Mędrcy świata, filozofi, dokąd wy dążycie?
Chcecie zbadać wszechświat? Boga, który dał wam życie?
Nie zbadacie, wszakże wiecie, że wszechświat bez końca,
Za wysoko wam na księżyc... a ze słońc na słońca.
Za wysoko?... co ja mówię, wszak w nieskończoności
Nie ma żadnej odległości, ani wysokości...
Chcecie atom z stopy Bożej, zdobyć w analizę,
O na darmo! mędrcy ziemi, ja wam powiem szczerze
Na najmniejszą cząstkę w stopy od Bożego ciała,
Cała ziemia wam na tygiel byłaby za mała...
Cała ziemia, wszystkie gwiazdy, księżyce i słońca,
Bo Bóg był, jest bez początku i będzie bez końca!
A dotychczas waszych badań świetne rezultaty.
To zaledwie, że dotknęły rąbka Bożej szaty.
A ta ziemia — pył wszechświatów, ten maleńki światek,
Tyle znaczy, co na błoni jeden mały kwiatek.
Mędrcy świata, filozofi!... ja wam z swojej strony,
Powiem chociem chłopak wieśniak, wcale nieuczony,
Że wszelaka waszej wiedzy mądrości zawisłość,
To nic!... — Prawda, życie, szczęście to miłość i miłość.