[1]
CHORZY.
Skan zawiera grafikę.
Od niebardzo dawnéj pory,
Weszło w modę tu w Warszawie,
Że dziś każdy człowiek prawie,
Musi być koniecznie chory.
—o—
Bankier, jak koń piwowarski
Taki tłusty, zdrów i krzepki,
Wspiera przemysł aptekarski,
Pijąc ziółka i ulepkiulepki.
—o—
Bankierowa tęga baba,
Przysadzista jak armata,
Ciągle kwęka, że jest słaba
I na wody co rok lata.
—o—
A pannisko, choć do cebra
Co zda się, że wilka zdusi,
Kaszląc trzyma się za żebra
I mówi, że umrzéć musi.
—o—
Pan baron o krasnéj twarzy
Co mu nos od wina pęka,
Kataplazmem ciało parzy,
Owija się, jęczy, stęka.
—o—
Kupiec, zda się człowiek twardy,
Łyka pepsyny kieliszek,
Nie je pieprzu i musztardy,
Bo ma biedak katar kiszek!
—o—
[2]
Wszyscy tu zakarzeni:
Posłaniec ma katar pięty,
Literat katar w kieszeni,
I doróżkarz bólem zdjęty.
—o—
A stróżysko na ulicy,
Zdrowiem ciesząc się najlepszem,
Leczy się od dychawicy
I rznie kielich wódki z pieprzem.
..............
Dziś się zdrowym być nie godzi,
Wszyscy muszą mieć katary,
Eskulapi starzy, młodzi.
Mają pracy téż bez miary.
—o—
Każdy stęka, każdy biada,
Uskarża się na cierpienia,
O nich tylko opowiada
Bez ustanku i wytchnienia.
—o—
Choć zdrów jak koń od karety,
To się ciągle bawi w leki,
Dzieci, młodzież i kobiety,
Wszyscy jęczą jak kaleki.
—o—
Tak chce mody fanaberja,
A więc jest na modnym świecie
Istny szpital, infirmerja!
Klinika, czy jak tam chcecie.
..............
Hola, hola! mości chorzy!
Choć powiecie, żem oszczerca,
Choć inaczéj chcą doktorzy,
Widzę u Was: katar serca,
Katar duszy, kamień w głowie,
Złotą febrę, pierś stwardniałą,
I z tych chorób cni panowie,
To uleczyć by się zdało.
Kl. J.