Przejdź do zawartości

Do Delii

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Tibullus
Tytuł Do Delii
Pochodzenie Obraz literatury powszechnej
Redaktor Piotr Chmielowski,
Edward Grabowski
Wydawca Teodor Paprocki i S-ka
Data wyd. 1895
Druk Drukarnia Związkowa w Krakowie
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jędrzej Moraczewski
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

1. Do Delii (Księga I., elegia 1).

Ubóstwo memu życiu niech spokój sprowadzi.
Póki ognisko słabem światłem płonie;
Niechaj wiejska ma ręka winorośle sadzi
I w czasie swoim podrosłe jabłonie.
Nie zwiedzie mnie nadzieja, ale zbożem brogi
I winem czystem naczynia obdarzy.
Czy stoi posąg z drewna, ja czczę w polu bogi,
Czy z wieńcem kamień w zbiegu dróg się zdarzy;
I skoro pierwsze jabłko lato mi wychowa,
Zaraz rolnemu bogu dar się czyni;
Tobie z pól mych, Cerero, korona zbożowa
Niech przy podwojach wiewa się świątyni...

Już darmo i za miernym dostatkiem dziś gonić
Lub sięgać długich podróżą przestrzeni;
Lecz wypada przed skwerem w cień się drzewa chronić
Do czystej wody bieżących strumieni.
Ni mnie teraz zawstydzi nieść widły przy wozie,
Lub biczem woły nękać przez zagony,
Albo jagnię pod pachą, lub płód z pola kozie
Przynieść od płochej matki zapomniony.
Nic są skarby bogaczów ni plon w mem żądaniu,
Co nabył żniwem przodek oddalony:
Dosyć zbiór szczupły, dosyć spocząć na posłaniu
I mieć je pewne, kiedy człek strudzony.
Niech mi się to uiści: z bogactw niech ten słynie,
Kto wściekłość morza i pluski ponosi —
Niechaj wprzód wszystko złoto z szmaragdami zginie,
Nim dla mej drogi łza piękną twarz zrosi.
Tobie walczyć, Messalo[1], na morzu i ziemi
Coś okrył sławą twe plemię, przystoi;
Mnie dziewica trzyma pęty niezłomnemi,
Czyham odźwierny u krnąbrnych podwoi.
Przy tobie, ma Deljo, niech jako zgnuśniały
Słynę u świata; niech mię każdy stroni.
Oby w zgonie me oczy w ciebie się wlepiały!
Obym konając twą rękę miał w dłoni!
Zapłaczesz, gdy me martwe zwłoki będą brane,
Łzami polane dasz mi całowania.
Zapłaczesz, nie z żelaza twe piersi skowane,
Ni krzemień serca twego nie osłania
Z suchem okiem z pogrzebu tego w dom nie wkroczy
Żadna dziewczyna, ni żaden z młodzieży.
Nie chciej dręczyć mych cieniów, niech się włos nie moczy;
Pomnij, Delijo, pomnij na lic świeży.
Póki losy sprzyjają, łączmy dziś zapały;
W żałobnym kwefie stanie śmierć surowa;
Przyjdą lata, a z żartów i z miłości chwały
Siwizna kryta nie odnosi głowa.
Teraz służmy miłości, gdy łamać podwoje
I zwodzić spory nie przynosi skazy.
Tu-m ja wódz i rycerz; wy, miecze i zbroje,
Nieście zdaleka na chciwców swe razy,
Nieście i skarby wielkie; hardy pełnym brogiem
Gardzę śmiało bogactwy, gardzę głodem srogim.

(Jędrzej Moraczewski).




  1. Przyjaciel Tybulla, wzywający go na wyprawę wojenną, od której poeta pragnął się uwolnić.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Tibullus i tłumacza: Jędrzej Moraczewski.