Cicha miłość/II
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Cicha miłość |
Podtytuł | Obrazek znad Wisły |
Pochodzenie | Poezje Michała Bałuckiego |
Wydawca | Wydawnictwo „Kraju” |
Data wyd. | 1874 |
Druk | Drukarnia „Kraju” |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały poemat Cały zbiór |
Indeks stron |
Była jesień smutna jako wdowa,
Wieczór blizki. Drogą do Krakowa
Szedł chłopczyna jakiś biedny, bosy;
Ciemne oczka miał i ciemne włosy,
A był w brudnéj, podartéj siermiędze.
Oj! niejednę znać wycierpiał nędzę,
Bo mu liczko zapadło, zbiedniało,
A oczęta łzawe tak nieśmiało
I po niebie i ziemi patrzyły,
Jakby one macochą mu były.
Zkądże, dokąd chłopiec młody kroczy?
Nie od szczęścia, nie od dobréj doli,
Bo za siebie nie biegną mu oczy,
Nie za szczęściem, bo idzie powoli.
Aż gdy przyszedł na wysokie wzgórze,
Stanął nagle zdziwiony wśród drogi,
I z podziwu zrobił oczy duże,
I do klęczk gięły mu się nogi;
Bo ujrzało ze wzgórza pacholę
Jak niebieska rzeka zwolna płynie,
A nad rzeką z kościołami w dole
Miasto duże — że jemu, co zgoła
Nic nie widział prócz swojego sioła,
Aż poczęło się mącić w głowinie.
Słucha mały — dzwonów choć ze dwieście
Na wieżycach huczy w oném mieście,
A słoneczko promienie tak miota
Od zachodu, że wszystko jak z złota
I ze srebra. Dwie stare mogiły
Jak piastunki miasto w sen niańczyły,
A klasztorne dwie wieżyczki białe,
Nad bielańskie lasy wybujałe,
Wyglądały niby dwaj anieli,
Co spłynęli z nieba z cichą rosą,
I w Piastowską chatę idą bieli,
I pociechę w białych skrzydłach niosą.
Tym sierotą, to był Staszek mały.
Już zciemniało i gwiazdy już tlały,
A sierota bez dachu i w biedzie
Szedł i płakał, nie wiedząc gdzie idzie.
Aż znalazła się kobieta jedna,
Co słyszała płacz dzieciny boséj,
I przyjęła w dom, choć sama biedna,
I mówiła córce jasnowłoséj:
„Będzie z niego braciszek dla ciebie.“
I Anielcia i Staszek maleńki
Jak dwa listki przylgnęli do siebie,
Na pociechę i radość mateńki.
Trudno było dopytać małego
Kędy domek i rodzina jego;
Mówił tylko ciągle o trumience,
Ciemnéj izbie, o zimnéj mateńce,
Że dziad jakiś, ale nie wie który,
Wiódł go ze wsi i gdzieś u figury
Rzekł mu: „Idźże teraz w świat, nieboże,
Obcy lepsi będą tobie może.“
To pamiętał i to mówił mały,
A łzy grochem po liczku kapały.