Siadłszy rozkosznie na tybrowym brzegu, Ze złotych czaszy cedząc słodkie płyny,
Patrz na twe statki w szybkim z wodą biegu, Patrz, jak je zwolna wloką nazad liny.
Patrz na twe lasy, którym ziemska kula Ledwo ma równe na Kaukazie bory.
Mnie gdy kochana do serca przytula, Za nic uważam bogactwa i zbiory.
Miłość nie klęka przed złota bałwanem; I mnie nie łudzi tronów świetność cała.
Nie żądam berła, nie pragnę być panem, Oby mi Wenus jedynie sprzyjała!
Kto tę wszechwładną obrazi boginię, Szalony, jeśli o szczęście się kłóci;
Dla mnie nadzieja szczęścia nawet ginie, Gdy Wenus okiem zagniewanem rzuci.
Ona jad wlewa w twarde dusze srogi, Ona miedziane piersi zmiękczyć może,
Pysznych ją świątyń nie odstręczą progi, Ni złotem tkane zatrzyma ją łoże.
Co mu bogate wezgłowia pomogą? Co mu potrójna zasłona udzieli?
Ręką Wenery gdy uciśnion srogą Wzdycha bezsenny wśród miękkiej pościeli.
Co do mnie, jeśli zawsze me ofiary Dojdą do tego bóstwa majestatu,
Gardzę pysznemi Alkinoja dary, Ni chcę panować schylonemu światu.