza w sprawach zawikłanych i nieczystych.
Pozorna ta anomalija ma jednak racyę swoję.
Bywają sprawy brudne, które mogą być wygrane, ale których przeprowadzenia tylko pokątni doradcy się podejmują.
Ludzie zresztą boją się zwykle zasięgać rady prawników, znanych z wysokiej uczciwości, gdy chodzi o niekoniecznie czyste, wątpliwe pretensye, a natomiast odkrywają je bez ceremonii ludziom, elastycznego sumienia.
Sława pana Roch ustalona była mocno w świecie procesów podejrzanych.
Biuro jego, wkrótce po otworzeniu, oblegane było prawie.
Była to kura niosąca złote jajka, jak mówi przysłowie ludowe.
Wkrótce też nową przynętę założył pan Roch na swoję wędkę.
Przypuścił oto do spółki pana Fumel, wypędzonego agenta policyi, otworzył przy swem biurze wydział objaśnień poufnych i rozrzucił po Paryżu oraz większych miastach prowincyonalnych i zagranicznych około trzysta tysięcy prospektów, których wierną kopią była karta przysłana Hermanowi Vogel.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Xavier de Montépin i tłumacza: anonimowy.